Śmierć ojca Jana – przejście przez Ubeda

"W ręce Twe, Panie, powierzam ducha mego". W ten sposób ojciec Jan od Krzyża kończy swoje życie w pierwszej minucie 14 grudnia 1591 roku, w sobotę poświęconą czci Matki Bożej, idąc do nieba, aby odmówić tam jutrznię.

Na żywym ciele



Tego samego wieczora, gdy przybyli do Ubeda, gorączka wzrosła i pojawił się “ropień na udzie, który w krótkim czasie ogarnął całą nogę aż do stopy”. Zakonnicy, a także lekarz dziwili się bardzo widząc, ile sił i cierpliwości tkwiło jeszcze w chorym. Lekarz dyplomowany, Ambrosio de Villarreal, próbuje w pewnym momencie odwrócić uwagę chorego tak, aby patrzył w inną stronę, a sam wykorzystując sytuację rozcina “nożyczkami nogę od pięty w górę, tak że widać żywą ranę ze ścięgnami i kością na długość dłoni. Wywołało to u mnie, mówi ojciec Ferdynand, silny dreszcz przerażenia”. Ojciec Jan spokojnym głosem pyta chirurga: “Co pan teraz zrobił, panie doktorze?” Tamten zaś: “Naciąłem Ojcu pół nogi, a Ojciec pyta, co zrobiłem?” Ten zaś, zwracając się do pielęgnującego go brata, dodaje: “Jeżeli trzeba ciąć jeszcze więcej, czyń to bez obawy, taka widać wola mojego Pana, Jezusa Chrystusa”.

Chory cierpiał strasznie, a dolegliwości jego wzrastały z dnia na dzień. Konieczne stało się przypalanie ran, które nie było z pewnością słodkim przyżeganiem, opiewanym w Llama de amor viva. Cięcie, nacinanie i inne bolesne metody leczenia były na porządku dziennym. Choroba postępowała w sposób nieubłagany. Pięć ran na wierzchniej stronie w formie krzyża przypominało rany Chrystusowe i wydzielało obficie ropę. “Oprócz tego miał bok pełen ran, a choroba stopniowo obejmowała całe ciało”. Również na plecach dostrzeżono “olbrzymi jak pięść wrzód”, z którego wypływały duże ilości ropy.

Bartłomiej od św. Bazylego nie mógł się pogodzić z tak wielkim cierpieniem i stwierdza: “Zbyt wiele dolegliwości niesie ta choroba”. Brat pielęgniarz, będąc najbliżej chorego, podkreśla jego nadzwyczajną cierpliwość, nieustanne ofiarowywanie wszystkiego Bogu za otrzymywane wciąż łaski, spędza wiele chwil na kontemplacji, spowiada się i często przyjmuje Komunię świętą. Prosi również wszystkich o modlitwę w jego intencji. “Prosi mnie o wybaczenie wszystkich trudów, jakie ponoszę wstając w nocy, karmiąc go, pomagając mu w różnych potrzebach fizjologicznych, dziękuje mi za to nieustannie, za każdym razem, gdy uczynię coś dla niego”.

Osłabienie jest tak wielkie, “że nie może się ruszyć z łóżka; zawieszono więc u sufitu sznur, przy pomocy którego może się choć trochę podciągnąć na rękach i zmienić pozycję”.