Noc i świt – przeobrażenie w Toledo

Św. Jan od Krzyża przybył do Toledo jako więzień w pierwszych dniach grudnia 1577. Droga, którą tu przybył z Avila była długa i krata, wiodąca przez ośnieżone i zimne góry. Św. Jan nie wie, dokąd go zawiozą i jak skończy się ciężki okres więzienia.

A karmelici bosi?



Ojciec Jan pozostaje całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego. Nie wie, czy bliscy mu ludzie pamiętają o nim, potrzebują go, poszukują, czy też naprawdę został sam na świecie? 9 miesięcy wystarczyło jednak, by zrobić coś dla odblokowania sytuacji.

Matka Teresa niepokoi się, nalega na wszystkich, by działali: o. Mariano ma możliwość rozmawiać osobiście z Filipem II, może też zainteresować księżnę Eboli, która chętnie by interweniowała, jeśli ją o to prosić; o. Gracian jest synem sekretarza królewskiego. Matka sugeruje również inne szybkie drogi ratowania więźnia, ale największą szansę widzi w bezpośrednim działaniu, tj. w rozmowie z Filipem II, bo “ostatecznie król wysłuchuje wszystkich”, a jeden jego znak wystarczyłby, by otworzyły się drzwi więzienia.

Teresa cierpi z powodu flegmatycznej postawy karmelitów bosych wobec dramatu ich uwięzionego brata. Skarży się na to w liście do ojca Graciana, licząc, że on się zainteresuje sprawą: “Nie wiem, dlaczego nikt nigdy nie pamięta o tym świętym” (19.8.1578).

Widać, że karmelici bosi nie uważają go za kogoś ważnego. Nie pełni specjalnych funkcji i nie jest tak wpływowy, by pertraktować o nim z dworem i nuncjuszem. Jest zwykłym zakonnikiem, a poza tym pracując dla karmelitanek z Avila, mieszkał poza klasztorem. Zresztą jego obecność nie jest niezbędna dla spraw legislacyjnych… Nikt więc nie podejmuje na serio kroków w kierunku uwolnienia go. Jedna tylko osoba wzięła to sobie, ale to bardzo, do serca. Wytrwale i z niepokojem liczy dni spędzone przez ojca Jana w więzieniu: dwa, trzy, już osiem… Od razu wiadomo, kim jest ta, tak serdecznie przejęta osoba: to matka Teresa, która dzień po dniu opisuje w listach do przyjaciół swe obawy, nadzieje i troski.

Nie tylko stara się zmobilizować karmelitów bosych i różnych dobroczyńców mogących w jakiś sposób zadziałać, ale pisze do samego króla z prośbą o szybką interwencję: “Zbliża się Boże Narodzenie, a potem aż do Trzech Króli nie będą rozpatrywane żadne sprawy sądowe, jeśli więc nie zrobi się czegoś już teraz, cierpienie jego jeszcze się przedłuży” (19.12 1577). Teresa wie, jak bardzo ojciec Jan lubi świętować Boże Narodzenie uroczyście i z radością. Obawia się, że tym razem go to ominie, jeśli sprawa dalej będzie się tak wlokła.

Bezustannie przypomina swym karmelitankom bosym o modlitwach w tej intencji. Pisze do matki Anny od Jezusa, przeoryszy z Beas: “Nie wyobrażasz sobie, córko, jaką udręką napełnia mnie fakt, że zniknął mój ojciec Jan od Krzyża i nie możemy znaleźć najmniejszego śladu ani dowiedzieć się, gdzie przebywa. Karmelici trzewiczkowi usilnie pracują nad tym, by ostatecznie pogrzebać Reformę. Proszę cię, ponieważ ty i Katarzyna od Jezusa jesteście w takiej zażyłości z naszym dobrym Panem Jezusem, byście modliły się do Niego o pomoc i wsparcie w naszych staraniach. Odmawiajcie w chórze litanię przez 15 dni. Poza wyznaczonymi godzinami modłów módlcie się godzinę dłużej, i powiadom mnie, córko, czy robicie to” (z listu zachowanego przez ojca Hieronima od św. Józefa).

Poszukiwania i starania pozostają jednak bezowocne i więzień będzie się salwował ucieczką przez siebie samego zorganizowaną. Jedno wszakże jest jasne: szacunek, miłość i niepokój matki Teresy od Jezusa o Jana od Krzyża, którego uważa za jedynego i niezastąpionego dla sprawy Reformy i którego traktuje jak ojca, syna, brata i przyjaciela…