Planeta człowiek

Każdy z nas, przez swoje słowa i czyny, wnosi pewien wkład w panującą wokół atmosferę. W opowiadaniu Charlesa Dickensa zatytułowanym Opowieść wigilijna znajduje się bardzo wzruszająca scena, kiedy to duch minionych świąt Bożego Narodzenia przenosi Scrooge’a w czasy, kiedy był on subiektem u dobrodusznego staruszka o nazwisku Fezziwig. Na jego widok u Scrooge’a budzi się głęboka radość, jaką niegdyś odczuwał w towarzystwie swojego pryncypała. Scrooge mówi o Fezziwigu, że miał on:

„moc uszczęśliwiania nas i dodawania nam otuchy w najcięższych sytuacjach. Doceniał naszą pracę i dzięki temu wykonywaliśmy ją z radością i zapałem. Możesz uważać, że ta siła leży jedynie w słowach i gestach, ulotnych i nieistotnych, a jednak byliśmy tu tak szczęśliwi, jakbyśmy każdego dnia zdobywali fortunę”.

Przyczyną radosnego klimatu panującego wśród pracowników nie był jakiś pojedynczy uczynek ani wielki czyn Fezziwiga, lecz na pozór drobne gesty, słowa i spojrzenia oraz małe akty życzliwości wspólnie tworzyły sympatyczną atmosferę, która czyniła ich pracę lekką i przyjemną. To samo odnosi się do każdego z nas.

Thomas Hardy powiedział kiedyś, że każda osoba jest jak planeta, spowita własną atmosferą. Co się dzieje, kiedy ludzie wchodzą w moją orbitę? Jaką atmosferę tworzę w domu czy w miejscu pracy przez moje słowa, spojrzenia, gesty i czyny? Jeżeli nauczyłem się czegokolwiek przez czterdzieści lat życia zakonnego, to z pewnością tego, że każdy członek wspólnoty jest osobą o wielkiej mocy, bo może sprawić, że życie wspólnotowe będzie radością albo ciężarem.

Publikacja:
Marc Foley OCD, Kontekst świętości, Kraków 2017

o. Piotr Hensel OCD