Służebnica Boża matka Teresa od św. Józefa
(Janina Kierocińska)
1885 – 1946




Janina urodziła się 14 czerwca 1885 roku w Wieluniu jako siódme dziecko państwa Kierocińskich. Gorąco pragnęła podjąć życie zakonne, lecz sprzeciwiał się temu jej ojciec.

W roku 1903, wbrew jego woli, opuściła dom i udała się do klasztoru sióstr szarytek w Warszawie. Musiała jednak powrócić na wyraźne żądanie ojca. W 1909 roku spotkała ojca Anzelma Gądka, karmelitę bosego, który stał się jej duchowym kierownikiem i wprowadził w świat duchowości karmelitańskiej. Pod jego wpływem wstąpiła do świeckiego Karmelu w Krakowie. Jako współzałożycielka przez 25 lat kierowała Zgromadzeniem Karmelitanek Dzieciątka Jezus, założonym przez ojca Anzelma.

Zmarła 12 lipca 1946 roku w Sosnowcu. W 1983 roku rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny. W 2013 roku promulgowano dekret o heroiczności cnót, podpisany przez Ojca Świętego Franciszka.

Kto bardzo pragnie kochać, (ten) wszystko pokona.
Biografia Matki Teresy od św. Józefa

W historię młodej diecezji sosnowieckiej wpisuje się postać Sługi Bożej Matki Teresy – Janiny Kierocińskiej, Współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Jest to jak dotychczas jedyna kandydatka do chwały błogosławionych w tej diecezji.

"Matka Zagłębia" jak nazywali mieszkańcy Sosnowca Matkę Teresę – Janinę Kierocińską, przyszła na świat 14 czerwca 1885 r. w Wieluniu jako siódme dziecko państwa Kierocińskich. Ojciec Janiny był zamożnym gospodarzem Wielunia – liczącego wówczas 15 tys. mieszkańców. Janina jako najmłodsza z rodzeństwa była otoczona wielką miłością ze strony rodziców a także swoich braci i sióstr.

Rodzice najpierw posłali ją do szkoły podstawowej na naukę pisania i czytania a następnie w wieku 9 lat do prywatnego progimnazjum pani Pelagii Zasadzińskiej. Pielęgnowano w nim tradycje narodowe, a p. Zasadzińską – dyrektorkę szkoły, ze względu na jej postawę religijna i patriotyczną, stawiano za wzór wielu pokoleniom nauczycieli. Szkoła miała sześć klas i cieszyła się dobrą opinią dzięki wysokiemu poziomowi nauczania i różnorodności przedmiotów w niej nauczanym. Językiem oficjalnym w szkole był język rosyjski, który został narzucony przez rząd carski. Wieluń wówczas znajdował się pod zaborem rosyjskim. Ponieważ szkoła do której uczęszczała Janina, była szkołą prywatną, w której łatwiej było ominąć carski nakaz, zasadniczo prowadzono lekcje w języku polskim. Janina należała do najlepszych uczennic w klasie. Spośród koleżanek wyróżniała się skromnością, wielkodusznością i pobożnością. Cieszyła się duża sympatią zarówno wśród nauczycieli jak i wśród koleżanek dzięki swojej wyjątkowej serdeczności, szczerej przyjaźni, uczynności, zrównoważeniu, cichości i ofiarności. W stosunku do nauczycieli zachowywała ogromny szacunek, wdzięczność i szczerą miłość.

Wychowana w tradycji religijnej, popartej przykładem rodziców, w okresie szkolnym Janina jeszcze bardziej i świadomie przylgnęła do wiary katolickiej. Znajdowała czas na modlitwę osobistą, lekturę książek religijnych, a także na uczestniczenie we Mszy św. i nabożeństwach liturgicznych, odprawianych w kościele Boże Ciała. Miała zwyczaj wstępowania do kościoła na chwilę modlitwy przed udaniem się do szkoły i po zakończonych lekcjach. Śpiewała w chórze kościelnym i brała udział w procesjach.

W 1901 roku w wieku 17 lat Janina ukończyła progimnazjum z dobrymi ocenami na dyplomie. Następnie przez dwa lata uczęszczała na kurs kroju i szycia do pracowni panien Pawelskich w Wieluniu. Jak na tamte czasy była dobrze przygotowana do życia pod względem kulturowym i zawodowym.

Janina, jak sama się zwierzyła, myślała o wstąpieniu do klasztoru już od najmłodszych lat, od dnia pierwszej komunii św. Pragnienie obrania tej drogi zakomunikowała swoim rodzicom w roku 1902, a więc po ukończeniu progimnazjum. Miało to miejsce podczas wesela jej starszej siostry Marii. Ojciec Janiny zadowolony z zaślubin swojej starszej córki, której wyprawił wspaniałe wesele, marzył o jeszcze piękniejszym dla swojej najmłodszej i najbardziej umiłowanej. W pogodnym nastroju owego dnia zwrócił się do niej ze słowami: "Dla ciebie, Janinko, wyprawię wesele jeszcze piękniejsze, królewskie, nie poskąpię niczego. Wybierz tylko męża". Janina odpowiedziała natychmiast: "Ja już wybrałam Najdroższego – Jezusa, nikt Go nie może zastąpić". Odpowiedź taka, nie mogła zadowolić ojca, który pragnął uczynić Janinę spadkobierczynią swoich dóbr i wybrał dla niej męża. Był zdecydowanie przeciwny wstąpieniu Janiny do klasztoru, ale ona również nie miała zamiaru zrezygnować ze swojej drogi, na którą czuła się powołana. Dwie silne osobowości starły się ze sobą. Ojciec wszelkimi sposobami starał się zmienić zamiary córki, zapraszając do domu dobrze sytuowanych kawalerów. Janina wprawdzie usługiwała im do stołu z uprzejmością i życzliwością, ale stroniła od ich towarzystwa.

Wobec nieugiętej woli ojca Janina pewnego dnia w roku 1903, nie opowiadając się nikomu, opuściła dom i udała się do klasztoru sióstr szarytek w Warszawie, gdzie przebywała jej koleżanka Rozalia Pawelska. Najprawdopodobniej przebywała tam około miesiąca, pracując w szpitalu prowadzonym przez siostry. Na żądanie ojca, który wysłał po nią syna Stanisława, Janina z bólem serca powróciła do domu. Cztery lata później od tego wydarzenia, zapukała do furty klasztornej sióstr bernardynek w Wieluniu. Siostry jednak w obawie przed ojcem, który w dalszym ciągu nie wyrażał zgody na wstąpienie córki do klasztoru, nie chciały się narażać na szykany i mimo iż kandydatka im się podobała, nie przyjęły jej.

Janina mimo tych niepowodzeń trwała w swoim postanowieniu, prowadząc głębokie życie modlitwy, pomagając matce w prowadzeniu domu i zajmując się haftem. Przez pewien okres opiekowała się dziećmi swojego brata Franciszka Aleksandra, któremu zmarła żona. Wykazała wówczas duży talent pedagogiczny i zdobyła sobie ogromny szacunek wśród swoich podopiecznych.

Ważnym wydarzeniem, które wpłynęło na rozwój jej życia duchowego, a tym samym na utwierdzenie się w powołaniu, było spotkanie z o. Anzelmem Gądkiem karmelitą bosym, przyszłym założycielem Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Miało to miejsce w 1909 r. w Czernej. Dzięki kontaktowi osobistemu i listowemu ze światłym kapłanem Janina zapoznała się z duchowością karmelitańską, która bardzo jej odpowiadała. Nawiązała duchową przyjaźń ze św. Teresą od Jezus, reformatorką Karmelu i wstąpiła do Świeckiego Zakonu Karmelitańskiego w Krakowie, przyjmując imię Teresa.

Podczas I wojny światowej pracowała w Hospicjum prowadzonym przez Siostry Albertynki w Krakowie, przy ul. Lubicz 25. W czasie tego okresu jeszcze bardziej zżyła się z duchowością karmelitańską poprzez bliskie kontakty z Zakonem. Wewnętrznie była przekonana, że jej powołaniem jest bycie karmelitanką. W 1921 r. w maju zmarł ojciec Janiny. Matka udzieliła jej błogosławieństwa na drogę życia zakonnego.

Pod koniec tegoż roku o. Anzelm, który był kierownikiem duchowym Janiny zaproponował jej, aby została przełożoną czynnego zgromadzenia karmelitańskiego, które pragnął założyć. Janina, propozycję tę odczytała jako wyraz woli Bożej względem siebie i zgodziła się na jego wybór. Miała wówczas 36 lat, a więc była już osobą w pełni dojrzałą i zahartowaną w trudach życiowych. Dnia 31 grudnia 1921 r. wraz z 5 kandydatkami Janina przywdziała habit karmelitański w kościele Sióstr Karmelitanek Bosych przy ul. Wesołej w Krakowie, otrzymując imię Teresy od św. Józefa. Od tego momentu rozpoczął się w jej życiu nowy etap, o którym od wielu lat marzyła.

Jak powstała myśl o założeniu czynnego zgromadzenia karmelitańskiego?

O. Założyciel Anzelm Gądek podczas swoich studiów w Rzymie zetknął się zagranicą z wieloma zgromadzeniami czynnymi opartymi na regule karmelitańskiej. Gdy powrócił do Polski pragnął założyć podobne zgromadzenie. Czas jego powstania przyspieszył ks. kan. Franciszek Raczyński, który zwrócił się do o. Anzelma, ówczesnego prowincjała Karmelitów Bosych w Polsce, z prośbą o przysłanie mu sióstr, które by podjęły pracę z biednymi w Sosnowcu. Sprawę tę poparł również wizytator zakonny ks. bp Władysław Krynicki. W Sosnowcu wówczas wśród tercjarek karmelitańskich były takie, które pragnęły żyć duchowością karmelitańską w świecie. O. Anzelm biorąc pod uwagę te okoliczności, mimo iż nie miał wówczas jeszcze sprecyzowanej wizji nowego zgromadzenia, zebrał kilka kobiet, na czele z Matką Teresą, którym wyznaczył bardzo ogólne ramy życia zakonnego, w dużej mierze oparte o formy klauzurowe i skierował je do pracy właśnie do zakładów Towarzystwa Dobroczynności w Sosnowcu, kierowanego przez wspomnianego już ks. kan. F. Raczyńskiego. Ojciec Założyciel jako wzór do naśladowania stawiał siostrom Dzieciątko Jezus. Na wzór Syna Bożego siostry miały ćwiczyć się w cnotach dziecięctwa Bożego takich jak: miłość, pokora, radość, bezgraniczne zawierzenie planom Opatrzności Bożej. Działalność apostolska miała być przepełniona głębokim życiem modlitwy prowadzonej wg wskazań św. Teresy od Jezusa.

Matka Teresa wraz z kandydatkami po obłóczynach udała się pociągiem do Sosnowca podejmując pracę w zakładach Towarzystwa Dobroczynności. Przez 25 lat kierowała Zgromadzeniem, troszcząc się o jego rozwój duchowy i materialny. O. Anzelm, który zainicjował Zgromadzenie po czterech latach jego istnienia wyjechał zagranicę i stamtąd powrócił dopiero w 1946 r., a więc już po śmierci Matki Teresy. Cały więc ciężar odpowiedzialności spoczywał na barkach Matki. Stoi ona więc u kolebki Zgromadzenia, jest jego duchową matką. Nic więc dziwnego, że po jej śmierci siostry odwoływały się do jej postaw i stawiały sobie często pytanie: co zrobiłaby w tej sytuacji Matka Teresa, w jaki sposób by się zachowała? Nowe pokolenie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus chcąc pielęgnować i rozwijać swój charyzmat, musi powracać do źródła, a więc do tych wartości, którymi żyła Matka i które pragnęła zaszczepić w swoich córkach duchowych.

Sytuacja społeczno-ekonomiczna Sosnowca lat dwudziestych

Gwałtowny napływ ludności do Sosnowca spowodował jego przeludnienie, a w konsekwencji trudną sytuację materialną i poważny kryzys mieszkaniowy. Budownictwo nie nadążało za wzrostem demograficznym. Biedota żywiołowo stawiała sobie małe domki, nawet lepianki z ziemi. Powstało całe osiedle bezrobotnych nędzarzy "Abisynia", którzy budowali swoje mieszkania z dykty, opakowań, szyldów. Był to obraz nędzy i rozpaczy, przy czym miasto posiadało najgorsze warunki sanitarne w Polsce. Zróżnicowanie środowiska robotniczego nie sprzyjało rozwojowi jego religijności. Przeważająca liczba napływowej ludności, wpływowe grupy obcokrajowców, bezrobocie, analfabetyzm, fatalne warunki ekonomiczno-zdrowotne, prądy ateistyczne, działające sekty religijne, nominalny katolicyzm przedsiębiorców i części inteligencji technicznej, wszystko to osłabiło aktywność religijną miejscowej ludności. W takiej to rzeczywistości społeczno-gospodarczej i religijnej przyszło żyć Matce Teresie przez 25 lat służby na tym terenie. Rozumiała ona bardzo dobrze potrzebę ewangelizacji tego miasta i mimo zgłaszanych jej później innych propozycji była głęboko przekonana, że Zgromadzenie powinno głęboko zapuścić swoje korzenie właśnie w ziemi zagłębiowskiej. Kiedyś powiedziała do jednej z sióstr: "Bóg wiedział, co uczynił, przyprowadzając nas tu, do Sosnowca, i nie na darmo; tutaj jest Afryka, nie potrzeba jechać daleko, na misje. Siostro, tutaj są misje; chcesz oddać życie swoje za dusze? Oddaj tutaj – masz pole do pracy". Naturalnie, że u początków Zgromadzenia Matka Teresa nie myślała o misjach, co nie znaczy, że je w ogóle wykluczała.

Matka Teresa wraz z innymi siostrami rozpoczęła pracę w zakładach Tow. Dobroczynności. Siostry zamieszkały w barakach przy kościółku Najśw. Serca Pana Jezusa. Podjęto wówczas pracę w Kuchni Amerykańskiej Komitet Pomocy Dzieciom, w której oprócz wydawania posiłków dzieciom i ludziom w podeszłym wieku miały pod opieką centralny magazyn z żywnością i odzieżą Towarzystwa. Kuchnia Amerykańska zajmowała się również dożywianiem kobiet w poważnym stanie i niemowląt. Ponadto podjęły pracę w dwu domach starców przy ul. Pustej na Pogoni i przy ul. Ditla, w introligatorni oraz w pracowni krawieckiej i hafciarskiej przy ul. Piłsudzkiego. Matka Teresa w sposób szczególny troszczyła się o los osieroconych dzieci, starając się w jakiś sposób zastąpić im matkę.

Należy dodać, że w tym okresie napływały również nowe kandydatki do Zgromadzenia, dzięki którym siostry na taką skalę mogły prowadzić działalność. Praca w zakładach dobroczynnych trwała zaledwie pół roku. Ks. Raczyński zabiegał jedynie o silę roboczą, ale nie uwzględniał potrzeb formacyjnych się Zgromadzenia. Matka Teresa odpowiedzialna za całość Zgromadzenia, nie mogła pozwolić, by siostry zajmowały się jedynie pracą, nie mając czasu na modlitwę i życie wspólnotowe. W trosce o duchowo dobro Zgromadzenia za zgodą miejscowego biskupa Augusta Łosińskiego, a także o. Anzelma opuściła zakłady Towarzystwa zdając się wyłącznie na Opatrzność Bożą. Przez 4 lata wraz z siostrami tułała się z jednego kąta w drugi aż do czasu nabycia kamienicy przy ul. Wiejskiej 25, obecnie M. Teresy Kierocińskiej.

Nie posiadając jeszcze własnego domu, gdy siostry zamieszkały przy ul. Naftowej Matka Teresa otworzyła pracownię kroju i haftu dla dziewcząt i sama uczyła je tej sztuki. Podobnie uczyniła w hotelu robotniczym, do którego siostry się przeprowadziły. Ze źródeł jakie posiadamy, możemy przypuszczać, że do pracowni uczęszczało wówczas 80 dziewcząt. Zajęcia się odbywały w sypialni sióstr. Ponadto siostry odwiedzały chorych i samotnych.

Kiedy w 1925 r. Matka Teresa nabyła dom przy ul. Wiejskiej na własność Zgromadzenia, miała większe możliwości, by wyjść naprzeciw problemom społecznym, a zwłaszcza opuszczonym dzieciom i młodzieży. W dalszym ciągu prowadziła pracownię haftu i szycia dla dziewcząt, założyła przedszkole, czteroklasową szkołę podstawową, a następnie sześcioklasową. Krąg ludzi na których oddziaływała powiększał się o rodziny dzieci, które uczęszczały bądź to do przedszkola sióstr lub do szkoły.

Matka Teresa troszczyła się nie tylko o to, by nauczyć dziewczęta szyć i haftować, ale również o to, by je formować w duchu religijnym na przyszłe matki. Była przekonana, że odrodzenie społeczeństwa może nastąpić przez rodzinę. "Jakie są matki, takie społeczeństwo" mawiała. Niektóre z dziewcząt należały do Katolickiego Stowarzyszenie Młodzieży. Ponadto przy Zgromadzeniu działało Koło Matek, które w 1932 r. liczyło 100 osób. Matka Teresa organizowała również dla nich trzydniowe rekolekcje prowadzone przez jednego z kapłanów. Siostry, a wśród nich także Matka Teresa, poprzez pogadanki i dyskusje starały się ukazywać religijny sens życia rodzinnego, stawiając za wzór św. Rodzinę z Nazaretu. Tak współpraca z dziećmi i rodzicami przynosiła dobre owoce i coraz bardziej cementowała więź społeczeństwa ze Zgromadzeniem.

W 1937 r. dla potrzeb dzieci i młodzieży rozpoczęła budowę dwupiętrowego budynku. Społeczeństwo Zagłębia pospieszyło jej z pomocą i tuż przed wybuchem II wojny światowej zdołała go przykryć dachem. Rozwój Zgromadzenia prowadził do powstania nowych fundacji. Jeszcze za życia Matki Teresy nowe placówki powstały w Wolbromiu, Polance Wielkiej oraz w Czernej. Tam również siostry swoim wpływem objęły dzieci i młodzież.

Mówiąc o działalności społecznej należy pamiętać, iż rozwijała się ona w warunkach bardzo trudnych. Zgromadzenie borykało się samo z wieloma problemami. Przede wszystkim nie posiadało odpowiednich pomieszczeń. Siostry dla dzieci i młodzieży oddały najlepsze pokoje, a same zamieszkały w suterenach i na poddaszu. Poza tym Matka Teresa dysponowała ograniczoną liczbą sióstr nauczycielek, które mogła zatrudnić w pracy wychowawczej. Możemy powiedzieć, że uczyniła wszystko, co było możliwe, by w jakiś sposób zająć się tymi, którymi nikt się nie zajmował. O ile niektóre z jej przedsięwzięć możemy ukazać za pomocą liczb, to nie jesteśmy w stanie zamknąć w cyfrach jej duchowego oddziaływania na ludzi. Nie możemy zapominać, że Matka Teresa była człowiekiem głębokiej modlitwy, z której rodził się czyn.

Działalność podczas okupacji

Matka Teresa do głębi przejęła się losem polskiego narodu. Sama doświadczona śmiercią najbliższych z powodu szykan okupanta, spieszyła z pomocą tym, którzy przychodzili do furty klasztornej. Jako osoba bardzo religijna przede wszystkim modliła się i pokutowała o nastanie pokoju w Ojczyźnie. Z narażeniem życia udzielała schronienia partyzantom AK z 23 dywizji piechoty dystryktu śląskiego dowodzonego przez Stanisława Wencla. Matka Teresa ukrywała ich na jednym z pięter w niewykończonym budynku. Wchodzili oni po drabinie, którą następnie siostry zabierały. W żywność zaopatrywano ich za pomocą sznurka, który spuszczali z góry. W domu sióstr partyzanci przechowywali bandaże i lekarstwa. Dla bezpieczeństwa jedynie Matka Teresa wraz z drugą siostrą kontaktowała się z nimi. Swoim spokojem, który zawsze z niej emanował, wpływała kojąco na młodych ludzi, często załamanych i narażonych na śmierć. Świadoma ryzyka jakie podejmowała, kierowała się przede wszystkim miłością bliźniego i głębokim patriotyzmem. Ufała bezgranicznie Bogu, że Niemcy się nie dowiedzą o jej działalności. Kiedy partyzanci przebywali w domu, Matka Teresa trwała w nocy na modlitwie, by wyprosić przychylność Boga.

Innym polem jej działalności była pomoc dla więźniów z Oświęcimia. Poprzez znajomych ludzi posyłała dla nich paczki z żywnością i ubrania. Udzielała schronienia dziewczętom, którym groziła wywózka na roboty do Niemiec. Niektóre z nich, którym udzieliła schronienia, wstąpiły później do Zgromadzenia. Zdarzały się wypadki, że w okresie wojny przygarniała osoby, które straciły dach nad głową. Tak było w przypadku p. Makowskiej i jej córki.

Przez pewien okres czasu przy pomocy Komitetu Obywatelskiego w Sosnowcu Siostry prowadziły Kuchnię dla biednych.

Inną kartę dziejów stanowi opieka Matki Teresy nad sierotami i Żydami. W 1943 r. nieznajomy mężczyzna przyniósł do klasztoru kilkumiesięczną żydowską dziewczynkę, znaną w klasztorze pod imieniem Tela. Po niej przyszła następna. Matka Teresa zdawała sobie sprawę, że przyjmując dzieci pochodzenia żydowskiego, ryzykowała życie. A jednak w swym zamierzeniu Bogu była pewna, jak sama mówiła, że "nic złego nie mogło się stać". Inne dzieci pochodzenia polskiego w liczbie około 35, które zostały przygarnięte przez siostry, napływały z obozów koncentracyjnych, m.in. z obozu na Radosze w Sosnowcu. Pewna grupa dzieci pochodziła z Warszawy. Po upadku powstania warszawskiego zostały skierowane do obozu w Oświęcimiu. Pociąg wiozący je na miejsce stracenia zatrzymał się na stacji w Mysłowicach. Powiadomiona o tym Matka Teresa wysłała s. Michaelę, aby wzięła kilkoro małych więźniów. Do sierocińca trafiały również sieroty, których rodzice zmarli lub zaginęli w czasie działań wojennych. Napływające dzieci znalazły lokum w nowym budynku, w warunkach bardzo prozaicznych, gdyż dom nie był jeszcze wykończony. Dom Dziecka istniał do 1962 r., tj. do czasu likwidacji go przez władze komunistyczne.

Matka Teresa przygarniała nie tylko dzieci żydowskie, ale również osoby dorosłe. Za tę pomoc została w roku 1992 odznaczona medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, przyznanym przez żydowską organizację.

Mówiąc o działalności Matki Teresy podczas wojny należy podkreślić jej ogromną otwartość na każdego człowieka. Do klasztoru przychodziło wiele ludzi, proszących o wsparcie materialne i duchowe. Furtianki miały nakazane, że nikt głodny nie może odejść od furty. Siostry same były głodne, ale Matka Teresa potrafiła się podzielić ostatnią kromką chleba, ufając Opatrzności Bożej, że zaradzi wszystkiemu. I tak było. To dzięki kartkom żywnościowych, które otrzymywała od kobiet ze Śląska mogła pomagać innym.

W latach 1943-1945 dziesięć karmelitanek Dzieciątka Jezus pracowało w szpitalu zakaźnym z rozkazu Gestapo w Jaworznie.

