Święta Maria od Jezusa Ukrzyżowanego
(Maria Baouardy)
1846 – 1878




Mariam Baouardy urodziła się 5 stycznia 1846 roku w Abellin w Galilei, w katolickiej rodzinie obrządku greckomelchickiego. W roku 1867 wstąpiła do Karmelu w Pau we Francji. Śluby zakonne złożyła w Mangalore w Indiach, dokąd przybyła w 1870 roku jako współfundatorka tamtejszego klasztoru.

W 1872 roku wróciła do Francji. Trzy lata później udała się do Ziemi Świętej. Założyła dwa klasztory: jeden w Betlejem, a drugi w Nazarecie. Miała szczególne nabożeństwo do Ducha Świętego i była ubogacona nadprzyrodzonymi darami, odznaczając się przy tym cnotą głębokiej pokory. Zmarła w Betlejem 26 sierpnia 1878 roku. Papież Jan Paweł II beatyfikował ją w roku 1983. Papież Franciszek kanonizował ją 17 maja 2015 r.

wspomnienie liturgiczne

25 sierpnia

Życie i dzieło
o. Czesław Gil OCD

Rodzina Baouardy

Abellin, mała wioska w połowie drogi między Hajfą a Nazaretem, należy do greckokatolickiej diecezji Akko. Z niewielkiego wzniesienia, na którym się rozsiadła, rozlega się wspaniały widok na Galileę. Od strony północnej ciągną się góry aż po ośnieżony szczyt Hermonu; od wschodu zalegają wzgórza, za którymi ukrywa się Nazaret, a na południu nizina Esdrelon, z której nagle wyrasta łańcuch góry Karmel.

W tej właśnie wiosce żył Jerzy Baouardy. Urodził się w Khourfesh, wiosce położonej w Górnej Galilei, 20 km na południowy-wschód od Akko. Podobnie jak inni mieszkańcy tej wioski, zajmował się produkcją prochu strzelniczego, co z trudem dostarczało środków na utrzymanie rodziny.

Baouardy był chrześcijaninem z przekonania i niejednokrotnie musiał cierpieć z tego powodu ze strony większości muzułmańskiej, będącej przy władzy. Pewnego razu został uwięziony pod niesłusznym zarzutem popełnienia zabójstwa we wsi Tarshiha. Gdy się okazało, że jest niewinny i wypuszczono go z więzienia, postanowił opuścić swoją wioskę i przeniósł się do Abellin.

Jego żona, Maria Shahine, pochodziła z Tarshiha. Nie mieli szczęścia do dzieci. Ich dwunastu synów zmarło niedługo po urodzeniu. W końcu 5 stycznia 1846 roku urodziła się córka, Mariam. Zgodnie z miejscowym zwyczajem, dziesiątego dnia po urodzeniu została ochrzczona i otrzymała sakrament bierzmowania.

Dwa lata później urodził się syn Boulos (Paweł). Szczęście rodziców i dzieci trwało krótko. Mając trzy lata, Mariam straciła oboje rodziców. Dziećmi zaopiekowali się wujowie. Jeden z nich, mieszkający w Abellin, adoptował Mariam, drugi, zamieszkały w Tarshiha, jej brata Pawła. Rozdzielone rodzeństwo już nigdy nie spotkało się.

Młodość Mariam

Kilka lat później wuj z rodziną i Mariam przenieśli się do Aleksandrii w Egipcie. Mariam rosła pod czujnym okiem wujostwa, traktowana przez nich jak własne dziecko. Bez żadnych przeszkód z ich strony rozwijało się jej życie religijne. Od siódmego roku życia spowiadała się co tydzień. W ósmym roku życia przystąpiła do I Komunii św.

Zgodnie ze wschodnim zwyczajem, wuj obiecał ją za żonę jednemu z kuzynów żyjącemu w Kairze. Gdy ukończyła 13 lat, zrozumiała, że będzie musiała wyjść za mąż. Zaczęły się przygotowania do uroczystości weselnych. Ku zaskoczeniu rodziny i otoczenia, Mariam odmówiła zgody na małżeństwo. Na nic nie zdały się naciski proboszcza, a nawet zaprzyjaźnionego z rodziną biskupa, którzy usiłowali nakłonić ją do posłuszeństwa wujowi. Za karę potraktowano ją jak służącą i polecono zmywanie naczyń w kuchni.

