Śmierć ojca Jana – przejście przez Ubeda

"W ręce Twe, Panie, powierzam ducha mego". W ten sposób ojciec Jan od Krzyża kończy swoje życie w pierwszej minucie 14 grudnia 1591 roku, w sobotę poświęconą czci Matki Bożej, idąc do nieba, aby odmówić tam jutrznię.

Wielki pożar



W tym czasie na terenie klasztoru wybuchł pożar, spowodowany nieostrożnością jednego z zakonników, Krzysztofa od Najświętszej Maryi Panny. Kiedy winowajca zdał sobie sprawę z zagrożenia, ponieważ zmienił się kierunek wiatru, “nie udało mu się ugasić ognia, który rozprzestrzeniał się szybko i czynił wiele szkód, mimo że pracował zwinnie wkładając w to wszystkie swoje siły, których miał niemało). Tak opowiada jeden ze świadków, dodając, że ów brat był w końcu tak wykończony, że wyglądał “jak martwy”.

Rozległy się dźwięki dzwonu. Wszyscy zbiegli się zewsząd. Obawiając się całkowitego zniszczenia, niektórzy zaczęli prosić ojca przełożonego, aby spożyć Najświętszy Sakrament. Ojciec Jan od Krzyża zaoponował, mówiąc: Absolutnie nie, nie trzeba, powinniśmy obronić się właśnie Najświętszym Sakramentem. Ufam miłosierdziu Pana, że ogień nie spowoduje żadnych szkód.

Powiedziawszy to rozdziela zadania: jednym polecił modlitwę w kościele przed Najświętszym Sakramentem, innym pracę nad opanowaniem ognia. Sam upadł na kolana tuż przy składzie drewna, aby się modlić. Płomienie są coraz bliżej, przewalając się tuż nad jego głową. On pozostaje nieruchomy rozmawiając z Bogiem.

Płomień, jakby posłuszny zaleceniom przełożonych, cofa się i przygasa. Ojciec Jan podnosi się i wchodzi do klasztoru. Udaje się do celi, w której leży jeden z chorych braci, niezdolny do poruszania się “i z wesołym wyrazem twarzy i śmiechem na ustach mówi: Spodobał się bratu pomysł śmierci w płomieniach?”

Przeor, Diego od Niepokalanego Poczęcia, jest zdenerwowany i ma wyraźny zamiar ukarać sprawcę pożaru. Ojciec Jan nie wiedział nic o groźbie i z własnej inicjatywy, widząc brata Krzysztofa bardzo tym wszystkim przygnębionego, mówi: “Ojcze przeorze, pociesz brata Krzysztofa i każ mu ugotować kurę, bo bardzo mu tego teraz trzeba. Jest taki zmęczony i wycieńczony”. Do tej pory ojciec Jan nie wiedział, kto wywołał pożar i jego słowa wywarły jeszcze większy wpływ na przeora.

Ojciec Diego zalecił bratu Marcinowi otworzenie drzwi do kościoła, aby wypuścić dym. Otwierając jedną połowę znalazł za nimi “zajączka…, który uciekł do ogrodu, gdzie stała grupka zakonników z ojcem Janem, i schował się pod jego habit. Zakonnicy wyciągali go stamtąd dwukrotnie za uszy, a on w podskokach kierował się na powrót ku Świętemu i chował się pod habit”. Opowiedział o tym brat Marcin. Ta scena, mająca odpowiednik w życiu św. Franciszka, została utrwalona na pomniku poświęconym Janowi od Krzyża na placu w Carolina (La Penuela).