Walka duchowa. Filary świątyni serca

Filar mowy – odpowiedzialność za wypowiadane słowo



Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, Matko pięknej mowy! Na kartach Ewangelii znajdujemy tak niewiele Twoich słów. Te jednak, które wypowiedziałaś, były słowami mądrości. Strzeż mojej mowy, aby wszystko, co będę wypowiadał, przyczyniało się do wzajemnej miłości i podnosiło na duchu. Nie dopuść, abym kiedykolwiek zadał bliźniemu cierpienie wypowiedzianym słowem. Amen.

Konferencja pierwsza

Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca mówią usta (Mt 12, 34).

Panowanie nad wypowiadanymi słowami to ważny element duchowej wali i znak dobrze rozwijającego się życia duchowego. Podobnie jak pokora, ludzka mowa jest ulubionym terenem działania szatana. Tutaj odnosi on często wielkie zwycięstwa. Mowa to potężna rzeczywistość. Słowa mogą ocalać, ale też i zabijać.

Dużo uwagi ludzkiej mowie poświęcił Jezus w swoim nauczaniu. To z Jego ust wyszło napomnienie: “A powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony” (Mt 12, 36-37).

Wychowywanie do odpowiedzialności za wypowiadane słowa było również jedną z głównych trosk nauczania apostołów. Posłuchaj, o czym pisał święty Jakub. “Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wiatrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jaki odpowiada woli sternika. Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą (światem) nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi. Czy z tej samej szczeliny źródła wytryska woda słodka i gorzka? Czy może drzewo figowe rodzić oliwki, albo winna latorośl figi? Także słone źródło nie może wydać słodkiej wody” (Jk 3, 1-12).

Zgłębiając sprawy związane z mową, apostoł zauważa następujące problemy.

Język jest potęgą. Sam w sobie, jako organ ciała, jest mały, ma jednak moc kierować całym ludzkim życiem. Jest jak malutki ster wielkiego okrętu, który kieruje jego trasą. Jest jak mała iskra, która wznieca potężny żywioł ognia.

Skąd bierze się taka potęga języka? Stąd, że mowa wyraża przemyślenia i postanowienia dwóch najwyższych władz: rozumu i woli. Dzięki rozumowi decydujesz o wszystkim. Z pomocą woli realizujesz postanowienia rozumu. Dlatego Jezus mówi o ogromnej odpowiedzialności za wypowiadane słowo, bo język to ambasador rozumu i woli.

Język to również ambasador serca, w którym wszystko bierze swój początek. Serce jest źródłem twego postępowania, a język ma w tym swój szczególny udział. Zrozumiał to dobrze Boży Mędrzec, dlatego w Księdze Przysłów napisał: “Życie i śmierć jest w mocy języka, jak go kto lubi używać, taki spożyje zeń owoc” (18, 21). Język ma być narzędziem pokoju. Obdarzasz bliźniego tym, czym sam żyjesz. Jeżeli w twym wnętrzu jest niepokój, twoja mowa będzie siała niepokój. Jeśli w sercu jest cisza, panuje tam Boży Duch roztropnego milczenia, swoją mową nie skrzywdzisz drugiego człowieka. Tym, którzy mową przyczyniają się do wzrostu pokoju w ludzkich sercach i wspólnotach, Jezus pozostawił błogosławieństwo: “Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9).

Język ludzki – zauważa ponadto święty Jakub – ukazuje się jako rzeczywistość przewrotna. Z ust ludzkich wychodzi modlitwa do Boga i Jego uwielbienie. Z tych samych ust wychodzi potępienie i przeklinanie bliźniego, który jest obrazem Boga. Jest to tragiczne wewnętrzne rozdarcie człowieka, który okazuje się być przewrotnym źródłem, raz wydającym z siebie wodę dobrą, a innym razem gorzką. Na tych samych gałęziach raz rodzi oliwki, a raz figi. “Tak być nie może” – kończy swe rozważanie apostoł. Słowa te wypowiada nie tylko do współczesnych sobie. Kieruje je także do ciebie.

Konsekwencje zabijania drugiego człowieka mową są ogromne i bardzo często nieodwracalne. Opowiadają o świętym Filipie Nereuszu, że postanowił pewnego razu odzwyczaić znaną mu kobietę od obgadywania bliźnich. Poprosił ją, by poszła na targ kupić dla niego kurę. I powiedział jej, żeby w drodze powrotnej ją oskubała. A był to bardzo wietrzny dzień. Gdy kobieta wróciła, święty Filip pochwalił ją i powiedział: – Teraz proszę zostawić tutaj kurczaka i przynieść pióra! – Ależ to niemożliwe – wykrzyknęła kobieta. – Wiatr rozniósł je na wszystkie strony świata. Na to święty Filip odpowiedział poważnie: – Tak samo niemożliwe jest naprawić szkody wyrządzone przez pani gadaninę.

