W sześćdziesięciolecie śmierci Piusa XII

Sześćdziesiąt la temu, 9 października 1958 r. zmarł w papieskiej letniej rezydencji w Castel Gandolfo papież Pius XII. Jego pogrzeb odbył się w Rzymie 13 października, w rocznicę ostatniego objawienia w Fatimie. Był to niejako widzialny znak, potwierdzenie, że Maryja towarzyszyła temu swemu wiernemu słudze aż do bram wieczności. W świetle wiary, wiemy to dobrze, nic nie dzieje się przez przypadek i pewne wydarzenia, mogłoby się wydawać mało ważne, są znakiem działania Opatrzności. Tak samo nie tylko dziełem przypadku był fakt, że 13 maja 1917 r., podczas gdy w Fatimie Matka Boża objawiała się trojgu pastuszkom po raz pierwszy, aby zwiastować światu swoje orędzie miłości i nawrócenia, nawołując ludzkość do refleksji przed zbliżającymi się strasznymi kryzysami XX wieku, w Rzymie, w kaplicy sykstyńskiej, z której po kilkunastu latach wyszedł jako Następca św. Piotra, Eugeniusz Pacelli przyjmował sakrę jako arcybiskup z rąk papieża Benedykta XV.

Papież maryjny

W rzeczywistości już od najwcześniejszych lat Najświętsza Dziewica wzięła pod swoją opiekę tego chłopca, wyznaczonego przez Boga do kierowania Kościołem w najbardziej tragicznym okresie historii, towarzysząc mu przez całe życie: od chrztu przy chrzcielnicy, która od lat znajduje się w bazylice św. Pankracego na Janikulum, obsługiwanej przez karmelitów bosych, czyli synów zakonu, który „cały jest maryjny”, poprzez dziecięce przejawy maryjnego nabożeństwa, jak chociażby regularne nawiedzanie obrazu „Madonny della Strada”, w kościele jezuitów przy Piazza del Gesù, następnie poprzez Mszę św. prymicyjną sprawowaną przed wizerunkiem „Salus Populi Romani” w bazylice Santa Maria Maggiore, do konsekracji biskupiej otrzymanej w sam dzień objawień fatimskich. Było to w pewnym sensie przygotowanie do tego, co potem Pius XII uczynił dla uwielbienia Maryi, głównie w powiązaniu z wydarzeniami z Cova da Iria, tj. z objawieniami fatimskimi.

Czcigodny Sługa Boży Pius XII (taki tytuł przysługuje mu od ogłoszenia jego heroicznych cnót przez Benedykta XVI 19 grudnia 2009) był naprawdę papieżem maryjnym: papieżem dogmatu Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny, papieżem ogłoszenia Maryi Królową Świata, papieżem poświęcenia rodzaju ludzkiego i Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, papieżem encyklik maryjnych „Ad Coeli Reginam” i „Fulgens corona”, papieżem Roku Maryjnego 1954.

Przywoływany przez św. Jana Pawła II

Podkreślając ten maryjny wymiar pontyfikatu Piusa XII nie można nie zauważyć, że istnieje w nim wiele wspólnych z wątków z na wskroś maryjnym pontyfikatem św. Jana Pawła II – „totus Tuus”. Od owego 13 maja 1917 r., w którym Eugeniusz Pacelli otrzymał sakrę biskupią, do dramatycznego 13 maja 1981, w którym krew Namiestnika Chrystusowego Jana Pawła II zraszała ziemię Rzymu, aż do 25 marca 1985, w którym Papież z Krakowa, w jedności z biskupami całego świata, odwołując się do Piusa XII, poświęcał ponownie rodzaj ludzki i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi, istnieje niewidzialny, ale wyczuwalny związek, który jednoczy ze sobą obydwa pontyfikaty, umieszczając je w świetle macierzyńskiej opieki Najświętszej Dziewicy.

I długo oczekiwana wolność narodów „spoza żelaznej kurtyny” – jak określano nasz były blok komunistyczny, ponowne otwarcie w Moskwie katedry p.w. Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny, oraz pocisk, wkomponowany jako najpiękniejsza perła w koronę Matki Bożej w Fatimie – tę samą koronę, którą na skronie cudownej figury nałożył, poprzez swego legata, Pius XII 13 maja 1946 r. – to nie co innego, jak tylko niektóre niedwuznaczne znaki wielkiego, opatrznościowego planu, który rozpoczęty przez Piusa XII, został szczęśliwie ukoronowany przez Jana Pawła II, papieża, który „przyszedł ze Wschodu”. Są to równocześnie znaki, które pomimo ciemności naszego czasu, podkreślając więzy Namiestników Chrystusa z Matką Bożą, jawią się jako znaki tryumfu Niepokalanego Serca Maryi, zapoczątkowując nową erę Kościoła.

