Czy nie wstąpić do Karmelu

Z okazji 50-tej rocznicy swojego kapłaństwa, Papież napisał książkę “Dar i Tajemnica”, w której przytacza niektóre momenty charakterystyczne dla swojego powołania i życia kapłańskiego. Między innymi wspomina swoje zetknięcie się z pismami świętych Karmelu, pragnienie zostania karmelitą bosym, źródła swojej pobożności maryjnej oraz przynależność do Bractwa Szkaplerznego.

W parafii była osoba wyjątkowa: chodzi tu o Jana Tyranowskiego. Tyranowski, który sam kształtował się na dziełach św. Jana ad Krzyża i św. Teresy od Jezusa, wprowadził mnie po raz pierwszy w te niezwykłe, jak na mój ówczesny wiek, lektury.

Utrzymywałem również kontakty z zakonem karmelitów bosych, którzy w Krakowie mieli klasztor przy ul. Rakowickiej. Odwiedzałem ich, a raz nawet odprawiłem u nich swoje rekolekcje zamknięte, korzystając z pomocy o. Leonarda od Matki Bożej Bolesnej. W pewnym okresie zastanawiałem się nawet, czy nie powinienem wstąpić do Karmelu. Wątpliwości rozstrzygnął Książę Kardynał Sapieha w sposób sobie właściwy, mówiąc krótko: “Trzeba najpierw dokończyć to, co się zaczęło”. I tak się stało.

Prócz tego w Wadowicach był Karmel, klasztor na Górce, czasem swojego powstania związany z postacią św. Rafała Kalinowskiego. Wadowiczanie licznie uczęszczali do tego klasztoru, a to oznaczało związanie się z tradycją karmelitańskiego szkaplerza. Ja też zapisałem się do szkaplerza mając chyba 10 lat i do dzisiaj ten szkaplerz noszę. Do karmelitów chodziło się także do spowiedzi. Tak więc zarówno kościół parafialny, jak i klasztor na Górce kształtował moją pobożność maryjną jako chłopca, a później młodzieńca i gimnazjalisty, aż do egzaminu dojrzałości.