Uzdrowiona uśmiechem Maryi

Święta Teresa z Lisieux przywiązania do Maryi uczyła się od swoich świętych rodziców. Zarówno ojciec Ludwik, jak i mama Zelia od wczesnej młodości byli gorliwymi czcicielami Matki Bożej. W ich domu w Alençon, w centralnym miejscu stała Jej figura, którą Teresa nazwie później Matką Bożą Uśmiechu. Wszelkie modlitwy i nabożeństwa domowe były odprawiane przed Matką Bożą. Dzieci ustrajały ją kwiatami, palono przy niej świece.

Co roku w maju cała rodzina udawała się na nabożeństwo do kościoła, czasem także w domu wieczorem odprawiano majówki. Rodzice Teresy nosili szkaplerze Matki Bożej z góry Karmel. W czerwcu 1877 r. Zelia udała się z pielgrzymką do Lourdes z trzema najstarszymi córkami, chcąc tam uprosić dla siebie łaskę uzdrowienia.

Po przedwczesnej śmierci Zelii Martin spokój rodzinny został utracony. Ludwik wraz z pięcioma córkami przeprowadził się do Lisieux. Figura pojechała wraz z nimi, zgodnie z wolą Zelii, która pragnęła, by Madonna na zawsze została w jej rodzinie. Mała Teresa miała wówczas zaledwie cztery lata. Bardzo mocno przeżyła śmierć matki. Opiekę nad nią roztoczyła starsza siostra Paulina. Gdy jednak Teresa ma 9 lat, Paulina wstępuje do klasztoru sióstr karmelitanek bosych w Lisieux. Kolejna strata mocno zachwiała zdrowiem Teresy. Zapada na dziwną chorobę. Cierpi na nieustanne bóle głowy, doświadcza konwulsji oraz psychicznych obsesji i stanów lękowych. W „Dziejach duszy” sama opisuje ten stan:

Choroba ta stała się tak poważna, że wedle ludzkich kalkulacji nie miałam szans na przeżycie. Często byłam niczym omdlała, nie mogłam zrobić żadnego ruchu, lecz słyszałam co mówiono o mnie dokoła. Przerażało mnie dosłownie wszystko. Wydawało mi się, że łóżko otaczają straszne przepaście.

Lekarze rozkładali bezradnie ręce. Ojciec Teresy Ludwik Martin zamówił nowennę do Maryi w kościele Matki Bożej Zwycięskiej, który bardzo lubił i zawsze odwiedzał, gdy był tylko w Paryżu. Nowenna odniosła skutek. Pewnego dnia Teresą opiekuje się jej siostra Leonia. Teresa zaczyna coraz głośniej wołać: „mamo… mamo”. Po wstąpieniu Pauliny do karmelu opiekę nad najmłodszą siostrą przejęła Maria. Słysząc wołanie Teresy Maria przybiega do pokoju. Modli się do Matki Bożej i zauważa, że Teresa skupia się na stojącej na stoliku figurze. Teresa opisuje ten moment w „Dziejach duszy”:

Dzień 13 maja 1883 roku, święto Pięćdziesiątnicy. Leżąc w łóżku, zwróciłam mój wzrok na oblicze Matki Bożej i nagle Najświętsza Dziewica ukazała mi się niezwykle piękna – nigdy wcześniej niczego podobnego nie widziałam. Jej twarz promieniowała dobrem i czułością nie do opisania, jednak najbardziej zapadł w mą duszę czarujący uśmiech Najświętszej Dziewicy.

W tym momencie wszystkie moje bóle zniknęły, a spod moich powiek wypłynęły dwie ogromne łzy i potoczyły się po mej twarzy. Były to łzy czystej radości… Ach, pomyślałam, Najświętsza Dziewica uśmiechnęła się do mnie, jestem szczęśliwa (…). To z jej przyczyny, dzięki jej intensywnym modlitwom, otrzymałam łaskę uśmiechu Królowej Nieba.

Maria obserwująca scenę opisuje swoje spostrzeżenia:

Widziałam Teresę i zrozumiałam, że nie patrzyła na figurę, ale na samą Maryję. Wizja trwała kilka minut. I wiedziałam, że została uleczona.

Teresa wstępując do Karmelu w Lisieux otrzymuje od rodziny figurę Matki Bożej Uśmiechu i wnosi ją za klauzurę klasztoru. Obecnie oryginalna figura znajduje się w bocznej kaplicy kościoła karmelitanek bosych w Lisieux. Ustawiona jest nad głównymi relikwiami św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Kopia tej figury dzięki życzliwości i pomocy sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus przybyła do nas, do Przemyśla. Ufam, że polecając się z wiarą Jej opiece doświadczymy szczególnie cennego w tych czasach pokoju serca.

o. Krzysztof Górski OCD