Życie i czasy

Największą ich troską stało się odnowienie Karmelu męskiego w Czernej pod Krakowem, który skazany na wymarcie, istotnie dogorywał. (Inne męskie klasztory w Polsce uległy kasacie zaborców).

Karmelita bosy



Dlaczego karmelita? Kalinowski na swej drodze życiowej spotykał wiele różnorodnych zakonów. W Paryżu próbowano go nawet zainteresować Zgromadzeniem Księży Zmartwychwstańców. Wspomina o tym w liście do rodziny.

“Wiadomo Wam o tej nieustającej wewnętrznej pobudce, naglącej mnie od tylu lat do poświecenia się wyłącznie Bogu. (…) Dwa lata ubiegły; wzywano mię do zakonu, w którym jest o. Aleksander (Jełowicki), ale pomimo wielkiej miłości Boga, jaką ten zakon pała, nie znalazłem w sobie powołania, albo może nie potrafiłem go wzbudzić w sobie. – Przed rokiem też doszło do mnie tylko jakby echo głosu zza kraty zakonnej Karmelu. Ten sam głos, w czasie bodaj najcięższym jakim doznał w życiu moim, już wyraźnie teraz do mnie się zwrócił, przyjąłem go jako ratunek zesłany mi nieprzebranym Miłosierdziem Boga” (1).

Rzeczywiście! Łaska powołania do Karmelu była dla Józefa miłosiernym darem Pana, wymodlonym mu przez wiele serc i to w dodatku z grona samego księcia Czartoryskiego. Sprawa zaczęła się od wybitnego pianisty, neofity Hermana Cohena, karmelity bosego, w zakonie o. Augustyna od Najśw. Sakramentu. Jego to zaprosiła matka Gucia. Wizycie towarzyszyła księżna Maria Witoldowa Czartoryska, z domu Grocholska. Owdowiała księżna oraz siostra księcia Władysława, Iza, pod wpływem niezwykłej osobowości o. Augustyna i nie bez udziału jego gorących modlitw, postanowiły poświęcić swoje życie Bogu w Karmelu. Księżna Witoldowa wstąpiła niebawem do karmelitanek bosych w Poznaniu. Po zniesieniu tego klasztoru przez “kulturkampf”, siostry schroniły się w krakowskim Karmelu na Wesołej, a później – przy wielkim finansowym wkładzie księżnej Czartoryskiej – noszącej w zakonie imię s. Marii Ksawery od Jezusa, zbudowały klasztor na Łobzowie.

Największą ich troską stało się odnowienie Karmelu męskiego w Czernej pod Krakowem, który skazany na wymarcie, istotnie dogorywał. (Inne męskie klasztory w Polsce uległy kasacie zaborców). Przy zakonnej kracie, w obecności hrabiny Izy Działyńskiej, szukano wspólnie środków zaradczych, wznosząc nieustannie do Boga krucjatę modlitw o odpowiedniego człowieka do zreformowania Czernej. Latem 1876 r. Iza Działyńska przekazała karmelitankom krakowskim, w szczególności s. Ksawerze, wiadomość: “Osoba, która Wam pismo moje przyniesie, jest może tą, której szukamy. (…) sądzę, że jest w nim świętość wielka, że wszystkie jego myśli i pragnienia do Boga są skierowane, ale nikomu nic nie mówcie. W tych sprawach ani zadzierzgać, ani przeciągać nie można – ale wszystko Bogu zostawić trzeba” (2). Oddawcą listu był Józef Kalinowski, który z Paryża za Guciem podążał do Sieniawy. Z miłości do karmelitańskiego milczenia nie poprosił do rozmównicy s. Ksawery, tylko list przekazał na furcie. Karmelitanki nie ustawały w modlitwie, gdy się dowiedziały, że wychowawca Gucia istotnie skłania się ku życiu zakonnemu.

