Pieśń duchowa

W tej pierwszej strofie dusza rozmiłowana w Słowie, Synu Bożym, swym Oblubieńcu, pragnąc złączyć się z Nim przez jasne i istotne widzenie, daje wyraz swym udrękom miłosnym. Skarży się na Jego nieobecność. Zraniona bowiem głęboko przez Umiłowanego, dla którego opuściła wszystko i wyzuła się z siebie samej, musi jeszcze żyć z dala od Niego (...)

 STROFA VI



Te dzieła, co się wokół przesuwają,
Niosą mi pieśń o Twojej czarownej piękności.
I coraz głębiej duszę rozdzierają,
Tak że niemal umieram,
Gdy mi szepcą o twoich tajemnic wielkości.

OBJAŚNIENIE

1. W poprzedniej strofie dowodziła dusza, że zachorowała lub została zraniona miłością Oblubieńca skutkiem tych wieści, jakie jej dawały o Nim nierozumne stworzenia. W tej zaś strofie mówi nam, że rana Jego miłości jeszcze się bardziej zaogniła skutkiem innego, wyższego poznania Oblubieńca. Poznania tego nabywa ona za pośrednictwem stworzeń rozumnych, szlachetniejszych od tamtych, mianowicie przez ludzi i aniołów. I nie tylko zwiększa się jej rana, lecz mówi, że umiera z miłości na widok przedziwnego bezmiaru, jaki dzięki tym stworzeniom zaczyna się przed nią częściowo odsłaniać. Nazywa go tajemniczym, ponieważ nie umie tego wyrazić; jest on jednak taki, że przyprawia duszę o śmierć z miłości.

2. Z tego możemy poznać, że w obcowaniu miłości są trzy rodzaje udręk spowodowanych przez Umiłowanego, stosownie do trzech sposobów poznania, jakie można mieć o Nim.

Pierwszy nazywa się raną. Jest to cierpienie lżejsze i szybciej przemijające, tak właśnie jak zranienie. Powstaje to zranienie z poznania Boga, jakiego dusza nabywa za pośrednictwem nierozumnych stworzeń, będących najniższymi z dzieł Bożych. I o tym zranieniu, które tu nazywamy także omdleniem, mówi również oblubienica z Pieśni nad pieśniami: Adjuro vos, filiae Jerusalem, si inveneritis dilectum meum, ut nuntietis ei, quia amore langueo; “Poprzysięgam was, córki jerozolimskie, jeśli znajdziecie Miłego mego, abyście Mu oznajmiły, iż mdleję z miłości” (5, 8). Przez córki jerozolimskie rozumie tu stworzenia.

3. Drugie cierpienie to jakby rozdarcie duchowe, o wiele głębsze i dłużej trwające niż rana. Jest ono jakby raną, która już przekształciła się w rozdarcie, dzięki czemu dusza czuje się prawdziwie trawiona miłością. To rozdarcie powstaje w duszy poznającej wcielenie Słowa i tajemnice wiary, które będąc większymi dziełami Boga i zawierając w sobie większą miłość Bożą niż inne stworzenia, wywołują w duszy tym większy skutek miłości. Tak że gdy pierwszy był jakby zranieniem, ten drugi jest już jakby oczywistą, rozdartą i długotrwałą raną. Rozmawiając o tym z duszą, Oblubieniec z Pieśni nad pieśniami mówi: “Zraniłaś serce moje, siostro moja, oblubienico, zraniłaś serce moje jednym okiem twoim i jednym włosem szyi twojej” (4, 9). Oko oznacza tu wiarę we wcielenie Oblubieńca, a włos umiłowanie tej tajemnicy.

4. Trzeci przejaw tego miłosnego cierpienia to jakby umieranie, w którym i rana duszy jest zaogniona i cała dusza jest objęta tym zaognieniem i żyje tak umierając, aż miłość, kładąc kres jej życiu i przemieniając ją w miłość, sprawi, że żyć będzie życiem miłości. To umieranie z miłości powstaje w duszy za pośrednictwem dotknięcia najwyższego poznania boskości, będącego czymś niepojętym, o czym mówi w tej strofie, że jej szepcą. Dotknięcie to nie jest długotrwałe ani mocne, raczej przechodzi szybko, gdyż inaczej dusza odłączyłaby się od ciała. Na skutek tego dotknięcia dusza pozostaje umierająca z miłości i bardziej umiera dlatego, że nie może już zaraz umrzeć z miłości. To jest miłość gwałtowna, nie cierpiąca zwłoki. Wskazują na nie słowa Pisma świętego w Księdze Rodzaju, mówiąc o Racheli, która taką miłością potomstwa pałała, iż rzekła mężowi swemu Jakubowi: Da mihi liberos, alioquin moriar; “Daj mi dzieci, inaczej umrę” (30, 1). Prorok Job zaś wołał: Quis mihi det, ut qui coepit ipse me conterat? “Kto by mi dał… aby Ten, który począł, ten mnie starł?” (6, 8-9).

