Pełnia twórczości – Pisarz w Granadzie

W Granadzie następuje jak gdyby eksplozja witalności Jana od Krzyża. (...) Czterdzieści lat intensywnego i ogromnie różnorodnego życia osiąga swój szczyt podczas sześcioletniego pobytu w Granadzie (1582-1588).

Ciągły plac budowy



Każda z przedstawionych aktywności jest na tyle absorbująca, że mogłaby zająć cały czas i siły naszego bohatera. A każda z nich pociągała za sobą inne, niemniej angażujące.

Poprzedni przełożeni wykonali wiele robót w klasztorze i ogrodzie, lecz potrzeby wzrastały w miarę wzrostu liczby zakonników. Były niezbędne nowe cele, wspólne sale, większe tereny do uprawy. Wprawdzie co roku czyniono coś w tym zakresie, nadszedł jednak czas, aby pomyśleć o czymś solidniejszym i bardziej trwałym.

Nowy przeor zaczął myśleć o tym poważnie, mimo trudności towarzyszących temu przedsięwzięciu: niewygodom związanym z pracami budowlanymi w klasztorze, brakiem pieniędzy, konieczności kontaktu z majstrami itp. W przypadku człowieka z bogatym życiem wewnętrznym zaskoczyć nas może łatwość, z jaką przychodziło mu organizowanie robót budowlanych o dużym zakresie. Duruelo, Baeza, Granada, Segovia… To place budów mistyka, poety i robotnika, którego ręce często bywały ubrudzone ziemią.

Jan nie ogranicza się do nadzorowania robót i wydatków. Bierze udział bezpośredni na wszystkich szczeblach wykonania: projektuje, organizuje, muruje. Dwoi się i troi, aby zdobyć środki pieniężne. Oprócz tego w tym samym czasie, to jest w 1584, pomaga materialnie siostrom Bosym, jak również niezliczonym rzeszom biednych. Pisze również komentarz do Pieśni duchowej i Drogi na Górą Karmel.

Franciszek od NMP, granadeńczyk z pochodzenia, jeszcze przed wstąpieniem do nowicjatu był świadkiem, jak przeor Los Mártires przekształcał klasztor i pejzaż wzgórza. Później, gdy został karmelitą bosym, jako przeor Granady i oficjalny kronikarz Reformy, nie ukrywał w swej twórczości pisarskiej sentymentu do miasta i podziwu dla dzieła Jana od Krzyża. Pisze w ten sposób: “Miłość czcigodnego Ojca do Granady, objawiana na

każdym kroku, była przez to miasto odwzajemniona. W klasztorze pozostały dwa jego dzieła, najważniejsze spośród wielu. Pierwszym jest akwedukt, poprzez który woda dopływa do wielkiego basenu… Drugim jest najlepszy klasztor spośród należących dziś do Bosych w Hiszpanii. Łączy on solidność kamiennej konstrukcji z elegancją architektury i pięknem łuków, co stwarza nastrój skłaniający do pobożności i harmonię.

Wszystko to przyciąga wzrok… i wydaje się wciąż nowe. Może służyć jako model dla innych klasztorów”.

Ten entuzjastyczny opis kronikarza-świadka stanowi ukoronowanie wielu wysiłków. Do opisanej wyżej konstrukcji Jan dodaje później dekoracje: każe pokryć freskiem kaplicę, wyzłocić tabernakulum, ozdobić krużganek obrazami. Dzieło to przyniosło mu uznanie ze strony wysoko postawionych osobistości miasta. Kiedy jednak podczas prac jego twórca bywał brudny i obdarty, nieraz wzbudzał u tych samych ludzi uczucie pogardy. Pewien dostojnik kościelny, który odwiedzał budowę i często widywał go w takim stanie, powiedział tonem nieco ironicznym: “Wy, ojcze, jesteście z pewnością synem wieśniaków. Praca w ogrodzie podoba się wam tak, jak żadnemu z nas”. Ten zwrot “z nas” czyni aluzję do słynnej wizyty, o której powiemy nieco później. Ojciec Jan odpowiada na to: “Nie jestem tak szlachetny, by być synem chłopów. Jestem synem ubogiego tkacza”.

W okresie największego nasilenia prac otrzymał pomoc z Medina del Campo w postaci “nadzwyczajnego pomocnika”, jakim był Franciszek de Yepes. Przeor posłał po swego brata nie tylko dlatego, aby mieć o jedną parę rąk do pracy więcej, ale też i po to, aby być z nim razem przez jakiś czas. Ojciec Jan darzył swego rodzonego brata serdecznym uczuciem, o czym przekonamy się w rozdziałach następnych.

Franciszek przybył do Granady wnosząc swój prosty sposób bycia. W pierwszym momencie zakonnicy byli nieco zbulwersowani jego wyglądem i ubiorem, który nie pasował – ich zdaniem – bratu przeora. “Przybył w zniszczonym płaszczu, jego ubranie było podarte”, jak pisze kronikarz. Jan przywitał go wylewnie, nie patrząc na ubranie, ale na oblicze i w serce. Miał w nim idealnego kompana do rozmów, a także posłusznego i wytrwałego pracownika.

Jan nie krył się ze swoimi uczuciami do brata. Okazywał swą radość, że jest razem z nim, a wszystkim, którzy go odwiedzali, przyjaciołom czy urzędnikom, przedstawiał go: “To jest mój brat, którego szanuję najbardziej na tym ś wiecie”.