Święta Teresa a współczesne problemy medytacji

Św. Teresa od Jezusa pojawia się w bogatej panoramie tradycji Kościoła jako Mater spiritualium, a zwłaszcza mistrzyni modlitwy, która formuje wiele pokoleń nie tylko ze środowisk karmelitańskich.

Problemy teologiczne medytacji



Modlitwa wypływająca z wiary

Religie Wschodu pojawiają się bardzo przyjaźnie jako “ciekawa” propozycja również dla katolików, uprzejmie komunikując o swej “neutralności” religijnej. To, co zawierają, pokrywa się znakomicie z wrażliwością zachodniej kultury mogą więc stanowić żywą odpowiedź na jej poszukiwania. Zwłaszcza buddyzm chce być propozycją pewnej religii laickiej, która uznaje świętość życia, ale nie potrzebuje struktur religijnych ani pojęcia Boga. Wnosi sakralność, lecz nie jest to sakralność typu religijnego. Taki punkt widzenia współbrzmi z nurtem laickim wielu intelektualistów oraz kryzysem autorytetu, obecnego również w Kościele. Propozycje Wschodu wydają się znakomicie współbrzmieć z tego typu przekonaniami. Mocny atut wschodnich poglądów stanowi tolerancja: bez dogmatów, bez bogów, bez ekskomunik, bez aktów wiary (akt wiary w buddyzmie jest równie dziwny jak modlitwa do bogów w starożytnej Grecji). Dalekowschodni propagatorzy medytacji, pojawiając się na Zachodzie, eksponują ideę uniwersalizmu, zacierania różnic, wzajemnej akceptacji religijnej i społecznej, coś, co można dobrze umieścić pod szyldem: american way czy też ubrać w sztampę globalizacji. Stanowi to znakomity grunt dla synkretyzmu religijnego.

Z naszego punktu widzenia należy upomnieć się o prawdy wiary. Modlitwa bowiem wypływa z wiary i vice versa, tak że obydwie w istotny sposób wypełniają przestrzeń pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Jeżeli Bóg jest nieczytelny bądź Jego żywa obecność jest wątpliwa, człowiek w taki sposób kształtuje swą wiarę, że sam staje się przedmiotem własnych wierzeń i gotów jest sam sobie oddawać cześć. Teologia zostaje zastąpiona antropologią. W miarę możliwości należy dokładnie określić, jaki jest Bóg modlitwy i jaki jest sposób nawiązywania z Nim relacji. Konkretne wyjaśnienia dotyczące natury Boga, stworzenia, odkupienia i życia wiecznego porządkują modlitwę i jednocześnie stanowią jej zasadniczą treść.

Co do treści wiary chrześcijaństwo ma swoje oczywiste prawdy, odrębne od religii Wschodu. W omawianym temacie na podkreślenie zasługuje bardziej postawa wiary niż sama jej treść. Poprzez swe pisma Święta dzieli się przeżywaniem wielkiej odpowiedzialności za swą wiarę i miłością do niej. Modlitwa jest drogą do prawdy, nie do jej zamazywania. Teresa pisze, że na wyższych stopniach rozwoju duchowego “dusza tak mocno [zostaje] utwierdzona w wierze…, że gotowa by, rzekłbyś, zdławić i rozszarpać wszystkich czartów w obronie jednej najmniejszej z prawd, jakie Kościół podaje” (Ż 25, 12). Nie można prawdziwie modlić się, nie szukając jednocześnie gorliwie samej prawdy.

Pomiędzy Stwórcą i stworzeniem

Jednym z zagadnień, które wyjaśnia Teresa, jest relacja do Boga. W tym temacie można odnaleźć kilka kwestii, które zasadniczo współtworzą klimat medytacji. Po pierwsze, stosunek człowieka do Boga, po drugie, możliwość osiągania przez człowieka celów religijnych.

Wiara poucza o nieprzekraczalnym dystansie pomiędzy stworzeniem i Stwórcą. W niechrześcijańskich formach medytacji zaciera się różnicę pomiędzy tym, co boskie, a tym, co ludzkie, doszukując się wspólnej, pierwotnej postawy dla całej rzeczywistości. Jednak z naciskiem należy zaznaczyć, że boskie i ludzkie “ja” nie spotykają się na tym samym poziomie. Modlitwa nie może być partnerstwem typu ontologicznego. Jest zaproszeniem do przyjaźni ze strony Boga, który działa w tajemnicy swego miłosierdzia. Św. Teresa na początku modlitwy zaleca, by uświadomić sobie prawdę, kim jest Bóg, a kim jest modlący się człowiek. “Nasze całe tu działanie zasadza się na tym — pisze w Twierdzy wewnętrznej — byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy przed wielkim, bogatym monarchą, a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi pokornie wyglądali zmiłowania Jego” (T IV, 3, 5).

