Sylwetka duchowa

Z modlitwy czerpał siły i ponaglenia, by dzielić się z innymi swoim "ubóstwem": własną porcją chleba, koszulą, a gdy i tego brakowało, obdarzał potrzebującego sercem i uśmiechem. Nie szukał ani nie znajdował dla swej modlitwy sprzyjających jej warunków (...)

Chodząca modlitwa



Taki przydomek nadali mu współcześni. Jeszcze jako oficer i powstaniec swoim zewnętrznym wyglądem i zachowaniem przypominał raczej biskupa niż wojskowego. Był wprawdzie człowiekiem cichym, nie wybijającym się niczym z otoczenia, ale jego osoba promieniowała wewnętrzną przejrzystością i spokojem, imponowała, budziła zaufanie i przyciągała innych. Pozostawał zawsze otwarty na potrzeby bliźnich. Już na syberyjskim zesłaniu wierzono w skuteczność jego wstawiennictwa przed Bogiem, gdy w pacierzu dodawano: “Przez modlitwę Kalinowskiego, wysłuchaj nas, Panie”.

Z modlitwy czerpał siły i ponaglenia, by dzielić się z innymi swoim “ubóstwem”: własną porcją chleba, koszulą, a gdy i tego brakowało, obdarzał potrzebującego sercem i uśmiechem. Nie szukał ani nie znajdował dla swej modlitwy sprzyjających jej warunków w postaci cichych miejsc i odpowiedniego klimatu duchowego: w syberyjskiej katordze musiał przebywać z zesłańcami, po uwolnieniu brać udział w bankietach księcia Władysława Czartoryskiego, a jako przełożony zakonu – być stale w rozjazdach dla dobra swych podopiecznych. Jedynym wytchnieniem w tym względzie były dla niego lata karmelitańskiej formacji nowicjackiej. Jeszcze z Syberii pisał: “W modlitwie szukam wsparcia, ale tak trudno o samotność, że skupienie ducha jest prawie niemożliwością. Jedna tylko wiara w łaskę Bożą, która sama przychodzi w potrzebie, utrzymać może w spokoju ducha” (1).

“Świat wszystkiego może mnie pozbawić, ale zostanie zawsze jedna kryjówka dla niego niedostępna: modlitwa! W niej da się streścić przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w postaci nadziei. – Boże, jakim skarbem obdarzasz tych, co w Tobie swą ufność pokładają!” (2).

“Oprócz modlitwy nic nie mam, co bym ofiarował Panu Bogu: uważać ją mogę za jedyny mój datek. Pościć mi nie wolno, jałmużnę nie bardzo jest z czego dawać, do pracy sił nie ma. Cierpieć i modlić się tylko mi zostaje. Większych jednak skarbów nie miałem nigdy i nie chcę więcej” (3).

“Wartość ofiary i wszechpotęga modlitwy oraz jej dobrodziejstwa mało są znane, a więc mało cenione” (4).

Zachęcał karmelitów i karmelitanki do duchowych zawodów w modlitwie, jedni za drugich. Czasem ubolewał: “Jesteśmy porywani ku działaniu i bardzo nieliczni są ci, którzy zdają sobie sprawę z ważności modlitwy: tymczasem to nie Maria Martę, lecz Marta Marię prosiła o pomoc i wsparcie” (5).

W roku 1902, daje w języku francuskim, przeoryszy z Przemyśla, m. Annie Kalkstein wskazówki dla jej podopiecznej: “Miss Mary radzę ćwiczyć się w praktyce rozmowy z Bogiem, aby łatwo znaleźć oparcie w Panu naszym, nawet nie szukając rozrywki w pracy takiej czy innej. Potem nie być pewną siebie; wydaje mi się, że lektura Drogi doskonałości byłaby dla niej bardzo pożyteczna” (6).

Schorowany, z całym realizmem człowieka świętego, mającego wkrótce stanąć przed Bogiem – Miłością, w poczuciu własnej grzeszności i wielkiego obdarowania łaską, pisał do m. Ksawery Czartoryskiej, której krucjacie modlitwy zawdzięczał powołanie do Karmelu: “Proszę nie zapominać o mnie w modlitwach Waszych. W okropnym ubóstwie ducha się czuję. A karmić trzeba dusze tylu współbraci” (7).

I później: “Ciąży mi już życie! Wszędzie niedobrze, a w duszy najgorzej, a niebo zamknięte. – Nosi się człowiek z tą biedną duszą, i sam nie wie, gdzie szukać dla niej spoczynku. A cóż to będzie, kiedy do nieba jej nie przyjmą? – Proszę o westchnienie za mnie grzesznego. Brat niegodny, R(afał) od Ś. J(ózefa). Po francusku: Braterskie pozdrowienia dla najdroższych Sióstr. Proszę pamiętać o mnie, przynajmniej od czasu do czasu, w swoich modlitwach” (8).


(1) List 58, s. 134.
(2) List 60, s. 138.
(3) List 73, s. 169.
(4) List 930, s. 488.
(5) List 952, s. 511.
(6) List 1356, s. 190.
(7) List 1549, s. 388.
(8) List 1717, s. 556.