Przepis brata Wawrzyńca kucharza

O rzeczach najważniejszych jak najprościej

Fragment wywiadu Bogdana Białka z Michałem Płoskim. Michał Płoski, ikonopis, (rocznik 1951) w końcu lat osiemdziesiątych podjął próbę uproszczenia swojego dotychczasowego życia, porzucił wcześniejsze zajęcia i zaangażowania. Z wykształcenia prawnik, z zawodu bibliotekarz, po stanie wojennym (w czasie którego był internowany) katecheta, a następnie sekretarz księdza biskupa Mieczysława Jaworskiego – od 1989 roku zajmuje się pisaniem ikon. Mieszka po części w Kielcach, po części w małej chatce w Górach Świętokrzyskich. Napisał “Notatki z pustelni” i “Suche liście”.

Bogdan Białek: – Znam Cię ponad dwadzieścia lat, przyglądam się sposobowi, w jaki żyjesz. Nie ukrywam, że mnie fascynuje. Szukałem jakiegoś klucza, od którego moglibyśmy rozpocząć tę rozmowę. W Twojej pierwszej książce “Notatki z pustelni” znalazłem przepiękną rzecz – “Przepis brata Wawrzyńca kucharza”:

Praktyka święta, zwyczajna, konieczna:
zatrzymać się tak często, jak można.
Bóg w głębi serca przez kilka małych chwil.
Tylko On – wielbić. Wszystko w tajemnicy.

Nieco wysiłku, wyrobić nawyki:
przedstawiać wszystko, co się czyni Bogu.
Wystarczy miłość – nie trzeba dzieł wielkich.
Pokój, łagodność – bez żadnej reguły.

Patrzeć na Boga. Nie patrzeć na siebie.
I nie zabiegać o swą doskonałość,
a uchybienia mieć za rzecz zwyczajną.

Miłość jest wszystkim. Reszta – czas stracony –
więc nawet słomkę z miłości ku Bogu
z ziemi podnosić. Słowa w małej cenie.

Jak to przeczytałem, to zobaczyłem, że to jest właśnie Twoje życie.

Michał Płoski: – Ten wiersz jest próbą streszczenia rad brata Wawrzyńca zawartych w jego listach. To był prosty francuski karmelita, żyjący w XVII wieku. Podobne nauczanie powraca zresztą w różnej formie: znajdziemy je w “Małej drodze” świętej Teresy z Lisieux, w “Duchowości Nazaretu” Karola de Foucault. To ideał, do którego dążę, ale wciąż jestem daleko.

* * *

Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania znany jest w Karmely terezjańskim jako piewca praktyki życia w Bożej Obecności. Biograficznych informacji na jego temat zachowało się niewiele. Catalogus chronologicum et historicum zakonników paryskiej prowincji podaje jedynie lakoniczną wzmiankę: “Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania, Mikołaj, syn Dominiki Herman i Luisa Majeur, z miasteczka Hériminil (diecezja Toul), ur. 1614, profesja wieczysta 14 sierpień 1642 w Paryżu, zmarł w Paryżu 12 lutego 1691”. Identyczny tekst odnajdujemy w Necrologium tejże prowincji: “Brat Wawrzyniec od Zmartwychwstania, brat konwers, imię świeckie Mikołaj Herman, z Hériminil, diecezja Toul, ur. 1614, profesja wieczysta 14 sierpień 1642 w Paryżu, zmarł 12 lutego 1691, wiek 77 lat, w zakonie 49 lat”. Inne dane, równie ubogie, wyłaniają się z pism samego brata Wawrzyńca i przekazów ks. Józefa de Beaufort, który osobiście znał świątobliwego brata i odbył z nim kilka rozmów. To właśnie księdzu de Beaufort zawdzięczamy wydanie pism brata Wawrzyńca i wspomnień o nim już w 1693 r., a więc zaledwie dwa lata po jego śmierci.

Dowiadujemy się zatem, że w młodym wieku wstąpił do wojska i brał udział w walkach w czasie szwedzkiego najazdu. Poważnie ranny w pobliżu miasteczka Rambervilliers opuścił wojsko ze stałym kalectwem. Znalazł następnie zatrudnienie jako służący u pana de Fieubert, skarbnika ministerstwa skarbu. Jak sam zaświadczył w rozmowie z ks. de Beaufort, nie była to praca zbyt udana z powodu cechującej go wrodzonej niezgrabności. Określił siebie jako “dużego i niezgrabnego człowieka, któremu wszystko leciało z rąk”. Dalsze jego losy pozostają nieznane. Odnajdujemy jedynie wzmiankę o nawróceniu, które miało miejsce w osiemnastym roku życia. W późniejszym czasie doprowadziło go ono do furty paryskiego konwentu karmelitów bosych. Pewnego zimowego dnia, jak wspomina brat Wawrzyniec, patrząc na drzewo pozbawione liści i rozważając, że po jakimś czasie ponownie wyda liście, następnie kwiaty i owoce, przeżył w szczególny sposób prawdę o Bożej Opatrzności i Bożej mocy. To doświadczenie przemieniło jego serce i całkowicie oderwało od świata, rodząc wielką miłość ku Bogu. Nigdy też nie zatarło się w jego pamięci, tak że po okresie ponad czterdziestu lat życia w Zakonie potrafił opisać je w szczegółach.