Nie ulega wątpliwości, że Matka Teresa podczas wojny jeszcze bardziej zbliżyła się do ludzi, a i oni lgnęli do niej z całym oddaniem. Dzięki swej dobroci zyskała powszechne miano "Matki Zagłębia". Tytuł ten zrodził się w sposób naturalny i spontaniczny wśród ludności Zagłębia. W nim zawiera się wielkość i wielkoduszność Sługi Bożej, która kochała wszystkich nie tylko sercem siostry, ale przede wszystkim sercem matki, zapominając o sobie, narażając się nawet na śmierć, żyjąc wyłącznie dla innych.

Śmierć i pogrzeb Sługi Bożej Matki Teresy od św. Józefa
Janiny Kierocińskiej

Po ciężkich cierpieniach wskutek zapalenia otrzewnej, Matka Teresa zmarła dnia 12 lipca 1946 roku. Ordynariusz częstochowski ks. bp Teodor Kubina zalecił:

"by całe miasto wzięło udział w tym pogrzebie, dla tej, która poświęciła się temu miastu (...). Pogrzeb ma być przez całe miasto, aby uczcić naszą wielce zasłużoną Matkę oddaną Kościołowi i sprawom społeczeństwa całego Zagłębia".

Ojciec Bernard Smyrak OCD w mowie żałobnej mówił o Matce Teresie:

"Stoimy w obliczu śmierci cichej zakonnicy – całe jej życie wypalało się w pracy nad zbawieniem dusz, ratowaniem biednych i opuszczonych. (...) Cały Sosnowiec wie, ile w ciągu swego 25-letniego pobytu na tym terenie zdziałała dobrego. Widziano ją nieraz przebiegającą Sosnowiec z zawiniątkiem w ręku, spieszącą z pomocą materialną i słowem pociechy do biednych i opuszczonych. Nie było biednego, z którym by się nie podzieliła choć ostatnim kawałkiem chleba, a jeśli go brakło, dzieliła się swym sercem. (...) Za dobre, prawdziwie macierzyńskie serce, za ofiarną miłość kochali ją wszyscy, a dowodem tego te tłumy zebrane tutaj przy jej trumnie, te sieroty płaczące, którym była matką, ten liliowy wieniec niewinnych serc jej córek, otaczających jej trumnę, w cichym smutku i żalu".

Wypowiedź ks. Bruno Magotta podczas pogrzebu Matki Teresy:

"Śp. Matka Teresa była dla nas przykładem miłości bliźniego. Ta miłość jej doszła do pełni zwłaszcza w czasie wojny. Roztoczyła opiekę nad opuszczonymi dziećmi, nie bacząc na brak funduszów, brak pomieszczenia, wyżywienia. Ponieważ nigdy nikomu nie odmawiała pomocy, więc i tym razem otwarła ramiona z miłością dla dzieci, i przyjmowała wszystkie: maleńkie i starsze, chore i bezdomne. W miarę jak wzrastała pożoga wojenna, do furty pukało coraz więcej opuszczonych dzieci. (...) Liczba dzieci stale wzrastała, a zasobów materialnych znikąd nie było; nieraz zdawało się, że już nie będzie co dać dzieciom na śniadanie... lecz Opatrzność Boża w widoczny sposób przychodziła z pomocą. Ile miłości wkładała w to dzieło Matka Teresa ten tylko może coś o tym powiedzieć, kto tego doświadczył, lub widział jej codzienny trud. (...) Dać ubogim część majątku, nawet rozległe włości, to jeszcze nie to, co dać siebie i służyć biednym z miłością i oddaniem. (...) Ileż razy trzeba było biegać za każdym kawałkiem chleba, czy ubraniem (...). Niejeden by ręce opuścił i zwątpił. Tego nie uczyniła Matka Teresa. Przeciwnie, wszystkich krzepiła na duchu, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Była pełna wiary, że jeżeli Bóg przysłał jej kogoś po pomoc, to pomoc ta nadejdzie. I rzeczywiście, Bóg błogosławił jej dziełu i cudownie wprost opiekowała się Zgromadzeniem w najcięższych chwilach wojny. Zawołaniem zmarłej było hasło: „Bóg i Ojczyzna”. Rozwijała w sercach córek swoich miłość tych ideałów, świecąc sama przykładem. Nic więc dziwnego, że dzisiaj wyległo całe miasto, by po raz ostatni pożegnać tę, której cechą było czynić dobrze na ziemi".

Przebywający wtedy w Rzymie Ojciec Anzelm Gądek, Założyciel Zgromadzenia przysłał Siostrom telegram następującej treści:

"Zgodne sercem. Ufajcie! Błogosławieństwo sierotom. Modlitwy Matce. Ból dla mnie. Przyjazd niemożliwy. Anzelm".

Uroczystości pogrzebowe Matki Teresy odbyły się 15 lipca przy udziale rzeszy ludzi, którzy przyszły podziękować, złożyć hołd i pożegnać swoją matkę. Uroczystościom przewodniczył ks. bp. Stanisław Czajka biskup pomocniczy. Przed wyjazdem na pogrzeb powiedział do alumnów seminarium: "Jadę na pogrzeb Świętej!". Odprawił on Mszę św. w kościele parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, a następnie w kondukcie żałobnym przeszedł ulicami miasta na cmentarz, gdzie wygłosił mowę pożegnalną.

W swoim przemówieniu podkreślił wielkie zasługi Zmarłej, ukazując ją nie tylko jako Matkę Zgromadzenia, ale również jako matkę Sosnowca, a w sposób szczególny opuszczonych i sierot. Jego zdaniem, Matka Teresa: "winna być w rzędzie kandydatek do beatyfikacji. Należy bowiem do tych dusz, które walcząc o przyjście Królestwa Chrystusowego nie ugięły się przed trudami i cierpieniami. Mieszkańcy Sosnowca, tak licznie zebrani tutaj w oddaniu Jej ostatniej przysługi – dają dowód swego szacunku i czci, jaka ich serca napełniła względem założycielki Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dzieło Jej trwać będzie, bo było budowane cierpieniem i ofiarną miłością. Służyła wiernie Bogu i ludziom, przeto nagroda jej wielka być musi przed Bogiem".

Ceremonia pogrzebowa miała charakter manifestacji religijnej. Mieszkańcy Sosnowca i okolic spontanicznie wylegli na ulice, aby oddać ostatni hołd ich "Matce", jak o niej powszechnie mówiono. Kondukt żałobny rozciągał się na przestrzeni jednego kilometra. Szli w nim członkowie różnych stowarzyszeń kościelnych ze sztandarami. Licznie przybyli również członkowie III zakonu karmelitańskiego z Szopienic, którzy utrzymywali bliskie kontakty ze Sługą Bożą. Dzieci w kondukcie ubrane były na biało i niosły w rękach kwiaty. Ogromna rzesza świeckich i około 30 kapłanów i 30 sióstr z innych zgromadzeń składało z powagą ostatni hołd zmarłej.

Módlcie się za Przełożonych

Przez pięć lat miałam szczęście przebywać obok Matki Teresy i patrzeć na Jej świątobliwe życie. Ostatnia choroba była najboleśniejszym przeżyciem dla całego Zgromadzenia. Jej szczegóły znane mi są tylko z opowiadania sióstr. W tym czasie bowiem przebywałam z kilkoma siostrami w Częstochowie na Kursie Katechetycznym. Na wiadomość, iż stan się pogarsza, przyjechałyśmy 12 lipca 1946 roku, zastając Matkę Teresę jeszcze przy życiu.

Chora leżała otoczona gronem matek i sióstr. Przywitała nas spojrzeniem i lekkim uśmiechem. Zgromadzenie nie opuszczało kaplicy. Jedne siostry błagały Boga o zmiłowanie i zdrowie, inne o szczęśliwą śmierć i skrócenie cierpień. Na ostatnią drogę do nieba Matka Teresa otrzymała cząstkę świętego Wiatyku - Komunii Świętej, gdyż całego nie mogła już przełknąć.

Polecono wszystkim siostrom przyjść do łoża umierającej. Siedząc objęła swym matczynym spojrzeniem nas wszystkie, jako swoje duchowe dzieci, pobłogosławiła i pokropiła wodą święconą. Podczas modlitw kilkakrotnie sprawdzała, czy ma Szkaplerz św. na piersiach, a gdy podano gromnicę, zgasiła ją palcami, mówiąc że za wcześnie. Ostatnie Jej zdanie brzmiało: „Módlcie się za Przełożonych”. W pewnym momencie uchwyciła gromnicę i szeroko otwartymi oczami spojrzała gdzieś wysoko w jeden punkt. Dziwne to było spojrzenie – malował się w nim jakby podziw, wyczuwało się, że całe jestestwo Matki skupiło się na czymś pięknym, ale dla nas wszystkich niewidzialnym. I tak pozostała cicha do końca, podtrzymywana przez dwie siostry. Był piątek, godzina 8.35 rano. Chcąc widocznie wyna­grodzić dzieciom ból rozstania, już po śmierci uśmiechnęła się.

Dzwon klasztorny obwieścił miastu zgon. Wzruszające były oznaki czci społeczeństwa sosnowieckiego dla tej cichej zakonnicy. Matka Teresa była bowiem nie tylko Matką dla swych duchowych córek, ale Matką całego niemal miasta, i stąd tyle czci, miłości i żalu po Jej śmierci. Pogrzeb był prawdziwą manifestacją religijną.

s. Cecylia Czerwińska KDzJ Gość Niedzielny nr 27 (LXXIII), 7.07.1996, s. 14


W służbie miłości

12 lipca 1946 roku zasnęła cicho w ubogim klasztorku, w Sosnowcu, przy ul. Wiejskiej, Matka Teresa od św. Józefa. Pogrzeb tej zakonnicy mało dotąd znanej, nawet na terenie samego Sosnowca, stał się prawdziwą manifestacją katolicką. Szarymi ulicami przemysłowego miasta, posuwał się pochód raczej procesyjny, aniżeli pogrzebowy. Dzieci w bieli, sztandary białe, długi szereg sióstr w białych płaszczach, 30 z górą księży, J. E. Ks. Bp. Częstochowski i wielotysięczny tłum, różnych zapatrywań i przekonań, prowadził na miejsce wiecznego spoczynku cichą i ukrytą zakonnicę. Gdzież przyczyna, tego uznania i entuzjazmu? Czym zasłużyła sobie skromna zakonnica na taki iście królewski pogrzeb? "Umiała zapomnieć o sobie, by pamiętać o innych, umiała zaprzeć siebie i cierpieć by innym życie osładzać" – te słowa ks. Biskupa Czajki, wyrzeczone nad trumną Matki Teresy, tłumaczą nam jej wielkość pozagrobową. I choć czyny jej i poświęcenie nie rzucały się w oczy za życia, bo umiała się jakoś dziwnie ukryć w gronie swoich Sióstr zakonnych – niemniej jednak wyryły się głęboko w sercach i pamięci ludzkiej i zapewniły jej nieśmiertelną pozycję w wielkim dziele miłosierdzia chrześcijańskiego w naszej Ojczyźnie. Toteż dzisiaj, gdy nawołuje się wszystkich do czynu społecznego, Kościół katolicki w Polsce z prawdziwą dumą może wskazać swym szermierzom świetlaną postać Matki Teresy Kierocińskiej, stojącą obok takich ludzi poświęcenia, jak: Brat Albert Chmielowski, Wanda Malczewska, Matka Siedliska i inni.

o. Smyrak Bernard OCD W służbie miłości, Kraków 1947 Nakładem "Głosu Karmelu"

Grób Matki Teresy Kierocińskiej

Na nagrobku gdzie pochowano Matkę Teresę Kierocińską, na cmentarzu parafialnym przy Alei Mireckiego w Sosnowcu, czytamy napis ułożony przez O. Anzelma Gądka OCD Założyciela Zgromadzenia:

J+M Matka Teresa od św. Józefa Założycielka Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus (Janina Kierocińska) urodzona 14 VI 1885 r. w Wieluniu, pełna miłości Boga i bliźnich, pokorna w służbie ubogich, wierna w powołaniu, wielka dziełami miłosierdzia wśród zawieruchy wojennej, uświęcona modlitwą cichym cierpieniem, ofiarą z siebie, uwieńczona w sercach swych córek duchowych, opromieniona cnotami zasnęła w Panu dnia 12 VII 1946 r. w Sosnowcu.

Ekshumacja Sługi Bożej Matki Teresy od św. Józefa
Janiny Kierocińskiej

Dnia 31 marca 1982 roku w obecności O. Michała Machejka OCD, generalnego postulatora Polski, dokonano ekshumacji zwłok Sł. B. Matki Teresy od św. Józefa - Janiny Kierocińskiej - Współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus - z cmentarza parafialnego przy Alei Mireckiego do Domu Macierzystego Zgromadzenia przy ul. Borowskiego 25 (obecnie ul. Matki Teresy Kierocińskiej) w Sosnowcu.

W rzędach poziomych od góry:

1. Rozbieranie nagrobka i usuwanie ziemi 2. Trybunał 3. Przełożona Generalna i siostry Zgromadzenia

4. Ojciec Michał Machejek OCD - postulator i ks. Zdzisław Wajzer - wicepostulator 5. Lutowanie trumny 6. Zakładanie pieczęci lakowej 7. Nałożenie wieka

8. Zamykanie trumny 9. Po zamknięciu trumny 10. Przeniesienie trumny do kaplicy

11. Msza św. po ekshumacji 12. Po zamurowaniu sarkofagu 13. Podpisanie Aktu Ekshumacji

14. Złożenie trumny w sarkofagu 15. Złożenie trumny w sarkofagu

Ks. Bp Stefan Bareła podczas ekshumacji doczesnych szczątków Matki Teresy 31 marca 1982 r. powiedział:

"Duch Święty skłania nas do gorącej modlitwy o beatyfikację, ale też budzi w nas pragnienie osobowego wzoru błogosławionej, daj Boże jak najszybciej, błogosławionej Sługi Bożej obecnie Matki Teresy. Jak bardzo pragnie tego wzoru osobowego Polska, tego wzoru, którym jest Matka swego Zgromadzenia i Matka najuboższych tego Zagłębia, Matka maluczkich".

* * *

Słowa O. Michała Machejka OCD, Postulatora Generalnego Polski po uroczystościach ekshumacyjnych:

"Matka Teresa ukochała Sosnowiec. Mimo różnych propozycji polepszenia sobie życia, nie opuściła miasta i jego ludu. Wrosła mocno w ten teren i jak dąb zapuściła głębokie korzenie duchowe i nie uległa zawieruchom i burzom dziejowym. Wytrwała. Została na tej piaszczystej ziemi, ale pośród serc życzliwych, gorących i wdzięcznych. Dlatego duchowo czuła się tu dobrze. Wróciła do Was, aby prosić o to, czego Wam za życia nie mogła dać. Teraz jest mocniejsza przed tronem Boga, którego bez granic ukochała. Bóg jej niczego nie odmówi dla Waszego dobra. Wierzcie jej słowom".

Sługa Boża Matka Teresa Kierocińska

Sława świętości Matki Teresy po jej śmierci, skłoniła Zgromadzenie do rozpoczęcia dochodzenia kanonicznego w sprawie życia i praktykowania przez nią w stopniu heroicznym cnót chrześcijańskich. W czerwcu 1976 r. przełożona generalna (Matka Cecylia Czerwińska) za zgodą swej Rady mianowała postulatora sprawy beatyfikacyjnej, którym został o. Michał Machejek OCD.

31 marca 1982 r. na cmentarzu przy Al. Mireckiego odbyła się ekshumacja i rozpoznanie doczesnych szczątków Matki Teresy Kierocińskiej, a następnie złożenie ich w sarkofagu w kaplicy Domu Macierzystym przy ul. Matki Teresy Kierocińskiej 25. W maju 1983 r. Konferencja Episkopatu Polski wyraziła zgodę na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, a w czerwcu tegoż samego roku Kongregacja do spraw Świętych wydała dekret "Nihil obstat" w tej sprawie. W diecezji częstochowskiej proces beatyfikacyjny Matki Teresy Kierocińskiej rozpoczęty przez bp Stefana Barełę 14 października 1983 r., kontynuował jego następca, abp Stanisław Nowak. W latach 1983-1988 odbyło się 73 sesji Trybunału, podczas których przesłuchano 68 świadków. Dnia 31 grudnia 1988 r. na specjalnej sesji, pod przewodnictwem arcybiskupa Stanisława Nowaka, zakończono dochodzenie kanoniczne na szczeblu diecezjalnym w sprawie życia i cnót Matki Teresy.

W dniu 17 lutego 1989 r. akta procesu zostały złożone w Kongregacji do Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. W kwietniu tegoż samego roku Kongregacja zatwierdziła ważność tegoż procesu. Dnia 9 lipca 1994 r. w Kongregacji ds. Kanonizacyjnych złożono "Pozycję o życiu i cnotach Sługi Bożej Matki Teresy", która była podstawą do dyskusji dla teologów i kardynałów orzekających heroiczność jej cnót.

Dnia 3 maja 2013 w Watykanie promulgowano dekret o heroiczności cnót, podpisany przez Ojca Świętego Franciszka. Odtąd przysługuje jej tytuł Czcigodnej Służebnicy Bożej.

Tak więc, w przypadku Matki Teresy, musimy jeszcze modlić się gorąco o potwierdzenie tegoż cudem, który musi być również udowodniony kanonicznie.

Czy Matka Teresa może być wzorem dla nas w obecnych czasach?

Była przede wszystkim człowiekiem głębokiej modlitwy i autentycznej wiary, która przenikała całe jej życie. Kontemplacja pobudzała ją do czynu, do umiłowania drugiego człowieka. Już w domu rodzinnym zajmowała się rozdawaniem jałmużny ubogim i odwiedzała starszych i chorych. Praca w Hospicjum u Sióstr Albertynek jeszcze bardziej zetknęła ją z ludzką nędzą i uczyniła ją wrażliwą na ludzkie potrzeby. Jak twierdzą świadkowie, miała świetne podejście do ludzi starszych, schorowanych. Potrafiła wprowadzać pokój i porządek. Jako siostra zakonna była przykładem wierności podjętym zobowiązaniom. Była heroiczna w spełnianiu woli Bożej i nigdy się cofała przed trudnościami. Im większe napotykała trudności, tym jeszcze gorliwiej się modliła i szła naprzód. Dla wszystkich miała serdeczny uśmiech. Była prawdziwą matką dla swoich córek duchowych, a także dla dzieli i dorosłych. Ktoś powiedział, że nigdy nie była obok drugiego człowieka lecz z nim. Promieniowała czystością ducha i posiadała w sobie jakiś przedziwny majestat, który wzbudzał szacunek w osobach, które się z nią spotykały. Była przedsiębiorcza i potrafiła zjednać ludzi. Porywała siostry do wielkich czynów. W czasach Matki, kiedy warunki materialne były trudne, siostry zachęcone jej przykładem, bardzo ciężko pracowały, wykonując nawet takie prace, które winny wykonywać mężczyźni.

W dzisiejszych czasach, także niełatwych możemy się uczyć od niej zawierzenia Bogu. Ona nigdy nie załamywała rąk. Była twórcza i starała się zaradzić niedoli innych. Była także niezwykle odważna i mężna. Jako Matka Zagłębia ma także i dzisiaj do spełniania swoją misję. Może się wstawiać za nami do Boga i dodawać nam odwagi do większej aktywności i zapominania o sobie na rzecz naszych bliźnich.

Czekamy na cud

Z s. Konrada Dubel KDzJ z Łodzi - wicepostulator procesu beatyfikacyjnego sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej i postulator procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego o. Anzelma Gadka OCD, założycieli Zgromadzenia - rozmawia Piotr Lorenc.

Na jakim etapie znajduje się proces beatyfikacyjny współzałożycielki Zgromadzenia Karmelitanek Dzieciątka Jezus?

Proces Matki Założycielki jest zaawansowany, sprawa trafiła już do Rzymu. W 1988 r. akta procesu zostały zamknięte na terenie diecezji częstochowskiej i złożone w watykańskiej Kongregacji ds. Świętych. Natomiast w 1994 r. zostało ukończone i złożone "Positio" o życiu i heroiczności cnót Matki Kierocińskiej. I na tym etapie sprawa oczekuje na dyskusję konsultorów teologów i kardynałów w Rzymie. I to jest stan na dziś.

Czy wierni lub siostry mogą jeszcze coś w tej sprawie zdziałać?

Wiele zależy od naszego zaangażowania, modlitwy. Jednak to są sprawy Boże i nie można po ludzku wyznaczać konkretnego terminu, kiedy to nastąpi. To Bóg wyznacza czas. Według procedury, jaka istnieje w Kongregacji ds. Świętych, sprawy na etapie złożonego "Positio" czekają w odpowiedniej kolejce na dyskusję nad heroicznością cnót. Jeżeli Pan Bóg da, że ta dyskusja i ocena wypadnie pozytywnie, to ufamy, że Stolica Apostolska, jak w przypadku wielu innych sług Bożych, wyda dekret o heroiczności cnót.

Czy to będzie równoznaczne z wyniesieniem na ołtarze?

Nie, jeszcze nie. Dekret o heroiczności cnót jest etapem bardzo ważnym, ale nie wystarczającym; w przypadku wyznawcy potrzebny jest jeszcze cud, który jest znakiem z nieba. Jeżeli uprosimy cud za przyczyną Matki Założycielki i zostanie on udokumentowany, uznany przez Kongregację i zatwierdzony przez Papieża, to dopiero po tym wydarzeniu będzie można podjąć odpowiednie kroki związane z beatyfikacją. Termin beatyfikacji wyznacza Ojciec Święty.

Czy w takim razie są już takie zdarzenia, które by świadczyły, że cud za przyczyną Matki Teresy Kierocińskiej się zdarzył?

Jest wiele łask, które świadczą o skuteczności modlitwy za przyczyną Matki Założycielki. Już przy jej pogrzebie było takie wydarzenie. A mianowicie, jeden z pracowników klasztoru, który był głuchy, w czasie pogrzebu, po tym jak niósł trumnę, odzyskał słuch. Ale to były trudne czasy, kiedy ten człowiek nie był wcześniej zdiagnozowany i trudno było ten fakt medycznie udowodnić. To oczywiście tylko jeden z wielu przykładów, niektóre z nich są udokumentowane. Wielu ludzi doświadcza łask za przyczyną Matki Kierocińskiej i osobiście uważa to za cud, ale daje się to jeszcze wyjaśnić medycznie. Warto jeszcze zwrócić uwagę na aspekt teologiczny – modlitwa o uzdrowienie czy inną łaskę musi być zanoszona do Boga konkretnie za przyczyną Matki Teresy, a nie innego świętego. I ten kontekst komisja teologów bierze również pod uwagę badając cuda. Nawet jeżeli sprawa medycznie wyglądałaby na cud, jeżeli aspekt teologiczny byłby rozbieżny, to nie będzie uznany.

W jaki sposób Siostry propagują kult Matki Założycielki?

Zgromadzenie, które jest powodem sprawy, czyli prowadzi ten proces, nie może propagować kultu publicznego, ale można rozwijać kult prywatny. Mamy nawet obowiązek w sensie moralnym dać społeczeństwu i Kościołowi możliwość poznania Matki Teresy Kierocińskiej. I czynimy to używając różnych form, np. rozpowszechniamy foldery z życiorysem i modlitwą o beatyfikację i łaski za przyczyną Sługi Bożej, organizujeŹmy prelekcje w parafiach i w czasie katechez w szkole, korzystamy z Internetu. Wiele inicjatyw wychodzi też od wiernych. Weźmy choćby tylko ostatnią uroczystość zorganizowaną w Sosnowcu w 60. rocznicę śmierci i 85. rocznicę powołania Zgromadzenia, przygotowaną wspólnie z nami przez Fundację im. Jana Kiepury. I o to w Kościele chodzi, by wspólnie działać w oparciu o Ewangelię.


