Alençon

Taka właśnie jest nasza mała. Ciągle wyżej! Pewnego dnia porówna świętość do szczytu góry. Wyżej! Aż do Nieba, o ile to możliwe! W tym domu przy ulicy Saint-Blaise mówi się często o Niebie. To cel ich życia. Jakże ci państwo Martin są praktyczni; to duchowi realiści.

Mała wieśniaczka z Semallé



Przez ponad rok Teresa, która powoli wraca do zdrowia (pozostając jednakże wrażliwą na katary), żyć będzie na wsi, w ubogim domku Mojżesza i Róży Taillé, wraz z czwórką ich dzieci (wśród nich Eugeniusz, “mleczny brat” Teresy), krową Rousse i kurami. Wiosna, lato, jesień, zima, początek wiosny… Rodzinna radość, dziecięca wrzawa, śpiew ptaków i wiatru, widok i zapach owoców, kwiatów, ziół i zwierząt, krótkie spacery do parafialnego kościoła w ramionach Róży. Latem, mała “Martin-Taillé”, opalona słońcem, wożona jest na taczkach na kupie trawy. Zdarza się także, że sadzają ją na grzbiecie Rousse!

Większość z tych szczegółów jest nam znana dzięki korespondencji Zelii, matki na odległość, która odwiedza swą małą mniej więcej co dwa tygodnie z sercem napełnionym tysiącem myśli i uczuć (“wiele już wycierpiałam w życiu”, mówi po wyjeździe Teresy, CF 90). Czasami Róża, przy okazji cotygodniowych jarmarków, na których sprzedaje swoje produkty, zabiera dziecko do Alençon.

Teresa, która głęboko odczuć musiała rozłąkę z domem rodzinnym, z Mamą, z Tatusiem, z siostrzyczkami, przywiązała się bardzo do “Różyczki”, którą – jak inne dzieci – z pewnością nazywa “mamą”. Świadczą o tym fragmenty korespondencji Zelii.

“Widzieliśmy Terenię wczoraj, w niedzielę. Nie spodziewaliśmy się jej; mamka przybyła z czwórką dzieci. Włożyła nam dzieciaka w ramiona i sama poszła na Mszę. Małej jednak wcale się to nie spodobało, zaczęła krzyczeć wniebogłosy! Cały dom był w rozsypce; musiałam posłać Luizę [domową służącą], by powiedziała mamce, by wróciła zaraz po Mszy (…). Mamka zostawiła Mszę w połowie i przybiegła, zdenerwowało mnie to, przecież mała nie umarłaby od tego krzyku. Natychmiast się uciszyła. Jest bardzo silna, wszyscy są tym zaskoczeni” (CF 99 – Teresa ma cztery miesiące).

“Pojedziemy w poniedziałek, w ósemkę, zobaczyć Terenię; jest teraz bardzo silna. Widziałam ją w ubiegły czwartek, przyprowadziła ją mamka; mała nie chce zostawać z nami i, kiedy nie widzi mamki, przenikliwie krzyczy. Tak właśnie Luiza musiała ją zanieść na jarmark, gdzie Różyczka sprzedawała swoje masło, nie można już było wytrzymać. Gdy tylko zobaczyła mamkę, roześmiała się i zamilkła; tak już została, sprzedając masło z poczciwymi kobietami, aż do południa!” (CF 102 – Teresa ma prawie sześć miesięcy).

Teresa stała się wieśniaczką o typowo wiejskich upodobaniach! Oto jej reakcja kiedy, w wieku jedenastu miesięcy, spędza kilka godzin w swoim domu w mieście: “Mała nie chciała patrzeć na Luizę ani z nią pójść, byłam doprawdy zakłopotana; co chwila przychodziły do mnie robotnice, dawałam ją to jednej to drugiej. Bardzo chciała je zobaczyć, nawet bardziej niż mnie, i po kilka razy je całowała. Wiejskie kobiety, ubrane jak jej mamka – oto świat, jakiego jej trzeba! Pani T. przyszła, kiedy trzymała ją jedna z robotnic. Gdy tylko ją zobaczyłam, rzekłam jej: Zobaczymy, czy dziecko pójdzie do Pani. Ona, zdziwiona, odpowiada mi: Dlaczegóż by nie? – Proszę spróbować! Wyciągnęła ręce do małej, lecz ta skryła się krzycząc jakby ją parzyło. Nie chciała nawet, by Pani T. patrzyła na nią. Bardzośmy się z tego śmiali; w sumie mała boi się modnie ubranych ludzi!” (CF 112).

“Tłumaczę sobie”, pisze mama, “i usiłuję wziąć się w garść; cały dzień duchem jestem przy tobie; mówię sobie: Teraz robi to. Spieszno mi, by być przy tobie; kocham cię z całego serca i czuję jak podwaja się jeszcze to uczucie przez rozłąkę, której doświadczam w twojej obecności; niemożliwym byłoby mi żyć z dala od ciebie” (CF 108).

Zwraca się tutaj nie do Teresy lecz do “swego drogiego Ludwika”, pisząc do niego z Lisieux, gdzie bawi u brata Izydora i bratowej , podczas gdy Teresa jest w Semallé. Ludwik jest tym “świętym człowiekiem”, z którym jest “ciągle bardzo szczęśliwa”: on “czyni jej życie tak słodkim”… To mąż, jakiego “życzy każdej kobiecie”. Od tego wyznania, po czterech latach małżeństwa (LI), jedenaście lat później nic się nie zmieniło – chyba tylko jej pragnienie, by “zostać świętą: nie będzie to łatwe, wiele jest do ociosania, a drzewo twarde jest jak kamień” (CF 110).

“Spieszno jej mieć Terenię w domu” (CF 114). Po raz drugi dziecko jest gorąco oczekiwane. Zelia przygotowuje wszystko w kolorze niebieskim i białym, jak na nowe narodziny i na nowy chrzest. “Mam już dla niej upatrzoną toaletę w kolorze nieba, z niebieskimi bucikami, niebieskim paskiem i ślicznym białym kapelusikiem, to będzie czarujące. Już teraz cieszę się, że będę ubierać tę laleczkę!” (CF 115) Teresa wraca na dobre do domu 2 kwietnia 1874 roku: “urocze dziecko”, “bardzo grzeczne i na swój wiek bardzo rozwinięte” (CF 116), “podziwiam jej maleńkie usteczka” (CF 117).