Sądzę, że wszystko na tym polega, by przystąpili do rzeczy z niezachwianym postanowieniem, iż nie spoczną, póki nie staną u celu. Niech przyjdzie co chce, niech boli jak chce, niech szemrze kto chce, niech własna nieudolność stęka i mówi: nie dojdziesz, umrzesz w drodze, nie wytrzymasz tego wszystkiego, niech i cały świat się zwali z groźbami. Niech woła i krzyczy, jak to bywa: "niebezpieczna to droga", "tylu na niej zginęło", "tylu się zawiodło", "inni, choć ciągle się modlili, upadli" (…) Jest to królewska droga do nieba, wielki skarb leży na niej ukryty; nie dziw się, zatem, ze wszystko to tak dużo kosztuje. Przyjdzie czas, że się przekonamy, jak dalece wszystko, cokolwiek byśmy dla zdobycia tego skarbu uczynili, prawie jest niczym.