Niedziela Sosnowiecka nr 4 (714), 28 I 2007, Sosnowiec, s. IV.

Bibliografia o Słudze Bożej

• Smyrak Bernard OCD, W służbie miłości, Nakładem „Głosu Karmelu”, Kraków 1947, ss. 49.

• Machejek Michał OCD, Matka Teresa i Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, Kraków 1960, t. I ss. 416, t. II ss. 416, t. III ss. 86, maszyn.

• Schönnett Generosa KDzJ, Służebnica Boża Teresa Janina Kierocińska, w: Polscy święci t. IX, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986, s. 215-268.

• Mrówczyński Jerzy CR opracował, Matka Zagłębia 1885-1946, w: Polscy kandydaci do chwały ołtarzy, Wyd. Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1987, s. 108-110.

• Bar Joachim Roman przygotował do druku, Życiorys i wybrane pisma s. Teresy od św. Józefa (Teresy Janiny Kierocińskiej), Kraków 1990, ss. 72.

• Wider Dominik OCD, Módlcie się i ufajcie. Rozmowy o siostrze Teresie Kierocińskiej, Kraków 1991, ss. 141.

• Rok jubileuszowy 100-lecie urodzin Sługi Bożej Matki Teresy od św. Józefa Janiny Kierocińskiej Założycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Sosnowcu (1885-1946), Dom Generalny Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, Warszawa-Marki 1994, ss. 134.

• Stachnik Jerzy, Obchody 50 rocznicy powstania w getcie warszawskim na terenie Sosnowca, w: Rocznik Sosnowiecki 1993, pod red. Marii Wandy Wanatowicz, Urząd Miejski w Sosnowcu, Sosnowiec 1993, s. 62-65.

• Sewerin Leonarde KDzJ, Son Nom Etait Therese, Toulon 1994, ss. 125.

• Bukowski Kazimierz ks., Teresa Janina Kierocińska 1885-1946, Założycielka Karmelitanek Dzieciątka Jezus, w: Słownik Polskich Świętych. Ilustrowany podręczny popularnonaukowy. Święci Błogosławieni 90 kandydatów na ołtarze, Kraków 1995, s. 244-245.

• Sympozjum z okazji 75-lecia założenia Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus oraz 50 rocznicy śmierci Współzałożycielki Sł. B. M. Teresy od św. Józefa Janiny Kierocińskiej, Sosnowiec 1996, ss. 174.

• Ryszka Czesław, Klejnot Czeladzi Kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika, Oficyna Wydawnicza 4K, Bytom 1997, s. 171-176.

• Tomczyk Czesław ks., Siostra Teresa Kierocińska – Matka Zagłębia, w: Sosnowieckie Studia Teologiczne, tom III, Sosnowieckie Seminarium Duchowne, Kraków-Sosnowiec 1997, s. 273-286.

• Olejnik Tadeusz, Kierocińska Janina, w: Leksykon Miasta Wielunia, Wieluń 1998, s. 74.

• Ryszka Czesław, Matka Kościołów Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu, Oficyna Wydawnicza 4K, Bytom-Sosnowiec 1999, s. 77-82, s. 109-112, s. 276-281.

• Bolek Jarosław ks. red., Jan Paweł II w Sosnowcu 14 czerwca 1999 r. Zostałeś w naszych sercach, Sosnowiec 1999, s. 7, 13.

• Cudna Eliasza KDzJ oprac., Sługa Boża Matka Teresa Kierocińska. Życiorys Matki od św. Józefa (Janiny Kierocińskiej) 1885-1946 Założycielki, Wydanie II, Sosnowiec 1999, ss. 51.

• Duchniewski Jerzy, Kierocińska Janina, w: Encyklopedia Katolicka TNKUL, Lublin 2000 t. VIII, kolumna 1412.

• Misiurek Jerzy, Chrystocentryzm duchowości Teresy Janiny Kierocińskiej (zm. 1946), w: Historia i teologia polskiej duchowości katolickiej, Lublin 2000 t. III, s. 244-247.

• Śmiałek Małgorzata, Węcel Michał, Znani i nieznani patroni sosnowieckich ulic, Muzeum w Sosnowcu, 2002, s. 14.

• Śmiałek Małgorzata, Janina Kierocińska (1885-1946) zakonnica, „Matka Zagłębia”, w: Sosnowiczanie stulecia, Muzeum w Sosnowcu 2004, s. 23.

• Gogola Jerzy Wiesław OCD, Na drodze dziecięctwa duchowego. Rozważania z duchowości karmelitanek Dzieciątka Jezus, wydanie II, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2005, ss. 112.

• Kontemplacja Oblicza Chrystusa. Różaniec z Maryją i Rodziną Karmelu, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2005, s. 151-165.

• Z serem i chlebem na dłoni, Życiorys i pisma wybrane Matki Teresy od św. Józefa (Janiny Kierocińskiej), Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Sosnowiec 2005, ss. 104.

• Zawada Marian OCD wybrał i opracował, Antologia karmelitańska, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2005, s. 405-419.

• Sobaszek Jarosław, Podlejski Łukasz, Żydzi w Sosnowcu historia niepełna, Sosnowiec 2005, s. 75-77.

• Dziękujemy Nasza Matko, utwory poetyckie o Matce Teresie Kierocińskiej, wybór tekstów s. Bogdana Batog KDzJ, Czerna, Karmel Dzieciątka Jezus 2005, ss. 56.

•Świadek miłości Boga i człowieka, III Sympozjum poświęcone pamięci Sługi Bożej Matki Teresy od św. Józefa Janiny Kierocińskiej (1885-1946) Współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus z okazji 60. rocznicy śmierci, red. o. Jerzy Gogola OCD, Karmelitański Instytut Duchowości, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2006, ss. 187.

•Misztal Wojciech ks., Rekolekcje z... Sługa Boża Matka Teresa od św. Józefa - Janina Kierocińska, Matka Zagłębia, Wydawnictwo M, Kraków 2008, ss. 232.

•Szałyga Hilaria KDzJ, Pieśń o Mojej Matce, Kraków 2008, ss. 117.

• Łęczek Ireneusz, Teresa Kierocińska i jej czasy, Sosnowiec 2011, ss. 80.

• Miłość Boga mierzy się miłością bliźniego. Duchowość Sługi Bożej Teresy od św. Józefa (Janiny Kierocińskiej 1885-1946) Współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dokumentacja IV Sympozjum, seria Mistyka Polska 114, UKSW – Sekcja Teologii Duchowości, Wicepostulacja Sł. B. Teresy Kierocińskiej, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2011, ss. 212.

• Zieliński Jerzy OCD, Matka Zagłębia. Życie Służebnicy Bożej Teresy Kierocińskiej Współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2014, ss. 160.

• Czcigodna Sługa Boża Janina Kierocińska – Matka Teresa od św. Józefa, Wydanie albumowe, Wicepostulacja Sł. B. Teresy Kierocińskiej, Sosnowiec 2015, ss. 20


Wszystkie publikacje dostępne są w: Archiwum Matki Teresy Kierocińskiej 41-209 Sosnowiec ul. M. Teresy Kierocińskiej 25 tel. (032) 297-18-63 e-mail: karmelitanki@karmelitanki.pl

Modlitwa o uproszenie beatyfikacji i otrzymanie łaski
za przyczyną Sługi Bożej Matki Teresy od św. Józefa - Janiny Kierocińskiej

Wszechmocny i miłosierny Boże, który rozpaliłeś serce Twojej Służebnicy Teresy gorącą miłością do najbiedniejszych i najbardziej nieszczęśliwych i który obdarzyłeś ją nieugiętą mocą i ufnością w trudnych chwilach życia, przez tę jej miłość udziel nam łaski..., o którą za jej przyczyną błagamy Twoje miłosierdzie.

O Przenajświętsze Oblicze Jezusa Chrystusa, szczególnie czczone przez Matkę Teresę, dozwól nam wkrótce ujrzeć ją w chwale wśród wybranych i świętych Twoich.

Boskie Dzieciątko Jezus, racz obdarzyć chwałą świętych Matkę Teresę, Twoją wierną Służebnicę, Założycielkę Twojego Zgromadzenia. Amen.

Imprimatur:

Kuria Diecezjalna w Częstochowie

Ks. Tadeusz Szwagrzyk Wikariusz Generalny

L. 288 z dnia 1 II 1978 r.


W nadesłanych podziękowaniach i prośbach przez wstawiennictwo Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej jest nieustanna nowenna za pośrednictwem Sługi Bożej oraz każdego 12 dnia miesiąca sprawowana Msza św. o godz. 18.00 w Domu Macierzystym w Sosnowcu.

Proszę napisać na adres e-mail: karmelitanki@karmelitanki.pl


Wezwania do Sługi Bożej Matki Teresy od św. Józefa - Janiny Kierocińskiej

Matko Tereso od św. Józefa – przyczyń się za nami,

Matko robotników i Apostołko Zagłębia,

Żarliwa o chwałę Bożą i zbawienie dusz,

Posłuszna natchnieniom Ducha Świętego,

Odznaczająca się bezgraniczną ufnością w Opatrzność Boga,

Rozumiejąca wartość cierpienia,

Pełna czci dla kapłanów,

Modląca się o świętość kapłanów,

Roztropna współpracownico Ojca Założyciela,

Krocząca wytrwale drogą dziecięctwa duchowego,

Naśladowczyni św. Teresy od Dzieciątka Jezus,

Szczególna czcicielko Najświętszego Oblicza Chrystusa,

Pełna skromności i pokory,

Promieniująca wiarą,

Strzegąca czystości serca,

Kochająca ubóstwo,

Rozmiłowana w cnocie posłuszeństwa,

Gorliwa w cnocie miłości bliźniego,

Prawdziwa Matko dla swych Sióstr i dla ludzi,

Oddająca się służbie miłości dla najuboższych,

Przykładzie karmelitańskiego życia i wierności powołaniu,

Budująca Zgromadzenie modlitwą, cierpieniem i ofiarną miłością,

Wytrwała wśród trudów i cierpień,

W milczeniu przyjmująca upokorzenia i niezrozumienia,

Nie poddająca się zwątpieniu i przygnębieniu,

Ze spokojem oczekująca Pana w godzinie śmierci.

Trójco Najświętsza, prosimy Cię obdarz Twoją Sługę Teresę chwałą ołtarzy Kościoła, a nas naucz ufać Tobie tak, jak ona ufała. Niech jej życie poświęcone najbiedniejszym pociągnie wielu do czynów na rzecz doczesnego i nadprzyrodzonego dobra. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Imprimatur:

Kuria Diecezjalna w Sosnowcu

Ks. Czesław Tomczyk Wikariusz Generalny

L. 1030 z dnia 19.08.1997 r.


O otrzymanych łaskach za przyczyną Sługi Bożej prosimy o podanie wiadomości na adres:

Archiwum Matki Teresy Kierocińskiej

41-209 Sosnowiec

ul. M. Teresy Kierocińskiej 25

tel. (032) 297-18-63

e-mail: karmelitanki@karmelitanki.pl

Po folderki i obrazki z Modlitwą o beatyfikację i otrzymanie łaski za przyczyną Sługi Bożej można zwracać się na powyższy adres.


Dni modlitw o beatyfikację
Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej

12. dnia każdego miesiąca godz. 18.00

w kaplicy Domu Macierzystego Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Sosnowcu

przy ul. Matki Teresy Kierocińskiej 25

oraz

14. dnia każdego miesiąca godz. 18.00

katedrze sosnowieckiej pw. Wniebowzięcia NMP

ul. Kościelna 1

odprawiana jest Msza święta o łaskę beatyfikacji Matki Teresy.

Po Mszy św. w Domu Macierzystym odczytywane są prośby i podziękowania

składane na sarkofagu Sługi Bożej lub przysyłane pocztą lub e-mailem.

ZAPRASZAMY wszystkich do wspólnej modlitwy.

Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata
Matka Teresa Kierocińska

Dnia 11 maja 1993 r. w Muzeum przy ul. Chemicznej w Sosnowcu. odbyła się uroczystość wręczenia grupie osób z województw katowickiego i bielsko-bialskiego medali "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Medal ten został ustanowiony w 1953 roku i posiada napis: "Kto ratuje jedno życie jakby świat cały ratował". Nadawany jest przez Instytut Pamięci Narodowej Yad Vashem w Jerozolimie tym, którzy podczas holocaustu ratowali życie Żydom. Nazwiska odznaczonych, a jest ich obecnie ponad 11 tysięcy (w tym ponad 4 tysiące Polaków), są wyryte na tablicach w Parku Sprawiedliwych na Wzgórzu Pamięci w Jerozolimie.

Z rąk przebywającego po raz pierwszy w województwie katowickim Ambasadora Izraela Mirona Gordona i sekretarza Ambasady Ami Mehla medale otrzymały następujące osoby: Witold Zielonka, Joanna Wawrzkiewicz-Wolska, Władysław Stypuła, Maria Morawska-Sawicka – wszyscy z Katowic, Henryk Paszek z Mikołowa, Emilia Bakoniewska-Kuczaty z Jastrzębia-Zdroju, Leonia Jędrzejko z Bielska-Białej i siostra Teresa Janina Kierocińska z Sosnowca.

Warto w tym miejscu podkreślić, że ta ostatnia osoba otrzymała go po śmierci, gdyż zmarła w 1946 roku. Związała się ona z miastem przybywając do niego w 1921 roku i była założycielką Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Podczas okupacji hitlerowskiej przechowywała w klasztorze kilkoro żydowskich dzieci, które dzięki temu przeżyły wojnę. Są wśród nich m.in. Teresa Jabłońska, Marysia Wilczyńska oraz żyjący obecnie w Sosnowcu Andrzej Siemiątkowski, który usilnie zabiegał o nadanie medalu siostrze Teresie. Należy dodać, że obecnie w Kościele Rzymsko-Katolickim trwa proces o jej beatyfikację.

Po wręczeniu medali Ambasador Miron Gordon powiedział m. in.: "Nie wiem, czy i jak można podziękować człowiekowi za uratowanie życia, bo brakuje na to słów. W czasie, gdy świat staje się coraz gorszy możemy uczyć się od tych Sprawiedliwych jak oprzeć się okrutnym zjawiskom. Mędrcy żydowscy mówili kiedyś, że sprawiedliwość powinna być nie tylko uczyniona, ale także widziana (...) Nie ma takich słów, którymi można podziękować za uratowanie życia, ale trzeba pamiętać o tych, którzy narażając życie własne ratowali innych. Niech to będzie szczególny rodzaj pamięci służący przyszłości, przeciwstawiający się postępującej obecnie w świecie fali agresji, ksenofobii, antysemityzmu".

Por. Stachnik Jerzy, "Obchody 50 rocznicy powstania w getcie warszawskim na terenie Sosnowca", w: "Rocznik Sosnowiecki 1993", red. Maria Wanda Wanatowicz, Urząd Miejski w Sosnowcu, Sosnowiec 1993, s. 62-65.

Tekst dyplomu "Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata"

Niniejszym zaświadcza się, że Rada d/s Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata przy Instytucie Pamięci Narodowej "Yad Vashem", po zapoznaniu się ze złożoną dokumentacją postanowiła na posiedzeniu w dnia 19.02.1992 roku odznaczyć Teresę Janinę Kierocińską medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, w dowód uznania, że z narażeniem własnego życia ratowała Żydów prześladowanych w latach okupacji hitlerowskiej. Imię jej uwiecznione będzie na honorowej tablicy w Parku Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, na Wzgórzu Pamięci w Jerozolimie.


Jerozolima, Izrael, dnia 22.02.1993

Wypowiedzi o Matce Teresie Kierocińskiej

Ks. Bp Stanisław Czajka na cmentarzu podczas pogrzebu Matki Teresy Kierocińskiej 15 lipca 1946 r. powiedział:

"Ta, której zwłoki czcigodne mamy przed sobą, winna być w rzędzie kandydatek do beatyfikacji. Należy bowiem do tych dusz, które walcząc o przyjście Królestwa Chrystusowego nie ugięły się przed trudami i cierpieniami. Mieszkańcy Sosnowca, tak licznie zebrani tutaj w oddaniu Jej ostatniej przysługi – dają dowód swego szacunku i czci, jaka ich serca napełniła względem założycielki Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dzieło Jej trwać będzie, bo było budowane cierpieniem i ofiarną miłością. Służyła wiernie Bogu i ludziom, przeto nagroda jej wielka być musi przed Bogiem". Przed wyjazdem na pogrzeb Ks. Bp Czajka powiedział do alumnów seminarium częstochowskiego: "Jadę na pogrzeb Świętej!". Słowa te zapamiętał dobrze młody kapłan Stefan Bareła. Jako Biskup częstochowski powtórzył te słowa 11 listopada 1976 r. delegacji Zgromadzenia proszącej go jako Ordynariusza diecezji o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego. Dorzucił przy tym: "Skoro mój Biskup miał takie zdanie o Matce Teresie, to ja nie mogę być gorszy". Ks. Bp Stefan Bareła 14 października 1983 r. rozpoczął dochodzenie kanoniczne na terenie diecezji częstochowskiej w sprawie wyniesienia na ołtarze Matki Teresy Kierocińskiej.

* * *

W sierpniu 1946 r. w "Gościu Niedzielnym" dr Stefan Iwanicki pisał:

"12 lipca zmarła w Sosnowcu Matka Teresa Kierocińska, Założycielka Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Ze względu na walory umysłowe, wyrobienie wewnętrzne i szeroką pracę społeczną, zmarła Matka Teresa należała do najwybitniejszych ludzi katolickiego czynu w naszej Ojczyźnie. Poznawszy stosunki na terenie Sosnowca i całego Zagłębia Dąbrowskiego, widziała, że trzeba tam pracy zorganizowanej wielu rąk i serc ofiarnych, pracy zwłaszcza nad dziećmi opuszczonymi i zaniedbanymi... Nie patrzyła na środki materialne, zaczęła święte dzieło, mówiąc po ludzku, z niczego. Nie miała ani domu, ani pieniędzy na otwarcie Zakładu, ale nieugiętą stanowczość, ofiarność i poświęcenie, a zwłaszcza miłość do opuszczonej dziatwy, dopomogły Matce Teresie przezwyciężyć wszelkie trudności. Stworzyła w Sosnowcu przy ul. Wiejskiej 25, tętniący życiem ośrodek pracy charytatywnej katechizacji dzieci w szkołach powszechnych, opieki nad dziećmi, sierotami, pracownie dziewcząt. Błogosławione skutki tej pracy dały się wkrótce poznać po zmianie, jaka nastąpiła w sercach młodzieży i w umysłach starszych ludzi, często uprzedzonych do Kościoła... Dokonała Matka Teresa czynu wielkiego nikłymi środkami, bo miała serce wielkie, pełne dobroci i współczucia dla cierpiących. Toteż mieli do Niej zaufanie i głęboki szacunek przede wszystkim ludzie pracy, robotnicy, a najwięcej dzieci, znajdujące u Niej serce Matki. Siłę do ustawicznej ofiary czerpała Matka Teresa z głębokiego życia wewnętrznego, modlitwy i miłości. Toteż jest doskonałym wzorem, jak należy wzniecić ducha Ewangelii w naszych czasach i jak pełnić służbę społeczną ofiarnym i odważnym czynem. Pogrzeb Matki Teresy w dniu 15 lipca był prześliczną manifestacją wdzięczności, jaka sobie zdobyła w ośrodku swej pracy w Sosnowcu".

* * *

"Rycerz Niepokalanej" wrzesień 1946 r.

"Śp. Matka Teresa umiała trafić każdemu do serca, uczynkiem i prawdą, tego żądała od Niej miłość Boga i bliźniego, miłość apostolska, miłość czynna, pełna ofiary i poświęcenia. W miłości płonęła i strawiła swe życie dla ludu robotniczego, na najuboższych ulicach i dzielnicach miasta Zagłębia Dąbrowskiego".

* * *

O. Bernard Smyrak OCD w swojej książce pt. W służbie miłości, Kraków 1947 - tak pisał o M. Teresie

"Choć czyny jej i poświęcenie nie rzucały się w oczy za życia, bo umiała się jakoś dziwnie ukryć w gronie swoich Sióstr zakonnych - niemniej jednak wyryły się głęboko w sercach i pamięci ludzkiej i zapewniły jej nieśmiertelną pozycję w wielkim dziele miłosierdzia chrześcijańskiego w naszej Ojczyźnie".

* * *

O. Anzelm Gądek, Założyciel Zgromadzenia tak scharakteryzował Matkę Teresę w swoich wspomnieniach:

"... Wybrałem tę, która ze wszystkich może najmniej była znaną służącą u Sióstr Albertynek, cichą, ukrytą, nawet tercjarkom mało znaną. Zgodziła się podjąć dzieła i pracy, o której tak jak ja nie miała pojęcia. Miała jednak ducha, który się nie załamuje. (...) Prawdziwie cudowną była łaska, ale i heroiczna M. Teresa, że nie rzuciła wszystkiego, że się nie załamała. (...) Tu się okazała nadprzyrodzona cnota wiary – ufności i męstwa w świętą sprawę – heroiczne wysiłki duchowe i fizyczne Matki Teresy, by mimo wszystko wytrwać, nie cofnąć się, nie załamać się i nie pozwolić się złamać".

* * *

Ks. Bp Stefan Bareła podczas ekshumacji doczesnych szczątków Matki Teresy 31 marca 1982 r. powiedział:

"Duch Święty skłania nas do gorącej modlitwy o beatyfikację, ale też budzi w nas pragnienie osobowego wzoru błogosławionej, daj Boże jak najszybciej, błogosławionej Sługi Bożej obecnie Matki Teresy. Jak bardzo pragnie tego wzoru osobowego Polska, tego wzoru, którym jest Matka swego Zgromadzenia i Matka najuboższych tego Zagłębia, Matka maluczkich".

* * *

Słowa O. Michała Machejka OCD, Postulatora Generalnego Polski po uroczystościach ekshumacyjnych:

"Matka Teresa ukochała Sosnowiec. Mimo różnych propozycji polepszenia sobie życia, nie opuściła miasta i jego ludu. Wrosła mocno w ten teren i jak dąb zapuściła głębokie korzenie duchowe i nie uległa zawieruchom i burzom dziejowym. Wytrwała. Została na tej piaszczystej ziemi, ale pośród serc życzliwych, gorących i wdzięcznych. Dlatego duchowo czuła się tu dobrze. Wróciła do Was, aby prosić o to, czego Wam za życia nie mogła dać. Teraz jest mocniejsza przed tronem Boga, którego bez granic ukochała. Bóg jej niczego nie odmówi dla Waszego dobra. Wierzcie jej słowom".

* * *

Ks. Prał. Zdzisław Wajzner – wicepostulator sprawy beatyfikacyjnej M. Teresy w setną rocznicę urodzin Sługi Bożej M. Teresy 14 czerwca 1985 r. podczas homilii mówił:

"Wszędzie na świecie Bóg ma swoich utajonych świętych. I do takich utajonych świętych należała wasza Matka Założycielka. Utajona w tej sosnowieckiej biedzie, utajona w tym bezrobociu, w tej walce o chleb. Ona niosła w sobie ducha Wieczernika. Dziś w setną rocznicę Jej urodzin mamy najlepszą okazję, by Bogu wyśpiewać serdeczne Magnificat za to, że wśród nas, wśród naszej nędzy, wśród naszej znikomości żyją ludzie, których rozpiera świętość – utajona święta, wasza Matka Założycielka".

