Osiem postaw wewnętrznych «małej drogi»

Charakterystyczne cechy duchowości Teresy z Lisieux to przede wszystkim miłość i ufność, prostota i głębia. Nie daje się ona określić poprzez jakąś szczególną cnotę czy pobożną praktykę; jest to najgłębsze pragnienie serca wyrażające się w otwarciu na działanie Boga i w gorącym pragnieniu "życia miłością".

4. Wzrastać w małości



Wielkość małości

Jak już powiedzieliśmy, Teresa jest wobec siebie szczera, zupełnie nie szuka swojej własnej korzyści. Nie zmyśla. Nienawidzi udawania. Jej realizm sprawia, że pragnie świętości w “prawdzie życia”, w konkretnym życiu. Kochająca piękno i wielkość, od dzieciństwa pasjonująca się lekturą i głodna wiedzy, czuje, że jest wezwana do chwały, która nie jest ułudą:

Prawdą jest, że czytając niektóre powieści rycerskie, nie zawsze umiałam rozpoznać od razu prawdę życia, lecz wkrótce dobry Bóg dał mi odczuć, że prawdziwą chwałą jest ta, która trwa wiecznie, i że aby ją osiągnąć, nie trzeba koniecznie dokonywać wspaniałych rzeczy, lecz wystarczy się ukryć i czynić dobro tak, aby lewica nie wiedziała, co czyni prawica…. (Rps A, s. 82; OC, s. 119).

Cztery miesiące przed śmiercią, gdy redaguje Rękopis C dla przeoryszy, matki Marii od św. Gonzagi, Teresa uświadamia sobie jeszcze wyraźniej swoją małość i bezsilność. W tym właśnie tkwi jej wielkość: wielkość prawdy w miłości. Nie ma tu fałszywej pokory ani tym bardziej infantylizmu; Teresa uznaje po prostu, że wszystko otrzymała od Boga i że wszystko do Niego należy. Naśladuje w tym Maryję, której jest ukochanym dzieckiem:

Matko umiłowana, nie obawiałaś się powiedzieć do mnie kiedyś, że Dobry Bóg napełnia mnie blaskiem i nawet, że obdarzył mnie doświadczeniem na miarę długiego życia… Matko, jestem zbyt mała, aby popaść teraz w próżność, zbyt mała również, by układać piękne zdania, dowodząc, że mam dużo pokory. Wolę przyznać po prostu, że Wszechmocny uczynił wielkie rzeczy w duszy dziecka swej boskiej Matki, a największą jest to, że dał mu poznać jegomałość, jego bezsilność. (Rps C, s. 225-226; OC, s. 239).

Pragnienie miłowania Jezusa, uznanie swojej niedoskonałości i ufność w miłosierdzie Boże skłaniają Teresę do tego, że chce się stawać coraz mniejsza. W ten sposób będzie wielka w oczach Boga. W tej postawie widzi wąską bramę, przez którą trzeba przejść, aby podobać się Panu i tak być świętą: “Czy jest dusza mniejsza, bardziej bezsilna od mojej!… A przecież to właśnie z powodu mojej słabości spodobało Ci się, Panie, spełnić kiedyś moje małe dziecięce pragnienia” (Rps B, s. 199; OC, s. 225).

Teresa doświadcza swej słabości codziennie. Pisze do Marii Guèrin: “Mylisz się, moja droga, jeżeli sądzisz, że Twoja Terenia kroczy zawsze gorliwie drogą cnoty; ona jest słaba, i to bardzo słaba, co dnia nowe zbiera doświadczenia pod tym względem” (L 87, P I, s. 514; OC, s. 415). Prawdziwą siłę znajduje właśnie w akceptacji swojej słabości, prawdziwą wielkość w uznaniu małości; postawa wzrastania w małości daje radość:

