16 kwietnia

Jeśli piękna jest modlitwa, jeśli wspaniała jest praca dla Boga, jednak nic nie może dorównać urokowi i zasłudze cierpienia. Tu nie ma nawet krzty miłości własnej. Jest tylko Bóg, dla którego cierpimy.

św. Elżbieta od Trójcy Świętej

Dlaczego cierpienie podjęte z miłości do Boga ma taką wartość? Podjęte dobrowolnie, co mówi o nas, a co o Bogu, który je dopuszcza? Bóg zbawił nas przez dobrowolnie przyjętą mękę i śmierć na krzyżu. To ludzka złość zgotowała Mu ten los. Dopóki zło nie zostanie do końca pokonane, będzie działać w świecie. Chrystus chciał nam pokazać, że jeśli dobrowolnie przyjmiemy cierpienie, zawinione czy niezawinione, i zjednoczymy się z Jego męką, może ono mieć wartość uświęcającą, bo przybliży nas do Tego, który jest samą świętością. Jeśli nieposłuszeństwo, pycha była przyczyną upadku pierwszych rodziców i oddzielenia od Boga, to posłuszeństwo wyrażające się przyjęciem woli Bożej jest drogą do Niego i zarazem do drugiego człowieka. Cierpienie uzmysławia, że nie jesteśmy samowystarczalni i naprawdę potrzebujemy w swoim życiu Boga i drugiego człowieka. Pod wpływem cierpienia spala się nasza miłość własna, która może dojść do głosu, gdy ograniczymy życie duchowe tylko do praktyk zewnętrznych. Jeśli natomiast pod wpływem cierpienia umrze nasza pycha, jest szansa, że wreszcie spotkamy się z Bogiem; że wreszcie staniemy w prawdzie o sobie samym, bez udawania czy manipulacji, bo nie będziemy się już bali tego światła Bożej miłości.