Powyższemu problemowi towarzyszy tzw. instrumentalizacja Boga. Sekunduje temu demokratyzacja życia oraz pewna mentalność wyrosła z zachwytu możliwościami człowieka, co można by nazwać swego rodzaju cywilizacyjną pychą. Przejawia się ona w roszczeniach religijnych i postawach, które w praktyce prowadzą do rozumienia Boga jako towarzysza sukcesu i kogoś, kto ten sukces ma zapewniać i osłaniać. Modlitwa takiego człowieka skupia się na instrumentalnym pozyskaniu Boga do swych osobistych celów.

Św. Teresa z wielką cierpliwością pisze: “Nie, siostry moje, nie o sprawy tego świata troszczyć się mamy. Uśmiech politowania, ale i smutek mnie ogarnia, gdy widzę, jakie to interesy ludzie nam polecają, byśmy o nie prosiły Boga, o powodzenie w rzeczach doczesnych, o pomyślne zakończenie procesu, o nabycie czy zachowanie majątku, kiedy wolałabym raczej, by prosili Boga o łaskę podeptania tego wszystkiego. Intencję mają dobrą i dlatego, czyniąc zadość ich żądaniu, polecam Bogu te prośby, ale czuję to, że w takich rzeczach Bóg nigdy mnie nie wysłuchuje” (D 1, 5).

Należy zaznaczyć, że człowiek nie posiada żadnego narzędzia, by mógł zbliżyć się do Boga czy osiągnąć zbawienie. Jedynie Bóg jest sprawcą zbawienia, źródłem duchowego życia i poszczególnych łask, a człowiek może przyjąć te dary z głęboką wdzięcznością i pokorą. Na tle zarysowanej antropologii Wschodu powstaje określona mentalność, którą można krótko zdefiniować jako pokusę samozbawienia, w której człowiek posługuje się medytacją do uzyskiwania kolejnych stopni duchowych i w ten sposób o własnych siłach może osiągać duchowe cele; gwarantuje to sama technika i proces medytacji.

W duchowości chrześcijańskiej wymiar łaski pojawia się jako podstawowy — niezasłużony dostęp do Boga. Człowiek jest nieświadomy Bożego działania, gdyż jest, jak to określa Teresa — “własnymi czynami zaślepiony” (Ż 38, 3). Świadomość wymiaru łaski winna towarzyszyć każdemu spotkaniu z Bogiem. Teresa swym rzeczowym, kobiecym językiem podsumowuje: “Co do mnie nie mieści mi się w głowie, by ludzkie starania i sposoby mogły się przydać na co w takich rzeczach, w których snadź Boski Majestat Pana zakreślił granice nieudolności naszej…” (T IV, 3, 5).

Doświadczenie i wiara

W tej dziedzinie należy jeszcze wskazać na problem, który można sformułować jako modlitewne przeżywanie wiary, jej doświadczanie. Medytacja jest częścią życia religijnego, która dostarcza przeżyć, pewnego rodzaju intuicji czy też uczuciowego doświadczenia obecności Boga. W niektórych środowiskach niestety za bardzo akcentuje się uczuciową stronę modlitwy, stąd mamy do czynienia z akcentowaniem doświadczenia nieproporcjonalnym do samej wiary.

Problem formułuje się w dwojaki sposób: następuje swoiste uzależnienie od doświadczeń oraz na podstawie jakości doświadczeń wysnuwa się wnioski o rozwoju duchowym.

Uzależnienie od doświadczeń dowodzi przerostu psychologicznych aspektów modlitwy nad jej treścią teologiczną i powodowany jest głodem doświadczenia. Ten ostatni może się pojawić jako próba zaradzenia wewnętrznej pustce egzystencjalnej, rodzącej się z kultury pozbawionej wartości, nastawionej wybitnie konsumpcyjnie. Uzależnienie, a więc przede wszystkim intensywne pragnienie duchowych doświadczeń niszczy samą istotę modlitwy, ponieważ człowiek zachłannie skupia się na darach Bożych, a nie na samym Bogu, oraz na sobie samym, traktując modlitwę jako źródło pozytywnych wrażeń. Jeżeli ich brakuje, jednocześnie brakuje motywów do modlitwy. Należy przypomnieć, że istotą modlitwy jest złożenie ofiary miłej Panu, a nie czerpanie z niej psychologicznej satysfakcji.

Św. Teresa zaleca, by nie zabiegać o nadzwyczajne doświadczenia: “najpewniej ich dostąpi ten, kto się o nic nie stara” (T IV, 2, 9) i podaje pięć zasadniczych powodów.

