Drogą dla Niego był człowiek…

Rozmowa z o. Szczepanem Praśkiewiczem, karmelitą bosym, konsultorem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.



Jakie przesłanie kierował do świata Jan Paweł II podczas swojego pontyfikatu?

Przede wszystkim przesłanie nadziei, której należy szukać w Chrystusie. Papież zawsze ukazywał Chrystusa! I czynił to ,służąc człowiekowi: człowiek za Jego pontyfikatu, w myśl słów programowej encykliki Redemptor hominis, stał się drogą Kościoła. Co więcej, wraz z Chrystusem, w nauczaniu i posłudze Jana Pawła II, w Jego służbie człowiekowi, na wszystkich drogach Kościoła zawsze obecna była Maryja.

Jan Paweł II przypomniał światu, do czego człowiek został stworzony i co stanowi najwyższą rację jego godności. Nadto przypomnę, że Ojciec Święty ukierunkowanie to wyniósł ze swego kontaktu z karmelitańską szkołą duchowości, z terezjańskim humanizmem. Przecież tyle razy nam mówił, że w św. Teresie od Jezusa i św. Janie od Krzyża czci “mistrzów swojego życia wewnętrznego”, a w niejednej wypowiedzi wiązał św. Jana od Krzyża z zagadnieniem godności człowieka i stwierdzał, że godności tej nie można poznać dogłębnie, bez zapoznania się z jego nauką.

Uczył, że nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa…

Tak. Jan Paweł II był powszechnie kochany przez ludzi, gdyż stał się On symbolem obrony praw narodów i jednostek, praw dziecka i starca, praw godności każdego człowieka w dzisiejszym zmaterializowanym i hedonistycznym świecie. Ale równocześnie, broniąc praw i godności człowieka, bronił niejako praw Boga i przypominał doktrynalną podstawę, teolo­giczny fundament godności i praw osoby, tj. stworzenie człowieka na obraz i podobieństwo Boże, jego odkupienie krwią Chrystusa, obdarowanie go – w Chrystusie – Bożym synostwem i powołanie go do życia z Bogiem samym przez całą wieczność.

Z tak rozumianej godności człowieka nie mogą wynikać prawa sprzeczne z prawem naturalnym, dlatego też Ojciec Święty wypowiadał się stanowczo i zdecydowanie przeciwko nim. Właściwie należałoby nazwać je “pseudoprawami”, a byłyby nimi coraz to żywsze w naszym zmaterializowanym i postkomunistycznym społeczeństwie liberalistycznym: pseudoprawo do aborcji, pseudoprawo do wolności obyczajów, pseudo­prawo do eutanazji, pseudoprawo do małżeństw homoseksualnych, pseudoprawo do terroryzmu; pseudowolność od wszelkich etycznych zasad ludzkiego współżycia, itd. Wobec tych “pseudopraw” nie można nie wyrazić sprze­ciwu i oburzenia, co Jan Paweł II czynił z odwagą i co dostrzegli ludzie wszystkich ras, języków, kolorów skóry i kontynentów, nazywając Go za to świętym i krzycząc na Jego pogrzebie “Santo subito”.

Ukazywanie każdemu człowiekowi Chrystusa doprowadziło do zmiany nie tylko życia poszczególnych ludzi, ale i “odmieniło oblicze ziemi”. Jakie są według Ojca najważniejsze osiągnięcia pontyfikatu Jana Pawła II?

Na długi pontyfikat Jana Pawła II i Jego osiągnięcia możemy spojrzeć z różnych punktów widzenia: teologicznego, duszpasterskiego, politycznego. A więc, jeśli chodzi o teologię, od pierwszej, programowej wspomnianej już encykliki Redemptor hominis, aż po ostatnie dokumenty papieskie nastąpiła wielka promocja i umocnienie personalizmu chrześcijańskiego. Człowiek, jego godność, jego prawa i jego zobowiązania, jego powołanie do komunii z Bogiem, stały się wyraźną drogą Kościoła. Niektóre uniwersytety katolickie ustanowiły nawet katedry chrześcijańskiej antropologii.

