Lisieux – Buissonnets

W wieku pięćdziesięciu czterech lat, Ludwik Martin zostaje nagle sam z piątką nieletnich córek do wychowania. Cała jego przeszłość wrasta w Alençon. Jednakże więzy rodzinne kierują go ku odległemu o dziewięćdziesiąt kilometrów Lisieux.

Odejście Marii do Karmelu



Oto dowiaduje się, że Maria zdecydowała się wstąpić do Karmelu. Nowy dramat dla Teresy, która tylko w niej znajduje oparcie. Celina ma siedemnaście lat i będzie musiała pełnić rolę pani domu. Leonia (dwadzieścia trzy lata), nadal myśli o życiu zakonnym. Świat Teresy chwieje się w posadach: życie jest nieustanną rozłąką. Pokój przestaje się jej podobać i z powodu Marii przeżywa to, co przeżywała już z powodu Pauliny: obsypuje ją pieszczotami i drobnymi prezentami przed wielkim odejściem.

Czy podróż do Alençon, na początku października, świeże powietrze i rozrywka rozwiążą problem? Nie. Płacze na grobie matki, bo zapomniała bukiecika kwiatów. I oto nagle Leonia wstępuje do klarysek przy ulicy Demi-Lune! Rodzina zdaje się rozpadać.

15 października to dzień wyjazdu Marii, “jedynej podpory” Teresy, która sama odtąd będzie walczyć ze swymi skrupułami. Paulina jest dla niej stracona: rzadkie widzenia w rozmównicy, za podwójną kratą, nie wystarczają do prawdziwego zrozumienia.

Oto młoda, śliczna dziewczyna (1, 62m) o jasnych włosach opadających na plecy, która niedługo ukończy czternaście lat. Lecz jaki kontrast z wnętrzem! Jest nadmiernie wrażliwa, płaczliwa, “nieznośna przez swą nadmierną uczuciowość”, płacząca czasem “dla-tego, że płakała” (por. A 44v), nękana przez skrupuły… Nigdy w swym życiu nie była aż tak nisko. Głęboka samotność dorastającej dziewczyny, która nadal myśli o wstąpieniu do Karmelu. Lecz jak będzie to możliwe w takim stanie wewnętrznym? Nie ma żadnego przygotowania w sprawach praktycznych, nie umie nawet dobrze pościelić łóżka i wszystkim się martwi (A 44v).

Z głębi tej otchłani zwraca się w stronę Nieba. Interesujące, że nie kieruje się ku Bogu czy Najświętszej Pannie, która już kiedyś ją uzdrowiła. Biedne, opuszczone dziecko zwraca się do czwórki rodzeństwa zmarłej w wieku niemowlęcym. Jako ostatnia z rodziny, wzywa ich z “dziecięcą prostotą” (A 44r). Odpowiedź przychodzi błyskawicznie: wielki pokój zalewa jej duszę; znajduje ukojenie czując w wewnętrznej samotności, że jest kochana przez mieszkańców Nieba.

Drugie nagłe uzdrowienie, które wyzwala ją ze skrupułów, lecz które nie rozwiązuje wszystkiego od razu. Jej nadmiernie wrażliwy charakter nie ulega bowiem zmianie. Teresa nadal ma tendencje do tego, by “płakać jak Magdalena”. Sytuacja zdaje się beznadziejna. Czy nasza nastolatka znajdzie z niej jakieś wyjście?