Znów w drodze – podróże po Andaluzji

Ojciec Jan posiada nie tylko duchowy charyzmat fundatora, ma też okazję do uczestniczenia bezpośrednio w wielu pracach przy wznoszeniu nowych klasztorów (...)

Bosi w Kordowie



Ojciec Jan chadza po drogach i ulicach Kordowy w kwietniu 1586. Nawet tu nie rozprasza się zbytnio oglądaniem zabytków: meczetu-katedry, mostu romańskiego na Gwadalkiwirze, alkazaru królów chrześcijańskich, wież Calahorra i Malmuerta, domu de los Villalones, synagogi, Plaża del Porto i niezliczonych kościołów: San Pedro, Santa Marina, San Lorenzo, San Andres, la Magdalena, San Pablo, la Merced… Woli bez wątpienia kontemplować Gwadalkiwir, opiewając fluminis impetus: pęd rzeki rozwesela miasto, według słów Psalmu 45, który tak bardzo lubi śpiewać i komentować.

Możliwe, że chętnie spaceruje po tym mieście, ale szuka przede wszystkim miejsca na założenie klasztoru. Podczas załatwiania niezbędnych spraw zatrzymuje się w domu dziekana, don Luisa Fernándeza de Córdoba y Mendoza, który jest bardzo przychylny myśli przeszczepienia Zakonu do tego miasta kalifów, jak sam wspomina: “Podczas starań o fundację, aż do zakończenia negocjacji w tej sprawie, gościł w moim domu wspomniany ojciec Jan od Krzyża; obcując z nim, poznałem w nim wielką cnotą, pobożność, świętość i ducha Bożego; doszedłem więc do wniosku, że był on świętym i jako takiego obdarzałem respektem i szacunkiem”.

Klasztor został założony obok kaplicy Św. Rocha, co nie obyło się bez zwykłych w takich okolicznościach trudności. Biskupem był w tym czasie don Mauricio de Pazos, który już przedtem zaznajomił się z Reformą karmelitańską. “Wraz z kaplicą Święty zakupił kilka domów przyległych do niej, które szybko zostały przystosowane do potrzeb wspólnoty”.

W trakcie prac robotnicy zdecydowali się zburzyć gruby mur. Po podkopaniu fundamentów, chcąc “przewrócić go na bok, ciągnęli sznurami, nachylili mur na tę stronę, w której znajdował się czcigodny ojciec Jan od Krzyża. Mur runął na pomieszczenie i zburzył je. Wszyscy robotnicy i bracia rzucili się w tamtym kierunku, spodziewając się wydobyć go stamtąd martwego. Po odrzuceniu kamieni i ziemi znaleźli go w kąciku żywym. Śmiejąc się mówił o pomocy pani w białym płaszczu (Matki Bożej z Góry Karmel)”. Jest to jeden z niewielu przypadków, gdy kronikarz wspomina go “śmiejącego się” i to w sytuacji całkiem niewesołej. Fakt ten potwierdził brat Marcin od Wniebowzięcia: “Widziałem to sam i wielu zakonników oraz inne osoby”.

Otwarcie klasztoru odbyło się 18 maja 1586. Kilka dni później Jan od Krzyża, wciąż nienasycony i pełen zapału, przedstawia przeoryszy z Caravaca projekty założenia nowych domów. Ta jego aktywność, mająca źródło w ciągłym wewnętrznym przynagleniu, obejmowała również omówioną wyżej fundację w Kordowie. Pisze o niej jak gdyby był jej pierwszym kronikarzem: “Założenie klasztoru braci w Kordowie było przez całe miasto przyjęte z wielkim aplauzem, mieszkańcy nie mieli jeszcze u siebie żadnego zakonu; w rzeczy samej cały kler i bractwa pośród wielkich uroczystości przenieśli z katedry Najświętszy Sakrament ulicami miasta, przystrojonymi jak w Boże Ciało.

Miało to miejsce w niedzielą po Wniebowstąpieniu. Przybył również biskup i wygłosił kazanie, chwaląc nas bardzo. Klasztor znajduje się w dobrej części miasta, w pobliżu katedry”.

Dokładniej mówiąc kaplica św. Rocha i dom znajdowały się przy dzisiejszej Calle del Buen Pastor. Klasztor przez wiele lat był siedzibą nowicjatu. Jan od Krzyża mianował tam pierwszym przeorem słynnego ojca Augustyna od Trzech Króli.

W tej samej Kordowie “z okazji świata obchodzonego w klasztorze przyniesiono z domu pewnej kobiety obraz obficie przystrojony, ale w stylu świeckim. ojciec Jan kazał go odnieść z powrotem, stwierdzając, że nie jest to Matka Boża, ale jakaś inna kobieta”.