Z kolei z punktu widzenia duszpasterskiego, dzięki Janowi Pawłowi II, dzięki Jego rozlicznym pielgrzymkom apostolskim i odwiedzinom przeróżnych środowisk na całym świecie, jak np. więzienia, szpitale, sierocińce, ulice Kalkuty czy brazylijskie “favelas” przepełnione ubogimi, a także dzięki regularnym wizytom Ojca Świętego w parafiach diecezji rzymskiej, Namiestnik Chrystusa i Biskup Rzymu stał się bliższy nie tylko mieszkańcom całej ziemi, ale i samym wiernym Wiecznego Miasta, jako ich biskup ordynariusz.

W końcu w odniesieniu do polityki, pragnę zacytować tylko wypowiedź abp. Tadeusza Kondrusiewicza z Moskwy, który – cytując skądinąd Michała Gorbaczowa – stwierdził, że nie kto inny, ale właśnie Jan Paweł II doprowadził do przemian ustrojowych w centralnej i wschodniej Europie, do upadku komunizmu i do obalenia muru berlińskiego.

Często byliśmy świadkami niezwykłych spotkań Papieża z dziesiątkami, setkami tysięcy ludzi. Na czym polegał fenomen Jego spotkań z tłumem?

Moim zdaniem tłumy kochały i uwielbiały Papieża za Jego bezpośredniość, poczucie humoru, odchodzenie od sztywnego protokołu kreującego dystans pomiędzy Nim i ludźmi, nadto za Jego odejście od używania tzw. “plurale maiestaticum” tj. od “my” do prostego “ja” w przemówieniach, czy też za Jego zwracanie się do ludzi poprzez “bracia i siostry”, “drodzy młodzi przyjaciele”, a nie “dzieci” lub “synowie i córki”, co pamiętamy jeszcze z poprzednich pontyfikatów.

Oczywiście wrodzona i ubogacona sztuką teatralną zdolność Ojca Świętego do kontaktów z ludźmi, niezależnie od ich wieku, pochodzenia, religii, koloru skóry, miała też bez wątpienia wymiar religijny. Jan Paweł II odzwierciedlał bowiem swoimi gestami i swoją bliskością wobec ludzi postawę Chrystusa, dobrego Pasterza, a także objawiał im miłujące oblicze Boga, naszego wspólnego Ojca, który jest w niebie.

Całe życie Jana Pawła II było świadectwem wiary, zawierzenia i zaufania Bogu. Z perspektywy ludzkiej nie ominęło Go żadne nieszczęście: śmierć bliskich, totalitaryzm, wojna, cierpienie wynikające z choroby – w tym wszystkim nie stracił zaufania do Boga – skąd ta siła wiary?

Z modlitwy i z komunii z Bogiem. Siła wiary Jana Pawła II tkwi w Jego zakorzenieniu w Chrystusie poprzez Maryję – Totus Tuus. W rozlicznych nieszczęściach swego życia doświadczył On w pełni kenozy, uniżenia samego Chrystusa. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że “wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,7). W tej samej perspektywie wiary dziś nadchodzi moment, aby Bóg “wywyższył go nad wszystko” (Flp 2, 9) i by poprzez beatyfikację, o którą się modlimy, dał Mu imię “ponad wszelkie imię” (Flp 2,10). To imię ustawicznie będzie towarzyszyło Kościołowi w dalszej jego historii. To imię i Jego wstawiennictwo będzie przemieniało ludzi, czyniąc ich autentycznymi świadkami Chrystusa i obrońcami godności człowieka.

Na czym polegała wyjątkowość duchowości Jana Pawła II?

