Wielka “zdobycz” Teresy Martin

Wielka “zdobycz” Teresy Martin

2 stycznia 1887 roku, Teresa ma czternaście lat. Ulega całkowitej – także i zewnętrznej – przemianie. Celina daje jej lekcje rysunku. Odczuwa potrzebę urozmaiconej lektury, interesuje się wszystkim. Niektóre książki wywierają na niej głębokie wrażenie, tak na przykład Koniec świata obecnego i tajemnice przyszłego życia kanonika Arminjon. Podoba jej się zwłaszcza siódma konferencja, na temat “Niebieskiej Szczęśliwości”. Spragniona duchowego poznania, znajduje tam ważne dopełnienie niewystarczającego katechizmu, dla niej zbyt szkolnego. Arminjon cytuje często Pismo święte, Ojców Kościoła i otwierają na nieskończoność chrześcijańskiej tajemnicy. Przede wszystkim jednak, dąży do celu, którym jest wstąpienie do Karmelu. Już w święto Zesłania Ducha Świętego (29 maja), w ogrodzie Buissonnets podejmuje trudną rozmowę z ojcem. Ten okazuje się gotowy do wszelkich poświęceń: także i tego, by ofiarować Bogu swe córki, nawet tę, którą najbardziej kocha, “małą Królewnę”. Zrywając biały kwiatek, skalnicę, na murze ogrodu, ofiaruje go Teresie jako symbol jej życia, oświetlonego Bożym słońcem. Teresa zachowa go aż do śmierci

Łaska Bożego Narodzenia wyda obfite owoce: jedno zdanie Teresy streszcza dobrze otwartość jej serca na nędzę świata: “W serce moje wstąpiła miłość połączona z pragnieniem zapomnienia o sobie, by innym sprawiać przyjemność, i od tej chwili poczułam się szczęśliwa!…” (A 45v). Uwolniona od samej siebie przez wtargnięcie boskiej agape w jej istotę, Teresa wchodzi w kontakt ze światem, wychodzi ze swojego ego i zaczyna naprawdę kochać: chce “sprawiać przyjemność”. Konsekwencją jest radość, gdyż tajemnicą szczęścia jest dar siebie. Pod koniec życia, w swym ostatnim wierszu o Najświętszej Pannie, powie: “Kochać, to oddać wszystko i oddać samą siebie” (P 54, 22). Pośród licznych łask 1887 roku jest jedna, która okaże się decydującą dla jej powołania. Raz jeszcze powodem do niej staje się rzecz błaha, pozornie przypadkowa. Pewnej lipcowej niedzieli uczestniczy w Mszy w katedrze świętego Piotra. Z książeczki do nabożeństwa wysuwa się obrazek Jezusa wiszącego na Krzyżu. Teresa widzi krew spływającą z rąk Ukrzyżowanego. Nikt jej nie przyjmuje. Dziewczynka cierpi z tego powodu i postanawia trwać u stóp Krzyża, by zbierać tę boską krew i dawać ją duszom. Słyszy, jak Jezus mówi: “Pragnę” (J 19, 26) – to pragnienie fizyczne, lecz bardziej jeszcze pragnienie dusz. Ona także odczuwa to pragnienie dusz, gdyż, od chwili otwarcia serca w Noc Bożego Narodzenia, czuje się “rybakiem dusz”, chce pracować dla nawrócenia grzeszników, chce “wyrywać je wiecznym płomieniom”. “Postanowiłam trwać w duchu u stóp Krzyża i przyjmować tę Boską rosę, która z niego spływa, z tym przeświadczeniem, że mam ją potem wylewać na dusze… Nieustannie rozbrzmiewało w mym sercu wołanie Jezusa na Krzyżu: Pragnę! Te słowa rozpaliły mnie żarem nie znanym dotąd i gwałtownym… Chciałam dać pić memu Umiłowanemu i czułam równocześnie, że i mnie pali pragnienie dusz…” (A 45v).

“Kapłańska” postawa młodej czternastoletniej dziewczyny, trwającej “u stóp Krzyża” Jezusa, by uczestniczyć w zbawianiu świata. Jest w tym jej całe powołanie. To już mocne pragnienie, które później tak często będzie wyrażać: “Kochać Jezusa i sprawiać, by był kochany” (Pri 6).