Żal za grzechy języka nie załatwia wszystkiego. Ciążą na tobie konsekwencje, które musisz w miarę możliwości naprawić. Nawet gdybyś uroczyście i publicznie odwoływał to, co powiedziałeś, wiele “piór” twojej gadaniny dokonało swego dzieła i nigdy nie zdołasz ich odnaleźć.

Jak zatem formować język, by nie stał się sferą nieprawości, ale by był narzędziem budowania, uzdrawiania i pocieszania, żeby nie był powodem grzechu i surowego wyroku Jezusa? Następująca anegdota z życia filozofa Sokratesa zawiera bardzo praktyczne rady.

Pewnego razu przyszedł do Sokratesa wzburzony człowiek. – Sokratesie, czy słyszałeś, co najlepszego zrobił twój przyjaciel? Chcę ci o tym zaraz opowiedzieć. – Chwileczkę – przerwał mu mędrzec. – Czy przecedziłeś to, co chcesz mi powiedzieć, przez trzy sita? – Trzy sita? – pyta zdumiony człowiek. – Tak, mój kochany, trzy sita. Zobaczmy, czy to, co chcesz mi opowiedzieć, przejdzie przez trzy sita. – Pierwszym sitem jest prawda. Sprawdziłeś, czy wszystko, co chcesz mi opowiedzieć, jest prawdą? – Nie, słyszałem, jak ktoś to opowiadał i… – Otóż to! Ale na pewno przecedziłeś to przez drugie sito. Sito dobra. Czy to, co chcesz mi opowiedzieć, chociaż nie jest przez ciebie sprawdzone, ma przynajmniej służyć czyjemuś dobru? – Nie, raczej przeciwnie… – odpowiedział rozmówca. – Zatem pozwól, byśmy wykorzystali trzecie sito. Czy to, co masz mi do powiedzenia, a co cię tak bardzo wzburzyło, jest konieczne? – No, niezupełnie… – Zatem – odpowiedział Sokrates – jeśli to, co chcesz mi opowiedzieć, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani konieczne, zapomnij o tym i nie obciążaj tym siebie ani mnie.

Jeżeli pragniesz, by twoja mowa nikomu nie szkodziła, lecz przyczyniała się do wzrostu pokoju, pytaj siebie o trzy rzeczy.

Czy to, co chcesz powiedzieć, jest prawdziwe? Nieraz bez minimum nawet refleksji powtarzamy na prawo i lewo opinie zasłyszane, niesprawdzone. Szukamy sensacji, zabawy czy zwykłego odwetu kosztem drugiego człowieka. Bywa, że cieszy nas grzech bliźniego i ochoczo o nim mówimy, bo w ten sposób szukamy usprawiedliwienia dla podobnego grzechu w sobie. Chcemy zagłuszyć wyrzut własnego sumienia – “nie jestem taki zły, skoro mój bliźni uczynił aż coś takiego!”.

Czy to, co chcesz powiedzieć, przysporzy komuś dobra? Najczęściej nie robimy żadnej różnicy pomiędzy grzechem a grzesznikiem. Nie staramy się o dyskrecję i anonimowość, operując nieroztropnie imionami i okolicznościami wydarzeń, po których każdy może się domyśleć, o kogo chodzi. Tymczasem Jezus uczy potępiać grzech, ale ocalać grzesznika. To podstawowy wymóg miłosierdzia. Na tyle dostąpisz Bożego miłosierdzia nad sobą, na ile okazałeś go drugiemu. “Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić i potępić. A ty kimże jesteś, byś sądził bliźniego?” – pyta apostoł Jakub (Jk 4, 12).

Czy to, co chcesz powiedzieć, jest konieczne? To kolejne ważne pytanie. Dużo z tego, co ludzie wypowiadają każdego dnia, jest niepotrzebne. Już nie mówiąc o tym, że nie jest budujące. Gdyby człowiek miał możliwość przecedzenia sterty wypowiedzianych w ciągu dnia słów, ze zgrozą stwierdziłby, że na dnie sita zostało jedynie kilka dobrych ziaren. Reszta to plewy.

Mądre używanie mowy jest przejawem prawdziwej miłości bliźniego. “Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim – pisze święty Piotr – bo miłość zakrywa wiele grzechów” (1 P 4, 8). Niech twój język zawsze służy ci jako narzędzie pokoju i wyrozumiałej miłości, która strzeże od wielu upadków, potępia grzech, ale ocala grzesznika.