Być własnością Maryi

W objawieniach, orędziach, przesłaniach, apelach Maryja zaprasza do współpracy z Nią. Sposoby tej współpracy są przeróżne i liczne. Które z nich są najważniejsze? A może inaczej: co w każdym z nich jest najważniejsze? Czy jest coś, co łączy je wszystkie?

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów – pisał św. Paweł – a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” (1 Kor 13:1). Gdyby się wielbiło Maryję „językami ludzi i aniołów”, a nie byłoby w tym miłości, wszelkie modlitwy i hymny byłyby zaledwie brzęczeniem cymbałów. Podobnie ma się rzecz z ofiarami składanymi Maryi, drobnymi czy większymi umartwieniami, nawet tymi podejmowanymi w duchu fatimskich pastuszków. „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wydał na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13:3); tzn. Maryja „nie będzie miała czego” ofiarować Bogu „w najpotrzebniejszych sprawach”. Bo tym, co tak naprawdę Ona chce ofiarować od nas Bogu, jest miłość. Zresztą Ona sama tak właśnie uczyła dzieci w Fatimie: „Mówcie często, zwłaszcza gdy będziecie ponosić ofiary: O Jezu, czynię to z miłości do Ciebie” (13 lipca 1917 roku). Miłość jest tu „elementem” pierwszorzędnym.

To z miłości św. Teresa od Dzieciątka Jezus chce rzucać swoje kwiaty Jezusowi: „Mam tylko jeden sposób, by okazać Ci moją miłość: rzucanie kwiatów, to znaczy, że nie opuszczę żadnej okazji do ofiary, choćby najmniejszej, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, wykorzystam nawet najdrobniejsze czyny, by je pełnić z miłości. Chcę cierpieć z miłości i cieszyć się z miłości, w ten sposób będę rzucać kwiaty przed Twoim tronem; nie pominę żadnego, by go nie oberwać z płatków dla Ciebie…” (Rkp B, 4v-r).

Podobnie żarliwa miłość rozpalała „Szaleńca Niepokalanej”, św. Maksymiliana Kolbego w jego rycerskim podboju świata i zdobywaniu dusz ludzkich dla Maryi. W jego ujęciu jednak miłość do Niej wiąże się ściśle z oddaniem się Jej na własność. Jest to główny, stale powracający motyw całej jego działalności. Można powiedzieć, że wręcz wyznacza to jego tożsamość. Ten jego płomień porywa do dziś. Dlatego, podsumowując niejako dotychczasowe refleksje o współpracy z Maryją, chcę nieco zaczerpnąć właśnie z niego.

„O Niepokalana, nieba i ziemi Królowo, Ucieczko grzesznych i Matko nasza najmiłościwsza, Ty, której Bóg cały porządek miłosierdzia powierzyć raczył, ja, niegodny grzesznik, rzucam się do stóp Twoich, kornie błagając, abyś mnie całego i zupełnie za rzecz i własność swoją przyjąć raczyła i uczyniła ze mną, wraz ze wszystkimi władzami mej duszy i ciała, i z całym mym życiem, śmiercią i wiecznością, cokolwiek Ci się podoba”. Tymi słowami św. Maksymilian rozpoczyna swój Akt poświęcenia się Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej. To tekst fundamentalny dla założonego przezeń Rycerstwa Niepokalanej. To zarazem źródło, z którego czerpał on niezliczone inspiracje dla swojej działalności, a przede wszystkim dla osobistej więzi z Maryją. Pragnął dać Maryi nie tylko „coś”: prace, modlitwy, ofiary, czas, trudy itd. Pragnął dać samego siebie. I to „zupełnie – za rzecz i własność”, z wszystkimi władzami duszy i ciała. Ale i to mu było za mało. Pozwolił także, czy raczej prosił Maryję, by uczyniła cokolwiek Jej się podoba z całym jego „życiem, śmiercią i wiecznością”. Jego pisma na przestrzeni lat pokazują niezmienną wierność tym słowom. Gotowy pójść wszędzie tam, gdzie Maryja zechce go posłać, choćby i na krańce świata (Japonia!), robić to i tylko to, czego Ona będzie sobie życzyć (poprzez wolę przełożonych) – także rodzaj i godzinę śmierci

pozostawia do Jej dyspozycji: „do używania i zużycia aż do całkowitego wyniszczenia”. Jednak i to nie wyczerpuje jego miłości i bezgranicznego oddania się Maryi: zdaje się na Nią także w tym, co dotyczy jego wieczności. Znane mu było pragnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, by po śmierci nadal pracować dla zbawienia dusz. Sam jednak i to uzależnił od woli Niepokalanej. Dla niego ważne było tylko jedno: coraz bardziej do Niej należeć i właśnie tak postrzegał „swoje niebo”: tam będzie mógł należeć do Maryi bez porównania doskonalej niż w życiu ziemskim. Refrenem i treścią jego życia było „coraz doskonalej pod każdym względem stawać się Jej”. Tego często życzył współbraciom, a nawet… samej Maryi! 16 lipca 1932 roku, a więc w dniu NMP z Góry Karmel, będąc w dalekowschodniej podróży morskiej, napisał dla Niej „Życzenia na Imieniny”, a w nich m.in. właśnie to: „Życzę Ci, byś jak najprędzej, jak najdoskonalej mnie posiadła – a ja Ciebie. Bym był jak najprędzej naprawdę bezgranicznie, bezwarunkowo, całkowicie, nieodwołalnie, wiecznie Twój, a Ty – moja”. I podpisał się: „Z dala od Ojczyzny (…), na spienionych falach szumiącego morza, trawiony spiekotą – dla Ciebie”. Widać jak na dłoni, że on miłością do Maryi po prostu żył, zawsze i wszędzie. A słowa te nie pozostawały tylko pięknymi życzeniami. Święty Maksymilian miał głęboką świadomość, że on własnością Maryi jest.

Już w swoim „Regulaminie życia” z 1920 roku napisał przecież: „Pamiętaj zawsze, że jesteś rzeczą i własnością bezwzględną, bezwarunkową, bezgraniczną, nieodwołalną Niepokalanej; czymkolwiek jesteś, cokolwiek masz lub możesz, wszystkie actiones (myśli, słowa, uczynki) i passiones (przyjemne, przykre, obojętne) są Jej całkowitą własnością. Niech więc z tym wszystkim czyni, cokolwiek się Jej (a nie tobie) podoba. Tak samo Jej są wszystkie twe intencje; niech więc zmienia, dodaje, odejmuje, jak się Jej podoba”. A 18 lat później, jakby spoglądając na siebie z Bożej perspektywy, zwraca się do Maryi słowami: „Dla Ciebie stworzył Bóg świat. Dla Ciebie i mnie do bytu powołał. Skądże mi to szczęście?” Otóż to! To jest klamra spinająca jego życie i wyrażająca jego tożsamość. Bycie dla Maryi nie tylko mocą własnego postanowienia, by się Jej oddać, ale po prostu dlatego, że się jest stworzeniem danym Jej przez Boga! To jest w istocie swej odpowiedź na pytanie, kim jestem, po co jestem na tym świecie, do czego zdążam, a co za tym idzie – jak mam żyć, żeby w pełni rozwinąć moje istnienie na ziemi i również w pełni mieć udział w nieskończonej wieczności.

o. Maksymiliana Długaj OCD

Czytaj dalej w najnowszym numerze „Głosu Karmelu”.