Mariam wiedziała, że ma brata, i postanowiła szukać u niego pomocy. Napisała do niego list, w którym przedstawiła mu swoją sytuację. O doręczenie tego listu poprosiła znajomego muzułmanina, który dawniej pracował u wuja, a teraz udawał się do Nazaretu. Ten zgodził się udzielić jej pomocy pod warunkiem, że przyjmie islam. Gdy Mariam zdecydowanie odmówiła, wpadł w gniew, ciężko ranił dziewczynkę szablą w szyję, a następnie porzucił ciało zamordowanej - jak sądził - na drodze.

Wydarzenie to miało miejsce we wrześniu 1858 roku. Mariam nie potrafiła wyjaśnić, kto ją uratował. Opowiadała, że znalazła ją nieznajoma zakonnica, która opiekowała się nią przez cztery tygodnie, a następnie zaprowadziła do kościoła św. Katarzyny, należącego do franciszkanów. Przez całe życie miała głęboką bliznę na karku.

Mariam nie wróciła już do wujostwa. Zarabiała na życie pracując jako służąca w różnych rodzinach. Z Aleksandrii udała się do Jerozolimy, stąd do Bejrutu, wreszcie w 1863 roku do Marsylii, gdzie w rodzinie imigrantów asyryjskich była kucharką. Na Msze święte uczęszczała do kościoła św. Karola oraz do greckokatolickiego kościoła św. Mikołaja. Tutaj poznała ks. Filipa Abdou, rektora kościoła, który znał język arabski. Wybrała go sobie na spowiednika i kierownika duchowego.

W Zgromadzeniu św. Józefa

Mając dwadzieścia lat, Mariam wyglądała jak dwunasto-, trzynastoletnia dziewczynka. Jej rozwój fizyczny został zahamowany na skutek cierpień i niedostatecznego odżywiania się. Jedyną własnością Mariam było ubogie ubranie, które miała na sobie. Mieszkając w domu arabskim bardzo słabo poznała język francuski.

Był już czas, aby podjąć decyzję o przyszłości. Kiedyś odrzuciła narzucane jej małżeństwo, teraz postanowiła wstąpić do klasztoru. Pierwszą próbę udaremniła jej gospodyni, Najjiar, która nie chciała utracić dobrej służącej. Prosiła wówczas o przyjęcie do Zgromadzenia Córek Miłości, zajmującego się opieką nad biednymi. Z kolei klaryski odmówiły jej przyjęcia z powodu słabego zdrowia. W 1875 roku Mariam została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr św. Józefa na przedmieściach Marsylii. Zgromadzenie miało charakter międzynarodowy. Wśród postulantek i nowicjuszek znajdowały się Arabki z Syrii, dzięki którym Mariam czuła się bardzo swojsko.

Wkrótce w zwyczajność każdego dnia wkroczyły niezwykłe zjawiska mistyczne, jak ekstazy i stygmaty, uważane przez Mariam za objawy trądu. Wzbudziły one niepokój we wspólnocie. Aby zapobiec ekstazom, powierzano Mariam przede wszystkim prace fizyczne. Ponieważ mimo to powtarzały się, większość wspólnoty uznała, że ta postulantka nie nadaje się do ich zgromadzenia, a powinna raczej wstąpić do klasztoru ze ścisłą klauzurą. W tej sytuacji przyszła Mariam z pomocą jej mistrzyni, s. Weronika, która przygotowywała się do wstąpienia do karmelitanek bosych w Pau. Zaproponowała Mariam, aby jej tam towarzyszyła i ta zgodziła się. I tak w maju 1867 roku Mariam opuściła Zgromadzenie św. Józefa. Przez dwa tygodnie zatrzymała się u matki ks. Abdou. W połowie czerwca przybyła do Pau.