Specyficznym przypadkiem w tej dziedzinie jest dążenie, by za pomocą technik medytacyjnych umożliwić sobie dostęp do nadnaturalnych mocy i właściwości wykraczających poza horyzont normalnych możliwości człowieka.

Jeżeli ulega się tego typu pokusom, nie można mówić o medytacji jako o akcie uwielbienia Boga, ale o zapewnieniu dopływu niezwykłych mocy, które chronią człowieka we współczesnym świecie.

Innym jeszcze problemem jest kierowanie się pewnymi przeżyciami i ich interpretacją, by uzasadnić czy odczytać stan duchowego rozwoju. Wynika to z przekonania instruktorów metod dalekowschodnich, że stosowanym technikom towarzyszą określone zjawiska świadomościowe, co interpretuje się jako osiągnięcie pewnego statusu wtajemniczenia.

Duchowość chrześcijańska daleka jest od błędów typowych dla messalian (IV w.) czy hiszpańskich alumbrados z czasów św. Teresy z Awili, które oceniały rozwój duchowy wprost proporcjonalnie do intensywności przeżyć mistycznych.

Indywidualizm a postawy eklezjalne

Pogłębiona forma medytacji prowadzi do uświadomienia sobie faktu, że człowiek modlitwy żyje pośród innych modlących się, odkrywa społeczność Kościoła. Eklezjalny wymiar medytacji przywołuje szczególną relację wobec ludzi — odpowiedzialność za ich zbawienie. Znaczy to, że modlący się nie żyje tylko dla siebie, ale jego miłość spontanicznie ogarnia Kościół. Św. Teresa pisze wKsiędze fundacji, jak podtrzymywała pragnienie zbawienia dusz i wzrostu Kościoła: “z każdym dniem rosły we mnie gorące pożądania przyczynienia się w czymkolwiek do zbawienia jakiej duszy” (1, 6). A w Drodze doskonałości zostawia ślad swej niezwykłej miłości: “Cóż mi to, choćbym miała pozostać w czyśćcu aż do dnia sądnego, jeśli tylko moją modlitwą choć jednej duszy wyjednam zbawienie” (D 3, 5).

Ostatecznie logika medytacji musi się pokrywać z logiką życia Kościoła i sytuować się w ramach jego misji, a misją tą jest wspólne zbawienie.

Taka postawa przeciwstawia się indywidualistycznej koncepcji modlitwy i ześrodkowaniu na osobistych potrzebach. Świat własnych potrzeb może zagubić istotne cele medytacji, do których należy poznanie Boga i Jego tajemnic oraz uczestniczenie w nich. Modlitwa nie może być zamknięta, ograniczona tylko do własnego świata. Miłość, która ożywia medytację, dąży do przezwyciężenia prywatności w tym nieeklezjalnym znaczeniu.

Właściwa formacja modlitewna uwypukla jeszcze jeden istotny problem związany z Kościołem — akceptowanie pośredników. W niektórych formach medytacji istnieje źle pojęta kategoria bezpośredniości. Medytujący uważa, że spotyka się z Bogiem czy też z bóstwem bezpośrednio i nie potrzebuje do tego żadnych pośredników. Mistrzowie modlitwy z wielkim naciskiem przypominają, że pierwszym pośrednikiem jest Chrystus, a także słowo Boże, kapłani, wydarzenia, gdyż przez nie rzeczywiście działa Bóg dla dobra człowieka. Teresa pisze: “Z wielkim upodobaniem Bóg spogląda na duszę, która z pokorą bierze sobie Jego Syna za pośrednika i mocno Go miłuje” (Ż 22, 11).

Droga człowieczeństwa Chrystusa

Bardzo ciekawym zagadnieniem w teorii medytacji jest spotkanie wiary i wyobraźni. Powstaje pytanie, na ile angażować się w obrazy i jak kształtować wyobraźnię. Jest to istotne, gdyż niektóre metody wschodnie korzystają z tzw. wizualizacji bądź też proponują bezpojęciową medytację pustki.

Teresa z Awili spotkała się na swojej drodze duchowej z ruchem kontemplacyjnym o silnym zabarwieniu platonicznym, który uważał, że w czasie modlitwy należy unikać jakichkolwiek obrazów, a karmić się jedynie czystą boskością. “(Oni) usilnie zalecają jej [duszy] oddalanie od siebie wszelkich wyobrażeń zmysłowych, a wznoszenie się do duchowej kontemplacji Bóstwa. Mówią bowiem, że wszelkie zmysłowe wyobrażenia, chociażby samego Człowieczeństwa Chrystusowego tym, którzy już tak daleko postąpili, sprawią skrępowanie i przeszkodę do doskonałej kontemplacji” (Ż 22, 1)… “Przekonanie to, moim zdaniem, jest błędne” (Ż 22, 2). WTwierdzy wewnętrznej Teresa broni do końca drogi człowieczeństwa Chrystusa, a więc i roli wyobraźni i zmysłów na modlitwie. Jeżeli człowiek nie opiera swej drogi na człowieczeństwie Chrystusa, pozostaje w czasie modlitwy zawieszony w powietrzu i nie ma się na czym oprzeć (por. Ż 22, 9).