Okoliczności dadzą jej okazję do urzeczywistnienia postanowień (A 46-47). W noc z 16 na 17 marca, pod numerem 17 ulicy Montaigne, w Paryżu, zamordowane zostają trzy kobiety: Maria Regnault, kobieta znana w paryskim świecie z lekkiego życia, jej służąca i trzynastoletnia dziewczynka. Motywem zbrodni jest kradzież. Poruszenie we Francji jest ogromne. Ohyda zabójstwa uruchamia prasę przeciwko temu, który zatrzymany zostaje 20 marca w Marsylii: Henrykowi Pranziniemu, pochodzącemu z Aleksandrii. Chwytał się wielu zajęć, potem jednak przegrywał pieniądze i musiał kraść, aby przeżyć. Liczne były jego kobiece zdobycze. Dowody są przytłaczające: w Marsylii odnalezione zostają skradzione klejnoty. Proces rozpoczyna się 9 lipca, śledzony przez rozemocjonowaną publikę. Pranzini jednak ciągle zaprzecza. 13 lipca skazany zostaje na śmierć.

Czy pan Martin wspominał o tej sprawie w Buissonnets, w obecności córek? Celina twierdzi, że tak. Czy bardziej prawdopodobne jest, że Teresa słyszała o niej u państwa Guérin? Apteka na placu Thiers była przecież miejscem często odwiedzanym i otwartym. Czy może u pani Papinau?

Jakkolwiek by nie było, w przeciwieństwie do uczuć sobie współczesnych, jej pierwszym odruchem jest pragnienie uratowania Pranziniego. Mnożyć będzie modlitwy i umartwienia, zamówi w jego intencji Msze. Jej zaufanie jest tak wielkie, że pewna jest, że Bóg na jej modlitwę odpowie Miłosierdziem, nawet jeżeli nieszczęśliwiec nie okazuje żadnego znaku nawrócenia. A przecież, prosi Pana o znak.

Nie przestrzegając zakazu ojca, dotyczącego czytania gazet, popychana koniecznością, która nie zna granic, nie czuje się nieposłuszną czytając dziennik La Croix z 1 września, zamieszczający relację z publicznej egzekucji Pranziniego w więzieniu de la Roquette. Odepchnąwszy wpierw kapelana, księdza Faure, Pranzini wezwał go, by ucałować przed ścięciem krucyfiks.

Po przeczytaniu tych szczegółów w gazecie, Teresa kryje się i płacze z radości. Otrzymała znak, na który oczekiwała z nadzieją: Pranzini uratowany! Nie wątpi ani przez chwilę, że otrzymał “miłosierny wyrok” Tego, który przebacza nawracającym się, tak jak dobry łotr, grzesznikom.

Znak ten zachęca ją ogromnie w dążeniu do Karmelu. Jeżeli Pan dal jej tego wielkiego grzesznika, iluż innych pójdzie za nim! Dziewczyna nie waha się nazwać go swoim “pierwszym dzieckiem”, podczas gdy ówczesna prasa – w tym i prasa katolicka – używa co do niego najcięższych określeń. W istocie, jej powołaniem będzie stać się “karmelitanką, oblubienicą, matką” (B 2v), gdyż konsekrowane dziewictwo to nie sterylność, lecz duchowa płodność.

Lato 1887 roku opromienione jest wielkimi łaskami. Wraz z siostrą Celiną (18 lat) Teresa przeżywa “ideał szczęścia”. W Belwederze, wieczorami, wiele rozmawiają i otrzymują cenne laski: “Zdaje mi się, że otrzymywałyśmy łaski na miarę tych, które były udziałem wielkich świętych. (…) Jakże przejrzystą i lekką była owa zasłona, która ukrywała Jezusa przed naszym spojrzeniem!… Wątpliwość była niemożliwą, Wiara i Nadzieja przestawały być konieczne, Miłość sprawiała, że znajdowałyśmy na ziemi Tego, któregośmy szukały.” Są oto “duchowymi siostrami”, dziewczętami, o jakich mówi święty Jan od Krzyża (Pieśń Duchowa): śladami Jezusa “lekko przebiegają drogę”. Teresa nie waha się napisać, że otrzymywała łaski równie wzniosłe jak Monika i jej syn Augustyn w Ostii! (A 48r). Z drugiej strony, otrzymuje od swego spowiednika zgodę na przyjmowanie Komunii cztery razy w tygodniu, co w jej czasach jest rzadkim zjawiskiem. Przez całe życie pragnęła będzie przystępować do Komunii codziennie, nigdy jednak nie zdoła tego uzyskać.

Po uzyskaniu zgody ojca na wstąpienie do Karmelu, trzeba jej będzie pokonać wiele trudniejszych jeszcze przeszkód.

bp Guy Gaucher OCD

fot. gallica.bnf.fr