W Karmelu w Pau

Karmelitanki przyjęły Mariam na siostrę konwerskę, ponieważ nigdy nie uczęszczała do żadnej szkoły i była analfabetką. Pracowała w kuchni. Po krótkim postulacie 27 lipca 1867 roku otrzymała habit karmelitański i imię s. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego. Biorąc pod uwagę cnoty nowicjuszki, zgromadzenie postanowiło uczynić z niej siostrę chórową. Podprzeoryszy zlecono obowiązek nauczenia jej czytania brewiarza po łacinie. Nowicjuszka, mimo usilnych starań, miała wielkie problemy z czytaniem nie tylko po łacinie, ale nawet po francusku, zwłaszcza z czytaniem samodzielnym. Widząc, że sobie z tym nie poradzi, wielokrotnie prosiła o zgodę, by mogła znowu być siostrą konwerską. Stało się to dopiero po czterech latach, w roku 1871.

W nowicjacie często powtarzały się zjawiska nadprzyrodzone, co bynajmniej nie ułatwiało jej życia. Ponadto słabe zdrowie było przyczyną stawiania sobie pytań, czy tu jest jej miejsce. Współsiostry nie miały jednak takich wątpliwości, zwłaszcza mistrzyni nowicjatu, która po latach zeznała: "Trzeba by bardziej doświadczonego pióra niż moje, by przedstawić tę piękną duszę, jej szlachetność, prostotę, pokorę, miłość Boga i ludzi, jej siłę ducha w przeciwnościach, zaufanie Bogu, jej zdecydowanie w walce z szatanem, który ciągle ją napastował, jej umiłowanie życia ukrytego, zwyczajnego. Trzeba ją było widzieć i być z nią, by ją poznać. Czy wszystko to, co w jej życiu było lub jest nadzwyczajnego pochodzi od Boga? Nie do nas należy odpowiedzieć na to pytanie. Tylko to możemy powiedzieć, że jeżeli to nie Bóg był w niej sprawcą tych zjawisk, nasza nowicjuszka jest tym bardziej godna podziwu, że będąc w mocy szatana, pozostała wierna Bogu, w pełni Mu ufała, była pokorna i mała, nie szukając nigdy uznania dla siebie ze strony stworzeń, szukając tylko woli Bożej i Jego większej chwały. Dokładnie badałam jej uczucia i stwierdzam, że ona nigdy nie zeszła z drogi życia tylko dla Boga".

W Karmelu w Mangalore

21 sierpnia 1870 roku kilka karmelitanek bosych z Pau wyruszyło okrętem w drogę do Indii, by tam założyć klasztor w Mangalore. Inicjatorem fundacji był bp Lucien Garrelon, karmelita bosy, w zakonie Maria-Efrem od Najśw. Serca Jezusa.

Kiedy w roku 1866 podzielił się z karmelitankami z Pau swoim pragnieniem założenia przez nie klasztoru w Mangalore, spotkał się z entuzjastyczną odpowiedzią. Właśnie w trakcie przygotowywania fundacji wstąpiła do klasztoru s. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego. Na własną prośbę została dołączona do liczby fundatorek.

Do Suezu podróż przebiegała spokojnie. Na Morzu Czerwonym karmelitanki pochorowały się, skutkiem czego w Aden musiały opuścić okręt. Dwie z nich zmarły, pozostałe dotarły do Kalkuty 22 października. Pozostałym przy życiu przybyły na pomoc następne siostry z Pau i siostry z Bayonne. Pod koniec 1870 roku w klasztorze w Mangalore można było rozpocząć regularne życie zakonne.

S. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego kontynuowała nowicjat. Po śmierci m. Elii jej mistrzynią była s. Maria od Dzieciątka Jezus z klasztoru w Bayonne. Bp Garrelon wyznaczył jej na spowiednika o. Łazarza od Krzyża, swojego wikariusza generalnego. To on ostatecznie wpłynął na to, że s. Maria znowu została konwerską. Uwolniona od obowiązków chórowych mogła poświęcić się umiłowanym przez siebie zajęciom fizycznym.

