Ofiarowanie się Miłości Miłosiernej

Teraz, miłosierne działanie Pana ogarnia wszystkie dziedziny jej życia. Cnoty, radości, wewnętrzna wolność, pokorna prawda, wyrozumiałość. Teresa ma wrażenie, że otrzymuje je z ręki Boga.

Ofiarowanie się



Teresa wyda się całkowicie na “ofiarę”. W pierwszym odruchu, dusza jej zwraca się ku tej formie ofiary, jaka jest jej znana, a więc ku ofierze składanej “Sprawiedliwości” Bożej. Zdarzało się w Kościele, a nawet w Karmelu, że dusze ofiarowały się tej Sprawiedliwości. Przecież w Karmelu Teresy, w wigilię 9 czerwca, otrzymano notę nekrologiczną karmelitanki, zmarłej w straszliwych cierpieniach i niepokojach po tym, jak ofiarowała się Bożej Sprawiedliwości.

W czasach Teresy, chrześcijanie nierzadko naznaczeni byli trwogą przed Bogiem Sędzią Sprawiedliwym, przed wzrokiem którego nic ujść nie mogło, który wynagradzał lub karał, według zasług czy win, któremu opłacało się wstęp do Nieba drobnymi pieniążkami dobrych uczynków, wyrzeczeń i modlitw. Tak więc niektóre dusze, aby zapłacić okup za innych, jak mówi Teresa, “ofiarowały się jako ofiara Bożej Sprawiedliwości, aby odwrócić i ściągnąć na siebie kary przeznaczone winnym”.

Teresa szczerze docenia tę ofiarę. Uważa ją za “piękną i wielkoduszną”. “Piękną”, bo dotyczy wielkości Boga i Jego świętości, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co za nas wycierpiał Jego Syn. “Wielkoduszną”, bo wystawiano się na przyjęcie i odpokutowanie skutków grzechu.

Teresa docenia tę ofiarę, lecz zachowuje w stosunku do niej dystans: “Daleka byłam od pragnienia złożenia jej”. Jakże mogłaby przyjąć na swe wątłe ramiona taki ciężar? Ona, taka słaba i mała, odczuwająca “swoją niemoc”, niemoc, której w Karmelu, od siedmiu lat, stale doświadcza i to coraz głębiej?

Jednakże, nie negatywne rozważania odgrywają tu pierwszorzędną rolę. W ten wiosenny poranek uroczystości Trójcy Świętej, światło jest bardzo pozytywne. Nie chodzi o trwogę, chodzi o zrozumienie “jak bardzo Jezus pragnie być kochany”. Odkrywa Jego niezmierzone Miłosierdzie, a nie surową i skrupulatną Sprawiedliwość. To nie Sprawiedliwość Boża “potrzebuje” zrozumienia i odpowiedzi, lecz “nieskończona czułość” Boga, Jego “Miłosierna Miłość”. Nie chodzi już o “ściągnięcie na siebie” kar, lecz o to, by “pozwolić samemu się przyciągnąć” przez Czułość Boga. Jezus nie chciał “rozładować” Swej Sprawiedliwości, lecz “zapalić” nas ogniem Swej Miłości.

Oto już osiem miesięcy jak Teresa odkryła swą “małą drogę”, której główne linie kreśli na początku swej modlitwy Ofiarowania się: ideał świętości (“jednym słowem, pragnę być świętą”), rzeczywistość swej własnej niemocy (“czuję jednak moją słabość”), złączenie ideału i niemocy w ufnym zdaniu się na uświęcające dzieło Boga w niej (“proszę Cię, o mój Boże, Ty sam bądź moją świętością”). Otóż, tego ranka, “rozumie lepiej niż kiedykolwiek” jak bardzo Miłosierna Miłość Pana jej szuka, jak bardzo nas szuka, w sercu naszej małości. Ofiarowanie się Miłości Miłosiernej sytuuje się, chronologicznie i poprzez swą naturę, w perspektywach otwartych przez “małą drogę”. Ofiarowanie się jest jej logiczną konsekwencją, modlitewnym wyrazem i ostateczną konsekracją. Teza pragnienia świętości i antyteza niemocy złączyły się w syntezie ufnego zdania się na dzieło Boga po trzykroć świętego, Miłosierną Miłość.

