Cierpienie wyciągało do mnie ramiona

24 września 1890 roku, ma miejsce welacja Teresy: zmienia biały welon nowicjuszki na czarny welon profeski: "Wszystko było całkowicie przysłonięte łzami... Nie było Tatusia, by pobłogosławił swą Królową...".

Odwiedziny tatusia



Od czasu do czasu, pan Martin i Celina odwiedzają swe karmelitanki w rozmównicy. Typowa “rozmównica” była w tamtych czasach miejscem, gdzie karmelitanka mogła spotykać się z członkami swej rodziny, przyjaciółmi i rozmawiać z nimi przez podwójną kratę. Dla osób innych niż rodzina, przed kratami była jeszcze gęsta zasłona. Przy rozmowie obecna była karmelitanka zwana “trzecią”; nie uczestniczyła jednakże w niej i była z zewnętrznej rozmównicy niewidoczna. Zazwyczaj spotkanie trwało pół godziny. Spotkań unikano w czasie oficjów liturgicznych oraz w czasie Adwentu i Wielkiego Postu.

Spotkania w rozmównicy staną się dla pana Martin, zwłaszcza od wstąpienia Teresy, prawdziwym rodzinnym świętem; odnajduje tu już trzy ze swych córek i bardzo docenia te rozmowy, najczęściej duchowe. W tych czterech zimnych i nagich murach pomieszczenia, na wprost kraty ustawionej jak wyzwanie rzucone światu, odnajduje swą duszę mnicha… W każdym razie, “najmłodsza”, za skrzyżowanymi prętami, zdaje mu się promieniować. Teraz, kiedy dołączyła do wewnętrznej rozmównicy, scenariusz będzie zawsze taki sam: krótkie spotkania, kilka chwil jedynie na drobne zwierzenia… Pół godziny odmierzane piaskiem mija szybko, a starsze siostry mają zawsze tyle do podzielenia się z odwiedzającymi… Już od czasów postulatu, zaraz po upływie przyznanego czasu, Teresa z własnej woli żegna się, nie chcąc, z troski o posłuszeństwo, pozostać ani sekundy dłużej.

Od wstąpienia do Karmelu swych córek, pan Martin okazuje zakonnicom wiele wspaniałomyślności; z Buissonnets nie przestają przychodzić prezenty. Nie ma dnia, by pan Martin nie złożył na furcie darów w naturze. Urozmaica tym skromny wikt wspólnoty: dla niej przecież, z prawdziwą przyjemnością, rzuca przynętę i wyciąga szczupaka w Saint-Martin-de-la-Lieue; w Saint-Ouen-le-Pin łowi pstrągi w dwóch stawach; niedaleko od Deauville, w Touques, przypływ przynosi mu flądry.

Karmelitanki zapamiętały zwłaszcza karpia o długości 0,59 m, którego siostra Agnieszka rysuje w naturalnych wymiarach, a Teresa wspomina: “Gdybyś wiedział, jaką twój karp, twój potwór, sprawił nam przyjemność! Obiad został opóźniony z jego powodu o pół godziny; sos przygotowała Maria od Najświętszego Serca, to było wyśmienite…” (L 58).

Odtąd, Teresa otrzymuje zadanie dziękowania dobroczyńcy. Napisze do ojca: “Mam jeszcze do spełnienia mile zlecenia, a mianowicie, podziękować Ci (…) za ten istny potok gruszek, cebuli, śliwek, jabłek, który spłynął z koła jakby z rogu obfitości” (L 63).