* * *

O. Otto Filek OCD 15 X 1985 r. w Sosnowcu na zakończenie konferencji powiedział:

"Tak jak Hiszpanie chlubią się la Santa Teresa, a Francuzi Małą Teresą klauzurową, tak my możemy się chlubić naszą Matką Teresą – wielką miłośnicą Boga i ludzi, która nam zostawiła testament miłości, mówiąc, że taka będzie przyszłość, jaka będzie teraz nasza miłość; taka nasza przyszłość jaki stopień naszej miłości na ziemi".

* * *

Nuncjusz Apostolski Ks. Abp. Józef Kowalczyk 10 lipca 1996 r. podczas Sympozjum z okazji 75. rocznicy powstania Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus i 50. rocznicy śmierci Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej w katedrze sosnowieckiej powiedział:

"Wierność własnemu charyzmatowi nakazuje osobom konsekrowanym, by dawały wszędzie świadectwo jednoznaczne i jawne na wzór proroków, którzy nie boją się narazić nawet własnego życia. Takim przykładem odważnego proroka była Wasza Matka, Sługa Boża Teresa Kierocińska".

* * *

Podczas jubileuszowego sympozjum 11 lipca 1996 roku (w 50. rocznicę śmierci Matki Teresy) w katedrze sosnowieckiej Ks. Bp. Adam Śmigielski SDB przemawiał:

"Ona tak bardzo skromna osoba, nigdy chyba nie przypuszczała, jak bardzo jest drogą dla mieszkańców tej ziemi, ziemi czasami upodlonej i znieważonej, dla mieszkańców, którzy Ją nazywali Matką robotników Zagłębia. Oni to dopiero zrozumieli po Jej śmierci, że przecież mieli niewiastę mądrą, która przez mądrość swoją łączyła się z Bogiem, bo ona była posłana przez Boga do nich".

* * *

Ks. Abp Stanisław Nowak, Metropolita Częstochowski w homilii wygłoszonej w katedrze 12 lipca 1996 r. w 50. rocznicę śmierci Sługi Bożej M. Teresy Kierocińskiej ukazał ją jako osobę zapatrzoną w Boga. Poniżej umieszczamy dłuży fragment tej homilii:

"Zmarły niedawno słynny filozof, Żyd pochodzenia litewskiego, Emanuel Lewinas, zostawił nam zdanie, które niech nas wprowadzi w tajemnicę śmierci Matki Teresy Kierocińskiej, śmierci którą można nazwać błogosławioną. Lewinas powiedział: Po Oświęcimiu inaczej trzeba mówić o człowieku, inaczej o nim myśleć, inaczej o nim filozofować, Trzeba zmienić definicję człowieka. Straszne oskarżenie po Oświęcimiu. To powiedzenie wiąże się z Matką Teresą, bo ona umierała tuż po skończeniu się tragedii Oświęcimia. Ostatnie chwile swojego życia, swoją wielką troskę o ubogich, o robotników, Żydów wypełniała jakby w cieniu obozu oświęcimskiego i to zarówno w odniesieniu do czasu jak i miejsca. Położone kilkadziesiąt kilometrów od Oświęcimia Zagłębie stało się miejscem jej ofiarnej służby Bogu i ludziom. Właśnie w tym kontekście posługa Matki Kierocińskiej staje się jakby znakiem i światłem w ciemnym świecie nowej, po oświęcimskiej definicji człowieka. W połowie XX wieku stanęła przed nami Matka Teresa jako obrończyni człowieka, jako ta, która prowadziła też jakąś wojnę, ale nie przeciwko człowiekowi lecz o człowieka. Wnikając w świadectwa, teksty, wspomnienia o Matce Kierocińskiej widzimy jak umiała walczyć o sprawy ludzkiej godności. To był eliaszowy bój o Boga w człowieku. Wychowawczyni, Współzałożycielka Zgromadzenia mającego na uwadze dzieła wychowania, rozpoczęła gorliwy bój o wartości religijne i ludzkie. Ta troska o człowieka szła jednak inną drogą niż hasła współczesnego humanizmu, daleka była od drogi antropocentryzmu mówiącego, że tylko człowiek istnieje, a Bóg istnieć nie może, bo zagraża człowiekowi. Takie przecież poglądy podsuwał król ateistów Jean Paul Sartre, taką wizję świata opisywał Marks. Oni widzieli w Bogu zagrożenie dla człowieka. Owocem takiej filozofii stało się jakieś wielkie zniszczenie, spustoszenie ludzkiej duszy. Matka Teresa Kierocińska w swojej działalności pokazała nam prawdziwą drogę do człowieka, do jego sumienia, serca, do jego wielkości i zbawienia. Jakże pięknie wygląda jej miłość wobec Żydów. Kiedy zarzuca się Polakom wielki antysemityzm, argumentem przeciwko niemu są nasze polskie zakony, a także liczna grupa ludzi świeckich, którzy narażali życie ratując żydowskie dzieci. Matka Teresa i jej Zgromadzenie Karmelitanek Dzieciątka Jezus też należą do tych, którym trzeba byłoby zasadzić Drzewo Sprawiedliwych tego świata. Ona szła z pomocą do każdego człowieka, bez uprzedzeń, bez względu na rasę czy światopogląd. W tym zawiera się prawdziwy humanizm. Trzeba, abyśmy postawili pytanie o źródła takiej postawy, skąd ten zdrowy humanizm, skąd to odważne bronienie ludzi z narażeniem własnego życia, wyciąganie rąk po dzieci żydowskie, skąd to przybliżanie się do ludzkiej biedy i klękanie wprost przed dzieckiem zapomnianym i zaniedbanym? Taką postawę widać do dziś w całym Zgromadzeniu. Widziałem nieraz, choćby tu w Sosnowcu czy w Czeladzi, to rozmiłowanie Sióstr w biednych dzieciach. Skąd ta miłość do dziecka? Odpowiedź jest jedna z duchowości Matki Teresy, z charyzmatu Zgromadzenia, z wielkiej teologii dziecięctwa Bożego. Znamy dobrze powiedzenie Adama Mickiewicza: Mówi głupi: niech wyschną wszystkie wody w górach byle mi płynęła w miejskich rurach. Nie ma wody tam gdzie nie ma źródeł. Święci szukają i docierają do źródeł. Jak łania pragnie wody ze strumienia, tak tęskni za Tobą dusza moja, mój Boże – modli się psalmista. Matka Teresa Kierocińska tęskniła do źródeł i tam czerpała wodę. Ojciec Anzelm Gądek – może niedługo Sługa Boży – główny Założyciel tego Zgromadzenia, wyczytał i opracował teologię dziecięctwa Bożego, a Matka Teresa zastosowała ją w wyjątkowy sposób. Chociaż Ojciec Anzelm żył teologią dziecięctwa Bożego, to była to jednak w zasadzie teologia bardziej spekulatywna, teologia kontemplacji tej prawdy. Matka Kierocińska natomiast uprawiała tę teologię na kolanach i w działaniu. Matka Teresa była teologiem życia, karmelitanką wpatrującą się w Boga oczami Eliasza, św. Jana od Krzyża i św. Teresy Wielkiej. Bóg jej wystarczał. Wpatrzona w ducha Karmelu, w ducha kontemplacji, jednocześnie żyła aktywnym działaniem na rzecz Boga. Właśnie dlatego tak krzątała się przy biednych dzieciach, przy ludzkich sprawach, przy robotnikach i ludziach Zagłębia. Widziała w nich Boże Dziecię, Jezus-Dziecię. Bóg jako dziecko przychodzi do człowieka i taki też przyszedł do Matki Teresy, jako płaczące dziecko, żyjące w pokorze, czystości i posłuszeństwie. Takim dzieckiem zafascynowała się Teresa Kierocińska i razem z Ojcem Anzelmem stała się przedstawicielką kierunku, który można nazwać kontemplacją Boga przy ludzkich nogach. W dzisiejszych czasach kontemplację należy zanieść do ludzkich nóg. Trzeba tak ją przeżywać, tak nią się modlić, żeby wypływała z niej olbrzymia energia do służby i obrony człowieka. Bronić człowieka, bronić nienarodzonych, bronić sumień dzieci może tylko człowiek zapatrzony w Boga. Matka Teresa potrafiła to doskonale. Ona umiała się modlić przy człowieku, być bratem, siostrą człowieka. Nazywamy Teresę Kierocińską matką, ale ona była dla ludzi chyba bardziej siostrą. W duchu pokory, prostoty, jak gdyby równości z innymi, po siostrzanemu towarzyszyła ludziom. Dzisiejszy świat tak bardzo potrzebuje braterstwa i siostrzanej troski. Matka Kierocińska, człowiek pierwszej połowy tego wieku, człowiek żyjący w strasznych czasach okrutnych wojen, umierała niedługo po Oświęcimiu, ale umiała żyć miłością mimo tego strasznego doświadczenia ludzkiej słabości. O Oświęcimiu mówi się, że niebo powinno nad nim milczeć i nie ma w nim miejsca na krzyż. Jakby na przekór tym słowom Matka Teresa umiała ten krzyż zauważyć, walczyć o ten krzyż i być przy człowieku mimo jego nędzy. Właśnie dlatego postać Matki Kierocińskiej odczytujemy jako wielkie światło w mrokach XX wieku. W obliczu nowego Tysiąclecia modlimy się, aby to światło jeszcze bardziej zajaśniało, prosimy Boga o dar beatyfikacji Matki Teresy, aby stała się ona znakiem dla świata. W tym pragnieniu jest też i dla nas ważne zadanie – trzeba byśmy bardziej szturmowali niebo o łaskę beatyfikacji, trzeba, byśmy bardziej wierzyli w piękno duszy Matki Kierocińskiej i nieśli przesłanie jej życia całemu Zagłębiu, Ziemi Wieluńskiej i Częstochowskiej, całej Polsce i całemu Kościołowi. Bardzo nam zależy, aby była świętym kwiatem tej ziemi, zwłaszcza, że ani ziemia sosnowiecka, ani częstochowska nie wydały jeszcze takich świętych, których Kościół uroczyście by kanonizował. Ufamy, że niedługo na ołtarze wejdą męczennicy Oświęcimia, ale żywimy również nadzieję na wyniesienie do godności błogosławionych naszej Matki Teresy. Aby się tak stało potrzeba wielu znaków promieniowania jej świętości w naszych czasach. Po 50 latach od śmierci Matki Kierocińskiej dziękujemy jej za to co dała tej ziemi i pokornie prosimy: Boże, spraw by nastąpiła upragniona chwila beatyfikacji Matki Teresy! Daj nam nowe światło odkrycia tajemnicy jej świętości, byśmy w tym świetle umieli naśladować Ciebie. Amen."

* * *

Ks. Prałat dr Czesław Tomczyk Kanclerz Kurii Sosnowieckiej 12 lipca 1996 r. w Sosnowcu, podczas jubileuszowego sympozjum, wygłoszony przez siebie referat zakończył osobistym świadectwem:

"31 grudnia 1985 roku otrzymałem nominację od obecnego tutaj Metropolity Częstochowskiego, wtedy Biskupa Częstochowskiego, dekret z poleceniem przewodniczenia Trybunałowi Kanonizacyjnemu... Wiadomo, że dochodzenia i dokumenty są objęte tajemnicą, ale co powiedzieć mogę. Osobiście jestem głęboko przeświadczony, po przesłuchaniu wielu świadków pod przysięgą, że Matka Teresa Kierocińska odznaczała się heroicznością cnót, świętością życia i ufam, że została zaliczona nie tylko do Sprawiedliwych Wśród Narodów, ale znajduje się wśródsprawiedliwych, o których Chrystus mówił na Górze Ośmiu Błogosławieństw. A nam trzeba się modlić, by Opatrzność Boża, a bądźmy wobec Opatrzności Bożej natarczywi, ale pokorni, dała znak zewnętrzny, że chce Jej beatyfikacji, a wtedy będziemy się cieszyć darem nowej błogosławionej. Będzie błogosławioną Ziemi Częstochowskiej, Wieluńskiej, była przecież córką tamtej ziemi i będzie błogosławioną Matką tego terenu, gdzie spędziła 25 lat niezmiernie pracowitego i świętego życia".

* * *

Podczas jubileuszowego sympozjum 12 lipca 1996 roku (w 50. rocznicę śmierci Matki Teresy) w katedrze sosnowieckiej ks. bp. Adam Śmigielski przemawiał:

"Ona tak bardzo skromna osoba, nigdy chyba nie przypuszczała, jak bardzo jest drogą dla mieszkańców tej ziemi, ziemi czasami upodlonej i znieważonej, dla mieszkańców, którzy Ją nazywali Matką robotników Zagłębia. Oni to dopiero zrozumieli po Jej śmierci, że przecież mieli niewiastę mądrą, która przez mądrość swoją łączyła się z Bogiem, bo ona była posłana przez Boga do nich".

* * *

Ojciec Święty Jan Paweł II podczas nawiedzenia Sosnowca 14 VI 1999 r. wypowiedział znamienne słowa:

"Uczmy się tej wrażliwości na człowieka i na jego sprawy, wpatrując się w życie i posługę patrona waszej diecezji, świętego Brata Alberta Chmielowskiego i Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej, zwanej Matką Zagłębia. Oni z wrażliwością odkrywali cierpienie i gorycz tych, którzy nie potrafili odnaleźć swojego miejsca w ówczesnych strukturach społecznych i ekonomicznych i nieśli pomoc najbardziej potrzebującym. Program, jaki oni wytyczyli, jest zawsze aktualny. Również u końca dwudziestego wieku uczą nas, że nie można zamykać oczu na biedę i cierpienia tych, którzy nie potrafią lub nie mogą odnaleźć się w nowej, często skomplikowanej rzeczywistości. Niech każda parafia staje się wspólnotą ludzi wrażliwych na los tych, którzy znajdują się w trudnej sytuacji.

Poszukujcie coraz to nowych form dla tej pracy. Niech będą zachętą dla wszystkich słowa Pisma Świętego: Chętnie dawaj ubogiemu, niech serce twe nie boleje, że dajesz. Za to będzie ci Pan, Bóg twój, błogosławił w każdej czynności i w każdej pracy twej ręki (por. Pwt 15, 10)".

Wspomnienia świadków

Wspomnienia Józefa Bombeckiego (wychowanek domu dziecka)

"Matka Teresa była mi Matką. Jestem dzieckiem odbitym z transportu jadącego do Oświęcimia, gdzie prawdopodobnie zginęła cała moja rodzina. Można powiedzieć, że żyję dzięki Matce Teresie i Jej duchowym córkom. Podczas okupacji narażając życie swoje i innych sióstr ukrywała mnie przed okupantem. Jakież słowa mogą oddać moją wdzięczność? Jak można podziękować za życie? Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek w Sosnowcu uważam za swój rodzinny dom, a Matkę Teresę za przybraną Matkę".

* * *

Wspomnienia Heleny Gorząd (miała kontakt z Matką Teresą w latach 1925-1946)

"Matka Teresa od św. Józefa Założycielka Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus była mi znana od początku założenia, ponieważ chodziłam do kaplicy, jak również należałam do Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej. Zawsze pogodna, uśmiechnięta, pełna powagi. Przemawiała do młodzieży nie tylko jako zakonnica, ale doświadczony pedagog, wpajała miłość do Boga, do wzniosłych celów umiłowania Ojczyzny. (...) Zapewne Matka Teresa była uświęcona przez Ducha Świętego, dlatego nie bała się niczego, miała odwagę, bowiem była posłana do wielkich rzeczy. Żyła jak święta, zasnęła w świętości".

* * *

Wspomnienia Stanisławy Gorząd (miała kontakt z Matką Teresą w latach 1925-1946)

"Do kaplicy Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek przy ul. Borowskiego 25 (dawniej ul. Wiejskiej) w Sosnowcu uczęszczam od samego początku założenia. Będąc wówczas młodą dziewczynką byłam urzeczona jakimś nie określonym urokiem jasności promienistej twarzy Matki Teresy, Przełożonej Zgromadzenia i już wtedy w moim umyśle, w moim sercu mówiło mi, że widzę Ją jak święta. Wszak cała Jej postać, mądre spojrzenie i uśmiech, który stale gościł na twarzy potwierdzał wyższość duchową, niebiańską postać, która sieje dobro, nadzieję i miłość wielką dla bliźniego. (...) Matka Teresa była wspaniałą organizatorką cokolwiek poczynała, to czyniła z sercem, z samozaparciem traktując jako wyraźną wolę Bożą, której nie mogła się już oprzeć, bo ta wola Boska potęgowała, urastała z każdym dniem, coraz większa, ofiarna, bezkresna. Zawsze szczera, prostolinijna wobec otoczenia zyskała sobie wielu przyjaciół wśród mieszkańców Sosnowca, nie tylko biednych, których wspomagała, ale wówczas dobrze usytuowanych materialnie, którzy chętnie pomagali, aby powstał sierociniec. Zapewne życie Matki Teresy jako Przełożonej Zgromadzenia nie było ani lekkie ani tez proste, ale pełne trudności, które pokonywała, wymodliła u Boga, bowiem już wtedy zbliżała się ku świętości. (...) Była to wielka Polka - dobrodziejka i należy sądzić, że już wtedy Jej pogodne oblicze otaczała aureola świętości. Za tym dużo cierpiała i w cierpieniu umarła – tak mogą tylko umierać ludzie o wielkich sercach i umysłach".

Podziękowania za łaski
otrzymane przez wstawiennictwo Matki Teresy Kierocińskiej

Na sarkofagu Matki Teresy Kierocińskiej składane są liczne prośby i podziękowania za otrzymane łaski za wstawiennictwem Sługi Bożej. Wielu czcicieli przysyła listownie swoje podziękowania. Archiwum Matki Teresy Kierocińskiej gromadzi i przechowuje wszystkie te dowody pośrednictwa. Oto niektóre z nich:

Czcicielka. Sosnowiec, 12.12.2016 r.

Matko Tereso od św. Józefa, dziękuję za powrót do świadomości Daniela. Lekarze mówili, że jeśli odzyska przytomność po upadku z okna rehabilitacja potrwa około dwóch lat, a on po trzech miesiącach chodzi i mówi. Wyproś mu dalsze życie na chwałę Naszego Pana.

* * *

M. K. Sosnowiec, 12.12.2016 r.

Kochana Matko Tereso od św. Józefa! Dziękuję za mój dotychczasowy bardzo dobry stan ogólny w nieuleczalnej chorobie i dobrą tolerancję leczenia. Wyproś mi przez Maryję cierpliwość, męstwo i zgodę na wolę Bożą względem mnie i mojej rodziny, a jeśli to możliwe moje uzdrowienie. Proszę o łaski dla mojej rodziny i modlących się w mojej intencji.

* * *

Sosnowiec, 12.12.2016 r.

Matko Tereso dziękuję bardzo, że mogłam do Ciebie przyjechać i za zdrowie i za wszystkie łaski jakie otrzymuję i czekam tego dnia, kiedy będziesz na ołtarzu wśród świętych.

* * *

Sosnowiec, 26.11.2016

Kochana Matko Tereso od św. Józefa. Dziękuję za pomyślny przebieg operacji kolana u Michała i Twoje Matko Tereso wstawiennictwo w tej intencji (…).

* * *

Pszczyna, 12.05.2016r.

Dziękujemy za szczęśliwe wyjście z wypadku samochodowego, prosząc Matkę Teresę o dalszą duchową opiekę dla Alicji i Stanisława (...)

* * *

Sosnowiec, 29.04.2016r.

Matko Tereso dziękuję za wstawiennictwo u Boga i uzdrowienie Marcina z guza w głowie, niech będzie Bóg uwielbiony.

* * *

Sosnowiec, 12.03.2016r.

Dziękuję z serca za otrzymaną pracę i Twoje wstawiennictwo.

* * *

Wrocław, 29.02.2016r.

Matko Tereso chcę Ci bardzo podziękować za łaski otrzymane za Twoją przyczyną (...) Jestem pewny, że to za Twoim wstawiennictwem Matko Tereso Kierocińska udało mi się sprzedać nietrafione inwestycje, odzyskać środki, pospłacać długi, zachować dom (...)

* * *

Sosnowiec, 12.01.2016r.

Matko Tereso z całego serca dziękuję Ci za otrzymane łaski, dziękuję, że moje wnuki będą ponownie chodzić na lekcje religii. (...)

* * *

M. Dąbrowa Górnicza, 30.01.2014r.

Dziękuję CI Matko Tereso za pomoc w wyprowadzeniu mojego życia na prostą. Modliłem się tutaj dobre kilka lat wstecz. Dzisiaj jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Bóg Ci zapłać!

* * *

A. Sosnowiec, 12.02.2012r.

Kochana Matko Tereso w pierwszej kolejności pragnę podziękować za Twoją opiekę i uproszenie wielu łask, które otrzymałam ja i mój syn, a myślę, że i wiele innych bliskich mi osób. Szczególnie za łaskę wiary i uwolnienie od nałogów i otrzymanie tylu dóbr materialnych, za udaną operację syna Marcina (...)

* * *

T, C. Sosnowiec, 6.07.2011r.

Dziękuję Ci Matko Tereso za wyproszenie potrzebnych łask dla mnie i mojej rodziny, s sąsiadów. Podziękuj Panu Bogu i Maryi za cofnięcie raka i proszę o dalsze łaski (…)

* * *

D. Sosnowiec, 12.03.2011r.

Dziękuję Ci Matko Tereso za uzdrowienie ręki i uzdrów mnie z dalszych chorób, błagam Cię dokonaj uzdrowienia Piotrka z raka złośliwego i siostry z ciężkiej choroby.

* * *

A. K., Łódź, 12.07.2000

Myślę, że nadszedł czas, aby podzielić się wdzięcznością którą noszę w sercu, wdzięcznością za otrzymane łaski wyproszone za wstawiennictwem Matki Teresy Kierocińskiej. Wszystkie one, pomimo iż z pozoru wydają się mało znaczące, dla mnie są znakiem opieki Matki Teresy. Spróbuję je pokrótce opisać.

Wszystko zaczęło się pół roku temu, kiedy to na półrocze czwartej klasy Liceum byłam zagrożona z matematyki. Ocena niedostateczna na semestr byłaby z pewnością nieopisanym szokiem – nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla moich rodziców. Ludzkimi siłami niewiele mogłam zdziałać i wtedy to po raz pierwszy zaczęłam prosić za Jej wstawiennictwem, żebym z kolejnej klasówki dostała choć najniższą pozytywna ocenę. Otrzymałam więcej niż odważyłam się prosić. Kolejne dwa zmagania w których Nasza Matka mi pomogła to matura i powiedzenie rodzicom o zamiarze wstąpienia do Zakonu. Oba po ludzku mnie przerażały. Bardzo modliłam się za Jej wstawiennictwem i myślę, że mogę to tak ująć. Czułam się jak nienarodzone jeszcze dziecko, otoczone Jej matczyna opieką. Dobry Bóg pozwolił Jej, aby usuwała wszystkie przeszkody, które mogłyby stanąć na mojej drodze dla narodzenia się dla Karmelu Dzieciątka Jezus. Tak więc, nie dość, że zdałam maturę, to powiedziawszy rodzicom, wstąpiłam do Zgromadzenia w czerwcu (o czym nawet nie śmiałam marzyć – gdyż wydawało się to tak mało realne).

Jest też wielką łaską dla mnie, że to świadectwo, które od jakiegoś czasu noszę w swoim sercu, mogłam spisać właśnie dziś, w rocznicę śmierci Naszej Matki.