Teresa rozwodzi się następnie na temat fundamentów jej zaufania: 1) Z miłości do nas, Ojciec dał nam Swego Syna: “Jego zasługi są moimi, ofiaruję Ci je pełna szczęścia”. W tym samym geście, Teresa ofiaruje “miłość i zasługi” Maryi, aniołów i świętych. 2) Obietnica Jezusa, że będziemy wysłuchani (J 16, 23). 3) Obecność wielkich pragnień w niej, znak, że pewnego dnia dostąpi największego szczęścia.

Teresa raz jeszcze formułuje swą początkową modlitwę o świętość: “Proszę z ufnością, byś pospieszył zabrać na własność moją duszę”. Całkowite posiadanie, taka “mała hostia” podobna do eucharystycznej hostii, która staje się Ciałem Chrystusa! Maleńka hostia, której nawet “słabość” i “niedoskonałości” zostaną “strawione” i “przemienione” przez Ogień Bożej Miłości.

Teresa staje więc wobec “Miłosiernej” Miłości. Młoda karmelitanka wyjaśniła, że istnieją “różne rodziny” dusz, ale jej osobistym powołaniem jest “czcić szczególnie” Miłosierdzie Boga i “kontemplować i uwielbiać poprzez nie inne doskonałości Boskie”, które “wszystkie wydają się jej promieniujące miłością”.

O nie, nie chce w żaden sposób opierać się na swych własnych “zasługach”: unikać będzie najmniejszego pozoru faryzejskiej arogancji przed Bogiem i zależeć będzie jedynie od dobroci Boga, którą wysławiać będzie przez całą wieczność. Jej “jedynym celem” nie jest “gromadzenie zasług”, chce “pracować jedynie z miłości” do Boga, pozwalając Mu “wlewać w jej duszę” strumienie “nieskończonej czułości”. Jej celem jest ulżyć Bożemu Sercu i uczynić z własnego życia pieśń uwielbienia Miłosierdzia; pragnie przy tym, by ono właśnie było podstawą naszego zbawienia – o tym mówi przecież cały Nowy Testament. Tak więc jej marzenie miłości zostanie urzeczywistnione przez Miłość Miłosierną! Teresa “zgodzi się” na Miłość i “od Miłości otrzyma” swą własną “sprawiedliwość” i swe własne “Niebo”.

Teresa określa swoje stanowisko wobec Miłosierdzia jako “ofiarowanie się”. Jaki szacunek w tej postawie całkowitego poświęcenia się! Jaka zależność od woli Jezusa, której przecież jest pewna, zbadawszy Jego Serce i gwałtowne pragnienie dawania się. Za nic w świecie Teresa nie zmuszałaby Jezusa do przyjęcia jej ofiary, gdyby nie była pewna, że pragnieniem samego Boga jest, by się ofiarowała.

Od tej chwili, ofiarowanie staje się prawdziwym darem siebie, całkowitym zaangażowaniem. Teresa oddaje do dyspozycji Jezusa całą tą wierność, którą od dawna już żyje, próbując spełniać Jego najmniejsze pragnienia. Hojność ta nie będzie już jednak, jak niegdyś, pieniążkiem, którym płaci się za świętość, lecz żywym wyrazem jej otwartości na życie Jezusa w niej.

Co zewnętrznie zmienia się w hojności Teresy po odkryciu “malej drogi” i “ofiarowaniu się Miłosiernej Miłości”? Nic i wszystko! Nic, gdyż dalej pozostanie wierną w “rzucaniu kwiatów”, w “wykorzystywaniu najdrobniejszych rzeczy”, w rozsiewaniu swych “nic” miłości (por. 3v-4r). Wszystko, bo robi to wyłącznie jako znak swej delikatności wobec Boga Miłości, jako wyraz swej nieustannej otwartości na Jego Łaskę, na ów “bezmiar Miłości, jakim spodobało Ci się mnie obdarzyć za darmo, bez żadnej zasługi z mojej strony” (C 35r).

“Blaga” więc z żarliwością, by Miłosierny Ogień “strawił” ją i “przemienił”. Chce wrzucić wszystko w Ogień, by od Ognia wszystko otrzymać. Gdzie indziej powie: “Kochać to oddać wszystko i oddać samą siebie” (P 54); od pamiętnej uroczystości Trójcy Świętej zrozumiała, bardziej niż kiedykolwiek, że dar siebie jest przede wszystkim owocem Bożego działania, działania “za darmo” i napełniającego: kochać, to wszystko otrzymać i otrzymać samą siebie od Miłosierdzia, na które się otwieram, któremu się ofiaruję.