Teresa i tajemnica Maryi

Dla Teresy, to ukryte pod płaszczem Maryi życie jest miejscem najściślejszego zjednoczenia z Jezusem, w prostocie codziennego życia. Mówi o tym w jednej ze swoich pierwszych poezji.

Symbole macierzyńskiej miłości Maryi



Po przeczytaniu ostatniego fragmentu ukazującego Maryję pod Krzyżem Jezusa, Teresa kończy swój wiersz mówiąc: “Wkrótce w Bożych niebiosach będę Cię widziała, / Gdzie pieśń świętych o Tobie napełnia przestrzenie, / W ranku życia mojego, Tyś mi uśmiech dała; / Uśmiechnij się znów, oto już wieczoru cienie!… / Nie trwożę się Twych blasków po ziemskiej ciemności, / Jam cierpienia dzieliła Twe i ciężkie znoje… / Teraz u stóp Twych pragnę śpiewać hymn radości: / Czemu kocham Cię Matko? – bom ja dziecię Twoje!” (P 54/25) / Wiersze te napisane zostały w maju 1897 roku. Kilka dni później, na pierwszych stronach Rękopisu C, Teresa opowie o swej straszliwej próbie wiary, która rozpoczęła się rok wcześniej, i której przedmiotem jest istnienie Nieba. Mówiąc o swej poezji, stwierdzi: “Kiedy opiewam szczęście Nieba (…), opiewam to, w co chcę wierzyć” (C 7v). To heroiczne potwierdzenie istnienia Nieba. Teresa mówi, że w chwale Nieba pozostanie na zawsze dzieckiem Maryi, śpiewając na Jej kolanach, przez całą wieczność “kocham Cię”. W tym samym czasie, daje swego rodzaju streszczenie swego życia na ziemi, od początku do końca ogarniętego macierzyńskim uśmiechem Maryi. Dla Teresy Maryja jest przede wszystkim Panną Uśmiechu, a jej własny uśmiech, który miał opromienić cały świat, jest jednym z najpiękniejszych odblasków uśmiechu Maryi.

W Rękopisie A, karmelitanka opowiedziała o tym “uśmiechu” Maryi “w ranku swojego życia”. Głęboko zraniona w dzieciństwie przez śmierć swojej matki, później przez utratę swojej drugiej matki, siostry Pauliny, która opuściła ją wstępując do Karmelu, Teresa została uzdrowiona przez macierzyński uśmiech Maryi; to uzdrowienie, które stanie się ostateczne dzięki “lasce Bożego Narodzenia” i znajdzie swe ostateczne potwierdzenie w kościele Matki Bożej Zwycięskiej, w Paryżu: “Najświętsza Panna dała mi przeświadczenie, że to naprawdę Ona uśmiechnęła się do mnie. Zrozumiałam, że czuwa nade mną, że jestem Jej dzieckiem, pojęłam też, że nie mogę Jej dać nic więcej ponad to, by nazywać Ją Mamusią, które to imię wydawało mi się tkliwsze niż imię Matka… Z jakąż żarliwością prosiłam Ją, by mnie nieustannie strzegła i wkrótce ziściła moje marzenie o ukryciu się w cieniu Jej dziewiczego płaszcza!… Ach! to było jedno z mych pierwszych marzeń dziecięcych… Kiedy urosłam, zrozumiałam, że w Karmelu znajdę naprawdę płaszcz Najświętszej Dziewicy, toteż ku tej urodzajnej Górze zwracały się wszystkie moje pragnienia… Błagałam również Matkę Bożą Zwycięską, by oddzielili ode mnie wszystko, co mogłoby rzucić cień na moją czystość…” (A 56v -57r).

W ten właśnie sposób, bez żadnych nadzwyczajnych oznak, Teresa doświadcza w najgłębszy sposób macierzyńskiej miłości Maryi i odpowiada na nią całą swoją dziecięcą miłością. Ta miłość, która woli “Mamusię” od “Matki” nie jest w żadnym wypadku sentymentalizmem czy infantylizmem. Podobnie zresztą, kiedy Teresa nazwie Boga “Tatusiem”, odnajdzie spontanicznie całą silę zwrotu Jezusa “Abba”.

Aby wyrazić tę więź pomiędzy dzieckiem i jego Matką, Teresa odwoła się do symbolu płaszcza i welonu Maryi. Wstępuje do Karmelu, by skryć się w cieniu dziewiczego płaszcza Maryi. Będzie przeżywać to w sposób szczególnie intensywny w czasie nowicjatu: “Byłam całkiem ukryta pod zasłoną Matki Najświętszej” (DE 11.7.2). Niedługo potem, radzić będzie Celinie, by w pełni powierzyła się Maryi: “Ukryj się dobrze w cieniu Jej dziewiczego płaszcza, aby Cię uświęciła pełnią dziewictwa!…” (L 105).