Początki – rodzina Yepes

Święty Jan od Krzyża urodził się w Fontiveros. Podróżny, który pragnie dotrzeć pociągiem do tej miejscowości, powinien wysiąść na stacji Crespos, odległej o 64 kilometry od Salamanki, o 48 od Avila, o 169 od Madrytu.

Gniazdo



Położenie rodziny staje się coraz trudniejsze, jest im coraz ciężej. Velasco w swej relacji używa zwrotów wręcz dramatycznych: “Catalina, zostawszy sama wraz z dziećmi – sierotami, pogrążona w nędzy tak wielkiej, że nie wie już, do kogo zwrócić się o pomoc, decyduje się opuścić miasteczko i udać się gdzie indziej”. Przyjaciele i znajomi radzą i zachęcają, by przeniosła się w okolice Toledo, swej rodzinnej ziemi.

Ich zdaniem, które zresztą podziela Catalina, bogaci krewni Gonzala zapomną w końcu o swym urażonym honorze, zlitują się nad nią i jej małymi dziećmi, a z ich pomocą zdoła może jakoś związać koniec z końcem. A zatem decyduje się opuścić Fontiveros, szukając lepszych rozwiązań dla swej rodziny.

Pierwszym celem Cataliny jest Torrijos. Mieszka tam Diego de Yepes, brat Gonzala i stryj jej dzieci.

Pomijając nawet naturalne związki krwi, Catalina, osoba głęboko wierząca, sądzi, że również fakt, iż jej szwagier jest kapłanem i dostojnikiem kościelnym, skłoni go do wspomożenia jej i własnych bratanków. Przetrawiając te myśli i żywiąc tę nadzieję podejmuje podróż “długą, ponad trzydzieści mil (l mila ok. 5,5 km), poprzez rozległe równiny i górskie wzniesienia”.

Dobrze zaplanowana trasa musiała przechodzić przez następujące główne miasta: Avila, Cebreros, El Tiemblo, San Martín de Valdeiglesias, Escalona, Maqueda i wreszcie Torrijos. Przepiękna podróż dla dzisiejszego turysty, ale dla Cataliny i jej dzieci z pewnością pełna trudnych do przewidzenia problemów. Księga zawierająca perypetie przeżyte na tej drodze nie zostanie jednak nigdy otwarta na tym świecie.

José de Valasco, dobrze znający temat, tak streści cierpienia przeżyte przez mała gromadkę: “Po podróży pełnej niebezpieczeństw, usianej tyloma wyrzeczeniami i kłopotami, dotarła do Torrijos, gdzie mieszkał archidiakon, stryj dzieci”. Ostatni wielki biograf św. Jana od Krzyża, Crisógono, utrzymuje, że nie ma najmniejszej przesady w następującym opisie przeżyć tej ubogiej rodziny emigrantów: “Pozbawiona pieniędzy, matka obarczona dziećmi, z których najmłodszego Jana trzeba było nieść na rękach… będzie także zmuszona iść po prośbie od gospody do gospody”.

Mimo że podróż była ciężka i trudna, sądzę, że jeszcze ciężej i boleśniej odczuć musiała Catalina spotkanie z księdzem, które przyniosło tylko rozczarowanie. “Rozmawia z nim, przedstawiając mu jego bratanków. Roztacza mu przed oczami obraz swej nędzy, opowiadając wśród łez, błagalnym tonem, tragiczną historię swoich cierpień. Prosi, by im dopomógł, dał schronienie w którymś ze swych licznych domów choć jednemu, urządzając mu życie i biorąc pod swą opiekę”.

Być może narrator, biograf Franciszka, zbytnio ubarwił swój obraz wydarzeń. Ale i sama rzeczywistość jest dość okrutna. Wynik spotkania, z którym wiązała Catalina sny i nadzieje, jest tylko taki: “Nie znajduje u niego gościnności, której się mogła słusznie spodziewać, nie chce on znać ich i nie chce przyjąć ani jednego, mówiąc, że są zbyt mali”. Nie jest to całkiem prawdziwe, jeśli chodzi o Franciszka, który miał wtedy z pewnością czternaście lub piętnaście lat.

Odepchnięci przez tego męża Kościoła, muszą natychmiast myśleć o tym, jaki by wybrać inny cel: Yepes, Toledo, skąd pochodzi Catalina? Gálvez? Decydują się na to ostatnie. Na mapie znajduje się ono około 30 kilometrów w linii prostej na południe od Torrijos, a na południowy zachód od Toledo. W Galvez mieszka inny stryj dzieci, lekarz, “człowiek pełen miłosierdzia, dużo czyniący dla dobra wielu”. Przyjęcie, jakie doktor Juan de Yepes zgotował swym bratankom i ich matce było rzeczywiście dobre i pozwoliło im odetchnąć. Gościnność była tym droższa sercu przybyłych, że tuż przedtem przyjęli zimny prysznic z rąk drugiego stryja, który “zatrzasnął drzwi przed nosem małej gromadce, wygłodzonej i spragnionej”.

Zatrzymują się w Gálvez przez pewien czas, nabierając sił i dochodząc do siebie.

W Gálvez pozostanie starszy z bratanków, Franciszek. Lekarz podejmuje się “nauczyć go liter (materiał szkoły podstawowej), traktować go jak syna i pozostawić dziedzicem swej posiadłości, jako że nie miał własnych dzieci”.

Catalina nareszcie oddycha z ulgą i podejmuje podróż powrotną do swego domku w Fontiveros. Ponownie otwiera swój warsztat, a praca zdaje się przynosić jeszcze większe zyski dzięki radości, która w nim panuje. Mijają miesiące. Jednak w tym czasie żona stryja rujnuje plan wykształcenia Franciszka. Jest wobec niego twarda i surowa, zachowuje się jak typowa macocha. Doktor nie zdaje sobie dobrze sprawy, że żona nie pozwala chłopcu chodzić do szkoły i maltretuje biednego bratanka. Wydziela mu nawet jedzenie: jemu, który tyle głodu już wycierpiał i tyle jeszcze wycierpi go w przyszłości.

Nie otrzymując przez cały rok wieści od swego syna, Catalina zaczyna przeczuwać, co się dzieje: z gotową decyzją wyrusza do Gálvez, gdzie bezpośrednio z ust Franciszka dowiaduje się o wszystkim, co zaszło. Chłopiec błaga ją, by zabrała go ze sobą do Fontiveros. Obiecuje, że gdy znajdzie się w domu, będzie służył pomocą jej i braciom. Jest już w wieku dorastania i chce mieć swój udział w utrzymaniu rodziny.

Catalina “nakazuje mu, by natychmiast wyruszył z nią do domu”, głucha na prośby stryja-lekarza i jego obietnice zmiany postępowania. Zdaje się, że w tę drugą podróż do Galvez zabrała Catalina także małego Jana i Luisa, nie jesteśmy tego jednak pewni. W istocie, biografowie i historycy nadrabiają fantazją brak konkretnych wiadomości o Luisie, który zmarł właściwie nie wiadomo kiedy, choć wiemy z pewnością, że śmierć zabrała go jeszcze dzieckiem.