Dzwonek osiołka

W tych dniach Adwentu pomyślałam, że powinnam podzielić się z wami wspomnieniem zwyczaju niekoniecznie liturgicznego, ale pomnażającego radość w tym pięknym okresie roku. Ma głębokie duchowe konotacje, a przynajmniej tak było w przypadku mojej rodziny oraz wielu innych, które znałam w dzieciństwie.

Kiedy byłam małą dziewczynką, mama mówiła mi często, że jeśli w tym świętym czasie Adwentu będę grzeczna i będę szczerze chciała ofiarowywać swoje drobne uczynki miłości i posłuszeństwa jako prezenty dla Dzieciątka Jezus na Jego urodziny, wówczas w pewnej chwili zacznę słyszeć dźwięki dzwonków, najpierw bardzo ciche, a potem stopniowo coraz wyraźniejsze. Mama określała je jako dzwony pierwszego kościoła.

Skąd taka nazwa? Wyjaśniła mi, że chodzi o dzwonki zawieszone na szyi małego osiołka, na którym jechała Maryja. A Maryja nosiła Zbawiciela i była świątynią Ducha Świętego, a więc w tym sensie pierwszym „kościołem”, ponieważ spoczywał w Niej Chrystus. Zatem osiołek, niosący na swoim grzbiecie Matkę Bożą i dzwoniący dzwoneczkami w rytm swoich ruchów, był jakby pierwszą kościelną dzwonnicą.

Gdzieś w okolicy drugiego tygodnia Adwentu mama zaczynała nosić małą bransoletkę z wydającymi delikatny dźwięk dzwoneczkami. Kiedy poruszała ręką, słyszałam je i byłam podekscytowana, bo myślałam o dzwonkach osiołka.

Nawet w tak wczesnym wieku moja wyobraźnia podsuwała mi wiele historyjek związanych z podróżą Matki Bożej z Nazaretu do Betlejem; dzieliłam się nimi z mamą i były one dla mnie zachętą do dalszych dobrych uczynków i małych wyrzeczeń.

W trzecim tygodniu Adwentu na bransoletce mojej mamy w cudowny sposób pojawiało się znacznie więcej dzwoneczków. Ich dźwięk był coraz wyraźniejszy w miarę zbliżania się Bożego Narodzenia. To było cudowne.

Razem z bratem słuchaliśmy. Dzwoneczki mamy były najpierw tylko na jej przegubie, a później także wokół kolana. Potem mnożyły się jeszcze, im bliżej było Boże Narodzenie. Ogromnie nas to poruszało.

Wprowadziłam ten drobny zwyczaj w Madonna House. W czasie Adwentu noszę coś w rodzaju bransoletki, którą słychać, kiedy chodzę i poruszam się, bez względu na to, w którym pokoju się znajduję. Członkowie naszej rodziny mówią mi, że jest to dla nich motywacja, podobnie jak dla mnie w dzieciństwie, aby głębiej rozmyślać o tajemnicy Adwentu.

Fragment książki:
Catherine de Hueck Doherty, Drodzy Rodzice. Nazaretańska szkoła dla rodzin.

Catherine de Hueck Doherty, Drodzy Rodzice. Nazaretańska szkoła dla rodzin. Kraków 2017.