Patriotyzm Matki Teresy Marchockiej

Powiadano mi potym, że pod tęż oktawę święta Naświętszej Panny Wniebowzięcia król jegomość  i pan kanclerz koronny Jerzy Ossoliński, fundator nasz, widział postać moją w obozie, upewniającą, ze im nic nie będzie, „tylko ufajcie przyczynie św. Matki naszej Teresy przed Bogiem”. Dałam bowiem była na tę wojnę jadącemu panu kanclerzowi relikwiarz nasz z świętą Matką naszą i z świętym Józefem, który on pod ten czas wojny i niebezpieczeństw w ręku zawsze trzymał. I zaraz potym do pokoju z nieprzyjacielem przyszło.

To wydarzenie związane było z trudną sytuacją jaka zaistniała na skutek ataku na granice Rzeczpospolitej wrogich wojsk kozackich i tatarskich(1649 r.). Twierdza w Zbarażu na Ukrainie otoczona została przez bandycką hordę nieprzyjaciół. Na pomoc oblężonym ruszył król polski. Niestety w pewnym momencie jego wojsko zostało otoczone przez wrogie kozacko tatarskie siły. Sytuacja była bardzo groźna. I to wtedy Jan Kazimierz oraz kanclerz Ossoliński ujrzeli pomiędzy walczącymi Polakami osobę Matki Marchockiej. Byli przekonani, iż jest to wyraźny znak mocy modlitwy zanoszonej przez przyczynę Maryi Wniebowziętej oraz św. Józefa i św. Teresy od Jezusa. Rzeczywiście bitwa z wrogimi siłami zakończyła się podpisaniem porozumienia pokojowego. Na krótko Polska mogła odetchnąć. Niestety niedługo zacznie się dramat potopu szwedzkiego.

Matka Teresa będzie wspierała umęczoną ojczyznę z nieba. Warto podkreślić, iż Służebnica Boża mocno związana była z królewskim dworem w Warszawie. Często odwiedzał ją w klasztorze zarówno król, jak i jego małżonka Maria Ludwika. Ta ostania stała się nawet kimś w rodzaju domownika. Wybudowano dla niej specjalne mieszkanie przy klasztorze. Mogła dzięki temu włączać się w modlitewny rytm życia karmelitanek. Podtrzymywana była na duchu przez Matkę Teresę podczas oczekiwania na narodzenie dziecka. Astrolog bowiem przepowiadał, że królowa umrze podczas połogu. Służebnica Boża zapewniała Marię Ludwikę, iż wszystko będzie dobrze.

Pragnieniem królowej było urodzenie syna, jednak na świat przyszła dziewczynka Maria Anna Teresa, co też przepowiedziała Matka Marchocka. Dziewczynka żyła tylko rok. Została pochowana w karmelitańskim habicie w krypcie klasztoru sióstr warszawskich. W ten sposób królowa mogła zrealizować obietnicę, że jej córka będzie karmelitanką. Matka Teresa zdawała sobie sprawę jak mocno królewskie małżeństwo związane jest z duchowością Karmelu. Wiedziała bowiem, iż król Jan Kazimierz zanim wstąpił na polski tron zamierzał zostać… karmelitą. Ostatecznie trafił na pewien czas do jezuitów, by w końcu rozstać się z myślami o życiu zakonnym. Jednak czuł głęboką więź duchową z karmelitańskim zakonem. Często modlił się w warszawskim kościele ojców. Spowiadał się u karmelitów oraz bywał w Czernej po to, aby znaleźć tam skupienie i oddać się praktykom modlitewnym. Wszystko to było niewątpliwie wspierane przez modlitwę Karmelu warszawskiego z Matką Teresą na czele. A sił królowi było bardzo potrzeba. W 1651 r., jeszcze za życia swojej wielkiej Orędowniczki, stoczył kolejną batalię z siłami kozacko tatarskimi pod Beresteczkiem. I tym razem interwencja modlitewna Matki Teresy okazała się być skuteczna.

Teresa Marchocka wspierając królewską rodzinę, modląc się za polską armię, niosąc nadzieję w sytuacjach kryzysowych, a czasami wręcz beznadziejnych, jawi się nam jako prawdziwa patriotka, kochająca ojczyznę i pragnąca, by była ona społecznością ludzi wolnych, kochających Boga i bliźniego.

o. Bartłomiej Józef Kucharski OCD

fot.jasnagora.com