* * *

M. A. Łotwa 1999

Jesienią 1998 r. wstawiennictwu Sługi Bożej Siostrze Teresie od św. Józefa powierzyłam sprawę odnowienia pewnej parafialnej szkoły niedzielnej. Kiedy proboszcz wyznaczył datę pierwszego zajęcia i wybrał katechetkę, prosiłam Boga, żeby do I Komunii św. przygotowało się przynajmniej 12 osób, co w tych warunkach było rzeczą prawie niemożliwą i ludzkimi siłami mało realną. Tu prosiłam o wstawiennictwo S. Teresy od św. Józefa. Obiecałam, że jako znak wdzięczności wyślę list do Sióstr Karmelitanek, w którym opowiem o otrzymanej łasce. 15 maja 1999 r. w tej parafii odbyła się I Komunią św., którą przyjęło 20 osób. Jeszcze jedna osoba I Komunię przyjęła trochę wcześniej. Jestem wdzięczna Bogu i Jego wiernej Służebnicy od św. Józefa, że 21 osób mogło w Komunii św. połączyć się z Panem Jezusem Chrystusem, żeby Go kochać już na zawsze. To mogę wytłumaczyć jedynie tym, że Sługa Boża jest zjednoczona ze Święta Trójcą w niebie.

* * *

M. i M. B., Sosnowiec 2.05.1999

Kochana Matko Tereso dziękujemy Ci za pośrednictwo łask uzdrowienia z bardzo ciężkiego stanu zdrowia męża Mariana z wypadku. W trudnych chwilach byłaś z nami i wypraszałaś nam zdroje łask i mąż powrócił do zdrowia. Nie opuszczaj nas, bądź naszą pośredniczką łask u Boga w Trójcy Jedynego i Matki Najświętszej.

* * *

M. D., Szczecin, 22.02.1999

Przesyłam stokrotne dzięki za modlitwy w intencji mojego syna Michała. Operacja oka była bardzo skomplikowana, ale konwalescencja trwała prawie do tej pory, dlatego tak długo, ponieważ wbrew zaleceniom lekarza poszedł do pracy z obawy przed jej utratą. Obecnie wszystko już w porządku, niebezpieczeństwo minęło i wzrok odzyskał. Jestem ogromnie wdzięczna Bogu za tę łaskę i Wam Kochane Siostry, że Boga o nią prosiłyście. Do Matki Teresy Kierocińskiej modlę się i wiele spraw Jej powierzam.

* * *

B. H., Zamość 7.10.1998

Pragnę złożyć świadectwo nawrócenia mego syna Pawła za wstawiennictwem Sługi Bożej Matki Teresy . Prosiłam w październiku 1997 r. w Kałkowie-Godowie Matkę Teresę o wstawiennictwo do Boga za moim synem Pawłem, który przestał chodzić do kościoła, rzucił studia, nie trzymał się żadnej pracy a do tego zaczął popijać. W dniu 12 VII 1998 r. jadąc do Częstochowy wstąpiłam do Kałkowa i w grocie Matki Teresy ponowiłam prośbę polecając jej opiekę nad moim synem.

Po powrocie do domu okazała się, że syn podczas mojej nieobecności zaprosił kolegów i urządzili w domu pijaństwo. Następnie wziął samochód (a nie ma prawa jazdy, bo zostało mu zabrane), ale daleko nie dojechał, bo wjechał w słupki przy torach. Mąż zrobił wielką awanturę i z pretensja do mnie, że to wszystko przez moje modlitwy. Ja mu odpowiedziałam, że Matka Boża wie co robi i czuwa nad nim, bo jakby wyjechał na szosę i kogoś potrącił to wtedy rozpacz. Syn po tym wyjechał do Warszawy, brat pomógł mu poszukać pracę.

Obecnie pracuje, zdał na studia i przestał reagować gdy go błogosławię, pozwolił założyć sobie cudowny medalik. Uważam, że te wszystkie zmiany u mojego syna nastąpiły za wstawiennictwem Matki Teresy Kierocińskiej.

Za wszystko niech będą Bogu dzięki.

* * *

Z. K., Lublin, 6.09.1998

Pragnę podzielić się z Siostrami wiadomością o wysłuchanej modlitwie za wstawiennictwem Służebnicy Bożej Matki Teresy.

We wsi-osadzie Lipa (14 km od Stalowej Woli) przebywała w sierpniu moja córka Ewa z wnuczką Marzeną i jej roczną córeczką Zosią. Druga moja wnuczka Agnieszka, ponieważ ma pracę terenową dowiozła im swoje pociechy: 9-letnią Kasię i 7-letnią Hanię, a na soboty i niedziele przyjeżdżała w odwiedziny.

Wakacje się kończyły i 22 sierpnia w sobotę przyjechał do Lipy Wojtek, mąż Marzeny ażeby zabrać swoje pociechy do domu, do Warszawy. Tegoż dnia Agnieszka miała odwiedzić dziewczynki i zaproponowała mi abym skorzystała ze zwolnionego pokoju i pozostała parę dni, aż do powrotu do Lublina. A więc 22 VIII umówiłam się z Agnieszką aby przyjechała po mnie około 9-tej rano, bo o 7-mej byłam na Mszy św. dziękczynnej za pozytywny wynik badań (...). W Lipie był już Wojtek. Pakowanie, bieganie, rozgardiasz, jak to zwykle bywa...

Wojtek dowiedział się, że Zosia paluszkiem odłupała okleinę krawędzi biurka. Chcąc naprawić usterkę, wziął nową tubkę kleju, natychmiast działającego, "Kropelka" przedziurawił otwór, z którego trysnął klej. W tym momencie podbiegła Zosia i nie wiemy, czy klej kapnął na buzię, czy na powiekę, bo Zosia pocierając rączką oko zaczęła strasznie krzyczeć. Ojciec wziął ją na ręce i pod kranem usiłował zmyć klej, ale powieka nie otworzyła się. Marzena straciła głowę. Na szczęście Ewa wpadła do sąsiadki z pytaniem o najbliższy szpital. Dowiedziała się, że w Stalowej Woli dokąd natychmiast wszyscy troje z Zosią pojechali.

Zostałam z płaczącą Agnieszką i dwiema prawnuczkami. Zaczęłam głośno odmawiać różaniec – zapłakane powtarzały za mną. Przypomniałam sobie, żeby o ocalenie oczka Zosi modlić się za przyczyną Matki Teresy – powiedziałam im o tym, Skończyłyśmy różaniec a oni wrócili ze szpitala. Na szczęście zastali lekarza okulistę, który zmył powiekę specjalną benzyną, obejrzał gałkę oczną nienaruszoną. Tę diagnozę potwierdzili dwaj okuliści warszawscy. Agnieszka stwierdziła: "nasza modlitwa pomogła".

Jeszcze raz składam podziękowanie Panu Bogu, że nasze modlitwy za przyczyną Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej raczył wysłuchać.

* * *

M. K., Gliwice, 17.07.1998

Sługo Boża Kochana Matko Tereso!

Proszę podziękuj Dzieciątku Jezus za wysłuchanie nas – za okazanie nam Jego Miłosierdzia. O, jak Bóg łatwo nas wysłuchuje, gdy ufnie i cierpliwie prosimy.

W ten sposób również zechciał wsławić Twoje wstawiennictwo Czcigodna Matko Tereso.

Nasz Henryk, ojciec dwojga małych dzieci 6 lat temu zapadł na poważną wadę oczu tzw. stożkowe zniekształcenie rogówki obydwu oczu. To jest wada, która rozwija się stopniowo i w okresie ok. 10 lat, można stracić możliwość pracy zarobkowej. Obecnie wada ta została powstrzymana a dalszym rozwoju, mimo intensywnej Henryka pracy oczami przy komputerze. Tak orzekł lekarz.

Prosiliśmy o tę łaskę powstrzymania rozwoju tej choroby za pośrednictwem Twoim Sługo Boża Matko Tereso i zostaliśmy wysłuchani. Niech Bóg będzie uwielbiony i dziękujemy Ci Matko za Twoje wstawiennictwo.

* * *

A. Ż., Lublin, 6.05.1998

Pragnę powiadomić Siostry o łasce, którą otrzymałam od Boga za pośrednictwem Matki Teresy od św. Józefa, Janiny Kierocińskiej.

Mam 41 lat jestem wdową, mam dwoje dzieci: starszą córkę Agnieszkę i młodszego syna Pawła. Paweł będąc u Sióstr Karmelitanek w Czernej w ubiegłym roku przywiózł mi obrazek M. Teresy od św. Józefa z jej bardzo krótkim życiorysem. Nie od razu rozpoczęłam modlitwę. Z woli Bożej studiuję zaocznie pedagogikę opiekuńczo wychowawczą, ponieważ pragnę w przyszłości poświęcić się pracy nad dziećmi z rodzin patologicznych. Nauka sprawiała mi wiele trudu, ponieważ ilekroć zbliżała się sesja rodziło się we mnie bardzo duże napięcie nerwowe, w głowie miałam chaos, nie mogłam uczyć się w pokoju serca, wewnątrz siebie czułam jakiś sztuczny pośpiech, natłok myśli. Jeszcze gorzej było z egzaminami. Wiedzę, którą sobie przyswoiłam nie mogłam odtworzyć, ogarniało mnie coś w rodzaju amnezji chwilowej. Dopiero po wyjściu z egzaminu wiedziałam wszystko. Było to dla mnie wielkim dramatem. W ubiegłym roku dwa egzaminy poprawiałam. W grudniu przed sesją byłam już gotowa zrezygnować z tych studiów. Mój syn widząc moje załamanie podał mi obrazek Siostry i powiedział: "poproś ja o pomoc". Z niechęcią odwróciłam obrazek na drugą stronę i doznałam olśnienia. Ja tak, jak M. Teresa od św. Józefa chcę poświęcić się pracy opiekuńczo-wychowawczej. Przez kilka dni za jej pośrednictwem modliłam się o mądrość i o to, aby Bóg zabrał moje napięcie i rozproszenie. Po kilkudniowych modlitwach odczułam wielki pokój, napięcie ustąpiło, wszystkie egzaminy zaliczyłam na 4 i 5. Nauka nie jest dla mnie ciężarem, ale radością. Modle się nadal o beatyfikację M. Teresy od św. Józefa dziękując Bogu, że za jej wstawiennictwem otrzymałam tyle dobra. M. Teresa od św. Józefa jest towarzyszką moich studiów, czuje jej opiekę na co dzień. Bogu niech będą dzięki za jej życie.

* * *

T. K., Siemianowice Śl., 12.01.1998

Od kilku lat jesteśmy z mężem uczestnikami comiesięcznej Mszy św. o beatyfikację Matki Teresy od św. Józefa. Prosząc Pana Boga o wyniesienie Jej na ołtarze, prosimy jednocześnie Ją o wstawiennictwo w sprawach trudnych a nieraz beznadziejnych w rodzinie bliższej i dalszej.. Polecałam Jej wstawiennictwu bliźnich uwikłanych w różne niepowodzenia życiowe a także cierpienia cielesne lub duchowe. Jedyną sprawą, o którą nigdy nie prosiłam, pozostawiając Panu Bogu odnośnie mojej osoby "bądź wola Twoja" to moje zdrowie.

W sierpniu ub. roku dowiedziałam się o swojej chorobie nowotworowej w stadium zaawansowanym. Oświadczenie lekarza przyjęłam z dziwnym pokojem wewnętrznym, który towarzyszy mi do chwili obecnej. Poczytałam to jako daną mi łaskę i za to Chwała Panu.

12 sierpnia ub. r. kiedy to ostatni raz przed pójściem do szpitala uczestniczyłam w Karmelu we Mszy św. powiedziałam Matce Teresie, że ja modlę się, aby Ona dostąpiła chwały świętych, a ja proszę Ją o orędownictwo o pomyślny przebieg operacji, która miała być jedną wielką niewiadomą, mając jednak na względzie przede wszystkim Wole Bożą.

12 września ub. r. kiedy znów w Karmelu proszono o rychłą beatyfikację Matki Założycielki, ja poddana zostałam operacji, która przebiegła nadspodziewanie dobrze. Pierwotnie operację wyznaczono na 10 lub 11 września, lecz faktyczny dzień t.j. 12 września był dla mnie niezbitym dowodem ingerencji Matki Teresy, za co nie omieszkałam Jej podziękować osobiście 12 grudnia ub. r. kiedy to po dłuższej przerwie Pan Bóg pozwolił mi znów przybyć do Karmelu.

Obecnie przechodzę następny etap swojej choroby, w którym co trzy tygodnie poddawana jestem w klinice chemioterapii. Nie jest mi znany czas i wyniki tego leczenia. Pozostawiam to Panu Bogu zdając się wyłącznie na Jego Wolę. Moim zaś życzeniem jest to, aby przeżywane przez mnie cierpienia chociaż w maleńkim stopniu przyczyniły się do beatyfikacji Matki Teresy od św. Józefa.

* * *

A. K., Katowice, 4.04.1997

Chciałam poinformować, że modlitwa do Matki Teresy bardzo mi pomaga. Z każdym dniem czuję jak działa we mnie ta modlitwa. To o co prosiłam w modlitwie otrzymałam, choć często zdarzało się, że wątpiłam, stawałam się duchowo coraz słabsza i nie potrafiłam się modlić. Często zdarza się w moim życiu tak, że moja wiara słabnie, nieraz staje się coraz bardziej martwa i wtedy już nic nie potrafię ze sobą zrobić.

Gdy zapoznałam w zeszłym roku w październiku na Dniu skupienia w katedrze jedną z sióstr karmelitanek, która ofiarowała mi modlitwę do Matki Teresy, to zrozumiałam, że nie warto się poddawać. Nawet w chwilach dla mnie niemożliwych, gdy prosiłam Matkę Teresę, pomogła mi. Wiem, ze wówczas była przy mnie. I za to bardzo ją kocham i dziękuję, a jednocześnie proszę by wciąż była obok mnie i nie opuszczała moich próśb, nawet i tych trudnych do spełnienia.

* * *

R. P., Radostów, 5.02.1997

Wszystko zaczęło się w pewne popołudnie niedzielne. Było to w maju lub czerwcu, pamiętam że zabrałam różaniec i wyruszyłam szukać jakiegoś pięknego i cichego miejsca wśród drzew i kwiatów. Mieszkam w małej i malowniczej wsi. "Modlę się do świętej wciąż bezdomnej w niebie..." – przyszedł mi na myśl wiersz ks. Twardowskiego. Poprosiłam wtedy na modlitwie różańcowej o patronkę dla siebie. Wydawało mi się wtedy, że będzie to jakaś bezimienna święta. Po jakimś czasie całkiem o tej prośbie zapomniałam.

Dwa miesiące później, sprzątając w jednej z szuflad znalazłam starą książeczkę do nabożeństwa, którą odłożono ze względu na drobny druk. W tejże książeczce znalazłam obrazek. Siostra karmelitanka trzyma za rękę dziewczynkę, w oddali Pan Jezus w cierniowej koronie i szyb kopalni i wklejony chyba :rąbek szaty”. Odwróciłam obrazek i przeczytałam modlitwę i bardzo nieuważnie to co było pod modlitwa. Pomyślałam, że to jest św. Tereska od Dzieciątka Jezus lub św. Teresa z Avila. Obrazek sobie przywłaszczyłam. Codziennie przy wieczornej modlitwie brałam do rak obrazek, prosząc o opiekę i wstawiennictwo u Boga. W miarę jak czas tej znajomości się wydłużał czułam obecność, jakąś dziwną bliskość, "mojej Kochanej Tereski" (tak się zwracałam do Matki Teresy). Modląc się pewnego wieczora, uderzyła mnie dojrzałość spojrzenia i powaga postaci – pomyślałam – to nie może być "Mały Kwiateczek" i może nie św. Teresa z Avila. Więc kto? Zaczęłam więc prosić: "powiedz kim jesteś, daj mi się poznać...?"

W grudniu moja przyjaciółka dała mi do przeczytania "Rycerz Niepokalanej". Rozmawiając z przyjaciółką zaczęłam odruchowo przeglądać czasopismo. W pewnym momencie mój wzrok przykuło zdjęcie z podpisem "Sł. B. Teresa od św. Józefa" Na pierwszy rzut oka nic mi nie mówiło, "ale te oczy i nos dobrze znane". Gdy wróciłam do domu i przeczytałam kim jest "tajemnicza nieznajoma" wszystko wydało mi się jasne, jak słońce. Nawet to co było napisane na obrazku pod modlitwą, a na co – to dziwne – wcale nie zwracałam uwagi. Również miłą niespodzianką było dla mnie i to, że moja Patronka pochodzi z Wielunia. Mieszkam 24 kilometry od tego miasta i również w Wieluniu przyszłam na świat. "Moja Kochana Tereska" wiele razy pomagała mi w codziennych ludzkich zawiłościach. Dziękuję Dobremu Panu za tak piękny dar, jakim jest jej obecność w moim prostym życiu.

* * *

J. C., Kowalków, 16.02.1996

Dziękuję Trójcy Przenajświętszej i Maryi, że za pośrednictwem Sł. Bożej Matki Teresy Kierocińskiej otrzymałam łaskę uzdrowienia syna Antoniego z nałogu pijaństwa.

Była to dla mnie klęska patrzeć na syna nużącego się w pijaństwie. Gospodarka powierzona w jego ręce pustoszała. Ja natomiast mam już 70 lat, jestem niesprawna ze względu na zwyrodnienie kręgosłupa, w dodatku opiekuję się starszą siostrą sparaliżowaną od urodzenia. Wyczerpanie moje fizyczne i psychiczne było już u kresu sił. W tym to czasie przebywając w sanatorium w Busku Zdroju, spotkałam panią Honoratę, z którą nawiązałam przyjaźń. W utrzymywanej korespondencji zwierzyłam się z moich kłopotów. Jako lek mej umęczonej duszy p. Honorata przysłała modlitwę do Sł. B. Matki Teresy polecając tę modlitwę. Modliłam się więc gorąco przez jej wstawiennictwo do Matki Najśw. i Jej Syna Jezusa Chrystusa, aby zlitował się nad moją nędzą, a zwłaszcza nad moim synem. Prośba moja została wysłuchana, dziękczynienie będę składać do końca moich dni, modląc się dalej za tę wieś, zanurzoną w pijaństwie, w której przyszło mi żyć.

Jeszcze raz składam dziękczynienie prosząc o Beatyfikację M. Teresy, aby jako święta mogła wypraszać łaski wszystkim owieczkom błądzącym po manowcach.

* * *

S. S., Musongati, 30.04.1989

To było 29 i 30 kwietnia 1989 r. w Musongati-Burundi (Afryka). Przyniesiono kobietę do porodu 29 kwietnia br. – lat 27. Sprawa była skomplikowana i obawiano się, że będzie potrzebny zabieg lekarski. Gdy w niedzielę 30 kwietnia okazało się, że sprawa nagli i trzeba ją zawieźć do Gitega do szpitala, nie znalazł się żaden kierowca, który by ją odwiózł. Wtedy s. Scholastyka zabrała jej męża – chociaż jeszcze poganin – na drugą Mszę św. o godz. 10.30 i zachęcała do modlitwy. Sama też gorliwie się modliła za przyczyną Naszej Matki Założycielki Teresy od św. Józefa. Zorganizowała także wspólna modlitwę w szpitalu – modlili się więc w kaplicy szpitalnej ludzie i personel będący na dyżurze. Około godz. 14-tej wszystko dobrze się odbyło, bez niczyjej interwencji, i przyszły na świat bliźnięta – dwóch chłopców. Ludzie śpiewali i tańczyli z radości i głośno wołali: cud!

Widziałam te dzieci jakieś 2 godziny po urodzeniu i nie mogłam się nadziwić jakie są ładne i jedno z nich patrzyło otwartymi ładnymi oczkami, jakby już żyło na świecie co najmniej klika dni.

* * *

S. R.

Będąc w białym Nowicjacie trzy miesiące po obłóczynach rozbolało mnie prawe kolano, utworzyła się w nim woda, która później zamieniła się w galaretę. Jedna z naszych Sióstr, która wtedy zajmowała się chorymi orzekła, że konieczna jest operacja kolana, gdyż za bardzo daleko posunięty jest stan. Ponieważ był to Wielki Czwartek, nie chcąc sprawiać mi przykrości na święta pozostawiono mnie w domu, gdzie całe święta spędziłam w łóżku, w oczekiwaniu by po świętach pójść na operację. Siostra opiekująca się mną zachęcała mnie do modlitwy, bym prosiła Naszą Matkę Założycielkę o zdrowie. Początkowo nie wiem z jakiego powodu nie miałam ochoty prosić. Razu jednego przyśniła mi się i że chce mi to kolano wyleczyć. Zaraz też rozpoczęłam krótką swoimi słowami nowennę, tak że stopniowo kolano zaczęło mięknąć i wielkość zmniejszać się tak, że w ciągu tej nowenny kolano wróciło do normalnego stanu. Widząc to Siostra bardzo była zaskoczona, że to coś nadzwyczajnego.

Upłynęło już cztery lata i nie odczuwam w kolanie najmniejszej dolegliwości, choć drugie czasem coś niedomaga. Widzę w tym od początku łaskę udzieloną mi za wstawiennictwem Naszej Matki Założycielki.

* * *

S. G., Polanka Wielka

Kiedy byłam sparaliżowana ... wyglądałam okropnie. Całą głowę miałam silnie wykręconą. Oko wysadzone, na pół przytomna, przejęta byłam tym bardzo, bo po ludzku sądząc zdawało mi się beznadziejne uleczenie. Co mi przyniesiono coś do picia, czy jedzenia, nic nie mogłam przyjąć, wszystko mi się wylewało z powrotem. Siostry były bezradne.

Ja ufałam mocno, że to mogę być tylko cudownie uleczona. Siostry nie namyślając się wiele, zaprowadziły mnie do Naszej Matki Założycielki, ponieważ wtedy była chora i nie mogła przyjść do mnie. Ucieszyłam się z tego bardzo. Wchodząc do celi Naszej Matki uklękłam przy Jej łóżku, cała zbolała, nie mogłam wymówić słowa, kiedy spojrzałam na Naszą Matkę Założycielkę, oczy pełne błogiego pokoju i ufności miała wzniesione w górę, po chwili tuli mnie do siebie i mówi: "Siostro bądź spokojna!" Potem poprosiła jedną z sióstr o przyniesienie cudownej wody z Lourdes i czyniąc nią na mej twarzy krzyżyki i uspakajając mnie, że wszystko będzie dobrze i tak było.

Na prośbę Naszej Matki Założycielki przyniesiono jeszcze cudowne Oblicze Pana Jezusa z chóru. Klęcząc sama dotykała oczu Pana Jezusa i tym palcem pocierała moje oczy, nos, usta i całą głowę. Chwila ta była dla mnie wzruszająca, z wiarą odeszłam do mej celi.

Nie wiem, nie pamiętam dobrze, co się ze mną stało. Doznałam tak silnego bólu głowy, że zdawało mi się, że już koniec ze mną. Wieczorem przyniesiono jeszcze do mnie w procesji cudowne Oblicze Pana Jezusa. Modląc się to samo trzykrotnie. Potem na chwilę zasnęłam. Kiedy się zbudziłam, czułam, że jestem uzdrowiona, mogłam bez trudności mówić, uśmiechać się, nic mi już nie przeszkadzało. Oczy, nos, usta i cała głowa normalnie przyszło na swoje miejsce. Od tej chwili dwadzieścia lat upłynęło, choroba ta już więcej nie powtórzyła się.

Czuję się zdrową dzięki Naszej Matce Założycielce, która z taką wiarą i ufnością poleciła moje uzdrowienie cudownemu Obliczu Pana Jezusa. Przy każdym zetknięciu się z Naszą Matką Założycielką czułam wpływ łaski Bożej na moją duszę.

