Cierpienie wyciągało do mnie ramiona

24 września 1890 roku, ma miejsce welacja Teresy: zmienia biały welon nowicjuszki na czarny welon profeski: "Wszystko było całkowicie przysłonięte łzami... Nie było Tatusia, by pobłogosławił swą Królową...".

Męczeństwo ojca i córki



Oto wspólnota postanawia dopuścić Teresę do obłóczyn. Zgodnie ze zwyczajem, Teresa powinna przybrać habit karmelitanki w październiku 1888 roku, po sześciu miesiącach postulatu. Strój jest już gotowy. Pan Martin postarał się, by, na pamiątkę zmarłej matki, dostarczono niezwykle delikatną “koronkę z Alençon”. Pragnął dla młodej postulantki sukni z białego aksamitu ozdobionego puchem łabędzim i… koronką z Alençon.

Niespodziewanie, pogarszający się stan zdrowia Ludwika Martin zmusza do przełożenia ceremonii. W istocie, 31 października, udając się, z okazji wyjazdu księdza Pichon, do Hawru, ma w Honfleur drugi atak. Osłabienie psychiczne ojca sprawia, że początek listopada okazuje się dla córek niezwykle ciężki. 15 listopada, Teresa pisze do ojca: “Jakże Pan Bóg jest dobry, że Cię uzdrowił (…). Cały Karmel modlił się za Ciebie; przede wszystkim, dbaj o siebie” (L 66). Stan chorego ulega poprawie na początku grudnia. Później, chwilowe “wyzdrowienie” pozwala ustalić w końcu datę obłóczyn.

Uroczystość odbędzie się 9 stycznia 1889 roku, dokładnie w dziewięć miesięcy po wstąpieniu Teresy do Karmelu, w święto Zwiastowania. Postulantka jest tym zachwycona: to Najświętsza Panna przez dziewięć miesięcy nosiła ją w swym sercu, tak jak nosiła w swym łonie Jezusa. Radośnie też Teresa wita swe szesnaste urodziny, które obchodzić będzie 2 stycznia. Pisze do ciotki, 28 grudnia: “Jakże prędko mija życie, szesnaście lat już jestem na świecie. Och! wkrótce wszyscy się w Niebie połączymy! Bardzo lubię ten werset psalmu: Albowiem tysiąc lat przed oczyma Twymi, Panie, jako dzień wczorajszy, który przeminął. Jakaż szybkość! O tak, chcę pracować ile tylko sił starczy, dopóki jaśnieje dzień życia, bo potem nadchodzi noc, kiedy już nic zrobić nie będę mogła” (L 71).

Z 1888 rokiem kończy się jej postulat; w swojej autobiografii, Teresa dokonuje swoistego bilansu: “Tak, cierpienie wyciągało do mnie ramiona, a ja rzuciłam się w nie z miłością” (A 69v). Postulantka pragnie tego wewnętrznego cierpienia, by dać Ukochanemu dowód swej wielkiej i jedynej miłości: “Jezus… Tak bardzo chciałabym Go kochać! Kochać Go bardziej niż był kochany kiedykolwiek!…” (L 74). To właśnie próbowała będzie w pełni realizować przez dziewięć lat życia w Karmelu, tak długo, jak upływać będzie czas jej życia…

Teresa rozpoczyna swe pierwsze rekolekcje w Karmelu wieczorem, 5 stycznia 1889 roku. Mają one trwać, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, trzy pełne dni; jednakże, samotność ta przedłużona zostanie o jeden dzień.

W czasie rekolekcji, postulantka może rozmawiać tylko z przełożoną albo z mistrzynią nowicjatu; z otoczeniem komunikuje się, możliwie jak najrzadziej, pisząc na skrawkach papieru… już zapisanych na jednej stronie (zgodnie z duchem ubóstwa). Tak właśnie pisze do siostry Agnieszki od Jezusa: “Nie może sobie siostra wyobrazić, jak wielkie to dla mnie wyrzeczenie nie móc z siostrą rozmawiać” (L 76). Zwierza się jej także: “U Naszej Matki ciągle mi ktoś przeszkadza [chodzi o siostry, które przychodziły z nią rozmawiać], a przy tym, gdy nawet znajdzie się chwila, nie umiem jej powiedzieć, co dzieje się w mojej duszy. Odchodzę bez radości, tak samo jak przyszłam bez radości!” (L 78).

Kolejne rozczarowanie wywołane wiadomością otrzymaną w połowie rekolekcji: biskup Hugonin, który we środę, 9 stycznia, przewodniczyć ma uroczystościom pogrzebowym księdza Voisin, honorowego wikariusza generalnego, powiadamia Karmel w Lisieux, że obłóczyny Teresy przesunięte zostają na 10 stycznia. Teresa tłumaczy sobie to zdarzenie w kategoriach nadprzyrodzonych: “Czy rozumie siostra cokolwiek z postępowania Jezusa? (…) Uważał widocznie, że data 9 była zbyt zachwycająca!” (L 76).

Oschłość, której doświadcza od kilku miesięcy, nasila się: “Dziś bardziej jeszcze niż wczoraj, o ile to możliwe, byłam pozbawiona wszelkiej pociechy” (L 76), zwłaszcza w czasie trzech, czterech godzin codziennej modlitwy: “Nic w obecności Jezusa, oschłość… senność!… ale przynajmniej cisza” (L 74). Ufa, “że jest taką, jaką chce ją mieć Jezus, oto jej radość, inaczej wszystko byłoby jedynie smutkiem” (78).

Na dodatek, jedna z sióstr wspólnoty, mimo że Teresa odprawia rekolekcje, dając jej do przymierzenia sandały z grubego płótna, o sznurkowej podeszwie, których wyrób jest jej powierzony, nie szczędzi bolesnych uwag: “Dziś rano doznałam wielkiej przykrości od siostry od świętego Wincentego a Paulo; odeszłam z ciężkim sercem” (L 76). Teresa podsumowuje: “Zdaje mi się, że praca Jezusa, podczas tych rekolekcji, zmierza do tego, by mnie oderwać od wszystkiego, co nie jest Nim…” (L 78). A zatem, “wszystko będzie dla Niego, wszystko! Nawet wówczas, gdy będę czuła, że nic nie mogę Mu ofiarować, wtedy, tak jak dziś wieczór, oddam Mu to nic!…” (L 76).