Miłość to wybór sprawdzany wiernością

Pierwszą zasadą życia modlitwy jest miłość. To warunek rozwoju przyjaźni z Bogiem i sprawdzian jej jakości. Św. Teresa od Jezus zdecydowanie łączy miłosne trwanie w przyjaźni z Bogiem razem z codzienną wymagającą miłością wobec bliźniego. Niejako chce powtórzyć za św. Janem Ewangelistą:  Jeżeli nie miłujesz brata, którego widzisz, jakże możesz miłować Boga, którego nie widzisz? (1 J 4,20).

Przyjaźń wobec Boga pozbawiona przyjaźni wobec bliźniego jest martwa. Modlitwa jest miłosnym przebywaniem z Bogiem, a miłość Boga jest ściśle powiązana z miłością bliźniego. Stąd, jeśli chcesz, aby twoja modlitw była przyjaźnią, to tej przyjaźni powinieneś jednocześnie uczyć się w relacji z twoim bliźnim. Dlaczego tak się dzieje?

Każdy człowiek postawiony na drodze twojego życia ma wydobyć z ciebie to, co najpiękniejsze, a co w tobie jest czasami głęboko ukryte. Drugi człowiek to sprawdzian twoich możliwości: odwagi, współczucia, troski – to sprawdzian kim jesteś. Drugi człowiek to również informacja z czym sobie nie dajesz rady: gdzie brakuje ci współczucia, uśmiechu, wyrozumiałości. A zatem bliźni to lustro twoich zdolności i umiejętności oraz sprawdzian kim jesteś i kim chcesz być. To pomoc a nie przeszkoda. To czasami trudny, ale jak bardzo konieczny „prezent”, by nauczyć się miłości do końca, jaką miłuje sam Bóg. Bliźni sprawia, że stajesz się człowiekiem stworzonym na obraz i podobieństwo Boga – kochasz do końca. Grzech to zabrał, a Bóg poprzez twoją ofiarną miłość wobec bliźniego przywraca to podobieństwo. Warto zatem spróbować.

Na czym polega ta miłość w konkretach:

  • Po pierwsze nigdy nie zabiegaj o miłość u innych, nie bądź zaborczy, nie szukaj ludzi, którzy mają cię adorować, podziwiać i kibicować twoim pomysłom. Bądź sobą, człowiekiem otwartego serca a to zupełnie wystarczy. Kiedy otworzysz serce to z niego wypłynie cała ukryta tam miłość i obecność Boga, i to o wiele większa niż się spodziewasz. To dzięki niej, a nie twoim sprytnym zabiegom jesteś godny miłości innych. Pisze Teresa: same w sobie nic nie widzą takiego, co by zasługiwało na miłość, za czym przekonane są, że kto je miłuje jedynie dlatego, że Bóg je miłuje i przeto na Boga składając spłacenie tego długu. (…) Nieraz sobie myślę, że wszelkie pragnienia tego, aby nas kochano, jest w gruncie dowodem wielkiego zaślepienia. Przy bliższym zastanowieniu się nad sobą nietrudno spostrzec, że gdy pragniemy, aby nas kochano, zawsze w tym szukamy jakiegoś interesu własnego, pożytku czy przyjemności.
  • Po drugie nie ulegaj przejawom miłości tylko opartej na odczuwaniu typu: dzisiaj jest mi dobrze wczoraj było źle, to mi się teraz nie podoba, ale nie koniecznie za godzinę, ja tego nie czuję … itd. Jest to „miłość interesowna”, która myśli o korzyściach, o doznaniach, o byciu kimś według miary ludzkiej. To miłość kalkulowana, obliczana, sprawdzana matematycznie … i ulotna. To miłość, która nie jest miłością i która powoli podkopuje siłę woli.
  • Po trzecie staraj się widzieć drugiego człowieka w całej rozciągłości jego życia. Nie tylko przez pryzmat jego ostatniej nierozsądnej decyzji, jego nieprzemyślanych słów, jego trudnego charakteru. Nie zatrzymują się na rzeczy i sytuacji, lecz dąż do ich autora, do głębi. Człowiek, którego spotykasz być może miał trudną historię życia, z natury otrzymał trudny charakter, dopadła go może choroba. Być może pracuje nad sobą jak ty, ale jego owoce są mniejsze i mało zauważalne. Nie przekreślaj, nie potępiaj, nie krytykuj – staraj się zrozumieć, bo i ty sam przecież chcesz być rozumiany. Tak wygląda spojrzenie Boga, który nikogo nie przekreśla. On widzi cię na poziomie twoich pragnień i w całej historii twojego życia.
  • I ostatnia wskazówka. Ukochaj siebie, przyjmij swoje życie, popatrz całościowo na siebie – na dobre i złe strony, swoje sukcesy i porażki, swoje osiągnięcia i zranienia, swój charakter. Przyjmij siebie. Dlaczego? Przykazanie miłości Boga powiązane jest z przykazaniem miłości bliźniego: Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego. A zatem miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Kiedy staniesz się bardziej miłosierny, wyrozumiały i cierpliwy dla siebie to automatycznie będzie ci łatwiej zrozumieć drugiego człowieka. Jeśli przyjmiesz siebie z całym swoim życiem to przyjmiesz i innych. Jeśli twój ideał siebie stanie się bardziej rzeczywisty i osiągalny to i twoja miłość wobec bliźniego, a w konsekwencji wobec samego Boga będzie bardziej prawdziwa.

Te konkretne wskazówki nie są bezpośrednimi stwierdzeniami św. Teresy, ale jasno wypływają z jej pism. Sama Święta mówiąc o miłości jest bardzo wymagająca, ale przecież chce ci pokazać ideał: skoro Bóg cię kocha do końca, a spotkanie z nim to spotkanie dwóch przyjaciół, stąd i ty winniśmy kochać tak samo. Jest to miłość szlachetna, zawsze ochotna dawać raczej niż brać – pisze Święta.

Jako sprawdzian twojej miłości warto, abyś dzisiaj przy wieczornej modlitwie przeczytał sobie Hymn o Miłości św. Pawła zawarty w Pierwszym Liście do Koryntian (13). Uwaga! Dokonaj jednak małe modyfikacji – zamiast słowo MIŁOŚĆ wstaw swoje IMIĘ!

Powodzenia!

o. Mariusz Wójtowicz OCD