Robotnik i mnich

Św. Józef Robotnik a sprawa rwandyjska

1 maja 2018

Media podają, że w Rwandzie zamknięto około 6 000 kościołów chrześcijańskich i setkę meczetów. U niektórych decyzja wywołała szok, u zewnętrznych obserwatorów włączyły się proste kalki o prześladowaniu chrześcijan, a miejscowi milczą, jak w większości spraw dotyczących swego kraju.

Afryka to kontynent niezwykłego boomu religijnego, szczególnie nowych wspólnot pentekostalnych. Nowinki dotarły też do Rwandy, wydawało się opornej przez długie lata na tego typu religijność. A jednak, po wojnie, w większości katolickie społeczeństwo, zaczęło się bezbronnie otwierać na religijne doświadczenia z sąsiedztwa, Ugandy, Kenii, Kongo. W powszechnym odczuciu, owe ruchy wchodziły jak w masło, przy przyzwoleniu, a może nawet, cichej zachęcie administracji. Duchowi liderzy przybywali z niedalekiej zagranicy, a miejscowi, szybko zaczęli się uczyć manipulacyjnych technik religijnych. Spektakularnych „cudów” przybywało na każdym nowym zgromadzeniu. Fałszywi świadkowie, opłacani za kilkadziesiąt dolarów, świadczyli jak trzeba, na zamówienie pastora, otwierającego religijny biznes. Kraj stał się wylęgarnią cudów, nowych kaplic i przekrętu religijnego.

W ubiegłym roku, gdy wyrabiałem pozwolenie na budowę, młody urzędnik przed ślubem, przyjmujący przede mną w kolejce samozwańczego pastora, powiedział mi później otwarcie, „ojcze, najlepiej otworzyć jakiś nowy kościół, obiecać kilka cudów, szybko zebrać kasę, wyjechać i mieć na początek własnego uczciwego biznesu. Inaczej trudno się dorobić”. To sytuacja symptomatyczna. Jednak nikt nie spodziewał się, aż takiej reakcji, na realny problem duchowej hochsztaplerki.

Proces kontroli tego co się dzieje w różnego typu świątyniach, zaczął się już przed laty, kiedy administracja zakazała używania zewnętrznego nagłośnienia. Muezinom z meczetów, jakby wyrwano główny oręż propagowania islamu, a nieznośnie głośnym kaplicom sekt, jakby wyłączono prąd, za to w mieście zrobiło się nieco ciszej. Koincydencją może być też tragiczne uderzenie pioruna w kaplicę Adwentystów Dnia Siódmego, gdzie zginęło 16 wiernych, a 140 zostało rannych. Administracja, używając argumentu bezpieczeństwa i higieny, zamknęła nie spełniające standardów BHP, świątynie i meczety, również kilkanaście kaplic katolickich. A to brakowało piorunochronu, a to wody, czy odpowiedniego dachu w toaletach.

Jednak czy argument z BHP, był tu decydujący. Trudno w to uwierzyć. Pomijając powody stricte polityczne, na które nie chcę się wypowiadać, w narracji pojawiły się argumenty, typu – czy w stolicy mamy tyle studni i fabryk, ile mamy otwierających się kaplic? Czy one dadzą nam wodę?

W kraju, gdzie słowa – postęp i rozwój, odmienia się przez wszystkie przypadki, religia, dla niektórych stanowi przeszkodę, dla innych jednak, pożyteczny instrument. Jak marksizujące teorie postępu chcą eliminować religię jako hamulcowego, tak, wielu ludzi magicznie wierzących, religii chce używać do rozwoju na skróty.

Paradoksalnie, niezależnie od prawdziwych motywacji decydentów zamykających wiele miejsc duchowej hochsztaplerki, nawet niechcący, uchronią naiwnych, głodnych sukcesu i wierzących we wszystko ludzi, przed duchową manipulacją.

Módlmy się za wstawiennictwem św. Józefa Robotnika, by postęp i religia, znalazły dla siebie odpowiednie miejsce w życiu każdego człowieka i każdego społeczeństwa.

o. Maciej Jaworski OCD

fot. Regionale.info Rwanda