Wspomniano, że do wyboru zakonu pomogła Kalinowskiemu kartka s. Marii Ksawery z wypisaną myślą św. Teresy z Awila, przesłana mu w liście od “pana Bobo”. Decyzja zapadła szybko. W święto tejże św. Teresy Kalinowski powiadomił o niej s. Ksawerę. Jaką radość wywołała wśród karmelitanek, świadczy napisany przez nią list do Kalinowskiego, którego fragmenty cytuje on rodzicom: “Wypowiedzieć trudno, z jaką wdzięcznością dla Boga i wzruszeniem za tyle łask dziękowałam Bogu. Powołanie jest największą, niepojętą łaską, jaką Bóg dać może. (…) Nieprzeniknione są wyroki Boskie. On jak najlepiej wszystkim pokieruje i natchnie Pana, w jakim czasie dokonać będzie można zupełnego poświęcenia. Modliłyśmy się ciągle o wyraźne poznanie Woli Boskiej, a teraz z jakim uczuciem serdecznej wdzięczności dla Boga, nie ustawać będziemy w modlitwie, żeby Pan Bóg dalej wszystko kierował i ułatwiał Panu wypełnienie Jego Świętej woli… Ach, bardzo Bóg dobry! Jestem pewna, że i zdrowie Pana się wzmocni, jak już dojdzie Pan do celu swych pragnień. (…) Nie ma większego szczęścia na ziemi jak być w Zakonie, który tyle wydał świętych; ach proszę czytać życie naszej Matki Teresy” (3).

Józef Kalinowski przybył do domu nowicjackiego w Grazu w wigilię patronalnego święta karmelitańskiego – Matki Bożej z Góry Karmel 15 lipca. Po otrzymaniu dyspens wymaganych przez prawo kanoniczne i czteromiesięcznym postulacie, w dniu 26 listopada 1877 roku otrzymał habit zakonny i imię brat Rafał od św. Józefa. Dyspensy dotyczyły wieku – miał 42 lata – oraz listów polecających biskupa Wilna, których nie mógł sprowadzić ze względów politycznych. Rozpoczął roczny, kanoniczny nowicjat pod kierownictwem surowego magistra o. Terezjusza. Do ślubów dopuszczono go wszystkimi głosami ojców. Złożył je 26 listopada 1878 roku i został przeniesiony z Grazu do Györ (Raab) na Węgrzech, na studia filozofii.

W listach z nowicjatu wspomina o swej nerwowości – przesadził w umartwieniach, pewne napięcie stwarzało przystosowanie się do surowego trybu życia zakonnego oraz niepokojące wieści z domu. W tym czasie zmarła jego siostra Maria, tuż po niej – ojciec.

W Györ po trzech latach, 27 listopada 1881 roku złożył uroczyste śluby wieczyste na ręce generała Zakonu Karmelitów Bosych, następnego dnia wyjechał do Karmelu w Czernej pod Krakowem. Pozostał tam miesiąc i po odprawieniu rekolekcji, w prywatnej kaplicy bpa Albina Dunajewskiego, w dniu 8 stycznia 1882 roku otrzymał święcenia diakonatu, a w tydzień później, już w Czernej – święcenia kapłańskie. W tym samym roku władze zakonne, dyspensując go od wymaganych lat profesji zakonnej, mianowały przeorem wspólnoty czerneńskiej. I tu się zaczyna jego rola odnowiciela Karmelu w Polsce w czasie zaborów.

Kasata carska zlikwidowała wszystkie klasztory karmelitańskie na terenie dawnej Rzeczypospolitej. Pozostał tylko klasztor w Czernej, bez kontaktu z głównym zarządem Zakonu i możliwości przyjmowania kandydatów. Zakonnicy postarzeli się. Schorowani, nie byli zdolni do regularnego życia zakonnego. Klasztorowi groziła ruina. W 1875 r. przyłączono go – na usilną prośbę ówczesnego przeora o. Józefa Tyrki oraz karmelitanek bosych z Krakowa – do semiprowincji austro-węgierskiej i przysyłano z innych prowincji zakonników. Gdy o. Rafał przybył do Czernej, został pomocnikiem magistra nowicjuszy, a w listopadzie przeorem.