* * *

S. A., Gorzyce, 28.12.1976

Od kilku miesięcy, bo prawie od czerwca miałam ciągłą walkę wewnętrzną, by wrócić do klauzury. Przez cały czas bardzo wiele się modliłam, a nawet i radziłam. Kiedy przyjechałam do Gorzyc zdecydowałam się, by powiedzieć Matce Mistrzyni. Nie przyszło mi łatwo, zaraz powiedzieć. Czułam dziwne wewnętrzne opory i wtedy gdy było milczenie to już bym szła, ale kiedy mogłam mówić, to nie miałam siły. Zdecydowałam się wreszcie i powiedziałam. Matka Mistrzyni poleciła mi odprawić nowennę za przyczyną Naszej Matki. W ciągu trwania nowenny chwilami płakałam, ale błagałam o jedno bym jasno poznała i zrozumiała swoje miejsce. Kiedy skończyłam nowennę mogłam Matce Mistrzyni powiedzieć, że zostałam wysłuchana. Po ciągłej szarpaninie, czuję dziwny spokój, a wiem, że sama sobie tego nie zrobiłam, ani nie wymyśliłam, ponieważ przez tak długi czas nie miałam tego spokoju. Dlatego z całą radością pragnę donieść o tej dla mnie tak wielkiej łasce.

* * *

S. K., Sosnowiec, 28.06.1976

Od kilkunastu lat dotkliwie odczuwałam cierpienia z powodu stałego bólu nerwu trójdzielnego – stałego, nieprzerwanego ogromnego zmęczenia głowy, co bardzo utrudniało a często uniemożliwiało pracę. Najmniejszy wysiłek wzmagał zmęczenie, musiałam przerywać pracę i pozostawać jakiś czas w całkowitej bezczynności, co przynosiło mi nieco ulgi.

We wrześniu 1973 r. w Czernej w czasie rekolekcji dla przełożonych, w których brałam udział, rozpoczęłam nowennę, prosząc za przyczyną Naszej Matki Założycielki o zdrowie. Świadomie wyłączyłam w czasie tej nowenny wstawiennictwo innych świętych – modliłam się tylko za przyczyną M. Założycielki.

Bezpośrednio po zakończeniu nowenny zasadniczy ból głowy zniknął, poczułam wyraźną poprawę mojej umęczonej głowy. Zaznaczam, że lekarze nic mi nie pomogli.

W poczuciu wielkiej wdzięczności dla Naszej Matki Założycielki opisuję tę łaskę. Wiedziała o niej N. Matka Cecylia i razem ze mną dziękowała Bogu za Jego dobroć.

* * *

Helena R. Miesięcznik dla Rodzin Katolickich "Pod opieką św. Józefa" 3 (1948)

Składam publiczne podziękowanie Matce Teresie od św. Józefa, karmelitance Dz. J. ze Sosnowca, za nadprzyrodzoną pomoc w chorobie.

W czerwcu ub. roku zachorowałam na różę. Pomimo zabiegów lekarskich, choroba nie ustępowała. Po orzeczeniu lekarskim że trzeba iść do szpitala, rozpoczęłam nowennę za przyczyną śp. Matki Teresy, przykładając zarazem na chorą nogę kawałek materii pocieranej o Jej zwłoki. Już następnego dnia nastąpiło polepszenie, a 12 lipca, w rocznicę śmierci Matki Teresy, w którym kończyłam nowennę, czułam się zupełnie zdrową, tak, że o własnych siłach mogłam udać się do kościoła. Za tę łaskę najserdeczniej dziękuję Matce Teresie.

Sentencje Matki Teresy Kierocińskiej

Matka Teresa, jako prawdziwa duchowa Matka Zgromadzenia, pragnęła dzielić się swoim doświadczeniem Boga. Słowa takiego człowieka, który jest prawdziwym świadkiem Chrystusa nie wymagają dowodów. Traktuje się je jako fakty.

Bóg

• Nie martwić się niczym, wszystko przeminie – Bóg sam nam zostanie.

Cichość

• Prawdziwa miłość do Pana Jezusa jest wtedy, gdy umiemy cierpieć w cichości. • Starajmy się ze wszystkich sił, by tę cichość zdobyć, by Pana Jezusa pozyskać okazując Mu miłość przez ciche znoszenie wszystkiego.

Cierpienie

• Nie może być miłości bez cierpienia. • Jak znosić cierpienia nie umiemy, to jeszcze dotąd nic nie umiemy. • Ażeby czyściec (o)minąć trzeba tu cierpieć.

Cierpliwość

• W cierpieniach najlepiej wziąć krzyż w rękę i śledzić każdy ruch Pana Jezusa podczas Jego Męki. • Musimy cierpieć dla Jezusa. • Kto nie chce cierpieć przykrości, przeciwności, ten nic w życiu swoim nie zrobi.

Cnota

• Cnota zawsze na ostatnie miejsce od wszystkiego i wszystkich ucieka.

Czyny dobre

• Czynem udowadniamy stałość naszej wiary, miłości i poświęcenia dla Boga. • Czynu, moje Dzieci! Czynu mi dajcie, a uwierzę, że kochacie Boga. • Naszymi czynami ujawniamy potęgę naszej miłości. • Niezbyt wielkiej trzeba miłości, by ją słowami wyrazić, trzeba za to mocnej, ofiarnej miłości, by te słowa wykonać, okazać czynem.

Dobroć

• Bądźcie Pana Jezusa prawdziwą pociechą i Matki Najświętszej, a tym sprawicie mi największą radość.

Doskonałość życia

• Nie habit nas święci, ale doskonałe życie.

Heroizm

• Świętość zdobyta pracą, wiernością w najdrobniejszych rzeczach, to heroizm. • Świętość to heroizm.

Hojność Boża

• Pan hojnym jest dla tych, którzy Go szukają.

Intencja dobra

• Pamiętajmy tylko, że ten dzień może (być) ostatni, a wtedy starać się będziemy, by Jezusa niczym nie obrazić. • Wszystko na uwielbienie Trójcy Przenajświętszej!

Józef święty

• Św. Józef szczęśliwie doprowadzi (nas) do celu (do Pana Boga). • Im jest się wierniejszym łasce, tym więcej św. Józef będzie wierniejszy (naszym) prośbom.

Kaplica, jej przyozdobienie

• Nigdy nie żałujcie pieniędzy ani trudu dla przyozdobienia kaplicy. Wszystko to, co służy dla chwały Bożej niech będzie najpiękniejsze.

Karmelitanka Dzieciątka Jezus

• Zapiszcie to sobie w głowach, że na to Bóg stworzył karmelitankę, by miłość siała. • Każda karmelitanka święta – ma być na Krzyżu rozpięta. • Karmelitanka Dzieciątka Jezus ma iść do świętości przez trzy stacje: żłóbek, krzyż i ołtarz.

Krzyż

• Życie pod krzyżem przyniesie wam pokój, którego nikt nam dać nie może. • Nie lękajmy się krzyża, bo on nam niebo otworzy.

Listy

• List trzeba pisać krótko, po zakonnemu, niech on duszę buduje; list ma tchnąć świętością.

Matka Boża

• Idź zawsze i wszędzie z Maryją, to Matka najlepsza – u Niej szukaj pomocy i obrony.

Matka Boża – Jej cześć

• Niech Siostry będą dobrymi, pokornymi, cichymi, (i) posłusznymi dziećmi Matki Najświętszej z Góry Karmel – niech idą Jej śladami, mając Ją ciągle w myśli i na ustach.

Męstwo

• Co idzie przez krzyż, to pewne; a co przez róże, to piękne, ale często chwilowe. • Czy miłość Boża i miłość bliźniego rozwija się wśród was? • Miłość wystarczy za wszystko. • Kto bardzo pragnie kochać, (ten) wszystko pokona. • Kogo się kocha, o tym się myśli, o tym się mówi, dla tego się pracuje, dla tego się cierpi, umartwia itd. • Nie patrzmy, kto i jak powie, tylko kochajmy i kochajmy bardzo.

Miłość bliźniego

• Kto kocha Boga, musi kochać i bliźniego, a zatem musi poświęcić się dla drugich. • Chcemy miłości – dajmy miłość. • Niech miłość wielka jaśnieje wśród was – nie chciejcie jej jedna od drugiej – tylko każda niech da miłość drugiej. • Nie jest miły Bogu ten, kto dużo różańcy mówi, a od bliźniego nic znieść nie umie. • Miłość Bożą mierzy się miłością bliźniego. • My patrzymy okiem ludzkim... nie znamy intencji bliźniego, Pan Bóg zaś patrzy w serce, Jemu więc zostawmy sąd o bliźnim. • Nie obrażajcie się, gdy zajdzie jakaś drobnostka, niech nikt nie widzi u was twarzy zagniewanej. • Jedno zniesienie słowa przykrego, cierpkiego, szorstkiego, niedelikatnego, więcej znaczy jak pościć o chlebie i wodzie.

Miłość Boga

• Dusza oddana Bogu jest gotowa na wszystko czego Bóg od niej zażąda. • Kto bardzo kocha, dla tego nic trudnym nie będzie. • Miłość wielka, Boża, święta, niech promienieje z każdego waszego ruchu, z każdego czynu, z każdej przeciwności (pokonanej), z każdego cierpienia. • Pan Bóg więcej myśli o nas, niż my o Panu Bogu. • Na tym świecie nie ma nic (poza Bogiem), co by zasługiwało na miłość, bo wszystko inne nie (jest) godne serca ludzkiego. • (Trzeba) kochać Pana Jezusa za wszystkich i za wszystko co nas spotyka. • Kto kocha Boga, dla tego wszystkie przeciwności, przykrości, cierpienia, stają się niczym, są nawet rozkoszą.

Miłość Pana Jezusa

• Jezus chce waszej miłości, dajcie Mu ją. • Kto kocha Pana Jezusa (ten) wszystko dla Niego uczyni. • Kto kocha Jezusa, tan dla Niego wszystko zniesie. • Niczego (tak) nie pragnę, jak tylko, by Siostry kochały bardzo Boga. • Jezus jest Wszystkim, Początkiem i Końcem każdej myśli, słowa i uczynku. • Dla Niego wszystko znośmy, jako z Ręki Boga wszystko przyjmujmy. • Najważniejsza rzecz, byśmy się spodobały Panu Jezusowi. • Kochać Jezusa to świętość. • Kto bardzo kocha (Pana Jezusa), ten nigdy nie obrazi Go, a zatem starajcie się tylko o miłość. • Jak zaczniemy głęboko wpatrywać się w Miłość Jezusową, (to) jasno poznamy ile nam brak, ile nam nie dostaje, byśmy prawdziwie czystym sercem kochały Jezusa.

Miłość własna

• Największym nieprzyjacielem tośmy sobie sami, to własna wola, to miłość własna – pokonać siebie to więcej jak zwyciężyć państwa.

Miłosierdzie

• Biedny to drugi Chrystus.

Modlitwa

• W modlitwie szukajcie pomocy i siły w walkach. • Niech modlitwa przepoi wasze serca, myśli, pragnienia, czyny i cierpienia. • (Przed tabernakulum) dziecko uspokoisz się i zaczerpniesz siły.

Modlitwa dobra

• Modlitwy dobrej bez umartwienia nie będzie. • Aby się dobrze modlić trzeba koniecznie się umartwiać. • Dobra modlitwa i umartwienie idzie w parze. • Modlitwa to skarb najdroższy, najcenniejszy, ale dobra modlitwa.

Modlitwa wzajemna

• Proszę by codziennie się Siostry wzajemnie modliły jedna za drugą. • Modląc się wspólnie jedna za drugą wszystko możemy wyprosić.

Modlitwa, jej znaczenie

• Chcąc kochać Pana Jezusa szczerze, trzeba o miłość prosić.

Nadzieja

• Kochaj, ufaj, proś! • Pan Jezus jest siewcą, to i plon będzie. • Jezus dla nas Wszystkich, w Nim ufność całą połóżmy tak, jak św. Terenia od Dzieciątka Jezus. • Nie bójcie się niczego, żadnych przeciwności (i) trudności. Pan Jezus mieszka razem z wami. On się sam wami zaopiekuje i nie pozwoli, by się wam co złego stało. • Pan Bóg o swoich nigdy nie zapomni. • Jeśli kto zaufa Bogu, temu się nic nie stanie. • Nie bójmy się niczego i nikogo, bo Pan, który nas stworzył, nie pozwoli, by dziecku, które Go bardzo kocha i dla Niego znosi tyle utrapień (i) różnych przeciwności, stało się co złego. • Nie bójmy się niczego, kochajmy Jezusa nade wszystko, (On) pozwoli nas przycisnąć, ale krzywdy uczynić nam nie pozwoli. Ufam, że Bóg nam dopomoże, dzieciom ufającym niczego nie może odmówić Nasz Ojciec w niebie. • Tyle od Pana Boga otrzymujemy, ile się spodziewamy. • Bóg wszystko może. Jemu zaufajmy – my mamy wytrwać do końca. • Bóg nie opuści nigdy tych, którzy w Nim całą ufność złożyli. • Podnieście w górę serca, tam wysoko, gdzie nasza przyszłość, gdzie nasz Pan Jezus mieszka i czeka na nas. • Ten, który nas stworzył pomyśli o naszych potrzebach. • Pan Jezus chce, by Jemu tylko Siostry zaufały, a nie ludziom. • Jeśli ludzie nie chcą podać nam ręki, to będziemy wspomożeni przez Boga i Matkę Najświętszą. • Kto Bogu zaufał, (ten) nigdy zawiedziony nie będzie. • Ufności, nie bójmy się niczego i nikogo, bo Pan który nas stworzył nie pozwoli, by dziecku, które Go bardzo kocha i dla Niego tyle znosi utrapień, różnych przeciwności, by mu się co złego stało. • Ufajmy – ufajmy bez końca. • Bóg ma skrzynie bez wieka dla każdego człowieka. Bóg ma więcej niż nam jest potrzeba. • Każda trudność jest możliwa do rozwiązania, gdy jest się z Bogiem. • Słysząc różne rzeczy, jeszcze więcej utwierdzam się w ufności i nigdy ufać nie przestanę. • Ufaj, bo Pan Jezus jest blisko przy tobie, to ci się nic złego nie stanie. • Ufajmy bez granic Panu Jezusowi, że i nam da tę wielką łaskę gdzie na miejscu "ja", będzie tylko "Jezus".

Narzekanie

• Nie trzeba narzekać, bo to się Panu Jezusowi nie podoba.

Naśladowanie Chrystusa

• Kto chce kochać Pana Jezusa i Matuchnę Najświętszą, musi iść Ich śladem.

Niedoskonałość

• Dusza, która siebie nie zna, podlega różnym zmianom charakteru, jak jej tylko coś się nie podoba, to już pokazuje swoje niezadowolenie na zewnątrz.

Obecność Boża

• Trzeba ciągle mieć myśl zwróconą do Boga, by wytrwać na tej drodze ciernistej. • Bądź zawsze z Panem Jezusem.

Obecność eucharystyczna

• Mieszkać razem ze swoim Panem, pod jednym dachem, to raj na ziemi. • Kiedy mamy w sercu naszym Gościa nad gości, (to) czy można być kimś, lub czymś zajętym.

Oblicze Najświętsze

• Oblicze Najświętsze nas zasłoni. Obowiązkowość • Obowiązek musi być święcie wykonany, ale nie robiąc uszczerbku w służbie Bożej.

Ofiara

• Miłość bez ofiary jest niczym.

Ofiarność

• W ofierze dawaj Mu (Panu Bogu) miłość.

Optymizm

• Podnieście w górę serca, tam wysoko gdzie nasza przyszłość, gdzie nasz Pan Jezus mieszka i czeka nas. • Bądź wesoła, niczym się nie martw, zaufaj Panu Jezusowi, a On się troszczyć o ciebie będzie. • Bądźcie zawsze wesołe i szczęśliwe, to wam nic ciężko nie będzie. • Pan Jezus smutku nie lubi, On chce nas widzieć zawsze zadowolone, wesołe i szczęśliwe. Bądźmy więc takimi, jakimi Bóg i Pan chce (nas) mieć.

Pokora

• Jeśli dusza nie szuka siebie, to we wszystkim będzie szukała Boga. • Pokora jest fundamentalną cnotą w życiu wewnętrznym. • Im więcej dusza (jest) pokorniejsza, tym Bóg się do niej zniża i (jej się) udziela. • Pokornym Bóg niczego nie odmawia. • Szczęśliwa ta dusza, która jasno widzi zło u siebie i pozwoli drugim mieć siebie za taką, jaka jest wobec Boga w rzeczywistości. • Bądźcie pokornymi a przykrości staną się wam słodkie. • Bądźmy dla siebie bardzo surowe, a dla drugich wyrozumiałe, grzeczne, uprzejme, usłużne – miłość siejmy jedna względem drugiej. • Łatwiej nie jeść cały dzień, niż znieść z miłości ku Panu Jezusowi słowo przykre. • Samej łatwiej się upokorzyć, lecz trudniej (jest) przyjąć upokorzenie od drugich. • Jedno upokorzenie, cierpienie zniesione z radością w sercu, więcej warte w oczach Boga, jak cały rok pościć o chlebie i wodzie. • Pokora zawsze znajdzie to, czym zwycięży wszystko. • Korzystajcie z upokorzeń, które Bóg nam zsyła. • Niebo jest tylko dla cichych i pokornych.

Pokuta

• Musimy dziś pokutować – nie trzeba narzekać, bo to się nie podoba Panu Jezusowi.

Posłuszeństwo

• W posłuszeństwie znajdziesz Boga. • Posłuszeństwo czyni cuda. • Najmilsza Bogu ofiara, to oddać Mu swą wolę. • Poddajmy się pod Jego (Pana Jezusa) całkowite kierownictwo, nie stawiajmy Mu żadnych przeszkód. • Posłuszeństwo to najkrótsza droga do Boga. • Zakonnica posłuszna jest bardzo miła Panu Jezusowi, (jest) rozkoszą Jego Boskiego Serca. • Jeśli Bóg tak chce, niechaj się spełni Jego Wola, bądźcie zawsze pokorne i posłuszne jakkolwiek się stanie.

Praca

• Praca nie jest naszym celem, tylko środkiem uświęcenia się.

Praca nad sobą

• Człowiek jest tylko człowiekiem, więc musi ciągle z sobą walczyć - trzeba pracy, trzeba czuwania

Przebaczenie

• Pan Jezus na krzyżu łotrowi przebaczył, tym więcej ja ci przebaczam

Przełożona

• Na to mamy przełożoną w każdym domu, by nam pomagała w trudnościach, by nas uczyła kochać Pana. • Jezusa, zwyciężać siebie, pracować itd. Bądźmy więc względem niej jak dziecko (wobec) matki.

Przywiązania

• Niespokojne (jest) serce nasze, bo zbyt przywiązane do ziemi, (i) do siebie.

Rozmyślanie

• Dobre rozmyślanie to zwierciadło, na którym dusza widzi (swoje wady). • Uczmy się dobrze rozmyślać, a będziemy szczęśliwe już tu na ziemi. • Przez dobre rozmyślanie zwyciężymy wszystko. • W rozmyślaniu musimy zwrócić uwagę, czy nasze myśli, słowa, uczynki, wszystkie zamiary, pragnienia, dążności, chęci itp. czy są takie, że przez nie sprawiamy radość Panu Jezusowi.

Roztropność

• Pan Jezus niech będzie naszym drogowskazem. Jego się trzymajmy z całych sił, a szczęśliwe będziemy na wieki.

Skupienie

• Nie być zbyt roześmianą i wesołą. Nie wybuchać głośno śmiechem. Cicho chodzić, szczególnie w czasie ścisłego milczenia.

Święci

• Świętych potrzeba wśród nas. • Dusza, która nauczy się dobrze rozmyślać, będzie bardzo spokojna, bo Duch Święty zajmie (swoje) miejsce w jej duszy, a nie świat. • Dziś potrzeba nam Świętych, a kto ma zostać świętą jeśli nie zakonnica. • Święci mieli oczy zawsze zwrócone na siebie, a nie na drugich.

Świętość

• Największa świętość, to złączenie woli naszej z Wolą Bożą. • Świętość ... musimy zdobyć, niech nas kosztuje ile chce. • Aby zostać świętą musimy się starać, by nasze czyny podobały się Panu Jezusowi. • Żeby zostać świętą musimy dużo cierpieć, dużo znosić, być upokorzoną, poniżoną, upominaną, nieraz wyśmianą i lekceważoną. • Chcąc być świętą, musimy się wyniszczyć – to nasze "ja" musi ustąpić w pokorze, którą Pan Jezus kocha. • By zostać świętą musimy się wyniszczyć, zmiażdżyć – musimy zejść na samo dno swej własnej nicości.

Szczęście

• Która z was wysila się, by nią (świętą) zostać, ta będzie najszczęśliwszą istotą na świecie. • Ludzie nam współczują (z powodu ubóstwa w domu), lecz gdyby wiedzieli, jak jesteśmy szczęśliwe, cisnęliby się drzwiami i oknami do klasztoru.

Teraźniejszość

• Teraźniejszość – to nasza przyszłość.

Trudności

• Droga do nieba nie po różach, nie w spokoju, ale w cierpieniach i w boju. • Przez Krzyż do nieba, a więc Krzyża się nie lękajcie. • Przeciwności (i) trudności (trzeba) znosić dla przebłagania gniewu Bożego.

Ubóstwo

• Klejnotem życia zakonnego, (jest) ubóstwo. • Najbezpieczniejszymi murami klasztoru, (jest) zachowanie ubóstwa. • To co posiadamy ... musimy szanować, bo to jest własnością klasztoru i tym samym własnością Bożą. • Z chwilą, gdy ubóstwo nie (jest) zachowane, chyli się ku upadkowi i całe życie zakonne.

Umartwienie

• Bez umartwienia nigdy nie będziesz dobrą zakonnicą. • Bez umartwienia nie ma dobrej modlitwy. • Nie powinno się odejść od stołu, nie umartwiwszy się przy nim. • Obowiązkowo codziennie trzeba spełnić najmniej siedem umartwień. • Nie odmawiaj Mu (Panu Jezusowi) tego (co cię męczy).

Wdzięczność

• Taka jest Wola Boża, musimy ją uwielbiać i za Nią najlepszemu Ojcu składać dzięki (w obliczu trudności).

Wiara

• Widać Bóg chce trzymać nas w upokorzeniu, abyśmy zrozumiały, że w dziele Bożym, nie my, ale Bóg (jest) Budowniczym. Nie na mocnych, ale na słabych członkach Bóg buduje swoje dzieła.

Wierność

• Bądźmy wierne Panu Jezusowi, a On sam zastąpi nam wszystko i wszystkich. • By stać się miłymi Panu Jezusowi, musimy być wierne we wszystkim. • Kochajcie Pana Jezusa i bądźcie Mu wierne w najdrobniejszych rzeczach. • Dzieci, bądźcie wierne Panu Jezusowi, a zobaczycie, że nic wam się nie stanie. • Dzieci, pamiętajcie, że każdy dzień jest decydującym o naszej przyszłości poza grobem.

Wola Boża

• Złączenie (naszej) woli z Wolą Bożą to świętość. • Wybieraj to co milsze Panu Jezusowi, a nie to co łatwiejsze. • Musimy wszystko czynić, cierpieć, pracować według Woli Boga. • Świętość polega tylko na znoszeniu (trudności) i zgadzaniu się we wszystkim z Wolą Bożą.

