Cud – pieczęcią Boga

Rozmowa z o. Szczepanem Praśkiewiczem, karmelitą bosym, konsultorem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.



Proces wyniesienia kogoś na ołtarze polega na wykazaniu poprzez dokumenty i zeznania świadków, że żył on przykładnie i może przez to być wzorem dla innych. Jednak aby Papież mógł przystąpić do wpisania kogoś w poczet błogosławionych lub świętych, należy również udowodnić, że wydarzył się cud za wstawiennictwem tej osoby…

Innymi słowy potrzeba potwierdzenia Pana Boga, które objawia się w jakimś nadzwyczajnym, niewytłumaczalnym z punktu widzenia nauki zdarzeniu. Jeżeli więc gdzieś na świecie zdarzy się jakiś nadzwyczajny fakt przypisywany wstawiennictwu kandydata na ołtarze, a najczęściej są to uzdrowienia, informuje się o tym miejscowego biskupa i przeprowadza wstępny proces rozpoznawczy, aby zobaczyć, czy rzeczywiście mamy tu do czynienia z jakimś nadzwyczajnym zjawiskiem. Biskup danego miejsca powołuje komisję, w skład której wchodzą lekarze lub inni potrzebni eksperci. Jeśli ich opinie są pozytywne, otwiera się w tejże diecezji oficjalny proces kanoniczny o cudzie, a więc ustanawia się trybunał, zbiera materiał dowodowy, powołuje biegłych i przesłuchuje świadków. Jeżeli werdykt trybunału diecezjalnego jest pozytywny, tzn. uznaje on, że wydarzenie jest niewytłumaczalne w sposób naturalny z punktu widzenia nauki, cała dokumentacja zostaje przekazana do osądu Stolicy Apostolskiej, do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Ta zaś powierza ją najpierw ekspertom. Jeśli sprawa dotyczy uzdrowienia, biegłymi są światowej sławy lekarze, niekoniecznie katolicy. Na tym etapie nie liczy się bowiem wiara, ale wiedza i kompetencja. Lekarze ci stwierdzają, czy przypadek jest wytłumaczalny z punktu widzenia wiedzy medycznej i nauk eksperymentalnych, czy też nie.

Co dzieje się w sytuacji, kiedy lekarze stwierdzą, że to zjawisko jest nadzwyczajne i że wiedza medyczna nie potrafi wytłumaczyć powrotu danej osoby do zdrowia?

Dokumentacja trafia do nas, czyli do konsultorów teologów, którzy na podstawie zebranej dokumentacji i zeznań świadków – wychodząc zawsze od opinii lekarzy czy innych ekspertów – przechodzą niejako na inną płaszczyznę, tj. na płaszczyznę nadprzyrodzoną, płaszczyznę wiary. Muszą wykazać związek przyczynowy między modlitwą do kandydata na ołtarze a uzdrowieniem, czyli innymi słowy muszą udowodnić, że rzeczywiście dany kandydat do chwały ołtarzy był proszony o pomoc i wobec tego jego wstawiennictwu można przypisać cud. Jeśli sprawa nie dotyczy uzdrowienia, ale jakiegoś innego nadzwyczajnego zjawiska, jak np. zatrzymanie pożaru, powodzi, rozmnożenie pożywienia, powołuje się biegłych z tychże dziedzin, tj. fizyków, chemików, biologów itd. I jeśli oni nie potrafią wytłumaczyć zjawiska w sposób naturalny, uznaje się je za nadprzyrodzone i wówczas teolodzy konsultorzy analizują, czy wzywano pośrednictwa konkretnego kandydata na ołtarze, aby właśnie jemu przypisać wyproszenie u Boga danego cudu. Wszyscy konsultorzy i biegli składają przysięgę na wierność tajemnicy papieskiej, która nie pozwala informować o przebiegu toczących się procesów dotyczących cudów. Dekret o stwierdzonym cudzie wydaje sama Stolica Apostolska.

Czy zawsze cud jest warunkiem beatyfikacji lub kanonizacji?

Cud zawsze jest niezbędny w przypadku kanonizacji błogosławionych. Do beatyfikacji zaś nie potrzebują go męczennicy. Męczenników Papież beatyfikuje na podstawie heroicznego męczeństwa, ponieważ oni nie zaparli się Chrystusa, zginęli za wiarę i za drugiego człowieka. Tak jak św. Maksymiliana Kolbego, który oddał życie za współwięźnia w Oświęcimiu, czy też jak wyniesionych na ołtarze w 1999 roku przez Jana Pawła II 108 męczenników II wojny światowej, czy w końcu jak bł. ks. Władysława Findysza z diecezji rzeszowskiej, pierwszego wyniesionego na ołtarze męczennika systemu komunistycznego w Polsce. Męczennicy są zatem zwolnieni z cudów, bo w ich przypadku cudem było to, że zachowali nieugiętą wiarę w czasie zagrożenia życia, które oddali dla Chrystusa. Innym zaś kandydatom cud jest zawsze potrzebny. Jakkolwiek świętość ich życia dokumentują zeznania świadków, przebija ona z ich pism czy duchowych zapisków, z ich listów i ze wspomnień innych osób, to jednak Kościół jest bardzo ostrożny i nie wynosi ich na ołtarze bez tego Bożego potwierdzenia, jakim jest cud. Kościół uważa bowiem, że my wszyscy jako ludzie możemy się mylić. I dopiero cud, którego może dokonać tylko nieomylny Bóg, jest tą ostateczną pieczęcią pozwalającą nam stwierdzić, że dana osoba była święta i może odbierać w Kościele cześć poprzez umieszczenie jej na ołtarzach.


Rozmawiała Małgorzata Bochenek
Nasz Dziennik, nr 85/2007