O miłości, która nie umiera

W Biblii jest wiele opisów pięknej ludzkiej miłości wyrażonych zazwyczaj za pomocą słów skromnych i dyskretnych. Przykładem tego są między innymi opowieści o Abrahamie i Sarze, Izaaku i Rebece, Jakubie i Racheli, czy też o młodym Tobiaszu i Sarze. Za szczyt liryki miłosnej uchodzi jednak Pieśń nad Pieśniami. Jest to jedna z najkrótszych, najtrudniejszych do egzegezy, i chyba najchętniej czytanych ksiąg Biblii. Sto siedemnaście wersetów, tysiąc dwieście pięćdziesiąt hebrajskich słów scalonych fascynującym tematem miłości dwojga ludzi, która zna poszukiwanie, ciemność i trwogę. Słów o tajemniczej i fascynującej rzeczywistości, która nawet dla biblijnych mędrców stanowiła szczyt rzeczy zagadkowych: „Trzech rzeczy pojąć nie mogę, a czterech nie znam: drogi orła po niebie, drogi węża po skale, drogi okrętu po morzu, drogi mężczyzny u młodej kobiety” (Prz 30,18-19). Pomimo to autor Pieśni nad Pieśniami, kierując się genialną intuicją serca, podejmuje się próby wyrażenia fundamentalnej prawdy o naturze prawdziwej miłości w słowach: „Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko” (Pnp 8,6-7).

Mimo że spisano je tak dawno (jakieś 25 wieków temu), to obraz miłości z Pieśni nad Pieśniami ciągle pozostaje aktualny. Pragnienie oblubienicy by być razem z ukochanym, autor natchniony wyraża za pomocą metafory „pieczęci” (hebr. chotam), którą w starożytnym Izraelu mężczyzna nosił jako bransoletę na ramieniu lub sygnet na ręce (por. Jr 22,24). Czasami zawieszał ją również na ozdobnym sznurze na szyi, a więc spoczywała na jego sercu. Pieczęć dawała możliwość identyfikacji osoby (por. Rdz 38,18). Była czymś w rodzaju naszego dowodu osobistego z numerem PESEL oraz służyła do sygnowania dokumentów. W przywołanym cytacie jest ona symbolem czegoś bliskiego, osobistego, nieodłącznego, czegoś zazdrośnie strzeżonego, wyłącznego, nie odstępowanego nikomu. Jest znakiem wybrania i przynależności. Wyraża pragnienie ukochanej, aby być jak najbliżej ukochanego, być z nim zawsze oraz stanowić dla niego bezcenną własność. Głębię takiego zjednoczenia podkreślają dwa terminy: „serce” i „ręka”. Ciekawe jest to, że w wielu kulturach Bliskiego Wschodu, w tym i semickiej, „serce” odpowiada z reguły za myślenie i pamięć (por. Prz 22,17; Syr 17,6). Obraz „ręki” wskazuje z kolei na działanie (por. Ps 90,17; Ps 128,2). W ten sposób podkreśla się, że oblubienica chce być ciągle obecna w myślach i działaniu ukochanego.

Biblia mówi także, że czegoś podobnego oczekuje Bóg od Izraela, a także od każdego, kto przyjmuje Jego Słowo: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję (…). Przywiążesz je do twojej ręki jako znak” (Pwt 6.5-6,8).

W dalszej części wypowiedzi charakteryzującej naturę miłości następuje ogromne zagęszczenie metafor, przez co stwierdzenie to zyskuje niezwykłą siłę. Do obrazu pieczęci dochodzą bowiem dwa określenia miłości konfrontowane ze „śmiercią” i „szeolem” – a zatem ze sferą przynależną do świata umarłych – oraz dwa terminy bliskoznaczne: „ogień” i „żar’, które zestawione razem dają obraz potężnego, nienasyconego i nieugaszonego żywiołu.

Z tych dwóch rzeczywistości, tak na pozór odległych od świata zakochanych, zostały wzięte pewne ich wspólne cechy: potęga, nienasycenie i niepokonalność. W Starym Testamencie śmierć i szeol są pojmowane jako potężna siła, która czyha na każdego człowieka i każdą żywą istotę. Kohelet uczy, że śmierć jest nieubłagana i żaden człowiek nie może jej uniknąć. To zmaganie trwa tak długo, jak długo człowiek żyje (por. Ps 49,15). Szeol zaś nie odda niczego, z tego, co raz połknął (por. Prz 2,18-19; 27,20). Jest tak nienasycony, że nigdy nie powie dosyć (por. Prz 30,16).

Czytaj dalej w najnowszym numerze „Głosu Karmelu”.

Anna Maria Wajda