Bóg nas kocha poprzez ludzi

Rozmowa z ks. Janem Twardowskim.



W minionym czasie byliśmy świadkami wielu wzruszających wędrówek do domu Ojca jego przyjaciół. Matka Teresa z Kalkuty, Siostra Łucja, Jan Paweł II, Br. Roger i Ks. Jan Twardowski. Warto powracać do dobra i piękna, które te osoby rozsiały podczas ziemskiej pielgrzymki, poniżej przedstawiamy niepublikowany dotąd wywiad z Ks. Janem Twardowskim przeprowadzony trzy lata temu, przez nieocenioną w swojej życzliwości dla “Głosu Karmelu” panią Bogusławę Stanowską-Cichoń.

W swej książce “Ważne jak katechizm” mówi Ksiądz o Bogu miłosiernym, o tym, że Jezus wciąż czeka na człowieka na Górze Ośmiu Błogosławieństw z miłością, że ma życzenie, aby człowiek otworzył się na Jego miłość…

Pisząc tę książkę miałem na myśli nie taki katechizm, który głosi, że Bóg jest jedynie sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a złe karze, bo można by mieć zastrzeżenia do takiego katechizmu, który mówi, że Bóg jest tylko karzący. Gdyby tak było, człowiek powinien się jedynie bać Pana Boga, a przecież Bóg jest miłością. Myślałem więc o takim katechizmie, który ukazywałby tę miłość.

Mówiąc o przykazaniach Bożych posługujemy się źle przetłumaczonym z greki słowem. Jak Bóg może coś “przykazać”, skoro dał wolną wolę człowiekowi? To jest nielogiczne. To nie są przykazania, ale życzenia. Pan Jezus mówi: “Jeśli chcesz, idź za mną”. Jan Paweł II także prosił, aby nie bać się Boga, bo przecież Bóg jest miłosierdziem, stale za nas umiera we Mszy św. na całym świecie, więc jak można się bać takiego Boga?

Ksiądz napisał, że miłość Boga i bliźniego nie jest czymś dodatkowym wypisanym na trzeciej tablicy. Jest duszą dziesięciu Bożych przykazań. Jeśli nie ma duszy, miłości do Boga i miłości do ludzi, wszystkie przykazania są niepełne…

Bóg jest miłością. Z tym przesłaniem miłości przyszedł do nas Pan Jezus i On sam powiedział, że Bóg jest miłością. To są jego słowa – nie wymyślone przez nas. Pan Jezus powiedział nam, że człowiek jest dzieckiem Pana Boga. Jedynie Jezus mógł nam to objawić, że Bóg jest Ojcem nie tylko narodu całego, ale Ojcem każdego człowieka. Uczył nas modlitwy: “Ojcze nasz, któryś jest w niebie” i prawdy o tym, że każdy człowiek jest dzieckiem Bożym, to znaczy, że ma Kogoś, Kto stale go kocha.

Ksiądz powołuje się na ten fragment Ewangelii św. Jana, w którym Pan Jezus przypomina, że Pan Bóg nie zostawił człowieka samego. To jest ważne w dzisiejszych czasach, w których dotknięci jesteśmy zjawiskiem alienacji, niepokojów egzystencjalnych…

“Nie bój się, mała trzódko” – to są słowa Pana Jezusa, które stale budzą w nas nadzieję, że jest Ten, kto nas zbawił. Jedynie chrześcijanie mają Zbawiciela swojego, który za nich stale umiera, bo stale jest odprawiana Msza św. na świecie. To jest właśnie najgłębszy sens Bożego Miłosierdzia. Moim zadaniem jest budzić nadzieję i mówić o tym, że jest ktoś, kto nas naprawdę kocha. Ludzie zapominają dzisiaj o tym, tracą tę nadzieję.

Jak dziś stać się dzieckiem Bożym?

Trzeba mieć świadomość, że nie jestem sam… Wzrusza mnie zawsze Kościół pełen starych ludzi. Oni już nie mają rodziców ziemskich i przychodzą do Pana Boga, bo widzą w Bogu Ojca. Dla tych ludzi najważniejsza jest Msza św., bo starszy człowiek już nie ma ojca ziemskiego, a przychodzi do tego Ojca, który go nie opuści.

Jak w dzisiejszych czasach można dążyć do świętości?

