Oblicze Boga, jako Ojca

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy.

Kim jest dla ciebie Bóg i w czym jest ci pomocny? Czy jest ci przydatny po to, by sycić twoje potrzeby chwili, nieuporządkowane pragnienia, nieprzemyślane pomysły, chwilowe zachcianki? Czy też może, trwając w Jego obecności, masz świadomość, że czuwa nad całością twojego życia i ma na nie najlepszy plan? Jaki jest twój obraz Boga? Kim On jest dla ciebie: ojcem czy sędzią, przyjacielem czy policjantem, towarzyszem na dobre i na złe, czy też może wróżką od spełniania życzeń? Zanim odpowiesz w szarości swego serca, rozważ spostrzeżenia św. Teresy od Dzieciątka Jezus:

Przypuśćmy, że syn biegłego lekarza napotykając na swej drodze kamień, wywraca się na nim i upadając, łamie sobie któryś z członków; przybyły natychmiast ojciec podnosi go z miłością, opatruje jego rany wszystkimi znanymi sobie sposobami; wkrótce syn całkowicie wyleczony okazuje mu swą wdzięczność. Dziecko to niewątpliwie miało powody, by kochać swego ojca. Ale przypuśćmy jeszcze inną ewentualność. – Ojciec wiedząc, że na drodze jego syna znajduje się kamień, wyprzedza go spiesznie i niespostrzeżenie ten kamień usuwa. Syn ów, otoczony tak przewidującą miłością, nie WIEDZĄC o nieszczęściu, z którego go ojciec wybawił, nie okaże mu swej wdzięczności i będzie go mniej kochał, niż gdyby został przez niego uleczony… jeśli się jednak dowie, jakiego niebezpieczeństwa uniknął, czyż nie będzie go kochał tym więcej? Otóż ja jestem owym dzieckiem, przedmiotem uprzedzającej miłości Ojca, który zesłał swoje Słowo nie po to, by odkupił sprawiedliwych, ale grzeszników. On chce, abym Go kochała za to, że odpuścił mi nie tylko wiele, ale WSZYSTKO. Nie czekał, aż Go ukocham bardziej niż św. Magdalena, lecz chciał, bym ZROZUMIAŁA, że ukochał mnie miłością przedziwnie uprzedzającą, i w zamian kochała Go teraz do szaleństwa!… (Manuskrypt A)

W dzisiejszym świecie oblicze ojca, jako głowy rodziny i autorytetu, jest wielokrotnie zniekształcane, ograbiane i wykrzywiane. Takie podejście do sprawy jest tragiczne w skutkach i sprawia, że wielu mężczyzn mogących wspaniale pełnić powołanie do bycia ojcem wobec swoich dzieci, po prostu ucieka w inne, bardziej pewne sfery życia, gdzie nie zostaną wyśmiani za niekompetencje i gdzie okażą się specjalistami w sprzyjającej im dziedzinie. W ten sposób świat, jak nigdy dotąd, doświadcza kryzysu ojcostwa, doświadczonego autorytetu i mądrego  przewodnika.

Bycie ojcem wobec potomstwa to bardzo ważna rola nie tylko w dojrzewaniu fizycznym i psychicznym, ale również na poziomie ducha (wiary, religii). Tak się składa, że właściwe rozumienie Boga jest zależne od najmłodszych lat twojego życia, od okresu kiedy miałeś do czynienia ze swoim ziemskim ojcem lub kimś, kto go zastępował. Jest rzeczą naturalną, że właśnie tę relację przekładasz na twój kontakt z Bogiem. Stąd może warto się dzisiaj również zastanowić jak wyglądała ta relacja, czy była przesiąknięta miłością, czułością, poczuciem bezpieczeństwa czy też może strachem, bólem i niezrozumieniem.