Wygody

• W wygodach i rozkoszach ciała miłości nie ma.

Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus

• Zgromadzenie nasze zrodziło się pod Krzyżem i na krzyżu ma spocząć.

Zjednoczenie z Bogiem

• Jezus i ja to wszystko.

Życie wspólne

• Bądźmy pokorne, ciche, cierpliwe, skupione i złączmy się w jedną myśl, a Pan Jezus będzie wśród nas. • Co robicie i jak macie robić, naradzajcie się wspólnie, a Pan Jezus będzie wśród was i błogosławić wam będzie.

Życie współczesne

• Dziś ludzie żyją nerwami, zamiast jeszcze więcej niż kiedykolwiek zwracać się do Boga.

Życie zakonne

• Do klasztoru nie idziemy na wypoczynek, tylko do nieustannej pracy nad urobieniem siebie i pracy fizycznej.

Listy Matki Teresy Kierocińskiej
do sióstr Zgromadzenia Karmelitanek Dzieciątka Jezus

Matka Teresa od św. Józefa, Janina Kierocińska, nie pozostawiła żadnych pism drukowanych. Zachowały się jedynie listy i luźne notatki. Poniżej prezentujemy listy do wspólnot sióstr.

Do sióstr w Wolbromiu

(Sosnowiec, luty 1929)

Drogie Siostry,

kochajcie P. Jezusa przez umartwienie woli, chęci, zamiarów, zmysłów itp. Jedno zniesienie słowa przykrego, cierpkiego, szorstkiego, niedelikatnego więcej znaczy jak pościć o chlebie i wodzie. Umieć znosić z miłości ku P. Jezusowi bliźnich naszych, nie okazać najmniejszej niechęci, niezadowolenia, być zawsze dobrą, grzeczną, uprzejmą, życzliwą, prostą, szczerą, otwartą to świętość, którą my musimy zdobyć, niech nas kosztuje ile chce.

Żeby zdobyć niebo musimy pracować nad sobą bez wytchnienia. Naszym jedynym celem to jest uświęcenie, a to wszystko to są tylko środki, które mają nam pomagać do uświęcenia.

A zatem praca nie jest celem tylko środkiem dążącym do celu czyli do Boga, a zatem trzeba ciągle mieć myśl zwróconą do Boga, by wytrwać na tej drodze ciernistej (...).

* * *

(Sosnowiec, listopad 1929)

Drogie Siostry i Dzieci

Nie dopuszczajcie ani jednej myśli, chociaż ani słówka od nas nie macie. Nie przypuszczajcie jako byśmy o Was miały zapomnieć. Matka o dzieciach zapomnieć nie może (...)

Proszę niech Drogie Siostry zapomną o tym co ziemskie, a wzniosą się tam gdzie nasza prawdziwa ojczyzna, gdzie mamy oddychnąć inną atmosferą, która da nam spokój i szczęście na wieki.

Niespokojne serce nasze, bo zbyt przywiązane od ziemi – do siebie – pokąd nie spocznie w Panu to dotąd serce nasze niespokojne. Oddajmy się całkiem P. Jezusowi bez żadnych zastrzeżeń, ale nic sobie nie zatrzymując. W miejsce swego ja niech będzie Jezus. On nam pomoże, On nas podźwignie. Jemu tylko ufajmy w Nim całą nadzieję połóżmy – Jezus i ja to wszystko, cichość i pokora niech nam się na czole maluje.

Żegnam Drogie Siostry, niech P. Jezus otoczy Was Swym płaszczem miłosierdzia, ociera łzy, dodaje otuchy aż pokąd nie weźmie nas do siebie (...).

* * *

(Sosnowiec, Wielki Post 1930)

Drogie Siostry!

Post św. się rozpoczął, w którym zachowuje się wielkie milczenie, pokutę i umartwienie, dlatego śpieszę, byśmy wszystkie wspólnie mogły dążyć do coraz ściślejszego złączenia z P. Jezusem. Dążyć do tego ścisłego łączenia się z P. Jezusem możemy tylko przez czyste serce wolne od najmniejszego grzechu i niedoskonałości. By dojść do tej czystości serca musimy walczyć same z sobą, musimy kochać P. Jezusa z całego serca, a bliźniego jak siebie samego. By kochać P. Jezusa i bliźniego musimy koniecznie dobrze rozmyślać, a w dobrym rozmyślaniu poznamy siebie, ile to wad w nas, których dotąd zupełnie nie znamy, ile to pychy ukrytej, która nie pozwala – zakrywa przed nami wszystko zło w duszy na dnie serca naszego. Do tego by poznać, by się poprawić, musimy dobrze rozmyślać.

W rozmyślaniu musimy zwrócić uwagę czy nasze myśli, słowa, uczynki, wszystkie zamiary, pragnienia, dążności, chęci itp. czy są takie, że przez nie sprawiamy radość P. Jezusowi. Zbliżmy się do samych stóp P. Jezusa, pokażmy mu wszystkie nasze uczynki, myśli itp. i pytajmy się P. Jezusa, czy one mu się podobają i słuchajmy pilnie co nam na to nasz Najukochańszy Pan powie. Może nas bardzo ze strofuje, może uspokoi, może okaże nam, że Mu się nasze postępowanie podoba, słuchajmy bardzo uważnie, a Jezus powie co i jak mamy robić.

Potem przeprośmy za wszystko, przytulmy się do stóp Jego, ucałujmy z wielką wdzięcznością, że nam przebaczył, że nas dotąd nie potępił, przyrzeknijmy Mu szczerą poprawę. Przez dzień cały nie odstępujmy od Jezusa, w Jego obecności pamiętajmy na to postanowienie, któreśmy uczyniły i tak walczmy i dotąd pokąd nie zaniesiemy P. Jezusowi na wieczorne rozmyślanie sztandaru zwycięstwa siebie samej.

Módlmy się gorąco, by Jezus pomógł nam walczyć. On nas nigdy nie opuści, przez dobre rozmyślanie zwyciężymy wszystko. Nie bójmy się niczego, kto dobrze chce rozmyślać, Jezus za niego zwycięży wszystko.

Pisałabym bez wytchnienia, ale obowiązek wzywa – trzeba kończyć – Jezus sam bez ludzkiej ręki napisze wszystko w sercach Drogich Sióstr czego Wam nie dostaje (...).

* * *

(Sosnowiec, kwiecień 1933)

Co jeszcze mam Drogim Siostrom napisać, oto byście, Drogie Siostry, codziennie wzrastały w miłości Boga i bliźniego. Przez służbę w miłości zbliżymy się do Pana Jezusa, bo kto człowiekowi służy w miłości, ten wielce zostanie kochanym – dopiero jeżeli my będziemy codziennie w miłości spełniały wszystkie nasze czyny każdą chwilę życia to jak bardzo Pan Jezus nas za to kochać będzie. – Miłość Jego bez porównania przewyższy wszelką ludzką miłość. Człowiek odda miłość za miłość, a co dopiero Bóg.

* * *

(Sosnowiec)

Kochane moje Dzieci,

List otrzymałam, za który bardzo, bardzo serdecznie dziękuję. Niech łaski Ducha Świętego spływają na Was, byście coraz lepiej, coraz goręcej służyły P. Jezusowi i Matuchnie Najśw., bo bez łaski Ducha Świętego nikt szczerze i prawdziwie nie będzie służył P. Bogu.

Życie zakonne to służba w pałacach Bożych, by być dobrą służką potrzeba nam sił, by móc z taką doskonałością, wiernością, pilnością, punktualnością i szczerą miłością spełniać wszystko cokolwiek w tej służbie napotykamy. Bez pomocy Boga nic dobrze nie zrobimy, nic dobrze nie wykonamy, więc gdzie szukać pomocy, kto nam ją zaofiaruje. Kto ma to serce tak wielkie i hojne, by pomóc, by otrzeć łzę. Kto, tylko Matka – Matka, która jest w niebie, więc do Niej (...).

* * *

(Sosnowiec, październik 1938)

Kochane moje Dzieci

Tak oczekujecie mojego przyjazdu, a tu prawdę mówiąc, nigdzie człowiekowi nie chce się wyruszyć. Sił się nie ma, zdrowie niezbyt dobre, co dalej będzie nie wiadomo. Nie ma się o co troszczyć.

Jezus jest dawcą wszystkiego – kochajmy Go myślą, słowem, czynem itp. Nie ten jest miły Bogu, który dużo różańcy mówi, a od bliźniego nic znieść nie umie. Człowiek musi umrzeć wszystkim swoim nałogom, upodobaniom, przyjemnościom, słowem musi wyzbyć się wszystkiego co nie jest Bogiem.

Chciałybyśmy być świętymi, to musimy postępować jak święci. Walczyć z tym wszystkim co się Bogu nie podoba. Każdy grzech, chociażby najmniejszy, plami dusze. Więc bądźmy pokorne, posłuszne, cierpliwe, niewinne jak prawdziwe dzieci Boże.

* * *

(Sosnowiec, 1944)

Nie lękajcie się tego co boli, bo tylko przez cierpienie dusza się oczyszcza. Przez Krzyż do nieba, więc krzyża się nie lękajcie. Kto Bogu zaufał, nigdy zawiedziony nie będzie. Pracujcie nad swoimi duszami stale, cierpliwie, a łaska Boża przyjdzie Wam z pomocą i to co się w duszy Waszej Bogu nie podoba, wypleni z dusz z pracą ich wspólną.

Niech porządek dnia będzie sumiennie przestrzegany, a miłość siostrzana we wszystkim i zawsze (...).

Jak bardzo chciałabym się z Wami zobaczyć, pocieszyć i dodać otuchy. Jak się czujecie – opiszcie mi wszystko. Adres przyślę, tylko proszę poczekać, bo do mnie nikt nie pisze, nie wiem dlaczego i co się dzieje (...).

* * *

(Sosnowiec, marzec – kwiecień, 1945)

Drogie moje Dzieci!

Chciałam w tych dniach być u Was i bardzo mi odradzają, żeby obecnie w te strony nie jechać, żeby podróż odłożyć na kilka dni.

Napiszcie mi, moje Dzieci, jak u Was jest, to się siwką wybiorę, na jakieś dwa, trzy dni. Dłużej nie można, bo życie dla konia bardzo kosztowne. Chciałabym wiedzieć, gdzie by koń mógł stać – życie dla siebie będzie miał, chodzi tylko o plac o stajnię (...).

Oby Bóg dał już pokój to byśmy się już niedługo zobaczyły wszystkie razem. Módlmy się gorąco jedna za druga i za wszystkich. Modlitwa to skarb najdroższy, najcenniejszy, ale dobra modlitwa, płynąca z głębi duszy pokornej i czystej. Bóg taką modlitwę wysłuchuje i daje o co Go człowiek prosił. Dziś kto ma kawałek chleba i w czym chodzić to naprawdę szczęśliwy (...).

* * *

Do Sióstr w Czatkowicach

(Sosnowiec, styczeń 1929)

Drogie Siostry,

pracujcie i czyńcie wszystko bez żadnej domieszki upodobania, zadowolenia swego, w czystej intencji, tylko mając na względzie Miłość Najwyższą. Niech Jezus towarzyszy Wam wszędzie – uniżajcie się, upokarzajcie się byście się mogły uwolnić ze wszystkiego, co się P. Jezusowi nie podoba. Jak serce będzie czyste, to Jezus je całe przywłaszczy dla siebie.

Jak trzeba dążyć do tej czystości to przyślę Drogim Siostrom wskazówki za parę dni (...).

* * *

(Sosnowiec, grudzień 1929)

Drogie Dzieci i Siostry moje,

otóż zbliża się dzień dla nas bardzo radosny dzień przyjścia naszego Pana, dlatego my powinnyśmy też przygotować nasze serca przez czystość myśli, słów, czynów i zamiarów. Ale do tej czystości, by dusza doszła, musi bardzo pracować nad sobą sama, chociażby ją to nie wiem ile kosztowało (...). Spójrzmy na ciernie P. Jezusa co tak głęboko wcisnęły się w głowę, rozmyślajmy jak ten Pan Jezus cierpi, za kogo i za co, to przecież za nasze złości, za nasze gniewy, porywczość, czy więc kochamy Pana Jezusa jeżeli na to sobie pozwalamy? Pan Jezus patrzy na nas smutny i bardzo smutny. Chcemy kochać Jezusa, pocieszmy Go znosząc cicho i cierpliwie nasze wszystkie przeciwności.

Gdybyśmy przeciwności nie miały, to nie miałybyśmy czem okazać P. Jezusowi swej miłości. Jeżeli nie nauczymy się znosić drugich i wszystkich cierpień nadarzających się nam, to nie będziemy zakonnicami jakie P. Jezus sobie życzy i do świętości nigdy nie dojdziemy. A po co myśmy tu przyszły – po to, by zostać świętą, więc trzeba pracować nad urobieniem wewnętrznym, nad zwyciężeniem swoich porywów.

Pan Jezus uczył, że błogosławieni cisi i ci niebo posiądą. Starajmy się ze wszystkich sił, by tę cichość zdobyć, by P. Jezusa pozyskać okazując Mu miłość przez ciche znoszenie wszystkiego.

* * *

(Sosnowiec, 1929)

Drogie Siostry!

Już tak dawno zbieram się pisać do Drogich Sióstr, byśmy starały się o jak najdokładniejsze spełnienie św. Konstytucji i pilne przestrzeganie naszych zwyczajów, inaczej zupełnie by znikły wśród nas. Jak to św. Matka Teresa na to wielki kładła na swoje córki nacisk, więc i my chcemy być dobrymi, prawdziwymi zakonnicami. Czuwajmy, by nic inaczej nie było tylko jak piszą św. Konstytucje i jakie były i są życzenia naszego Założyciela.

Co nas może w zakonie uświęcić to oddanie woli swej całkowicie, spełnienie wszystkich obowiązków z czystej intencji przypodobania się tylko P. Jezusowi.

Drogie Siostry, kierujcie się ciągle ta myślą, byście były miłe P. Jezusowi przez pracę, modlitwę, umartwienie i przez ciche znoszenie wszystkiego. Największym nieprzyjacielem tośmy sobie same, to własna wola, to miłość własna – pokonać siebie to więcej jak zwyciężyć państwa (...).

* * *

Do sióstr w Polance Wielkiej

(Sosnowiec, 1932)

(...) Siostry wszystkie bardzo serdecznie pozdrawiam i proszę, by się urabiały wewnętrznie, przez zaparcie się, przez ofiarę, przez cichość, milczenie, upokarzanie się: pamiętając zawsze, że jesteście oblubienicami Boga, muszą przez pracę nad urobieniem swego charakteru, stać się podobnymi Jemu.

Niech pamiętają, że nie minie ani jednej sekundy, by Oczy Jezusa nie były zwrócone na swoje dzieci, pamiętajcie zawsze o tym i niczym nie zasmucajcie swego Oblubieńca. Nie rańcie Jego Boskiego Serca niczym, najmniejszą nawet niewiernością, a tym więcej tym co się nazywa grzechem. Kto kocha Boga, dla tego wszystkie przeciwności, przykrości i cierpienia rozkoszą się stają. Spróbujcie tylko, moje Kochane Dzieci, a zobaczycie jak słodko jest cierpieć dla tego, Który wybrał was spośród świata.

* * *

(Sosnowiec, wrzesień 1936)

(...) Bądźmy dla siebie bardzo surowe, a dla drugich wyrozumiałe, grzeczne, uprzejme, usłużne – miłość siejmy jedna względem drugiej, nie gońmy za dostatkami, wygodami, przyjemnościami – nie chciejmy mieć wszystko ładne i nowe, wszystkiego dużo – żeby nam nic nie brakowało. Jeśli o co prosimy nie otrzymamy, bądźmy tak zadowolone jakby nam wszystko dano.

Kiedy nam uwagę zwracają przyjmijmy z największą wdzięcznością – nie miejmy w sercu żadnego uczucia niechęci, niezadowolenia, broń Boże szemrania przeciw przełożonej. Spotka nas przykrość – z uśmiechem na twarzy znieśmy ją za Kościół św. Umartwiajmy się na każdym kroku jako na dzieci Boże przypada, to jest swoją własną wolę, swoje ja, swoje zapatrywania, swoje upodobania, zadowolenia, chęci, zamiary, w ogóle wszystkie myśli słowa i czyny.

Kto bardzo pragnie kochać P. Jezusa, to miłość sama nauczy go jak mamy postępować, znosić, cierpieć, umartwiać się. By zostać świętą musimy się wyniszczyć – zmiażdżyć – musimy zejść na samo dno swej własnej nicości. Jeżeli będziemy miały jakiekolwiek dobre o sobie mniemanie np. żeśmy mądre, że się z nami źle obchodzą, że nas poniżają, że nami gardzą, że nas lekceważą, że drugim dadzą, a nam nie – w ogóle jakiekolwiek pragnienia dla siebie, które się P. Jezusowi nie podobają – bo P. Jezus kocha nadzwyczaj pokorę, prostotę, więc jeśli widzi w duszy takie różne pragnienia jak wspomniałam, to do takiej duszy P. Jezus się nie zbliży.

Trzeba bezwzględnie pracować nad zdobyciem pokory gruntownej. która wszystko widzi z Woli Bożej pochodzące cokolwiek ją spotyka. Niczego nie pragnie tylko P .Jezusa – ale w czynach.

Cnoty uwydatniają się w czynach. Kiedy nas przeciwności spotykają a my ciche, spokojnie cierpliwe jakby nas nic nie spotkało tak w tych przeciwnościach się zachowamy, wtedy możemy o takich duszach powiedzieć, że kochają P. Jezusa.

Niech Drogie Siostry będą zawsze złączone ze swą przełożoną – niech będą proste, szczere, delikatne w zachowaniu. Każda z Sióstr ma swoje potrzeby, na to ta przełożona tam jest – co innego grzech to należy do spowiedzi, ale nasze różne trudności jakie mamy we wspólnym życiu, to na to mamy przełożoną w każdym domu, by nam pomagała w tych trudnościach. by nas uczyła kochać P. Jezusa, zwyciężyć siebie, pracować itd. Bądźmy więc względem niej jak dziecko do matki.

* * *

(Sosnowiec, 1936)

Drogie Siostry, Kochajcie Pana Jezusa w słowie i w czynie, szukajcie Go zawsze i wszędzie. Każda z Sióstr niech patrzy na własne swoje czyny, a nie na drugich, bo za to Pan Jezus sądzić nie będzie. Jednak złość ludzka (ta nasza ułomność) widzi i odważa się wszystko krytykować i u wszystkich zło upatruje. Dzieci, tak święci nie postępowali, oni zło u siebie widzieli i nad nim nieustannie pracowali i nigdy o nikim źle się nie wyrazili – ani w myśli nic podobnego nie mieli.

Chcecie być święte, nie szukajcie nigdy siebie przez jakieś chcieć być pierwsza we wszystkim, przez wszystkich uważaną, cenioną, kochaną itd. Cnota zawsze na ostatnim miejscu, od wszystkiego i od wszystkich ucieka. Fiołek ukryty nikt go nie widzi, ale woń jego rozchodzi się wszędzie – tak święci się ukrywali jak ten fiołek, a cnoty jaśniały wśród otoczenia. Niech nas ktoś uderzy słowem lub czynem, a łatwo poznamy co w nas jest – jakie myśli i słowa powstają; znika wtedy cnota, występują niechęć, uprzedzenie, krytyka itd. Szczęśliwe te dusze, które widzą czym są i z całą usilnością wyrywają to w sobie, ale biedne te co złego w sobie nie widzą.

Piszę Wam to, moje najdroższe Siostry, bo sama taką jestem, a boje się byście która z Was tą drogą nie szły.

Proszę pokornie o Ave Maria za mną bym pokochała Boga całą myślą, słowem i czynem, bo często kocha człowiek sam siebie a nie Boga i Jego Wolę święta – chce inaczej, a Bóg daje inaczej. Dużo modlić się, upokarzać się trzeba, a gdy światło oświeci znikną ciemności i pycha ustąpić musi to wtedy pokój i szczęście prawdziwe zawita.

* * *

(Sosnowiec, 1943)

Kochane moje Dzieci,

Za listy najserdeczniej dziękuję, ile w nich prawdziwej miłości dziecka. Więc jeszcze raz bardzo dziękuję. Niech Pan Jezus kieruje Waszymi myślami, słowami i czynami, by chwała Jego była coraz większa.

Z listu widzę, że dużo macie trosk, zmartwień, przeciwności i cierpienia. Nie przejmujcie się, wszystko przeminie. Droga do nieba nie po różach, nie w spokoju, ale po cierpieniach i boju. Macie być mężnymi, jak na żołnierza Chrystusowego przystoi. Nie martwić się, nie gnębcie swej duszy, Bóg jest przy Was. Bóg spogląda na bój, jaki musicie toczyć z przeciwnikiem czystości serca, by z niego wyrosła najczystsza miłość do Boga. Niech modlitwa przepoi Wasze serca, myśli, pragnienia, czyny i cierpienia. A życie pod krzyżem przyniesie Wam pokój, którego nikt nam dać nie może. Kto raz zazna pokoju z czystości serca, tego już na świecie nic nie zwabi.

Muszę już kończyć, bo Siostry proszą. Proszę, módlcie się za mnie gorąco, a ja – jak umiem, tak proszę za Wami, byście codziennie wzrastały w miłości, pokorze, wierności, w zachowaniu reguły, w oderwaniu wszystkiego, co nie ma na celu Boga (...).

* * *

(Sosnowiec, 1944)

Kochane moje Dzieci,

Jak bardzo chciałabym być u Was, ale nie to co człowiek chce, tylko to co Bóg chce. Ufam że się niedługo zobaczymy.

Bądźcie dobrymi dziećmi, wiernymi na każdym kroku, pokornymi, cichymi. O sobie jak najniższe wyobrażenie mieć, czuć się taką i drugim pozwolić mieć się za taką. Nie obrażać się, nie gniewać się, nie dąsać się, nie być wymagającą, nie pragnąć czci i poważania, posłuszną na skinienie przełożonej, cierpieć i cierpieć wszystko dla Jezusa – to prawdziwa zakonnica, to wierne dziecko Matuchny.

Dziś kiedy Bóg zagniewany na ludzi, trzeba dusz pokutujących, świętych. Gdzie ich szukać jeśli nie w Zakonie. Św. Terenia zrozumiała i dlatego codziennie wyniszcza swoje ja, umartwia się na każdym kroku. Oczyszcza swoją duszę przez codzienne cierpienia. Nie lęka się niczego, by tylko oczyścić się z tego co się grzechem nazywa i Wy moje ukochane Dzieci pracujcie nad sobą, by kiedyś Pan Jezus przytulił Was do Serca Swego (...).

* * *

Do sióstr w Zakopanem

(Sosnowiec, lipiec 1938)

Drogie Siostry,

Ufajcie i bardzo ufajcie, ale tylko Samemu P. Jezusowi. P. Jezus nie pozwoli, by nam włosek z głowy spadł, jeżeli Jemu zaufamy, pamiętajcie Drogie Dzieci, jeśli tak będziecie ufać, nic nam się nie stanie.

Przyznam Wam, Drogie Dzieci, że P. Bóg dał mi wielką ufność, że słysząc różne rzeczy, jeszcze więcej utwierdzam się w ufności i nigdy ufać nie przestanę i już tylko czekam tej chwili aż P. Jezus podniesie nasze Zgromadzenie na Swoją większą chwałę. Bądźmy więc pokorne, ciche, cierpliwe, skupione i złączmy się w jedną myśl, a Jezus będzie wśród nas i czego wtedy będzie nam potrzeba.