Awans? Kilka miesięcy temu taka sytuacja byłaby niemożliwa, wyboru przeora dokonywały kapituły klasztorne. W tym czasie jednak austro-węgierska semiprowincja stała się pełną prowincją, a nowych przełożonych mianowało definitorium generalne w Rzymie. To ono powierzyło o. Rafałowi dzieło odnowy Karmelu w Polsce. Położenie jego było trudne. W klasztorze żyło tylko trzech Polaków oraz Austriak, Belg i Francuz – mówiący słabo po polsku.

Praca apostolskie spadły w przeważającej mierze na o. Rafała. Zanim o nich powiemy, uświadommy sobie, jakie sprawował funkcje w Zakonie i jakie ciążyły na nim obowiązki. W 1884 roku stał się wizytatorem karmelitanek na Wesołej; i ten dom należało odnowić duchowo oraz materialnie. W roku 1885 został definitorem prowincjonalnym, spowiednikiem karmelitanek na Łobzowie, założył żeński Karmel w Przemyślu. W roku 1888 wybrano go powtórnie przeorem w Czernej, we Lwowie ufundował nowy dom sióstr. W 1892 roku utworzył, wzorem Zachodu, niższe seminarium duchowne w Wadowicach, gdzie później powstał także klasztor ojców; został przełożonym nowej placówki. W 1894 roku wybrano go po raz trzeci przeorem w Czernej. W roku 1897 po raz drugi – przełożonym w Wadowicach. W 1899 był na kapitule prowincjonalnej w Linzu, od roku 1906 ponownie przeorem w Wadowicach. W styczniu 1907 roku zachorował śmiertelnie. W sierpniu nastąpił nawrót choroby, zmarł 15 listopada tego roku.

Dodajmy do wykazu jego zajęć badania historyczne z przeszłości Karmelu w Polsce, studia i kwerendy archiwalne w archiwach klasztornych, państwowych i prywatnych, opracowanie życia, działalności i kultu m. Teresy Marchockiej (1603-1652), wybitnej polskiej karmelitanki, pracę wydawniczą, której owocem są cztery tomy kronik Klasztorów karmelitanek bosych w Polsce, na Litwie i Rusi, artykuły, broszurki, przekłady… Pisał wreszcie “Wspomnienia – o tym, co się widziało i doświadczało w życiu”, jako przyczynek do historii Polski, pozostawał w serdecznym kontakcie z uczonymi i przyjaciółmi poznanymi w kraju i na zesłaniu w Rosji. Miał szeroką skalę zainteresowań, znajomość kilku języków obcych: łaciny, rosyjskiego, francuskiego, niemieckiego, angielskiego, włoskiego i hiszpańskiego. Działalność ojca Rafała charakteryzuje się krótko: odrodził Karmel w Polsce, rozbudził w niej życie religijne na przełomie XIX i XX w.

Jest pierwszym karmelitą bosym kanonizowanym po św. Janie od Krzyża, jak on – mistrzem w wierze, bogatym w doświadczenia życiowe, pełnym ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności za siebie i drugich. Szukając Bożego oblicza, pogłębiał istotę swej wiary, niósł wszechstronną pomoc ludziom, wśród których żył. Miał charyzmat wychowawczy, który w jego kapłaństwie objawił się jako dar prowadzenia do Boga, kształtowania serc, zwłaszcza w konfesjonale i w kierownictwie duchowym. Być świadkiem Boga żywego – to cel jego wstąpienia do Karmelu. Stąd siła i energia tego wątłego i schorowanego człowieka, stąd jego orędzie, tak aktualne w naszych czasach odchodzenia od wiary i Boga. Swoje powołanie widział przede wszystkim w służebnej miłości i poświęceniu dla drugich. Modlił się: “Boże, jeżeli mam żyć, to spraw, abym już tylko dla Ciebie żył w uczynkach podjętych dla miłości Twojej” (4). Przystosował genialnie do słowiańskiej psychiki założenia Karmelu, opierając się na tym, co w niej najsilniejsze: pasyjność i maryjność. “To tylko ma wartość, co się wycierpi (…) Czynić, co możemy, a zanadto się nie niepokoić, ponieważ to jest właściwy nasz stan, ta nasza niemożność, gdy łaska przestaje nas wspomagać” (5).

