Śmierć ojca Jana – przejście przez Ubeda

"W ręce Twe, Panie, powierzam ducha mego". W ten sposób ojciec Jan od Krzyża kończy swoje życie w pierwszej minucie 14 grudnia 1591 roku, w sobotę poświęconą czci Matki Bożej, idąc do nieba, aby odmówić tam jutrznię.

Podróż do Toledo



Ze swym bagażem zmiennych kolei losu i cierpień Jan od Krzyża podejmuje ostatnią podróż do Andaluzji. Ma zamiar wycofać się do ustronnego klasztoru w Penuela.

Pierwszym etapem było Toledo. Klasztor Bosych zajmuje wówczas swą drugą siedzibę, w pobliżu Torno de las Carretas, na Plazuela de la Estampa. Jan przybywa do klasztoru o czwartej rano z przeorem Eliaszem od św. Marcina, który będzie w przyszłości pierwszym generałem Bosych (1594). Po odprawieniu Mszy udali się do celi, gdzie rozmawiali aż do następnej nocy. Ojcu Julianowi od Nawiedzenia, który kilkakrotnie zapraszał ich do refektarza, aby zjedli cokolwiek, odpowiedzieli, żeby zostawić ich w spokoju, bo nie są głodni. Przed wyruszeniem w dalszą drogę Jan od Krzyża oświadczył wobec wspólnoty, że idzie bardzo spokojny, gotów znosić jakiekolwiek cierpienie mocą łaski, jakiej Bóg mu udzielił w dniach jego pobytu w Toledo. Ojciec Jan szedł dalej przez Orgaz i Los Yébenes, aż dotarł do Malagón. O tej podróży opowiada, jeśli się nie mylę, Marina od Aniołów, zakonnica z Malagón, kiedy, mówiąc o trzecim spotkaniu z Janem od Krzyża, stwierdza: “Wzruszył się tak, że miał oczy pełne łez i nie mógł dalej mówić…; musiał doznać tylu przykrości. Powiedział: Nikt z powodu moich cierpień nie miał nawet grzechu powszedniego. Ja natomiast powinienem się radować z tych cierpień, mimo że widzicie mnie płaczącego. Proś Boga o chwałę cierpienia dla mnie, bo potrzebuję tego”.