Należy mieć na uwadze, że w bezwyobrażeniowej medytacji istnieje niebezpieczeństwo rozpłynięcia się pojęcia Boga. Medytacja chrześcijańska, jak zwraca uwagę kard. Ratzinger w swoim słowie dołączonym do Listu o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, nie jest pogrążeniem się w bezosobowej atmosferze boskości, bezkształtnej otchłani bez oblicza, ale wychowywaniem do przyjaźni z Bogiem o ludzkiej Twarzy. Medytujący chrześcijanin pragnie dzięki pracy wyobraźni upodobnić się do Chrystusa, nosić Go w sobie, a jednocześnie wychować w sobie religijną wyobraźnię.

Te same mechanizmy upodobnienia pojawiają się w każdym innym procesie religijnego wyobrażania sobie czegoś. Znane są z niektórych technik medytacyjnych wizualizacje świątyń, zwłaszcza w buddyjskich medytacjach tzw. przyjmowanie schronienia, wizualizacji światła czy energii. Należy zdawać sobie sprawę, że upodobnienie ma charakter zależności. Chcąc należeć do Chrystusa, z Nim wiążąc wyobraźnię, człowiek jednocześnie pogłębia zależność od Boga i dyspozycyjność wobec Jego woli. Pojawia się niebezpieczeństwo typu duchowego, jeżeli człowiek, medytując, uzależnia się od istot i energii, których nie zna. Dla Teresy są to omamy i podstępy szatana.

Przeszkody medytacji: grzech czy niewiedza?

Porównując medytację chrześcijańską z medytacjami niechrześcijańskimi, należy podkreślić istotną różnicę, gdy analizujemy zasadnicze przeszkody w życiu duchowym. W modlitwie chrześcijańskiej główną przeszkodą jest grzech, a więc sytuacja zerwania więzi z Bogiem. Człowiek wydobywa się spod dominacji grzechu i wzmacnia duchowe dobro, by coraz bardziej być zdolnym do miłości Boga. Można tu przywołać znane słowa Teresy, Doktora Kościoła: “Modlitwa nie polega na tym, by wiele rozmyślać, ale by wiele miłować” (Ż 9, 5). Z drugiej strony modlitwa wzmacnia bojaźń Bożą. Dusze rozmodlone “Bóg tak mocno trzyma przy sobie, iż w całym postępowaniu widać usilną troskę i obawę, aby Go w czymkolwiek nie obraziły. I nie ma takiej ponęty na świecie, która by zdolna była je skłonić do popełnienia świadomie grzechu powszedniego” (D 41, 1).

We wschodnich koncepcjach zauważamy niewiedzę jako źródło nieszczęścia człowieka. Otrzymanie prawdziwego poznania i przebudzenie właściwego stanu świadomości to rozwiązanie i jednocześnie cel medytacji.

[Należy dodać, że idea niewiedzy współbrzmi i rezonuje w czymś, co można by nazwać sferą informatyczną. Ludzie Zachodu w dobie technologii informatycznej, podsycając wrażliwość na wiedzę wraz z kompleksami wyrosłymi na tym tle, są skłonni powierzać się kompetentnym osobom, którzy “wiedzą” (know how) i mają dostęp do “tajnych” informacji.] Medytacja stanowi wtedy klucz do wchodzenia na teren zastrzeżony dla wybranych. Wnosi posmak elitaryzmu i ekscytowanie się niezwykłą wiedzą, dostępną dla niewielu. Jest również obca mentalności eklezjalnej.

Modlitwa nie dotyczy poznania, w gnostycznym sensie tego słowa, jako wejścia w tajemnice, ale na rozpaleniu miłości. Wypływa to z zupełnie innego rodzaju postawy. “Takie czuje w sobie pragnienie chwalenia Pana, że chciałaby wniwecz się obrócić i tysiąc razy umrzeć dla Niego. Zatem i powstaje w niej żądza nieugaszona wszelkich jak najcięższych cierpień i krzyżów i zapał spotęgowany do pokuty, i pociąg niepowstrzymany do samotności, i pragnienie, by wszyscy znali i miłowali Boga, i ból serdeczny na widok jego obrazy” (T V, 2, 7). Medytacja stanowi ważny element dojrzewania do tego rodzaju apostolstwa.