Według mnie w duchowości Jana Pawła II na czoło wysuwa się modlitwa i poprzez nią zjednoczenie Ojca Świętego z Bogiem, co było tym prawdziwym źródłem bogactwa Jego osobowości i światła Jego nauczania, a także Jego niezmiernej odwagi i niezmordowanej działalności apostolskiej, jak również Jego naturalności i bezpośredniości w kontaktach z ludźmi i z przyrodą, Jego atrakcyjności, uroku, mocy pociągania i wpływania na innych, Jego – i powiedzmy to z naciskiem – świętości!

Jan Paweł II żył w zażyłości z Tym, który jest źródłem wszelkiej mądrości i wszelkiego dobra i piękna; w zażyłości z Tym, który może uczynić wszystko. W duszy Ojca Świętego dokonywała się ta najważniejsza twórczość, tj. czerpanie mocy, światła, miłości i radości z modlitwy, by potem móc dzielić się tym z innymi. Słowem, modlitwa leżała u podłoża duchowości Jana Pawła II i całej, jakże na wskroś owocnej i cenionej Jego działalności. Bez dostrzeżenia tego istotnego źródła nie sposób Go zrozumieć.

I tu ośmieliłbym się zaznaczyć, że tej modlitwy, tego miłosnego dialogu z Panem, z Tym, o którym wiemy, że nas kocha, jak definiują modlitwę święci mistycy karmelitańscy, Papież, jak sam wielokrotnie wyznał, nauczył się od Karmelu, z którego duchowością związany był od samego dzieciństwa. Dzięki wadowickiemu klasztorowi, założonemu przez św. Rafała Kalinowskiego, którego beatyfikował i kanonizował i o którym, jak sam powiedział, “słyszał wiele od swoich najbliższych” i wiedział, że współcześni nazywali “chodzącą modlitwą”, zachwycił się tymi ideałami.

Czym szokował, a czym zaskakiwał świat?

Otóż szokiem, nawet dla niektórych środowisk katolickich, był fakt, że zaprosił On na wspólną modlitwę o pokój do Asyżu w styczniu 1993 wyznawców nie tylko innych wspólnot chrześcijańskich, ale i innych religii. Obawiano się synkretyzmu, gdy tymczasem spotkanie modlitewne przyniosło oczekiwane owoce zbliżenia i oddaliło groźbę wojny. Podobny szok przeżyli niektórzy ludzie, gdy Jan Paweł II, jako pierwszy po św. Piotrze Namiestnik Chrystusa, udał się z wizytą do rzymskiej synagogi. Aż dwa tysiące lat trwała ta tak bardzo krótka w kilometrach droga przez Tyber, by odwiedzić “starszych braci w wierze”…, droga, która zawiodła potem Ojca Świętego i na Górę Synaj – miejsce teofanii Mojżesza, i pod mur płaczu – relikt świątyni jerozolimskiej.

Zaskoczyło świat wiele innych gestów Sługi Bożego, świadczących o Jego humanizmie, jak chociażby spotkanie z Ali Agcą w więzieniu. Nadto pokolenie pamiętające czasy Piusa XII, który prawie nigdy nie opuszczał Watykanu, było zafascynowane wyjazdami Jana Pawła II w Alpy czy na Gran Sasso, tymi oficjalnymi i tymi incognito. Raz Ojciec Święty, z czapką nasuniętą na głowę, by uniknąć rozpoznania, został nawet wraz z kilku polskimi księżmi okrzyczany przez szwajcarskiego gwardzistę, za złe zaparkowanie samochodu: “tu nie wolno, to jest miejsce tylko dla samochodu Papieża”. A wybierał się wtedy właśnie incognito w podrzymskie góry, “nei Castelli Romani”.