I jeszcze: “Męki Pańskiej nie trzeba nigdy zaniedbywać (…) Jedynie tylko cierpienia Pana Jezusa mogą dać nam siłę do walki” (6). Modlił się do Matki Bożej: “Najświętsza Panno, Matko Niepokalana, wejrzyj litościwie na uciski duszy mojej, na zawsze Tobie poślubionej. Bądź mi obronną tarczą przeciw pociskom złego ducha, uśmierz burze rozhukanego ducha mego własnego, wyryj w mym sercu Mękę Twego Syna…” (7).

Godzinami przesiadywał w konfesjonale. Cieszył się każdym powracającym “synem marnotrawnym”. Pisał: “Oblężenie u nas prawdziwe w słuchaczkach (konfesjonałach). Jakiś szczególny pęd do pojednania się z Bogiem, do postępu w cnotach, w uporządkowaniu w stosunkach rodzinnych (…) pracy aż do zawrotu głowy…” (8).

Bezgraniczne oddanie dla zjednoczenia z Bogiem urzeczywistniał w sposób nowy, zgodny z własnym profilem osobowym i polską duchowością. Ten mistyk wielkiej klasy doświadczał obecności Boga nie w kontemplacji mistycznej o charakterze poznawczym, ani nie w ekstazach, ale w służebnej miłości.

“Pan przez całe życie swoje z nędznymi, podłymi i ubogimi obcował; a co większa, zasłużył sobie na to, iż go nazywano miłośnikiem grzeszników to jest najuboższych w świecie ludzi. Wszystko dla nich oddał, co tylko posiadał, i przyszło na koniec tego, że za tych nędzarzy umarł obnażony na krzyżu. Nie można przeto niczym innym poznać go i przywiązać do siebie, jeno własną nędzą, niedostatkiem dobrowolnym ciała, ubóstwem ducha (…) a On każdego dnia będzie się dzielić własnym sercem” (9).

Ojciec Rafał znał nędzę duchową, moralną, materialną, pamiętał o swych własnych słabościach. Był gotowy wszystko dla Pana zaryzykować, bo wiedział komu zawierzył. Wszystko, co go spotkało przyjmował jako dar i wezwanie do większej nadziei. Godził się na głód i pragnienie dla królestwa Bożego. Cała jego działalność jest przesłaniem o miłosierdziu Boga, oddaniem siebie i drugich Bożemu Sercu.

“Otwórz mi Najświętsze Twe Serce, o mój dobry Jezu! Okaż mi wszelkie piękno jego, zjednocz mnie z nim na zawsze. Każde tchnienie moje, każde uderzenie serca mojego, które nie ustaje podczas snu, niech nie przestaje Ci zawsze mówić: «Jezu mój, miłuję Cię!» Przyjm to maluczkie dobro, które wykonać mogę; udziel mi łaski naprawienia zła, abym mógł Cię chwalić na ziemi i wychwalać na wieki” (10).

Nazywano go za życia “świętym”. Amelia Dybowska tym wyrażeniem określa Kalinowskiego w czasie zesłania; świadectwo ks. Kuznowicza dotyczy ostatnich lat o. Rafała, kiedy na dworcu w Krakowie ludzie klękali, gdy koło nich przechodził i prosili o błogosławieństwo. Szeptu “Święty idzie” nie zdołał zagłuszyć nawet dworcowy zgiełk. “Na mnie ten hołd obecnych ludzi i postać o. Rafała takie sprawiało wrażenie, że do tego czasu jest niezapomniane… Jeśli mogłem kiedy widzieć świętego na ziemi, tom widział w jego osobie” (11) – kończy ks. Kuznowicz swoje wspomnienia.