Po upływie roku nowicjatu s. Maria złożyła śluby 21 listopada 1871 roku. Rozpoczął się przykry dla niej okres nieporozumień spowodowany regularnym powtarzaniem się zjawisk nadzwyczajnych. S. Maria rozmawiała o nich wyłącznie ze swoim spowiednikiem, o. Łazarzem. Jak długo pozostawała pod jego opieką, wszystko było dobrze. Niestety w styczniu 1872 roku o. Łazarz opuścił Mangalore i s. Maria straciła oparcie. Między nią a biskupem i zgromadzeniem zrodził się brak zaufania. Sytuacja pogorszyła się, gdy niektóre zjawiska nadzwyczajne w jej życiu zaczęto przypisywać działaniu szatana. Doszło do tego, że ona sama uważała swoją profesję za nieważną. W takiej sytuacji biskup odesłał s. Marię do klasztoru macierzystego w Pau.

Karmel w Betlejem

Pod koniec 1872 roku, niedługo po powrocie z Mangalore, s. Maria zaczęła mówić o potrzebie fundacji klasztoru karmelitanek bosych w Betlejem. Zgromadzenie przyjmowało to chłodno. Przecież dopiero co wróciła upokorzona z nieudanego udziału w fundacji w Indiach. Mimo to raz rzucona myśl nie umarła. Potrzebny był jednak czas na pozyskanie środków materialnych. Dostarczyła je Berthe Dartigaux, jedyna córka przewodniczącego trybunału w Pau, spokrewniona z hr. Saint-Cricq, ministrem za Karola X. Jej spowiednikiem był o. Pierre Estrate, ze Zgromadzenia Najśw. Serca Jezusa, który popierał ideę s. Marii.

Teraz trzeba było uzyskać zgodę Stolicy Apostolskiej na osiedlenie się karmelitanek w Ziemi Świętej. Sprawą zajął się bp Lacroix, ordynariusz diecezji Bayonne. Pierwsza odpowiedź Kongregacji Rozkrzewiania Wiary była negatywna, ponieważ patriarcha Jerozolimy nie był w stanie zapewnić utrzymania klasztorowi klauzurowemu. Kongregacja zmieniła zdanie, gdy ją zapewniono, że klasztor ma zagwarantowane środki utrzymania z innych źródeł.

Mniszki wyjechały z Pau 20 sierpnia 1875 roku. Towarzyszyła im fundatorka, Berthe Dartigaux. Po drodze zatrzymały się w Lourdes, następnie w Marsylii, gdzie s. Maria odwiedziła swoich znajomych z czasu pierwszego pobytu we Francji, przede wszystkim ks. Abdou i siostry ze Zgromadzenia św. Józefa. 26 sierpnia wsiadły na okręt, 6 września przybyły do Jaffy, 12 września dotarły do Betlejem, gdzie zamieszkały w prowizorycznym klasztorze.

S. Maria była jedyną zakonnicą, która znała arabski, stąd też nic dziwnego, że to właśnie ona przede wszystkim zajęła się budową klasztoru. Ona wybrała miejsce budowy, ona czuwała nad robotnikami, kontrolowała dostawców, zażegnywała spory. "Paprała się w wapnie i piasku", jak to sama określiła obrazowo. Serdecznością, prostotą i usłużnością pozyskała sobie sympatię pracowników.

Budowa szybko postępowała naprzód. 24 marca 1876 roku poświęcono kamień węgielny, a już 21 listopada tego samego roku w klasztorze zamieszkały zakonnice. Prace wykończeniowe trwały jeszcze w następnych latach.

Od chwili przyjazdu do Betlejem s. Maria mówiła głośno, że karmelitanki powinny założyć również klasztor w Nazarecie. Rozmawiała o tym z patriarchą Jerozolimy, Vincenzo Bracco, przekonując go, że popierając tę fundację, będzie miał okazję zadośćuczynić za początkowy sprzeciw wobec projektu założenia klasztoru w Betlejem.

W maju 1878 roku s. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego z przełożoną klasztoru w Betlejem odwiedziły Nazaret, by zobaczyć miejsce pod przyszły klasztor. Przy okazji odwiedziły tamtejsze miejsca święte, zwłaszcza długo modliły się w grocie Wcielenia. S. Maria, która tyle lat spędziła w kuchni, z wielkim rozrzewnieniem zwiedzała grotę, zwaną popularnie "kuchnią Najśw. Dziewicy".