Nadto, jako współpracownik Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, nie mogę nie wspomnieć, że Jan Paweł II pozytywnie zaskoczył też swoją decyzją, by promować sprawy beatyfikacyjne męczenników hitleryzmu i komunizmu. Za pontyfikatu Pawła VI były one uśpione. Pamiętamy przecież, że św. Maksymilian Kolbe był beatyfikowany przez Pawła VI nie jako męczennik, ale jako wyznawca. Jan Paweł II kanonizował go jako męczennika, wynosząc potem na ołtarze wielu męczenników komunistycznej wojny domowej w Hiszpanii, męczenników hitleryzmu na czele z Edytą Stein i męczenników sowieckiego komunizmu, jak np. kard. Stepinaca z Chorwacji. Nie doczekał beatyfikacji ks. Władysława Findysza z diecezji rzeszowskiej, ale w grudniu 2004 r. podpisał dekret o jego heroicznym męczeństwie za wiarę zadanym przez komunistów.

Ojciec Święty nie bał się spotykać z ludźmi, którzy mogli wykorzystać tę znajomość do własnych celów. Powszechnie krytykowano np., że fotografował się z Fidelem Castro… Czym dla Papieża były tego typu spotkania? Czy można się w tym dopatrywać spotkania z grzesznikiem potrzebującym pomocy?

Oczywiście. Dla Jana Pawła II liczył się przede wszystkim człowiek, każdy człowiek. W Redemptor hominis Papież napisał, że człowiek jest drogą Kościoła i to człowiek nie abstrakcyjny, ale człowiek w całej Jego prawdzie, w pełnym jego wymiarze; człowiek rzeczywisty, konkretny, historyczny, każdy, bo każdy jest ogarnięty Tajemnicą Odkupienia, z każdym Chrystus w tej tajemnicy raz na zawsze się zjednoczył.

Te stwierdzenia programowej encykliki, jak skądinąd całe jego nauczanie, znalazły w pontyfikacie Jana Pawła II przełożenie na praktykę życia i jedynie w tym kluczu należy patrzeć na spotkania z kontrowersyjnymi ludźmi, jak np. Fidel Castro z jednej czy Augusto Pinochet z drugiej strony. Ojciec Święty chciał każdemu człowiekowi dopomóc stanąć w prawdzie przed Bogiem i przed własnym sumieniem. Znane są nawet przypadki spowiedzi polityków przed Janem Pawłem II, co (także ze względu na tajemnicę sakramentalną) nie jest nagłaśniane. Sługa Boży nie bał się ryzyka instrumentalizacji Jego osobą przez nieuczciwych polityków, bo wiedział, że nie co innego, ale prawda będzie miała ostatnie słowo i powtarzał im za Ewangelią, że tylko “prawda was wyzwoli” (J 8,32).

W jaki sposób Papież wywierał wpływ na wielkich tego świata – co tym ludziom imponowało?

Sam byłem świadkiem “rozklejenia” się pewnego męża stanu przed Janem Pawłem II. Byłem z pewnej okazji zaproszony na papieską Mszę św. do prywatnej kaplicy Jana Pawła II. Gdy przybyłem, czekała tam już grupka osób. Jeden mężczyzna bardzo drżał. Nadszedł ówczesny ks. prałat, a dzisiejszy kardynał Stanisław Dziwisz, by wprowadzić nas do kaplicy. Zauważył zakłopotanie owego mężczyzny i zainteresował się nim szczególnie. Po krótkiej z nim rozmowie poprosił mnie, abym zechciał posłużyć zainteresowanemu posługą kapłańską. Gdy po Eucharystii oczekiwaliśmy w bibliotece na Ojca Świętego, aby ucałować Jego ręce, wspomniany mężczyzna płakał jak dziecko. Nie potrafił wypowiedzieć ani jednego słowa do Papieża, tylko wręcz szlochał i całował Go po rękach. Przy opuszczaniu Pałacu Apostolskiego zapytałem, co najbardziej urzeka go u Jana Pawła II. “Autentyzm jego życia i zatroskanie o dobro człowieka” – odpowiedział mi. Później dowiedziałem się, że był ministrem obrony jednego z państw Europy. To chyba najlepiej obrazuje, czym Jan Paweł II imponował wielkim tego świata.

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiał ks. Andrzej Klimara
www.wadowita.pl, kwiecień 2006