Przyjazny „Polsce zawsze wiernej”

Nie zapominajmy też, że Pius XII, wbrew temu, co mówiono nam o nim podczas długich lat dyktatury komunistycznej, był także papieżem szczególnie przychylnym Polsce, naszej Ojczyźnie. Już 20 października 1939, w encyklice „Summi pontificatus”, wymieniając nieszczęścia wojny, potępił agresję niemiecką i wspomniał o „narodzie tak Nam drogim, tej Polsce, która przez swą niezłomną wierność dla Kościoła i przez wielkie zasługi, jakie zdobyła, broniąc chrześcijańskiej kultury i cywilizacji, o czym historia nigdy nie zapomni, ma prawo do ludzkiego i braterskiego współczucia całej ludzkości. Położywszy swą ufność w Bogarodzicy Dziewicy – Wspomożyciele Wiernych, czeka ona upragnionego dnia, w którym, jak tego domagają się zasady sprawiedliwości i prawdziwie trwałego pokoju, wyłoni się wreszcie zmartwychwstała z owego jak gdyby potopu, który się na nią zwalił”. Nadto papież mianował kardynałem arcybiskupa Adama Stefana Sapiehę z Krakowa, a kardynałowi Augustowi Hlondowi, prymasowi Polski, udzielił specjalnych poruczeń do zarządzania Kościołem w tym trudnym okresie dziejów. Uprawnienia te przekazał także następcy kardynała Hlonda, tj. mianowanemu przez siebie i arcybiskupowi Stefanowi Wyszyńskiemu, którego wyniósł też do godności kardynalskiej i boleśnie przeżywał jego uwięzienie przez komunistów, do tego stopnia, że gdy dowiedział się o jego uwolnieniu, 1 listopada 1956 r. ogłosił encyklikę „Laetamur admodum”, wyrażając swą radość z tego faktu i widząc w nim nadzieję na koniec prześladowań Kościoła w „Polsce zawsze wiernej”. A w liście skierowanym do Konferencji Episkopatu Polski 1 września 1951 r., przywołał maryjne nabożeństwo Polaków i bohaterskich żołnierzy polskich II korpusu gen. Władysława Andersa: „W czasie szalejącej ostatniej wojny, na podstawie licznych dowodów, przekonaliśmy się – napisał – jak gorącą wiarą i nabożeństwem do Bogurodzicy odznaczają się Polacy. To oni po odniesieniu zwycięstwa na zgliszczach klasztoru Monte Cassino wznieśli ołtarz przyozdobiony obrazem świętej Bożej Rodzicielki. Od ognia i zniszczenia, nie bacząc na niebezpieczeństwo utraty życia, uratowali święty Domek Loretański, na który spadły zapalające bomby. Tych przeto najdzielniejszych żołnierzy i obrońców mariackiej świątyni, poleciliśmy udekorować papieskimi odznaczeniami”.

Obrońca Żydów

Piusa XII niektóre środowiska oskarżają nadal o jego milczenie wobec tragedii Żydów podczas wojny. Stworzono mit Pisa XII jako papieża – antysemity. Jednak naukowe, rzetelne opracowania wykazują, że „ten, którego pewna historiografia opisała jako papieża antysemitę, gdy oprzemy się na faktach okazuje się jedną z osobistości, które najbardziej zaangażowane były w czynną walkę z Szoah”. Pius XII wybrał w pomaganiu Żydom dyskrecję i ostrożność, ażeby nie dopuścić do tego, by jego wystąpienia mogły negatywnie odbić się na społeczności żydowskiej, jak to miało np. miejsce w Holandii, po opublikowaniu listu pasterskiego tamtejszej Konferencji Episkopatu, wskutek czego Hitler nakazał aresztować i skazał na zagładę także chrześcijan pochodzenia żydowskiego, jak np. św. Edytę Stein (w Karmelu Teresę Benedyktę od Krzyża). Wiemy dziś, że dzięki zabiegom papieża, Nuncjatura Apostolska w Haiti wystarała się o wizy dla 11 tys. Jeden z autorów stwierdził w 2008 r., że „po pięćdziesięciu latach oczerniania Piusa XII słusznym jest skupić się na argumentach przemawiających za oskarżonym, który w rzeczywistości zasługuje na ogłoszenie świętym”. Benedykt XVI na audiencji dla uczestników sympozjum o Piusie XII zorganizowanym w Rzymie 18 września 2008 r. powiedział, że Papież ten „nie szczędził wysiłków, gdziekolwiek to było możliwe, by interweniować w obronie Żydów bezpośrednio, bądź poprzez instrukcje wydawane jednostkom lub instytucjom Kościoła katolickiego”. Dzięki licznym i miarodajnym świadectwom, jakie przywołano podczas sympozjum – zakończył Benedykt XVI – „dano światowej opinii publicznej możliwość lepszego i bardziej wyczerpującego poznania tego, co Pius XII promował i robił na rzecz Żydów, prześladowanych przez reżimy nazistowski i faszystowski”.

Pastor angelicus

Słowem, Pius XII, gdy patrzymy na jego piotrową posługę z perspektywy sześćdziesięciolecia i przywołujemy jego postać w tę okrągłą rocznicę jego śmierci, jawi się naprawdę jako „Pastor angelicus” (Pasterz anielski), według określenia Nosterdamusa. Pamiętajmy też, że to on, który wpatrzony w światło, które 101 lat temu zabłysło w Cova da Iria, i które nadal oświeca nasze dni, w ostatnim roku swego życia mianował biskupem tego, który był kolejnym jego następcą i jako Jan Paweł II, podejmując to samo światło od tej „prześlicznej Pani jaśniejszej niż słońce” prowadził Kościół do przekroczenia progu nowego Milenium, które – jak tego pragnął – ­powinno znaczyć powrót narodów do Chrystusa, dzięki pośrednictwu Maryi, zgodnie z pragnieniem Jej Niepokalanego Serca.

o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD