Zapatrzony w „czubek swojego nosa”…

Jeśli się nie nauczysz umartwiać swojej woli i ulegać innym, nie troszcząc się o siebie, ani o swoje sprawy, nie postąpisz w doskonałości, choćbyś wiele czynił. (S 71)

Czyż powyższa sentencja nie brzmi okrutnie? Wydaje się być bezduszna i pozbawiona sensu. Rozpatrując ją tylko w świetle naturalnego rozumu, zapewne taka jest. Mimo to jak już nie raz mogłeś/aś się przekonać, że św. Jan od Krzyża, choć stawia trudne wymagania, to jednak nie niszczą one ludzkiej natury, na co wskazywałoby stwierdzenie np. o umartwieniu woli; nie godzą one też w godność człowieka, co sugerowałoby zalecenie, np., aby ulegać innym. Dlaczego tak jest, choć na pozór wydaje się inaczej? Dlatego, że wskazówki naszego Autora wyrastają z żyznej ewangelicznej gleby. Z kolei te pochodzą od samego Chrystusa, który jak nikt inny zna ludzką naturę. Nie tylko dlatego, że jest jej Stwórcą, lecz także jako Ten, który z nią zjednoczył swą boską.

Przyjrzyjmy się, zatem razem tejże sentencji w świetle Ewangelii. Całe życie Jezusa na ziemi było doskonałe i zjednoczone z Ojcem. Było to możliwe, ponieważ Jezus nie szukał swojej woli (swoje sprawy), chciał pełnić jedynie wolę swojego Ojca. Nie będziemy doskonali ani nie zjednoczymy się z Bogiem, jeżeli będziemy chcieli postępować według ludzkiego sposobu spostrzegania. Nie musimy też zbytnio troszczyć się o swoje sprawy. Ktoś powie a czy to czasem nie jest nieodpowiedzialne? Doktorowi Mistycznemu nie chodzi o nic innego jak tylko o to, co wyraził Jezus w Ewangelii. Poza tym bardzo często nasz punkt widzenia jest skażony patrzeniem na własną korzyść. Powinniśmy zgodnie z zaleceniem Pana Jezusa troszczyć się wpierw o Królestwo Boże. A jak to się ma do umartwiania woli i ulegania innym? Przecież tak postępując narażam się na to, że ktoś mnie wykorzysta lub wyjdę na naiwnego. Może czasem lepiej okazać się naiwnym, wszak ceną jest doskonałość. Czy zatem nie warto podjąć się wysiłku, aby nauczyć się tego, o czym mówi św. Jan w swojej sentencji? Poza tym nie chodzi tu o uleganie, które przyczyniałoby się do popełnienia grzechu. Bardziej chodziłoby o to, aby w sposób umieć rezygnować ze swoich słusznych skądinąd racji tak, aby okazać posłuszeństwo czy to przełożonym czy może wprost stać się uległym wobec Boga. Jeżeli nie będę wykazywał chęci ulegania ludziom w sensie, o którym tutaj mówimy, to także nie wykażę uległości wobec bardziej subtelnych natchnień Ducha Świętego. Pozostanę tylko ze swoimi racjami zapatrzony w „czubek swojego nosa”…

br. Michał Maria od Ducha Świętego