Niezależnie od twojej przeszłości w doświadczeniu ziemskiego ojca, spójrz teraz, kim jest Bóg – twój Ojciec. Jeżeli sięgniesz do listów św. Pawła (Ef. 1,3-12; Rz 8,14-17, 29-30) spotkasz się z trudnymi, ale bardzo treściwymi stwierdzeniami na temat Bożego ojcostwa. To On, Bóg poznaje cię, przeznacza, powołuje, usprawiedliwia i obdarza chwałą. Miłość Boga wobec ciebie jest jego odwiecznym – niczym nieuwarunkowanym – pragnieniem ciebie. W żaden sposób nie zasłużyłeś sobie na tę miłość, ponieważ zostałeś poznany, noszony w myśli Bożej, ukochany jeszcze przed stworzeniem świata – zanim zacząłeś istnieć.

Być może myślisz, że Bóg kocha cię, ponieważ widzi twoją nędzę, widzi to biedne stworzenie, które trzeba ukochać i nie mając innego wyjścia pochyla się nad tobą w duchu współczucia. Nie, to nie jest miłość Boga. Czasami może stawiasz hipotezę, że Bóg kocha cię, ponieważ ty Go potrzebujesz, a szczególnie pragniesz Jego bliskości, bez której giniesz. Nie, to też nie jest miłość Boga. Jego miłość nie rodzi się z potrzeby człowieka. On ukochał cię – niczym nieprzymuszony – odwieczną miłością, przed czasem, przed stworzeniem. Bóg kocha cię, bo jest Miłością – to jedyne wytłumaczenie: jest Miłością i miłością się wyraża. Żadna ludzka sytuacja nie skłania Boga do okazywania miłości, ponieważ On przez cały czas jest Miłością. Nic Go nie prowokuje do okazywania miłości. Sytuacja miałaby rodzić miłość? Nie! On Miłością jest od zawsze. W ten sposób nie masz już żadnych wątpliwości, że miłość Ojca nie jest przez ciebie zasłużona, bądź wydarta. Jak może być zasłużona lub wydarta, skoro ukochał nas przed stworzeniem świata?

Poznany i ukochany w wieczności zostałeś przeznaczony do tego, aby stać się synem, córką Boga oraz bratem i siostrą Jezusa: albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by stali się na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi (Rz 8,29). Jeszcze przed stworzeniem Bóg dał ci takie predyspozycje, takie zdolności, takie umiejętności oraz takie talenty, abyś trwał z Jego obecności i to nie jako niewolnik, służący, najemnik, lecz jako syn, córka.

Stworzony, powołany do życia, rodzisz się na tej ziemi jako syn Boga. Jezus przychodzi na świat tylko w jednym celu: On chce ci powiedzieć, że właśnie ty jesteś synem, córką Boga. Zbawienie, które przynosi Jezus, to odczucie miłości Ojca: w Nim na nowo Bóg przywrócił ci utracone synostwo. W ten sposób już wiesz, że Ojciec ma nie tylko Syna – Jezusa, ale również synów i córki – przybrane dzieci.

Aby to bycie synem, mimo twoich braków, było doskonałe, Jezus, jako twój Brat w drodze do Ojca, usprawiedliwia cię, tzn. wypełnia braki twojej miłości wobec Ojca, umacniając twoje serce na drodze Bożego synostwa.

A to wszystko po to, abyś został obdarzony chwałą, czyli abyś wszedł w nurt miłości całej Trójcy, w rodzinę samego Boga i poczuł się jako Jej żywy element, oczekiwany od zawsze (bo to właśnie w Trójcy zostałeś ukochany przed wiecznością i na wieczność). Jeśli tam dotrzesz, puste miejsce zostanie zapełnione.

Oto twoja odwieczna historia – córki i syna wobec Ojca: poznany, przeznaczony, powołany, usprawiedliwiony i obdarzony chwałą.


Jestem kochany z moim grzechem, jestem kochany z mą słabością za darmo ukochał mnie Pan umarł za mnie i zmartwychwstał, abym żył.

o. Mariusz Wójtowicz OCD