Święta o porywczym temperamencie cz.1

Czy zastanawialiście się kiedyś nad świętością i ja to się dzieję, że niektórzy osiągają świętość w młodym wieku a inni w dojrzałym, czy będąc już w pełni lat. Zapewne nie znajdziemy łatwej odpowiedzi, ale to, co dla nas jest trudne do ogarnięcia nie jest takie ani dla Boga ani właśnie dla świętych.

Duchowe dojrzewanie Elżbiety Catez, urodzonej w Dijon w 1880 roku, rozpoczyna się bardzo wcześnie, już w dniu jej pierwszej Komunii świętej. Dziewczynka była uważana za dziecko trudne do poskromienia, natury porywczej i ognistej – jak mówiła jej matka. A siostra dodawała: żywiołowa, przerażająca, gwałtowna nawet, krótko mówiąc – diabeł wcielony. Również ksiądz, który ją przygotowywał do pierwszej Komunii, mówił: Ma taki temperament, że stanie się albo aniołem, albo diabłem. Jej wychowawczyni zaś stwierdzała: Ma żelazną wolę i kiedy czegoś chce, musi to mieć za wszelką cenę. Była z pewnością dzieckiem nadwrażliwym, dlatego często wybuchały w niej niepohamowane emocje i niemal codziennie zdarzały się jej napady złości.

Zgodnie z ówczesnym obyczajem, dzieci w wieku sześciu lat były przygotowywane do pierwszej spowiedzi, a w wieku lat jedenastu – do pierwszej Komunii świętej. Właśnie wtedy zaczęła się jej duchowa przygoda: w chwili gdy obudziło się w niej autentyczne pragnienie Boga.

Matka tłumaczyła jej: Jeśli chcesz przystąpić do pierwszej Komunii, musisz całkiem się zmienić. Takie zdanie wypowiada zapewne wielu rodziców, lecz dzieci nie zawsze biorą je sobie do serca. Elżbieta zaś przejęła się tymi słowami, ponieważ naprawdę pragnęła, aby Bóg udzielił jej swego przebaczenia i zagościł w jej sercu.

Świadectwa przyjaciół i znajomych – którzy dobrze znali jej temperament – były zaskakujące i zgodne: Jej charakter odmienił się prawie całkowicie, w sposób poruszający, wręcz niewiarygodny. Dawna zapalczywość nadal jeszcze wyzierała z jej oczu i widać było, jak wiele musiała wkładać wysiłku, by być łagodną i miłą. Ten wysiłek podejmowała codziennie. I nie czyniła tego pod przymusem, lecz dlatego, że została porwana przez Miłość – jakkolwiek zaskakująco może to zabrzmieć.

Elżbieta już od najmłodszych lat była wyraźnie zafascynowana sakramentem Eucharystii. Kiedy zabierano ją do kościoła i tłumaczono tajemnicę przedziwnej obecności Boga, słuchała w nadzwyczajnym skupieniu i popadała w zamyślenie.

Koniec cz. 1

o. Stanisław Fudala OCD