* * *

Do sióstr w Czernej

(Sosnowiec, 1941)

Kochane Moje Dzieci,

Czy pamiętacie o tym, co jest najważniejsze dla każdego człowieka, to jest o wieczności – o śmierci, która nas wszystkich czeka.

(...) Mimo tej okropnej wojny niektórzy nie zastanawiają się nad sobą, co robią i jak robią – czy czyny ich są zasługujące na niebo, czy przeciwnie na piekło. Żyją i postępują tak jakby Boga nie było. O jaka głupia ślepota ogarnęła dusze i to, że od których Bóg ma prawo żądać uległości, wierności, jako ich Pan i Bóg. Do Was dziś piszę te słowa, by Was ostrzec od złego, a zachęcić do prawdziwej, gorliwej służby Boga.

* * *

(Sosnowiec, 1941)

(...) Bądźcie dobrymi dziećmi, posłusznymi, obowiązkowymi, skromnymi, cichymi, skupionymi. Zakonnica posłuszna jest bardzo miła Panu Jezusowi, rozkoszą Jego Boskiego Serca. Dziś potrzeba nam świętych, a kto ma zostać świętą jeśli nie zakonnica? Aby zostać świętą musimy się starać, by nasze czyny podobały się Panu Jezusowi, musimy wszystko czynić, cierpieć, pracować według Woli Boga.

By stać się miłą Panu Jezusowi, musimy być wierne we wszystkim co się tyczy naszej reguły, ceremoniału, zwyczajnika i przełożonych. Człowiek jest tylko człowiekiem, więc musi ciągle z sobą walczyć – trzeba pracy, trzeba czuwania.

* * *

(Sosnowiec, 2 kwietnia 1942)

Kochane Moje Dzieci

Jak się bardzo cieszę Waszym szczęściem. Niebo wśród Was. Bóg najwyższy obrał Wasz domeczek za mieszkanie dla Siebie.

Dzieci Kochane, wielka powinna być wdzięczność z Waszej strony dla tego Pana Najświętszego. Przyrzekłyście Mu wierność, oddałyście Mu się bez zastrzeżenia i Ten Pan widząc te Wasze szczere, dziecięce przyrzeczenia, w zamian za to przyszedł, byśmy Mu mogły nieustannie cześć oddawać i dać dowód czynnej miłości. Bądźcie więc wierne, dokładne, punktualne w tym wszystkim co się odnosi do służby Bożej.

Niech miłość wielka jaśnieje wśród Was – nie chciejcie jej jedna od drugiej – tylko każda niech da miłość drugiej. Czyny, choćby najpiękniejsze, niczym są w oczach Boga, jeśli nie są spełnione dla chwały Bożej, z miłości ku Bogu. Przeciwnie zaś, rzeczy choćby najmniejsze jak zamiatanie korytarzy, ale według woli Boga i z miłości ku Bogu, są bardzo miłe w oczach Boga.

Bądźcie wiec, Dzieci moje, wierne P. Jezusowi – chętnie spełniajcie wolę Waszych przełożonych, skrupulatnie zachowujcie regułę, a szczególnie milczenie. Gdzie milczenie w klasztorze zachowane, tam duch dobry, członkinie szybkim krokiem biegną do świętości.

Proszę Was bardzo na Miłość Boga, byście starały się wiernie zachować regułę.

* * *

(Sosnowiec, 29 czerwca 1942)

Kochane Moje Dzieci, wszystkie ile Was razem.

Co porabiacie? Czyście zdrowe? Nie chorujcie na ciele i na duszy, bo dziś lekarstw nie ma. Co do chorób duszy macie lekarza wśród siebie, upokorzyć się szczerze i głęboko, a na pewno rany zagoi. Ten, Który umarłych wskrzesza, niczym dla Niego rany serc Waszych uleczyć.

Bądźcie tylko wiernymi, kochającymi dziećmi Boga. Wiernie spełniajcie każdy przepis Konstytucji, Zwyczajnika, Ceremoniału. Wiernością w przestrzeganiu wszystkiego największy dacie dowód Panu Jezusowi, że Go szczerze i prawdziwie kochacie.

Z Waszego zachowania, z wyrażania się, niech każdy widzi, że jesteście skromnymi, ułożonymi, wyrobionymi, doskonałymi dziećmi Bożymi. Każdą do serca przyciskam i o modlitwę bardzo pokornie proszę (...).

* * *

(Sosnowiec, 1942)

Moje Kochane Dzieci,

Chociaż w dzień nie jestem z Wami, to przynajmniej w nocy przebywam u Was – chodzę wszędzie, oglądam, pocieszam, dodaję otuchy, byśmy wspólnie bliziutko szły za P. Jezusem. Dzieci pamiętajcie, że każdy dzień jest decydujący o naszej przyszłości poza grobem. Świętość zdobyta pracą, wiernością w najdrobniejszych rzeczach – to heroizm, to zakonnica prawdziwie pokorna i święta. To oblubienica szukająca wszędzie swego Oblubieńca.

Pamiętajmy, Kochane Dzieci, żeby zostać świętą, musimy dużo cierpieć, dużo znosić, być upokorzoną, poniżoną, upominaną, nieraz wyśmianą i lekceważoną. Nie lękajmy się tego, nie bójmy się tego, to jest narzędzie w ręku Boga, który nas obciosa ze wszystkiego co się Panu Jezusowi w nas nie podoba, by uczynić z nas arcydzieło Jezusa.

* * *

(Sosnowiec, 1942)

Kochane Dzieci!

Jak bardzo serdecznie Wam współczuję – za każde słowo niech Wam Pan Jezus Swoją miłością stokrotnie wynagrodzi. Cieszę się, że tak pracujecie nad swoimi wadami, skłonnościami. Bądźcie Dzieci wierne Panu Jezusowi. Zachowajcie wszystko coście Panu Jezusowi przyrzekły – Regułę, zwyczaje i posłuszeństwo, ubóstwo, czystość starajcie się nie naruszyć w niczym. Proście swej przełożonej, by na konferencjach ciągle tłumaczyła, na czym polega prawdziwe ubóstwo, czystość i posłuszeństwo.

Kochajcie się wzajemnie, broń Boże byście sobie odpowiadały, gdy miłość własna zostanie zadraśnięta. Bądźcie pokornymi, a przykrości staną się Wam słodkie. Kto kocha Jezusa, ten dla Niego wszystko zniesie.

Również nie chorujcie, bo robicie zmartwienie mnie i swojej przełożonej, która Sama ledwie chodzi. Nie przeziębić się i nie gonić!

Czyście nie głodne, czy macie co jeść – napiszcie mi. Nie można Wam nic posłać, bo nikt nie jeździ w tamte strony i nie wolno nic wieźć (...).

* * *

(Sosnowiec, 17 lutego 1943)

Ukochane moje Dzieci,

Jak się obecnie trzymacie? Czyście nie pomarzły? Czy macie co jeść i czym omaścić? Dziś wszędzie brak i brak – oby nam tylko chleba niebieskiego na żywot wieczny nie brakło. Wróbelek, lilijka nie sieją, a żyją, Bóg ich stworzył i Sam o nich pamięta, to i o Was nie zapomni i nie dopuści, byście z głodu umarły. Służcie wiernie jak najsumienniej i najlepiej Panu Jezusowi. On będzie się Sam troszczył o Wasze potrzeby do życia.

Tyle wszędzie łez, tyle cierpienia. Bóg tylko może temu zaradzić, otrzeć łzy, pomóc i pocieszyć. Ufajmy Bogu i w Nim całą nadzieję połóżmy. Życie na tej ziemi króciutkie – wszystko przeminie i zło i dobro, braki, niewygody, cierpienia wszelkiego rodzaju, wszystko przeminie – po śmierci wszystko się skończy, zostanie nam tylko Bóg z całą swoją okazałością, sprawiedliwością, by nas wynagrodzić lub ukarać na wieki (...)

Jak życie nasze powinno być czyste i piękne, byśmy mogły uprosić łaski dla nawrócenia dusz, które giną i całą masą lecą do piekła. Przykazania Boże dla nich są niczym, biedni ach bardzo biedni – ratujmy ich, pomagajmy im, by się wcześnie ocknęli i szczerze nawrócili się do Boga. Każdym czynem, każdym aktem, posłuszeństwem itd. Proście Boga o łaski dla nich i dla mnie.

Każdą oddzielnie do serca przyciskam i proszę bądźcie pokornymi służebnicami Boga (...).

* * *

(Sosnowiec, 1943 Wielki Post)

Kochane i Drogie Dzieci,

Miłosierdzie Boga jest dla nas wielkie. Tak wielu ludzi poszło już na wieczny spoczynek, by tam wielbić i kochać Swego Stwórcę, lub też może wielu poszło by otrzymać zasłużoną karę za grzechy swoje: za bluźnierstwo, za próżność niepohamowaną, za zuchwałe czyny względem Swego Boga.

I nie doczekali czasu, bo Bóg im nie pozwolił, w którym Kościół św. wszystkie swoje dzieci nawołuje do pokuty, do wynagrodzenia Panu Bogu za wszystkie grzechy jakiekolwiek zostały popełnione. Nam ten czas nie został odjęty, pozwolił nam Pan Jezus doczekać go, byśmy w tym świętym poście mogły odpokutować za swoje grzechy i za złe czyny drugich.

Dlatego też, Kochane, starajcie się w tym czasie świętego postu, wierniej i dokładniej służyć Panu Jezusowi, starajcie się często rzucać kwiaty pod Jego Najświętsze Stopy, szczerego, dokładnego, ochotnego, świętego posłuszeństwa, które jest bardzo miłe Panu Jezusowi, jak o tym mówi św. nasza Matka Teresa.

Cały świat kieruje się posłuszeństwem, tym więcej dusza zakonna powinna praktykować, cenić i kochać to, co Panu Bogu wobec całego Zgromadzenia i ludzi oddała dobrowolnie, ślubując wobec Najśw. Sakramentu. Wielka nagroda czeka te zakonnice, które nigdy nie naruszyły św. posłuszeństwa.

Ćwiczcie się więc, Moje Kochane Dzieci, w tym św. posłuszeństwie, w tym czasie św. postu przez ciągle rozważanie św. posłuszeństwa Pana Jezusa względem swoich przybranych Rodziców. Jakie ono piękne, ile w nim zaparcia, pokory, ile uległości (...).

* * *

(Sosnowiec, 1943)

Moje Kochane Dzieci,

(...) Największa świętość to złączenie woli naszej z wolą Boga. Nie zaraz człowiek dojdzie do tego, bo to praca ciężka i długa, ale za łaską Boga, kto bardzo pragnie kochać, wszystko pokona.

Co u Was słychać? Czyście są zdrowe? Czyście nie głodne, bo o to dzisiaj nigdzie nie trudno – tak Bóg chce i tak jest. Wszyscy pokutujemy za grzechy swoje i drugich.

Starajcie się być bardzo wiernymi Panu Bogu. Pan Jezus z tabernakulum patrzy na Was, czy o Nim pamiętacie, czy wszystko co czynicie dla Niego i z miłości czynicie, bo kto kocha Pana Jezusa wszystko dla Niego uczyni. Nie bójcie się niczego, żadnych przeciwności, trudności. Pan Jezus mieszka razem z Wami. On się Sam Wami opiekuje i nie pozwoli, by się Wam co złego stało.

Bądźcie zawsze wesołe i szczęśliwe, to Wam nic ciężko nie będzie. Módlcie się za mnie, bym bardzo kochała Pana Jezusa.

* * *

(Sosnowiec, listopad 1944)

(...) Dziś kiedy wszyscy musimy zawsze być gotowi na śmierć, musimy tak żyć i tak postępować, by niczym nie splamić swej duszy. Nie bierzmy tego tak bardzo pod uwagę, czy to się ludziom podoba, przeciwnie czy się Bogu podoba, czy jestem Bogu miła, czy spełniam Jego Najśw. wolę.

Regułę spełniajcie bardzo sumiennie, milczenie skrupulatnie zachowujcie. O obecności Boga starajcie się zawsze pamiętać. Kogo kochamy, o tym myślimy, temu chcemy się przypodobać. Zakonnica nie ma nikogo kochać prócz Boga. Jezus dla niej ma być wszystkim. Módlcie się dużo.

* * *

(Sosnowiec 1944)

Kochane Siostry,

Siedzę na tapczanie i piszę do Was, by Was pocieszyć. Czym przeżywamy cięższe czasy, tym więcej powinniśmy jak najwierniej służyć Panu Jezusowi.

Kochane Dzieci, jak bardzo ranicie Najśw. Serce Pana Jezusa, jeżeli która z was lekceważy sobie jakiś paragraf z Konstytucji, ze Zwyczajnika, z Ceremoniału. Związane jesteście ślubem, że nigdy nie zrobicie tego co rani Najśw. Serce Pana Jezusa, a czy tak postępujemy? Czy w niczym nie przekraczamy? Czy się nie zniechęcamy, kiedy przełożeni nie dadzą nam tego co wybryk natury naszej chce? Czy robimy tak i to co same uważamy za dobre? Proszę Was, bądźcie dobrymi dziećmi – milczenie, posłuszeństwo, punktualność, wierność, zachowajcie, tym Panu Jezusowi największą sprawicie przyjemność. Co do jedzenia podziękujmy Panu Jezusowi za to co mamy, bo są ludzie, co nic nie mają, z głodu i nędzy umierają. To kara Boża za pychę, za zazdrość, za łakomstwo itd. Musimy dziś pokutować, nie trzeba narzekać, bo to się Panu Jezusowi nie podoba (...).

* * *

Do sióstr w Jaworznie

(Sosnowiec, Wielki Post 1943)

Kochane moje Dzieci

Przeżywamy obecnie ten okres świętego Postu, kiedy to każdy dobry katolik stara się, by jak najlepiej przepędzić ten czas postu – czas pokuty za grzechy ludzkie. Tym więcej zakonnica, od której Pan Jezus oczekuje większej miłości, większej wierności, powinna ani w jednej minucie nie zapominać o tym, czego od niej Pan Jezus oczekuje.

Dzieci, pamiętajcie o tym, by jak najgodniej służyć Bogu, bo któż jeśli nie zakonnica. Aby dobrze odpowiedzieć swojemu powołaniu na zadanie Boga trzeba dużo się modlić i dobrze się modlić. Aby się dobrze modlić trzeba się koniecznie umartwiać.

Dobra modlitwa i umartwienie idzie w parze – nie zapominajcie Dzieci o tym.

Życie nasze jest bardzo krótkie – pamiętajcie, że w każdej chwili możemy stanąć na sąd Boży, by otrzymać nagrodę lub karę. Po cośmy zostały wezwane na służbę Bożą, czy po to, by pełnić Wolę Bożą, czy swoją własną? Wola nasza nie należy do nas tylko do Tego, któremu złożyłyśmy wierność aż do śmierci. Pytajmy się same siebie często, czy czego nie robię, co się Bogu nie podoba, czy reguły nie łamię, czy posłuszeństwo moje nienaruszone. Czy tak słucham jak święci słuchali? Posłuszeństwo św. to najkrótsza droga do nieba – badajmy w tym świętym poście, czy my go nie przekraczamy. Czy tym nie ranimy Serca Bożego – Tego Serca, które tak nas bardzo ukochało? Czy znajdzie się wśród Was taka Siostra, co się odważy nie służyć wiernie Panu Jezusowi? Broń Boże, by tak było (...).

* * *

(Sosnowiec, 11 maja 1943)

Moje Ukochane Dzieci,

Pamiętajcie zawsze o tym, że Bóg Was widzi i oczekuje wierności w tym wszystkim, coście Mu kiedyś z całym zapałem u stóp Jego przysięgły. Nie zapominajcie nigdy o tym, ani w słowie, ani w czynie.

Jezus chce Waszej miłości, dajcie Mu ją. Serce czyste, skupione, umartwione, słyszy Jezusa i pyta: Panie czego chcesz ode mnie. Gotową jestem na wszystko – na wszelkie upokorzenia, przeciwności, cierpienia, by tylko posiąść i kochać na wieki.

Pan hojny jest dla tych, którzy Go szukają. Pamiętajcie, że nie ten kocha, kto mówi że kocha, ale ten kto we wszystkim, czego się zobowiązał, wysila się na każdą chwile życia i pełni tylko Wolę Najwyższego Pana. Choć z oddalenia, lecz serce matki wszystko wyczuwa i cierpi z miłości dla Jezusa, że te ukochane jej Dzieci zasmucają Jezusa. Świat im się uśmiecha, świat ich pociąga, próżność imponuje. Nie patrzą głębiej, nie widzą nędzy, błota.

Dzieci, czy można zasmucać, tak ranić, Najśw. Serce Jezusa, którego poślubiłyście na wieki? (...).

* * *

(Sosnowiec, 19 maja 1943)

Kochane i Drogie Dzieci!

Chociaż jestem w oddaleniu od Was, jednak sercem zawsze przy Was. Chcę być przy Was tym, czem Anioł Boży przy nas: ochraniać, bronić, przestrzegać, zasłaniać od złego, od świata, od tego co grzeszne, co próżne, co złe.

Ślubem związane u stóp Jezusa, jesteście Jego własnością. Należycie tylko do Boga gdziekolwiek Bóg Was posyła, wszędzie żąda wierności w wielkich i najdrobniejszych rzeczach. Jeszcze ściślej powinniście zachować śluby: ubóstwa, czystości, posłuszeństwa w takim miejscu, w jakim obecnie się znajdujecie, gdzie bramy na oścież otwarte do złego. A oczy zwrócone wszystkich na te, których Zakon wydaje tylu wielkich świętych.

Więc jakimi powinniście być. Pomyślcie głęboko, Kochane Dzieci, jakie skupione, skromnie ułożone, poważne, niewinne i czyste. Reguła i Konstytucje, Zwyczajnik itd., to Wasz drogowskaz, pokazuje, przypomina Wam Boga, niebo. Czy wszystko zachowane, czy wszystko przestrzegane, czy które słowa matki, wypowiedziane przy pożegnaniu, nie uleciały gdzieś w pole daleko. Czy wszystko przestrzegacie, każdą wolną chwilę od pracy oddajecie Bogu w samotności? Pamiętajcie dzieci, że nie biały welon, nie nowy habit jest ozdobą zakonnicy, ale jej święte zakonne życie. Proszę, byście nie robiły tego, czego Wam nie poleciłam, pamiętajcie, słowo moje niech będzie wszędzie zachowane, a Bóg z Was będzie zadowolony.

Każdą oddzielnie do serca przyciskam znacząc krzyżykiem jej czoło (...).

* * *

(Sosnowiec, lipiec 1943)

Kochane Moje Dzieci,

Żyjemy w czasach, które nam mogą pomóc więcej jak kiedy indziej do zastanowienia się nad sobą – czy wiernie Bogu służymy. Czy staramy się Jemu tylko podobać? Wszystko przeminie na tej ziemi i zło i dobro. Człowiek stanie sam przed Bogiem, by zdać rachunek że wszystkich myśli, słów i czynów, cóż wtedy będzie jeżeliśmy tak nie postępowały, by wszędzie i zawsze mieć Boga i chwale Jego na względzie.

Bóg Was wybrał wśród innych, powołał do szerzenia chwały Jego. Trzeba i musimy być tym i takimi jaka jest Wola Boga Najwyższego, by żyć i postępować według Woli Boga. Musimy starać się żyć życiem wewnętrznym, skupionym, oderwanym od wszystkiego i od wszystkich, upokorzonym, wzgardzonym, umartwionym, zapomnianym.

Jesteście obecnie w tym wirze świata, gdzie dusza nieurobiona, nieskupiona szybko może ulec jego poglądom. Trzeba Wam bardzo czuwać nad sobą – pamiętajcie, że oczy Waszego Oblubieńca zwrócone są na Was – jak i co robicie. Jak ślicznie wygląda zakonnica skromna, ułożona, cicha, pokorna.

Bądźcie więc i Wy, moje Kochane Dzieci, takimi zakonnicami, a wtedy Pan Jezus napełni serca Wasze miłością bez granic. Chcemy miłości – dajmy miłość. Pięknie nieraz mówimy, ale czynami pokazujemy co innego (...).

* * *

(Sosnowiec, 18 września 1944)

Kochane moje Dzieci,

Znowu zostałyście osierocone, nie upadajcie na duchu. Czym więcej krzyży i przeciwności, tym więcej dajcie miłości, wierności Temu, który w jednej sekundzie wszystko usunąć, wszystko zmienić może. Kocha Was Bóg, dlatego daje Wam krzyże. Stójcie wiernie przy boku Jezusa wpatrzone w Jego Przenajświętsze Oblicze, krwią zbryzgane, ranami okryte, sponiewierane, splugawione. Porównajcie swoje przeciwności i cierpienia z cierpieniami swego Oblubieńca, a wszystko w radość Wam się obróci.

Czym więcej krzyży, tym więcej się skupiajcie. Wszystko razem i wszędzie razem, nigdy i nigdzie ani jedna nie sama. Co robicie i jak macie robić, naradzajcie się wspólnie, a Pan Jezus będzie wśród Was, i błogosławić Wam będzie. Będzie czuwał nad Wami, będzie kierował, byście wszystko na Jego chwałę czyniły cierpiały i znosiły. Serce w górę, bo Jezus patrzy na Was i przygląda się jak walczycie pod Jego sztandarem – niech żyje Jezus zawsze i wszędzie – pamiętajcie, bo On jest Waszą Miłością, nagrodą na wieki.

W cierpieniach Waszych jestem zawsze z Wami, razem przeżywam i cierpię. Nie lękajcie się, nie jesteście nigdy same, bo serce matki nigdy od dzieci się nie odłącza. Ufam, że Bóg Miłosierny niedługo miłosierdzie Swoje rozleje na nas i na wszystkich, którzy o nie proszą. Proście Matkę Najświętszą, by nas Swoim płaszczem okryła i od wszystkiego złego uchroniła. Napiszcie co u Was słychać i jak Wam praca idzie? Przypuszczam, że się niedługo zobaczymy – "bo już się ma ku wieczorowi".

Nigdzie nie wolno żadnej wyjeżdżać z wyjątkiem do Sosnowca. Macie chwilę wolną to ją poświęćcie Bogu (...).

* * *

(Sosnowiec, 1944)

(...) Co słychać u Was? – Bądźcie mężne, bo nie ten kocha co powiedział Panu Jezusowi, że Go kocha i cały Mu się poświęca, ale ten, kto w codziennych swoich pracach, przeciwnościach daje dowód Panu Jezusowi, że Go szuka i chce tylko na każdym kroku dać dowód, że Go kocha przez ciągłą ofiarę, zaparcie, wyrzeczenie swoich przywar, skłonności, upodobań, by Mu dać dowód czystej prawdziwej miłości (...).

* * *

(Sosnowiec, 1944)

Kochane i Drogie Dzieci,

Bardzo Wam współczuję i wielce ubolewam nad tym co się stało i co Was dotknęło. Pokora zawsze znajdzie to, czym zwycięży wszystko. Starajcie się być tymi ukrytymi w listeczkach fiołkami, a woń czynów Waszych zwróci na Was oczy Boga. Któż będzie przeciwko Wam, jeśli Bóg będzie z Waszych czynów zadowolony.

Proszę byście wszystkie razem jedno myślały i jedno czyniły. Pamiętajcie o tym, gdzie jest wiele osób, ale między nimi jedno serce, tam Bóg mieszka wśród nich. Niech każda z Was będzie sługą sług Bożych, kto się tutaj poniża będzie wywyższony, a kto się wywyższa będzie poniżony. Pokory, pokory i jeszcze raz życzę Wam pokory! Niebo jest tylko dla cichych i pokornych (...).