Zakonnik i student – na uniwersytecie w Salamance

Przybywa do miasta w okresie jego największego rozkwitu. Salamanka w połowie XVI wieku tętni życiem artystycznym i kulturowym. Jej uniwersytet jest spadkobiercą najlepszych tradycji średniowiecznych: Bolonii, Oxfordu, Paryża, Salamanki.

Studenci



O ile prestiż zależy od profesorów, ruch i życie dają uniwersytetowi studenci. Był to specjalny powód do chwały być studentem, członkiem kolegium, bakałarzem w Salamance.

“Liczba studentów była bardzo duża. Znajdowało się tu około siedmiu tysięcy immatrykulowanych. Uczęszczali oni na wszystkie wydziały, choć proporcje nie były równe. Było 1.900 studentów prawa kanonicznego, 750 teologii, 700 prawa cywilnego, 200 medycyny, 900 sztuk i filozofii i ponad 2.000 studiowało języki. Duża grupa studentów wywodziła się z zakonów. Tylko niewiele z nich nie miało swych przedstawicieli. Dominikanie, franciszkanie, augustianie, karmelici, benedyktyni, trynitarze, teatyni, premonstratensi, mercedariusze, hieronimie! itd. W niektórych kolegiach, jak na przykład dominikańskim, liczba studentów dochodziła do 200” (O. Crisógono).

Kiedy taka ilość studentów jest w ciągłym ruchu wchodząc i wychodząc z zajęć, gromadząc się na zebraniach, uroczystościach, powstaje wielobarwna mozaika stylów i kolorów. Studenci, którzy przebywają w kolegiach zakonnych, odróżniają się swoistymi znakami szczególnymi. Nadano im więc przydomki z powodu koloru habitów. Tak więc golondrinos (jaskółki) to Dominikanie, pardales (wróble) Franciszkanie, grullos (żurawie) Bernardyni, tordos (drozdy) Hieronimici, cigüenos (bociany) Mercedariusze i tak dalej.

Studentom uniwersyteckim przysługują pewne przywileje i ułatwienia: zwolnieni są od podatków; koszty noclegów i wyżywienia są dla nich znacznie niższe; ustalone są opłaty za żywność i świece, a także za wypożyczanie książek. W razie choroby przyjmowani są bezpłatnie w Hospital del Estudio, usytuowanym na wprost wejścia do uniwersytetu.

Jednocześnie jednak żyją oni w bardzo trudnych warunkach ze względu na warunki bytu i studiów. W większości przebywają w kolegiach i poddani są dyscyplinie domów zakonnych. Zazwyczaj jada się w milczeniu, słuchając lektury Pisma świętego, Ojców Kościoła lub innych pobożnych książek, albo też statutu odpowiedniego kolegium. Po posiłkach jest zwykle czas na naukę.

Również na uniwersytecie panuje określony porządek i dyscyplina. Książki z tekstami są zazwyczaj wypożyczane ze względu na wysoką ich cenę. Najbardziej poszukiwane, a zarazem najdroższe są te, które zawierają również komentarz. Nie wolno robić notatek w czasie wykładów. W ten sposób wszyscy zmuszeni są do brania w nich udziału. W czasie zajęć działa “straż ciszy i porządku”, pilnująca ciszy na dziedzińcu, gdzie paziowie i służący oczekiwali na studentów z bardziej zamożnych rodzin.

Studenci pochodzili ze wszystkich regionów półwyspu. Są wśród nich Katalończycy, Aragończycy, Andaluzyjczycy, Portugalczycy, Kastylijczycy… Panuje tu swoisty “internacjonalizm”, jeżeli chodzi o sposób ubierania się, łączenia w grupy czy też rozrywki.

W tej różnokolorowej masie rozkrzyczanej młodzieży prawie nie widać niewielkiej grupki karmelitów, którzy dzień w dzień, rano i po południu uczęszczają na uniwersytet w swych brązowych habitach i białych płaszczach. Wśród tej małej i milczącej grupy ukrywa się najdrobniejszy i najbardziej cichy ze wszystkich studentów karmelitańskich, Jan od św. Macieja. Słucha on i obserwuje wszystko bardzo uważnie, ale mówi niewiele. Chodzi tam i z powrotem uliczkami pełnymi zabytków, starych domów z herbami, a także domów nowych ze złoconego kamienia. Pracuje intensywnie, nie pozostawiając jednak śladów w dokumentach historycznych. Z jego pobytu na uniwersytecie pozostały tylko cztery zapiski z rozpoczęcia kursów i trzy świadectwa jego udziału w głosowaniu na profesorów podczas obsadzania pewnej katedry.

Ogólnie biorąc wysoki poziom uniwersytetu sprzyjał studiom i dyscyplinie, wpływał też dodatnio na rozwój życia religijnego. Pedro Chacón, historyk z Salamanki, współczesny Janowi od św. Macieja, pisał w 1569: “Tego roku prawie sześciuset studentów spośród najlepszych wstąpiło do zakonów o surowej regule, wielu z nich do bosaków”.

Wśród tak licznego tłumu studentów nie mogło zabraknąć również charakterystycznych żartów i dowcipów jako naturalnego ujścia energii, tłumionej dyscypliną studiów i domów zakonnych. Objawiało się to w różnorodny sposób. W środowisku uniwersyteckim dawały o sobie znać problemy ekonomiczne, różnice regionalne, młodzieńcza żywość i świąteczna radość.