Ja myślę, że trzeba pozwolić Bogu działać przez siebie. Często jesteśmy opanowani przez zazdrość czy egoizm i Bóg nie może działać przez takiego człowieka. Gdy oczyścimy się z naszych grzechów, wtedy Bóg działa przez nas. Święty jest ten, kto dał miejsce Bogu w sobie. Odrzucił wszystko to, co Bogu może w nim przeszkadzać. Taka jest droga do świętości.

Jak dojść do takiej prawdy, jaką Ksiądz tak pięknie sformułował posługując się słowami Katarzyny Sieneńskiej, której Bóg powiedział: “Ja jestem, Ten, który jestem, a ty jesteś ta, której wcale nie ma”?

Człowiek sam w prywatnym doświadczeniu nie odkryje tej prawdy – albo otrzymuje łaskę od Boga i zaczyna to rozumieć, albo dochodzi do niej na drodze własnych doświadczeń, stwierdzając, że “jest Bóg, ale mnie nie ma”. Uczymy się tego przez długie lata.

Czy można w naszym życiu widzieć Boga?

Trzeba szukać tego, co dobre w moim życiu, święte, nawrócić się. Bóg mi każe w kimś dostrzec jego nawrócenie, piękno jego myśli o Bogu – to jest widzenie Boga w swoim życiu, świadomość, że coś się budzi we mnie dobrego. Jeśli cierpię z powodu swoich grzechów – to także jest widzenie Boga w moim życiu. Dzieje się to nie dzięki mnie, tylko dzięki temu, że Ktoś we mnie działa.

A zatem jeśli cierpimy, jeśli nie umiemy wybrać własnej drogi, czy wówczas jesteśmy blisko Boga….

Oczywiście, bo przecież wtedy szukamy Boga. Widzę, że ktoś się nawrócił, że spowiada się, a więc widzę Boga w jego życiu. Trzeba zadać sobie pytanie, skąd człowiek nagle decyduje się pójść do spowiedzi, żałuje za grzechy?

Kiedyś powiedziałem, że ja widzę Boga w swoim życiu i widzę Boga w życiu innych ludzi. Boga nikt nie widział, ale Boga widzi się w sobie i w innych ludziach.

Jak odkryć miłość Boga?

Bóg nas kocha poprzez ludzi. Nie przyleciał przez anioła, tylko przez człowieka i stale przez człowieka do nas przychodzi. Bóg mógłby przyjść przez anioła, mógłby sam się pojawić, a On przychodzi przez człowieka. To Bóg podsuwa mi kogoś, kogo mam kochać. Skąd on przyszedł do mnie? Bóg mi go podarował… Przez niego mówi… Pan Bóg nie otwiera nieba i nas po głowie nie głaszcze, tylko poprzez ludzi do nas przychodzi.

Skąd biorą się lęki współczesnego człowieka? Ksiądz pisze, że dzisiaj na sympozjach psychiatrycznych mówi się o tym, że ludzie chorują dlatego, że wierzą tylko w siebie…

Człowiek lęka się, bo traci wiarę w Boga. Wierzy w siebie i boi się stale siebie, a przecież nie może wierzyć w siebie, bo jest grzesznikiem, który jest ciągle słaby…

Zatem jak mamy iść za Bogiem?

Trzeba dostrzegać Boga w swoim życiu i w życiu innych ludzi. Iść śladami Jezusa. Iść po pustyni po śladach Jezusa. Dziś człowiek często jest na pustyni, bo kiedy traci wiarę, wtedy jest na pustyni – jest sam. Pustynia to jest samotność…

Jak wytłumaczyć słowa Jezusa: “wypłyń na głębię”?

“Wypłyń na głębię” to znaczy nie bądź powierzchowny.

Jest to jednak bardzo trudne w dzisiejszych czasach dla kogoś, kto jest wciąż zajęty, biegnie do tramwaju, spieszy się do pracy, nie ma czasu na nic.

Ale bywa, że jest chory, czy umierający… Są różne chwile w życiu człowieka. Także w życiu tego, który biegnie do tramwaju. Ta myśl sama przychodzi…

A jakie jest znaczenie cierpienia w życiu człowieka?

Trzeba dziękować za cierpienie. Jest to czasami bardzo trudne. Św. s. Faustyna umiała za nie dziękować. Zgodzić się z wolą Boża – jest to bardzo ważne. Właśnie dlatego, że Bóg oczekuje tego ode mnie…


Rozmawiała Bogusława Stanowska-Cichoń
Głos Karmelu, 3/2006

fot. Elżbieta Lempp, culture.pl