Ku odkryciu małej drogi

Kiedyś chciała płacić miłością za miłość, dorównując, w miarę możliwości, nieskończonej Miłości Boga, czyniąc "szaleństwa z miłości" dla Jezusa, który dla nas uczynił tyle "szaleństw z Miłości" (L 85), kochając Boga "bardziej niż był kiedykolwiek kochany".

Słabość, której nie można zaradzić



Kiedyś chciała płacić miłością za miłość, dorównując, w miarę możliwości, nieskończonej Miłości Boga, czyniąc “szaleństwa z miłości” dla Jezusa, który dla nas uczynił tyle “szaleństw z Miłości” (L 85), kochając Boga “bardziej niż był kiedykolwiek kochany” (L 74). Po sześciu latach życia zakonnego wyznaje: “Nigdy nie dokonamy dla niego szaleństw, jakich On dokonał dla nas; nasze działania nie zasługują na to miano, gdyż są tylko aktami pełnymi rozsądku i dalekimi od tego, czego chciałaby dokonać nasza miłość” (L 169).

Pozostanie, w sposób nieunikniony, z tej strony wymarzonej miłości. Pod wieczór swego krótkiego życia, Teresa wypowie się na temat prawdziwych wymiarów obydwu miłości: “Miłość Twoja uprzedziła mnie od dzieciństwa, wzrastała wraz ze mną, a teraz jest przepaścią, której głębokości zmierzyć nie zdołam. Miłość przyciąga miłość, toteż, mój Jezu, moja wzlatuje ku Tobie; chciałaby wypełnić przepaść, która ją przyciąga, ale niestety! Nie jest to nawet kropla rosy zagubiona w oceanie!… By kochać Ciebie tak jak Ty mnie miłujesz, trzeba mi zapożyczyć Twojej własnej miłości, jedynie wtedy znajdę ukojenie” (C 35r).

Teresa wyznawać będzie zawsze swoją “słabość”, swoje “błędy” i “niewierności”, co prawda bardzo drobne, prawie niewidoczne dla innych, lecz rzeczywiste i dostrzegalne dla niej, posiadającej “oczy i serce” orła (B 4v). Słabość to nieuleczalna; Teresa powie o niej bez wahania: “Wszelka sprawiedliwość nasza jest skażona” (Pri 6), “żadne istnienie ludzkie nie jest wolne od błędów” (L 226), dusze “najbardziej święte doskonałe będą dopiero w Niebie” (C 28r). Nawet w Karmelu Teresa zaznała jeszcze skrupułów i niepokojów na temat swoich błędów i swego stanu łaski, tak bardzo była wrażliwa na doskonałość miłości, na jaką zasługuje Bóg. Zdarzało jej się być “w takiej nocy, że nie wiedziałam już, czy jestem przez Boga kochana” (A 78r). Spotkanie z ojcem Prou, w październiku 1891 roku, będzie dla niej w tym punkcie wyzwoleniem; ojciec wyjaśnia jej, że istnieją “błędy, które nie zasmucają Dobrego Boga” (A 80v). Teresa przeczuwała to już rok wcześniej, pisząc o “błędach, które nie obrażają Boga, lecz upokarzają i umacniają miłość” (L 114).

Karmelitanka doskonale ujęła to powolne oczyszczanie swojej nędzy w jednym z najgłębszych i najbardziej ludzkich fragmentów, jakie kiedykolwiek napisała: “Gdy przenoszę się myślą w czasy mego nowicjatu, widzę, jak byłam niedoskonałą… Martwiłam się z powodu tak drobnych rzeczy, z których teraz się śmieję. O! Jak dobry jest Pan, że pozwolił wzrosnąć mej duszy, że dał jej skrzydła. (…) Na pewno po jakimś czasie, także chwila obecna [trzy miesiące przed śmiercią] wyda mi się jeszcze pełna niedoskonałości; ale niczemu już się nie dziwię ani się nie martwię widząc, że jestem samą słabością. Przeciwnie, właśnie w niej się chlubię i codziennie spodziewam się odkryć w sobie nowe niedoskonałości” (C 15r).

Teresa zakończy na swej wrodzonej słabości i na głębokiej konieczności Bożej łaski, jedynym porcie zbawienia. To właśnie wkrótce odkryje: zadziwiające Miłosierdzie Bożej Miłości.