Ostatnie dni

Po powrocie do Betlejem s. Maria w dalszym ciągu doglądała pracy robotników przy wykańczaniu klasztoru, chociaż wyraźnie ubywało jej sił i zbliżał się kres jej życia. W lipcu bóle się nasiliły, coraz trudniej oddychała. Jej nogi były opuchnięte, męczący kaszel uniemożliwiał sen. Mimo to każdego ranka stawała na swoim posterunku pracy.

12 sierpnia mistrzyni nowicjuszek zanotowała: "Siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego ciągle jest bardzo cierpiąca, mimo to z wielkim wysiłkiem i zaparciem się siebie pracuje. Kilkakrotnie mówiła nam: Czynię wszystko, by pchnąć prace do przodu, żebyście po mojej śmierci mogły żyć spokojnie i odpoczywać. Dzisiaj rano była bardzo słaba. Mimo to czuwała przy robotnikach ze zdwojoną energią. Dwukrotnie przewróciła się w ogrodzie".

Tego dnia, niosąc dwa dzbany świeżej wody dla robotników, po raz trzeci przewróciła się, łamiąc sobie wielokrotnie lewe ramię. Cierpiała bardzo. Lekarze nie potrafili ulżyć jej bólom. Następnego dnia pojawiła się gangrena. W niedzielę, 25 sierpnia chirurg z Jerozolimy stwierdził, że gangrena objęła ramiona i szyję. Zastosowane przez niego środki nie przyniosły żadnej poprawy, lewe ramię było martwe.

Chorej udzielono sakramentów świętych. Wśród wielu odwiedzających kapłanów, u łoża umierającej zjawił się również patriarcha Jerozolimy Vincenzo Bracco. Siostry czuwały przy niej w nocy. Oddychała coraz trudniej. Kiedy zadzwoniono na Anioł Pański, przeżegnała się. Jedna z sióstr podpowiedziała jej wezwanie: "Mój Jezu, miłosierdzia!" "O tak, miłosierdzia!" - powtórzyła za nią. To były jej ostatnie słowa. Umarła cicho, bez agonii. Było 10 minut po godzinie piątej rano 26 sierpnia 1878 roku. Miała 33 lata, z których 12 spędziła w Karmelu. Pogrzeb odbył się następnego dnia.

Proces beatyfikacyjny, otwarty w roku 1919, zakończył się uroczystą beatyfikacją, której dokonał Jan Paweł II 13 listopada 1983 roku w Rzymie.

17 maja 2015 r. w Rzymie papież Franciszek zaliczył ją w poczet świętych.


Oprac. na podstawie Il Carmelo in Terra Santa, Arenzano 1994, ss. 201-210.

Kwiat z Ziemi Świętej
Giacomo Beltritti

List pasterski mons. Giacomo Beltritti'ego, patriarchy jerozolimskiego, zapowiadający beatyfikację siostry Marii od Jezusa Ukrzyżowanego. Autor przedstawia w nim sylwetkę duchową przyszłej świętej, jej życie, charyzmaty i cnoty.

* * *

Jerozolima, 15 sierpnia 1983 roku

Rzadko w życiu jakiegoś świętego odnajdziemy jednocześnie tyle charyzmatów, co w życiu s. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego. Ta analfabetka, która w swojej wielkiej pokorze nazywała się "małe nic", została wybrana przez Boga, aby objawić Jego mądrość i Jego wszechmoc. W życiu Mariam Baouardy już od dzieciństwa miały miejsce szczególne działania Boże. Z biegiem lat coraz bardziej się one uwidaczniały. W zakonie życie s. Marii było jednym splotem faktów nadzwyczajnych i charyzmatów. Przypomnijmy te najważniejsze.

Stygmaty

Kiedy s. Maria miała dwadzieścia lat i była postulantką w zgromadzeniu św. Józefa, pewnego wieczora w sierpniu 1856 roku, modląc się przed Najświętszym Sakramentem, w ekstazie zobaczyła Chrystusa, którego bok, ręce, stopy i głowa oblane były krwią. Usłyszała, jak żalił się ze swoją Matką, klęczącą u Jego stóp: "O jak bardzo mój Ojciec jest obrażany!" Słysząc, jak Maryja wstawia się za grzesznikami, s. Maria w porywie miłości rzuciła się do stóp Zbawiciela i powiedziała: "Mój Zbawicielu, daj mi, proszę, wszystkie te cierpienia, ale przebacz grzesznikom".

