Dynamizm i kontemplacja – Synteza Segovii

Jan od Krzyża powraca wreszcie do Kastylii. To są jego rodzinne strony, odpowiadające jego temperamentowi, do których od dawna tęsknił, odkąd posłuszeństwo i przeznaczenie więziły go pośród drzew oliwkowych Andaluzji.

Pożegnalne odwiedziny Franciszka



Nie po raz pierwszy Franciszek idzie odwiedzić brata w Segovii. Medina del Campo jest oddalona o 90 km; Nie jest to zbyt daleko. “Wkrótce po przybyciu naszego Ojca do Segovii odwiedził go czcigodny Franciszek de Yepes, jego brat; był bardzo smutny z powodu utraty pięciorga dzieci, które w krótkim czasie śmierć mu zabrała. Przybył więc odwiedzić go i pocieszyć siebie” (Alonso od Matki Bożej).

Mamy także wiadomość o podróży, jaką ojciec Jan odbył do Medina, prawdopodobnie w celu pocieszenia swojej bratowej Anny i pozostałej rodziny; korzysta też z tej okazji i odwiedza karmelitanki bose w Medina.

Wspólnota z Segovii przyjęła Franciszka serdecznie. Zna uczucia, jakie żywi ojciec Jan względem swojego brata: to najlepszy klejnot, jaki posiadam na tym świecie – ma zwyczaj mówić. Wszyscy go miłują z powodu jego pobożności i prostoty. Je “w refektarzu razem z zakonnikami i siada blisko swego brata, wszyscy darzą go wszelkimi względami i cenią bardzo”.

Franciszek nie czuje się dobrze. Oznaki czci i wydatki wydają mu się przesadne dla takiego ubogiego, jak on. Chce wracać do Medina trzeciego dnia, ale ani wspólnota, ani przeor nie pozwalają mu na to.

Kończymy rozdział segowiański ojca Jana od Krzyża zeznaniem Franciszka. W swojej prostocie i zwięzłości przedstawia nam ono żywo dwie dusze, ich ludzkie uczucia i harmonię duchową. Streszcza przeżycia mistyczne ojca Jana w Segovii, przepowiadając równocześnie przyszłe wydarzenia…

Mówi Franciszek: „Kiedy ojciec Jan znajdował się w Segovii jako przełożony, wezwał mnie z Medina do siebie. Poszedłem go odwiedzić i po spędzeniu tam dwóch albo trzech dni prosiłem, by mi pozwolił odejść. Powiedział mi wówczas, bym się zatrzymał jeszcze kilka dni, bo nie wie, kiedy się będziemy mogli jeszcze zobaczyć. Widziałem go wówczas ostatni raz. Jednego wieczoru po kolacji wziął mnie za rękę i wyprowadził do ogrodu.

Byliśmy sami; powiedział mi: “Chcę ci opowiedzieć pewną historię, jaka zdarzyła mi się z naszym Panem.

W klasztorze mieliśmy krzyż. Przechodząc jednego dnia obok niego, pomyślałem, że byłoby lepiej umieścić go w kościele, pragnąc, by nie tylko zakonnicy go czcili, ale również świeccy, i tak uczyniłem. Po umieszczeniu go w kościele, w najodpowiedniejszy sposób jak mogłem, w czasie gdy jednego dnia znajdowałem się na modlitwie przed nim, powiedział mi Jezus: Bracie Janie, proś mnie o co chcesz za tą przysługą, jaką mi uczyniłeś, a ja ci to spełnią. Ja mu odpowiedziałem: Panie, chcę, byś mi dał wiele cierpieć dla Ciebie i być wzgardzonym i uważanym za nic. O to prosiłem naszego Pana i Jego Majestat tak zrządził, że raczej cierpię z powodu wielkiej czci, jakiej jestem przedmiotem, chociaż na nią nie zasługuję”.

Ten karmelita bosy skarży się, że Ukrzyżowany Pan go nie wysłuchał. Pozostaje mu jeszcze sześć miesięcy życia, aby Pan wysłuchał pragnień jego serca. W klasztorze w Segovii zachowuje się obraz Jezusa dźwigającego krzyż z liną na szyi, który był okazją i świadkiem tej krótkiej i niezapomnianej rozmowy.