Czego pragną ludzie

Nagrodę Nobla czy raczej Darwina temu lub tej, co zna odpowiedź na tytułowe pytanie? Dylemat nie jest błahy, bo ilu ludzi tyle odpowiedzi, a na dodatek każdy człowiek co dnia daje ich tyle i tak różnych, że można nie tylko się pogubić, ale dosłownie dostać urwania głowy. Jak uporządkować tę radosną twórczość ludzkości? I czy istnieje jedna i jedynie poprawna odpowiedź?

POTRZEBA MATKĄ KOLEJNEJ POTRZEBY

Zacznijmy od początku, to jest od pierwszej z brzegu potrzeby, którą właśnie odczuwamy. Załóżmy, że chce nam się jeść. Zwykła bułka z masłem pewnie załatwiłaby sprawę na parę godzin, ale nie, nam się chce czegoś lepszego, może klasycznego schabowego z ziemniaczkami i świeżą surówką, a może bardziej wyszukanego pieczonego homara z masłem czosnkowym. Pewnie nie stać nas na tego ostatniego i rzecz się skończy w tym punkcie, ale niekoniecznie – przecież pomarzyć można, bo marzenia nic nie kosztują. Ostatecznie pocieszymy się wspomnianą bułką, ale nie byle jaką i nie w pojedynkę, gdzieś ukradkiem podgryzaną w parku na ławce. Jeśli już bułka, to ta chrupiąca z sezamem, z różową szynką i świeżą sałatą, i podana w nowoczesnym Subway’u najlepiej w otoczeniu dobrze ubranego i miłego towarzystwa. I tak ruszyła karuzela naszych marzeń. I będzie tak w każdym innym przypadku: od czegokolwiek byśmy nie zaczęli, od razu z prostej potrzeby zrobi się całkiem długa lista pragnień i oczekiwań, które w bardziej lub mniej dramatyczny sposób odsłonią prawdę o naszej niesfornej, ludzkiej naturze. Naszym potrzebom nigdy nie dosyć! Nasze potrzeby są łańcuszkiem bez końca – oczko zaczepia się za oczko i tym sposobem robi się miejsce na kolejne oczko. Szydełkujemy w życiu na całego i to jednocześnie w kilku kierunkach i wymiarach, bo przecież człowiek niczym cebula (czy też ogr, jakby powiedział Shrek) ma warstwy: fizjologiczną, psychiczną, społeczną, duchową. A w każdej z tych warstw potrzeba rodzi potrzebę i to w ciągu geometrycznym. Ani się nie obejrzysz, a utoniesz w zalewie potrzeb. Nie tędy droga. Spróbujmy inaczej.

SIŁA MARKETINGU

Odwróćmy kota ogonem: skoro ludzie nie wiedzą, czego tak naprawę pragną, to może trzeba im to po prostu powiedzieć. Rzecz zresztą została już dobrze przebadana i uczeni doszli do wniosku, że w gruncie rzeczy ludziom zawsze chodzi o to samo: chcą zdrowia, pieniędzy, sukcesu i paru tym podobnych rzeczy. Problem więc nie w tym, czego ludzie chcą, ale jak im sprzedać to, co my mamy im do zaoferowania – trzeźwo zauważy specjalista od marketingu. A do tego potrzeba jakiegoś zgrabnego chwytu reklamowego – dorzuci klasyk w tej dziedzinie, Victor O. Schwab. W starej, ale wciąż jarej książce Jak napisać dobrą reklamę: krótki kurs copywritingu wylicza on krótko i dobitnie: 1. Zwróć na siebie uwagę, 2. Pokaż ludziom użyteczność twojego produktu, 3. Udowodnij ją, 4. Przekonaj do jej nabycia, 5. Zachęć do działania. Proste i skuteczne. I działa nie tylko przy reklamie proszku do prania, ale także w odniesieniu do Dobrej Nowiny o Zbawieniu, o czym dobrze wiedzą nasi rodzimi katocelebryci. I proszę mi się nie krzywić i nie gorszyć – to z tego powodu celnicy i jawnogrzesznice wchodzą przed nami do Królestwa niebieskiego. Oni znają prawa popytu i podaży, i wiedzą, jak je skutecznie wykorzystać, tak ku dobremu, jak wcześniej robili to ku złemu.

Ale co z naszą tytułową kwestią? Ano nic, widać nie jest taka ważna, skoro tak łatwo ją zmanipulować. Historia upstrzona jest tego przykładami: wystarczy reglamentować towary, wprowadzić je na kartki, a społeczeństwo bardzo szybko się przyzwyczai i z wdzięcznością przyjmie każdą dodatkową parę butów czy tabliczkę czekolady. Dziel i rządź! Skąd my to znamy?

TWÓRCZOŚĆ GŁUPCZE, TWÓRCZOŚĆ!

Jak widać, niezależnie od tego, z której strony zaczniemy, zawsze kończymy albo w szczerym polu albo w ślepym zaułku. Jedyny morał z tej bajki taki, że i w jednym, i w drugim przypadku człowiek zawsze coś wymyśli. I może to jest najważniejsze odkrycie? Człowiek jest twórczą bestią i warto mu o tym przypomnieć. Ba, upieczmy dwie pieczenie na jednym ogniu: zaproponujmy jakieś modne zajęcia warsztatowe. W Internecie znajdziecie mnóstwo pomysłów, jak to zrobić. Oto jeden z nich – żywcem wzięty z zagranicznego portalu, który z przyjemnością przystosuję do polskich warunków. Chcesz być twórczy? Oto trzy proste kroki ku temu. Po pierwsze, zdobądź wiedzę! Po drugie, stwórz połączenia! Po trzecie, baw się dobrze!

Brzmi zachęcająco, choć trochę tajemniczo, prawda? Ale proszę chwilę wytrzymać w napięciu – taki suspens dobrze robi – zaraz wszystko wyjaśnię. Po pierwsze, otwórz się na nowe doświadczenia: pracujesz osiem godzin za biurkiem, więc dla odmiany zapisz się na kurs wspinaczkowy; harujesz cały dzień fizycznie – poszukaj sobie klubu dyskusyjnego. Zrób coś dla siebie, coś nowego, oryginalnego, znajdź sobie jakieś zajęcie, które otworzy cię na nowe horyzonty (zdobądź wiedzę!). Pisz wiersze, szydełkuj, rysuj, graj na banjo lub skacz na bungee (ale nie na odwrót!), hoduj patyczaki, kolekcjonuj znaczki. Rób wszystko, co możesz, bylebyś tylko nie był bierny. A jak już się tak na dobre rozpędzisz, nawet się nie zorientujesz, jak przejdziesz do drugiego kroku: zaczniesz tworzyć połączenia. Jak? Tak po prostu: może na kursie wspinaczkowym przyjdą ci pomysły do zbioru opowiadań lub plany na najbliższe wakacje, szydełkując, odkryjesz sens modlitwy różańcowej, a modląc się na różańcu nabierzesz nabożeństwa do Matki Boskiej rozwiązującej węzły. Bóg raczy wiedzieć, jakie przedziwne kombinacje ci przyjdzie stworzyć – może nie wszystkie będą warte Nobla, może niektóre otrą się o nagrodę Darwina, ale na pewno wszystkie sprawią ci wiele radości. Bo wcześniej czy później odkryjesz radość twórczości, radość bycia człowiekiem, który – jak mawiał pewien mądry jezuita – dla własnego rozwoju potrzebuje warunków niezbyt sprzyjających!

Stanisław Morgalla SJ

Czytaj dalej w najnowszym numerze Głosu Karmelu…