Moje posłannictwo wnet się rozpocznie

W przeciągu niemal stu lat, Teresa przyniosła plon nadzwyczaj obfity. Jak się temu dziwić? Bóg spełnił wszystkie jej pragnienia, gdyż wzbudza! je w niej Jego Duch. Czyż nie pisała do księdza Bellière: "Nie umieram jednak, wchodzę w Życie" (L 244)?

Żyć małą drogą



Przede wszystkim, Teresa dalej uznaje swe niedoskonałości i słabości: “Jestem słabością samą… każdego dnia spodziewam się odkryć w sobie nowe niedoskonałości (C 12v). Księdzu Bellière wyznaje: “Bracie! Proszę, niech Brat mi uwierzy, Dobry Bóg nie dał Bratu za siostrę wielkiej duszy, ale maleńką i bardzo niedoskonałą duszę” (L 224).

W wyniku drobnego incydentu z siostrą od świętego Jana Chrzciciela, świadkiem którego była matka Agnieszka od Jezusa, Teresa ośmiela się napisać: “Jestem bardziej szczęśliwa, że byłam tak niedoskonała, niż gdybym, podtrzymywana łaską, miała być wzorem słodyczy…” (L 230).

Słabość ta, tak często wyznawana i akceptowana, staje się uprzywilejowanym miejscem Bożego Miłosierdzia. To, że Teresa chce “pozostać małą”, nie jest wynikiem jej infantylności; chce rzucić się w ramiona Jezusa, “windy”, która uniesie ją do Ojca, tym bardziej, że jej stan, po ludzku, jest beznadziejny. “Od dawna już nie należę do siebie, oddałam się całkowicie Jezusowi, który ma teraz pełną swobodę czynienia ze mną tego, co Mu się podoba” (C 10v). Prowadzi ją zdanie się na Boga: “W sumie, wszystko mi jedno, czy będę żyć, czy umrę” (DE 15.5.7).

Tu właśnie tkwi paradoks, który tak bardzo uderzył świadków: pośród największych cierpień, Teresa zachowuje “pokój i radość”. Nawet w swej próbie wiary, która nie ustaje ani na chwilę, twierdzi: “Tak, jakież ciemności! Ale trwam w nich w pokoju…” (DE 28.8.3).