Na czym polegała ta świętość? Niemal od dzieciństwa dążył do wartości leżących poza zasięgiem czysto ludzkiego widzenia. Mozolnie uczył się patrzeć na napotkaną rzeczywistość z perspektywy wieczności. Nędzę, niesprawiedliwość, niezgodę, egoizm, smutek, brak nadziei odczytał jako “znaki swojego czasu” – wezwanie będące dla człowieka wierzącego zwiastunem Bożego Królestwa, które zwykle zdobywają “gwałtownicy”. On to “Królestwo Boże” uwspółcześnił w swoim pokoleniu, ukazując gdzie szukać prawdziwej wolności i solidarności. Po każdorazowej, osobistej klęsce, w krzyżu znajdował punkt orien tacyjny, moc do nowego przebicia się ku wyzwoleniu czy “zmartwychwstaniu”.

Jego misją i posłannictwem jest leczyć rozdarcia – jak leczył je we własnej rodzinie, w podzielonej rozbiorami Polsce, wśród skłóconych sybiraków, w Zakonie, który odnowił. Święty Paweł w Liście do Koryntian pisze, że rozdziela i skłóca szatan – i tą taktyką zawsze wygrywa. Ojciec Rafał w trudzie zdobywał rozumienie inności drugich, wyrozumiałość, cierpliwość; tę ostatnią św. Paweł uważa za największe znamię apostolstwa, przewyższające dar czynienia cudów. Tylko cierpliwość usiłuje wykorzystać wszystkie środki, by doprowadzić do pojednania, przezwyciężenia konfliktów. Gdzie się tego uczył, zdradza w liście do Ludwiki Młockiej: “Oddawanie czci Panu Jezusowi w Sakramencie Ołtarza było i jest dla mnie źródłem cierpliwości, wytrwałości, ratunku, pociechy, jest dosłownie źródłem życia; bez tej tajemnicy miłości Zbawiciela, zostawionej nam w Kościele, już by dawno było po mnie” (12).

waża, że cierpliwość jako akt miłości bliźniego wymaga wprost heroicznego zapomnienia o sobie; polega na opanowaniu w sobie odruchu wstrętu do osoby przykrej, wiecznie niezadowolonej, pełnej przywar i agresji. Radzi: “…dogodzić nawet jej słabości i chociażby niesłusznemu żądaniu, jeżeli przez to małe ustępstwo można uniknąć jej drażliwości, nie dać powodu do złego humoru. (…) Wprowadzamy małym kosztem pokój i wesele do jej duszy, a przez to wstrzymujemy skutki niejednokrotnie nie dające się obliczyć” (13).

I pyta: “Czy zawsze byłem wierny temu prawu miłości chrześcijańskiej?”

Kilka miesięcy przed śmiercią powiedział słowa będące jego testamentem i które nadal nie straciły nic na swej aktualności.

“Po przybyciu do Wadowic (…) stawiłem sobie pytanie, jakie mogą być w tym zamiary Opatrzności Boskiej? Odpowiedź była łatwą: «Voluntas Dei sanctificatio vestra» – «Wolą Bożą – uświęcenie wasze» (1 Tes 4, 3). Mamy wzajemnie sobie pomagać (…), abym acz niegodnym będąc narzędziem, przy działaniu łaski Bożej, mógł wam służyć pomocą ku uświątobliwieniu. (…) Jeżeli wolą Bożą jest uświęcenie nasze, wtedy i wierne wykonanie woli Bożej jest dokonaniem tego uświęcenia” (14).


(1) List 390, s. 277.
(2) Powstaniec-zakonnik, s. 137.
(3) List 390, s. 277 n. (fragmenty załączone do listu do rodziny).
(4) Ojciec Rafał Kalinowski, s. 151.
(5) Tamże, s. 162.
(6) Tamże, s. 161.
(7) Tamże, s. 163.
(8) Tamże, s. 63.
(9) Błogosławiony Rafał Kalinowski, Świętymi bądźcie. Konferencje i teksty ascetyczne. (Opracował o. Czesław Gil) Kraków 1987, s. 83.
(10) Ojciec Rafał Kalinowski, s. 163.
(11) Tamże, s. 102.
(12) Tamże, s. 159.
(13) Tamże, s. 152.
(14) Świętymi bądźcie, s. 155.