Z życia poczwarki – „Rzecz o nowicjacie”

Zanim motyl stanie się motylem, musi przejść skomplikowany cykl rozwojowy. Z jajka wykluwa się mała gąsieniczka, która, gdy urośnie, owija się kokonem i zamienia w poczwarkę. Wewnątrz kokona, ukryta przed ciekawskim wzrokiem, poczwarka przepoczwarza się, by po paru miesiącach rozwinąć skrzydła – już jako motyl „z prawdziwego zdarzenia”.

Cykl rozwojowy zakonnika jest bodaj jeszcze bardziej urozmaicony. Chcąc trzymać się motylej analogii, nowicjusza trzeba by porównać właśnie do poczwarki. On także, osłonięty przed światem klasztornym murem, mozolnie przeistacza się ze świeckiego w zakonnika. Momentem wyraźnego przepoczwarzenia się są obłóczyny, gdy postulantka gąsienica przywdziewa kokon zakonnego habitu. To tylko zewnętrzny znak. Cała praca nad wewnętrzną przemianą jest jeszcze do wykonania.

Choć to, co najważniejsze, zawsze pozostanie niewidoczne dla oczu, postaram się uchylić rąbka tajemnicy i ukazać w kilku migawkach „życie w kokonie”.

Czas akcji

Nowicjat to czas dwustronnej próby. Przez rok każdy z nas poznaje Zakon i jest też poznawany przez Zakon. Możemy zaczerpnąć z bogactwa duchowości Karmelu, a zarazem poznać na własnej skórze wymagań życia we wspólnocie zakonnej. Pierwsze doświadczenie życia zakonnego, jak pierwsza miłość, pozostaje stałym punktem odniesienia.

Miejsce akcji

W naszej prowincji miejscem odbywania nowicjatu od niepamiętnych czasów jest czerneński klasztor – dawniej erem, obecnie sanktuarium. Tu, „wśród ciszy sinych borów otoczonych srebrną mgłą”, można łatwiej, niż w zgiełkliwym mieście, nauczyć się szukać Boga w milczącej modlitwie. Choć w okolicy wiele się zmieniło – pojawiły się drogi, domy, a kopalnia wapienia „zjadła” pobliską górę – Czerna wciąż pozostaje sercem i duchową stolicą naszej prowincji. Trudno się więc dziwić, że kolejne pokolenia karmelitów wzrastają właśnie tutaj, gdzie „duch Karmelu” przenika każdą cegłę klasztoru.

Postacie

Nasza wspólnota liczy aktualnie dziewięć osób. Postulat zaczynaliśmy w jedenastu, ale niedawno dwóch braci opuściło nasze szeregi. Różnica wieku między najmłodszym, a najstarszym wynosi ponad dziesięć lat. To jednak nic w porównaniu z różnicami charakterów, zainteresowań i uzdolnień. Każdego z nas Bóg prowadził do Karmelu innymi ścieżkami i każdy przyniósł inny bagaż życiowych doświadczeń. Każdy więc wnosi we wspólnotę swój indywidualny rys i wpisuje się w całość w sposób niepowtarzalny. Ta różnorodność jest tyleż bogactwem, co i źródłem tarć. Zmusza do uczenia się słuchania drugiego, wchodzenia w dialog i szukania wspólnych rozwiązań.

Dzień nowicjusza – streszczenie szczegółowe

Nasz dzień rozpoczyna się pobudką o 515. Niewielu jest jednak śmiałków, którzy odważają się czekać aż na poranną „kołatkę” – już o 530 w klasztornym chórze rozpoczyna się wspólna jutrznia. Bezpośrednio po niej cała wspólnota klasztoru gromadzi się wokół ołtarza, zanim każdy odejdzie do swoich zajęć. Po Mszy św., do godz. 730, modlimy się w ciszy – w chórze, w ogrodzie, w nowicjackiej kaplicy, czy we własnej celi. Potem pół godziny lektury duchowej – i o 800 wybieramy się na śniadanie.

Po śniadaniu spotykamy się na zbiórce podczas której rozdzielane są prace na dany dzień. Jeszcze parę minut na szybką kawę i każdy rusza do własnych zajęć. Ich spektrum jest dość pokaźne: począwszy od robót porządkowych i remontowo-rozbiórkowych, poprzez kulinarne, ogrodnicze i biurowe, aż po informatyczne i artystyczne. Zgodnie z zapisem naszej Reguły staramy się pracować w milczeniu. Nie przeszkadza to jednak, by wspólnie wykonywana praca umacniała naszą wspólnotę.

O 1200 zbieramy się w chórze zakonnym na Liturgii Godzin (godzina czytań z modlitwą południową). Stamtąd udajemy się na obiad, a po nim na wspólną rekreację. Przybiera ona różne formy: rozmowy, gier planszowych, spaceru, a w lecie często gry w piłkę nożną (także z ojcami). Po rekreacji mamy ok. 1,5 godziny czasu „dla siebie”, który staramy się spędzać w ciszy. Jest to dobra okazja, by coś poczytać, przejść się po ogrodzie, pograć na pianinie, napisać artykuł o nowicjacie, czy (bardziej prozaicznie) wyprasować ubrania. O 1530 gromadzimy się na wspólnym różańcu. Resztę popołudnia zajmuje indywidualne studium i lektura Pisma św.

O 1730 rozpoczyna się popołudniowa godzina modlitwy wewnętrznej. o 1830 odmawiamy nieszpory i udajemy się na kolację. Zaraz po niej modlimy się kompletą, po której następuje tzw. „kołatka” i wieczorna zbiórka. Wspólny plan dnia kończy się zwykle ok. 1930. Wieczór, noc i poranek (do śniadania) przeżywamy w całkowitym milczeniu. Życie w klasztorze nie zamiera jednak zupełnie. Niektórzy z braci muszą jeszcze zmyć naczynia, przygotować Mszę św. na następny dzień, czy (jak teraz, podczas remontu łazienek) zmyć korytarze. Godzina gaszenia światła jest określana przez własny rozsądek – w końcu następnego dnia o 530 trzeba być na nogach.

Jest to ramowy plan dnia, który dość często podlega modyfikacjom. Prawie każdy dzień tygodnia ma swoją specyfikę. Warto wspomnieć o niedzieli, gdy Msza św. konwentualna odbywa się o 1100 na kościele, oraz o czwartku, gdy całe popołudnie przeznaczone jest na wspólnotową rekreację. Zazwyczaj raz w tygodniu mamy w czasie pracy zajęcia formacyjne. Poszczególne zmiany można by wymieniać jeszcze długo.

I tak upływa dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Mimo pozornej monotonii czas upływa niezwykle szybko. Przecież dopiero co przyjmowaliśmy habit, a tu proszę – półmetek już za nami. I ani się spostrzeżemy, aż przyjdzie czas, gdy trzeba będzie opuścić przytulny konon.

br. Marcin od Krzyża