5. Te dwa rodzaje cierpień miłosnych, tj. rozdarcie i umieranie, zadają duszy stworzenia rozumne, jak to sama mówi w tej strofie. Rozdzierają przez to, że opowiadają jej o czarownej piękności Umiłowanego, zawartej w tajemnicach i w Mądrości Bożej, których ją nauczają w wierze. Umieranie jest przez to, co niepojęte, tzn. przez uczucie i poznanie boskości, które niekiedy jej się odsłania, kiedy słyszy rozmowę o Bogu. Mówi więc:

Te dzielą, co się wokół przesuwają.

6. Przez te dzieła, które się przesuwają, jak to już zaznaczyliśmy, oznacza tu dusza stworzenia rozumne: ludzi i aniołów, gdyż tylko oni spośród wszystkich stworzeń chodzą przed Bogiem, tj. poznają Go. To bowiem chce wyrazić przez słowo: przesuwają się (vagan), które w języku łacińskim odpowiada słowu vacant. A ponieważ z pomocą tych istot rozumnych lepiej poznaje Boga bądź przez rozważanie Jego doskonałości, nieskończenie przewyższających doskonałość choćby najwyższych stworzeń, bądź przez jaśniejsze poznanie, jakie dają o Nim te istoty, jedne przez wewnętrzne natchnienia, jak to czynią aniołowie, inne przez prawdy Pisma świętego, dlatego słusznie mówi:

Niosą mi pieśń o Twojej czarownej piękności,

7. czyli pozwalają mi zrozumieć niewymowne skarby łaski i Twego miłosierdzia w dziele Wcielenia i prawdach wiary, które mi Ciebie objaśniają. Wciąż też dają mi poznać coraz to nowe rzeczy, a gdyby jeszcze więcej mogły mówić, tym więcej odsłoniłyby Twoich wdzięków.

I coraz głębiej dusze rozdzierają.

8. Im więcej bowiem aniołowie dają mi natchnień, a ludzie nauczają o tobie, tym bardziej rozmiłowują mnie w Tobie, i tak coraz głębiej ranią mnie miłością.

Tak, że niemal umieram,
Gdy mi szepcą o Twoich tajemnic wielkości.

9. Innymi słowy: Oprócz tej rany, którą mi stworzenia zadają przez to, że mówią mi o tysiącach Twoich wdzięków, jest jeszcze coś, co czuje się, że zostało do powiedzenia, i jedna rzecz, którą się poznaje, że została do powiedzenia, i wzniosły ślad Boga, który się odsłania przed duszą, który zostaje jeszcze do zbadania, i jakieś bardzo wzniosłe poznanie Pana Boga, którego nie można wyrazić, i dlatego określam to jako coś. I jeśli to pierwsze, które znam, rani mnie i ranę miłości pogłębia, to owo drugie, którego nie mogę pojąć, a tylko czuję wzniosłość jego, przyprawia mnie o śmierć.

To przeżycie spotyka się czasem u dusz, które są już na wyższym stopniu doskonałości. Bóg daje im łaskę wzniosłego poznania w chwili, gdy słuchają, patrzą lub rozważają o Nim, a czasem i bez tego wszystkiego. W Nim poznają lub odczuwają ogrom i potęgę Boga. A w tym odczuwaniu tak wzniosie odczuwa Boga, że jasno rozumie, iż wszystko jeszcze zostaje do zrozumienia. Wtedy owo zrozumienie i odczucie, że tak nieogarniona jest boskość i że nie można jej całkowicie zrozumieć, jest bardzo wzniosłym zrozumieniem. Jest to więc jedna z największych łask, jaką Bóg obdarza duszę w tym życiu. I choć trwa ona krótko, daje jej tak jasne poznanie i tak wysokie odczucie Bóstwa, iż widzi jasno, że nie można Go nigdy całkowicie zrozumieć i odczuć. Jest to bowiem w pewnym stopniu poznanie podobne do tego, jakie jest w niebie, gdzie ci, którzy Go lepiej poznają, tym jaśniej widzą Jego nieskończoność jaka im do zrozumienia zostaje. Tym zaś, którzy mniej Go widzą, nie ukazuje się z taką wyrazistością to, co zostało do zobaczenia.

10. Myślę jednak, że kto tego sam nie doświadczył, nie zrozumie tego nigdy, bo nawet dusza, która przeżyła to wszystko, widząc, że zostało jej do zrozumienia dane coś, co wzniosie odczuwa, określa to jako nie wiem co. Nie mogąc bowiem tego pojąć, nie umie też wyrazić tego słowami, chociaż to odczuwa, jak już zaznaczyliśmy. Dlatego dusza mówi, że stworzenia rozumne niosąc jej pieśń o wielkości tajemnic Bożych, nie mogą jej tego wytłumaczyć, ponieważ mówią jak dzieci, które nie potrafią wysłowić i wyjaśnić tego, co chcą powiedzieć.