Po wyjściu z ekstazy s. Maria odczuła w prawym boku dojmujący ból i spostrzegła tam głęboką ranę, z której wypływała krew. Siedem miesięcy później stygmaty pojawiły się także na rękach i stopach, a krwawa korona zdawała się wieńczyć jej czoło. Odtąd przez całe życie s. Maria nosiła znaki męki Chrystusa i uczestniczyła serdecznie w Jego cierpieniach dla zbawienia grzeszników.

Zranienie serca

Jest to zjawisko wyjątkowo rzadkie w życiu świętych i zwyczajnie jest udziałem stygmatyków, którzy uczestniczą w cierpieniach męki Chrystusa. Polega ono na fizycznej ranie serca, której towarzyszy upływ krwi i silne bóle. Cierpienia te są łagodzone przez wielkie pociechy duchowe. Czytamy, że św. Teresa od Jezusa, reformatorka Karmelu, doznała takiego zranienia. Przywilej ten był również udziałem jej córki duchowej, s. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego. Gdy bezpośrednio po śmierci, zgodnie z jej wyraźnym pragnieniem, wyjęto serce s. Marii, aby wysłać je do umiłowanego przez nią klasztoru w Pau, zauważono na nim szeroką ranę, jakby ślad uderzenia grotem.

Ekstazy

Występują one często w życiu świętych i polegają na tym, że dusza poruszona gwałtownym oświeceniem Bożym, traci kontrolę nad zewnętrznymi zmysłami i zostaje całkowicie pochłonięta przez Boga. Mariam Baouardy przez całe życie była ekstatyczką. Już jako dziecko ulegała krótkim ekstazom w domu, w ogrodzie, w kościele. Występowały one również później, gdy pracowała jako służąca w Bejrucie i Marsylii. Po wstąpieniu do Karmelu ekstazy stały się u niej zjawiskiem zwyczajnym, s. Maria wpadała w ekstazę w kaplicy, podczas rekreacji, w dormitorium. Po powrocie z Mangalore ekstazy stały się czymś codziennym. Trwały one krócej lub dłużej. Podczas ekstazy s. Maria mówiła niekiedy to, co usłyszała od Chrystusa. Po zakończonej ekstazie siostra wracała do normalnych zajęć, jakby nic nie zaszło.

Objawienia

Udziałem s. Marii były również objawienia niebieskie. Najczęściej ukazywał się jej Chrystus, Matka Boża i św. Józef. Niekiedy objawiali się jej także aniołowie i umiłowani święci, jak: św. Teresa od Jezusa, św. Jan od Krzyża, św. Małgorzata Maria Alacoque. Szczególnie jej bliski św. Eliasz objawił się jej w Karmelu w Pau 20 lipca 1867 roku.

Proroctwa

Urodzona w krainie proroków, s. Maria otrzymała od Boga także dar proroctwa. Jej proroctwa czy też przepowiednie dotyczyły wydarzeń z jej życia, jak np. data śmierci. Niekiedy dotyczyły sióstr, osób świeckich, różnych zgromadzeń zakonnych. Przepowiedziała m. in. datę śmierci Piusa IX oraz imię jego następcy Leona XIII; przepowiedziała także wojnę francusko-pruską w 1870 roku i wojnę bałkańską z 1876 roku.

W życiu s. Marii wystąpiły również inne dary nadzwyczajne, jak bilokacja, lewitacja, a zwłaszcza odczytywanie tajemnic serca. Świadkowie mówią, że czytała w sercu "jak z książki" i ta jej wiedza pomogła wielu rozpoznać stan własnego sumienia lub uwolnić się z udręk skrupułów.

