Wznowienie działalności – założyciel klasztoru w Baeza

Po zakończeniu zgromadzenia kapitulnego karmelitów bosych w Almodóvar del Campo, Jan od Krzyża wyrusza do Andaluzji w towarzystwie służących don Pedra de Mendoza, niosących go w lektyce od Toledo.

W Baeza z nostalgią



Kapituła prowincjalna skończyła obrady w czwartek 16 marca. Jan przygotowuje się do powrotu do swojego klasztoru w Baeza, szcza, śliwy, że Reforma została uznana i zatwierdzona. Ale i z przykrością, ponieważ pozostaje w Andaluzji, gdzie przebywa już od dwu i pół roku.

Aby móc przenieść się do Kastylii, szuka poparcia u matki Teresy, która natychmiast wstawia się bezpośrednio u ojca Graciana, nowego prowincjała: “Zapomniałam prosić Waszą Wielebność o prezent wielkanocny; Bóg chce, abyście mi go ofiarowali. Wiedzcie, że kiedy pocieszałam ojca Jana od Krzyża z powodu przykrości, jakiej doznaje musząc przebywać w Andaluzji…, powiedziałam, że jak tylko Bóg da nam własną prowincję, postaram się spowodować, aby mógł wrócić do Kastylii. Teraz prosi mnie o dotrzymanie słowa” (24.3.1581).

Ojciec Gracian nie przykłada do tego dużej wagi. Jan pozostaje tam, gdzie jest. Cztery miesiące później, szóstego lipca, Jan pisze do pewnej karmelitanki w Kastylii: “Jezus niech będzie w twojej duszy, Gatalino, córko moja. Chociaż nie wiem, gdzie jesteś, chcę napisać do ciebie te parę słów, ufając, że nasza Matka (Teresa od Jezusa) prześle ci je, jeśli nie ma cię przy niej. A jeśli nie przebywasz razem z nią, pociesz się tym, że ja jeszcze bardziej jestem tu samotny i opuszczony. W istocie od czasu, gdy połknął mnie ten wieloryb, a potem wypluł w tym obcym porcie, nie mogłem zobaczyć ani jej, ani innych świętych od was. Bóg dobrze postąpił; w końcu opuszczenie udoskonala, a do wielkiego światła trzeba iść przez udręki ciemności. Dałby Bóg, abyśmy w nich nie pozostali”.