Cnoty teologiczne

Wiara. Urodzona w środowisku głęboko religijnym, s. Maria wzrastała w umiłowaniu wiary chrześcijańskiej i przywiązaniu do Kościoła. Udowodniła to mając trzynaście lat, wybierając raczę] śmierć niż porzucenie wiary chrześcijańskiej . Po tym heroicznym wyznaniu wiary zachowała nie tylko żywe wspomnienie i wolę oddania także życia za prawdę, z niego zrodziło się stałe pragnienie męczeństwa. Z przywiązania do wiary pochodził jej głęboki szacunek i miłość dla tych, którzy w Kościele reprezentują Jezusa, to jest dla papieża, biskupów i kapłanów.

Nadzieja. Maria od dziecka wiedziała, że człowiek został stworzony przez Boga, jego najwyższe dobro, i nie może pozwolić pochłonąć się przez rzeczy, które go odciągają od ostatecznego celu. Jej biografowie opowiadają, że jako dziecko otrzymała w podarunku dwa ptaszki. Pragnąc je wykąpać, utopiła je. Kiedy je grzebała w ogrodzie wuja, usłyszała głos wewnętrzny: "I tak wszystko przemija: jeśli mi oddasz twoje serce, na zawsze zostanę z tobą!" Ten głos towarzyszył jej przez całe życie i rozbudzał w niej coraz większe pragnienie doskonałości, aby oddać chwałę Bogu i osiągnąć szczęście wieczne.

Miłość. Miłość Boga skłania przede wszystkim do unikania grzechu. "Dzisiaj rano, podczas mszy św. - mówiła s. Maria 26 listopada 1875 roku - ofiarowałam się Jezusowi czynić i cierpieć, co Mu się podoba. Prosiłam tylko o jedną łaskę: abym Go nigdy nie obrażała".

Drugim krokiem w kierunku miłości doskonałej jest czynić wszystko z miłości ku Bogu. S. Maria tak o tym mówiła: "Tak, pragnę cała należeć do Boga i chciałabym to postanowienie napisać krwią mojego serca, chciałabym też udowodnić to niebu i ziemi, i wszystkim stworzeniom".

Przez całe życie s. Maria praktykowała z wielką delikatnością miłość braterską, starając się o dobro materialne i duchowe bliźnich. Oto przejmujący cytat: "Kiedy widzisz dziurę w ubraniu swego brata, nie rozdzieraj jej bardziej, ale oderwij łatę ze swego ubrania, aby załatać dziurę w ubraniu brata". "Zamiast rozrywać rany i zalewać je octem, staraj się je osłodzić i pomóc, aby się zabliźniły przy pomocy olej ku miłości".

Duch Światy i Maryja

Nabożeństwo do Ducha Świętego. Dawna mistrzyni nowicjatu s. Marii tak się wyraziła w 1874 roku: "S. Maria ma niezwykłe nabożeństwo do Ducha Świętego. Kiedy o Nim mówi, czyni to z takim zapałem, że widać go na twarzy". Nie wystarczyło jej prywatne nabożeństwo do Ducha Świętego, pragnęła do niego zachęcić również kapłanów, zakonników i świeckich: "Ludzie świeccy i osoby zakonne szukają nowych nabożeństw, a zapominają o nabożeństwie do Ducha Świętego". "Nikt mający nabożeństwo do Ducha Świętego nie umrze w błędzie". "Każdy kapłan, który zachęca do tego nabożeństwa, otrzyma specjalną łaskę w głoszeniu go". "Jezus mi powiedział, że każdy kapłan powinien raz w miesiącu celebrować mszę św. o Duchu Świętym. Wszyscy, którzy w niej uczestniczą, otrzymają specjalną łaskę i światło".

Nabożeństwo maryjne. Mariam urodziła się w środowisku, gdzie nabożeństwo do Matki Chrystusa było bardzo żywe. Przez całe życie miała wielkie nabożeństwo do Maryi, zwłaszcza po cudzie w Aleksandrii, kiedy to infirmerka z nieba, w niebieskiej szacie, objawiła się jej i przywróciła ją do życia. Nabożeństwo maryjne s. Marii było dziecięce, proste i żarliwe. Ciągle powtarzała imię Maryi i słowa ku Jej czci, lubiła mówić o Matce Bożej nie tylko siostrom, ale także świeckim.


Karmel w Ziemi Świętej, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2001.