Mój Pokój to być maleńką,
Bo gdy padam, gdy się chwieję,
Pan mnie dźwiga świętą ręką,
Więc radością promienieję.
I zdwajam mych pieszczot dary,
Mówię, że dla Niego żyję,
Że miłuję Go bez miary,
Nawet gdy mi się ukryje!
(Po, P II, s. 42; OC, s. 733-734)

Teresa wie z doświadczenia, że jej pragnienie coraz doskonalszego miłowania Jezusa idzie w parze z pragnieniem stawania się coraz silniejszą. W trosce o prawdę w ocenianiu siebie samej posługuje się – zwłaszcza w początkach swego życia w zakonie – symbolami małości i ukrycia, jak “piłeczka Dzieciątka Jezus” (L 18, P I, s. 401; OC, s. 329), “małe ziarenko piasku” (L 24, P I, s. 413; OC, s. 337), “mała, nędzna stokrotka” (L 107, P I, s. 550; OC, s. 438).

Chwała rysująca się na twarzy

Słowa “mały” i “małość”, których tak często używa Teresa, zrażają niejednego czytelnika. Czy należy dopatrywać się tutaj wpływu matki, która zapewne tak się do niej zwracała, później starszej siostry Pauliny, przez pewien okres przeoryszy w Karmelu, do której adresowany jest Rękopis A? Teresa kończy ten rękopis słowami: “Kochana Matko, to wszystko, co mogę powiedzieć o życiu twojej małej Teresy” (Rps A, s. 183; OC, s. 213). Po jej śmierci wierni spontanicznie nazwali ją “małą Tereską”, która zsyła na nich “deszcz róż”: dobrodziejstw, uzdrowień i niezliczonych uwolnień. Wizerunki przedstawiają Świętą zwykle kwitnącą zdrowiem, trzymają w rękach Krucyfiks i bukiet róż. Bardzo łatwo można zniekształcić wyobrażenie świętych.

Teresa bynajmniej nie apologizuje małości i słabości dla nich samych, co prowadziłoby do pogardy dla samej siebie i do rezygnacji. Przeciwnie, ukazuje, że prawdziwa wolność zaczyna się tam, gdzie miłosierdzie Boże odkrywa przed nami naszą własną małość i nędzę. Przyjmując siebie takimi, jacy jesteśmy naprawdę, z naszymi ułomnościami i ciemnymi stronami, wolność prowadzi nas drogą ufności i światła, na której znajdujemy wolność Boga Ojca objawiającego nam swoją miłość przez Syna.

Ileż heroizmu potrzeba, aby uwierzyć, że nasze wysiłki nie są naszym dziełem, lecz pochodzą od Boga! Prawdziwy wysiłek to liczyć jedynie na miłosierdzie Boże; tylko ono usprawiedliwia. Nasza małość i słabość stają się miejscami spotkania z Jezusem, który poucza nas o swojej miłości. Teresa może więc napisać z charakterystyczną dla niej prostotą: “Ponieważ byłam mała i słaba, pochylał się nade mną i w ukryciu pouczał o sprawach miłości” (Rps A, s. 115; OC, s. 149).

Poprzez swoje życie i pisma Teresa ukazuje nam, że wielkość znajdziemy jedynie w małości, dobrowolnie przyjętej w świetle miłosierdzia Bożego. To jest jej tajemnica, tak prosta pozornie, jakże jednak głęboka! Do tych, których to przesłanie oburza, niech przemówi fotografia posłanki. Pośrednik również jest przesłaniem, jak mówił McLuhan. Autentyczne, pozbawione retuszu fotografie ukazują piękną twarz młodej, energicznej kobiety, naznaczoną trudną do opisania wielkością, przez którą przebija pochłaniający ją ogień.

Teresa lubiła obrazy religijne swoich czasów, nigdy jednak nie przyszłoby jej na myśl, że zdjęcia jej twarzy obiegną cały świat. Chciała pozostać w ukryciu, z Jezusem, którego Oblicze kontemplowała: “chciałam, aby moja twarz – na podobieństwo twarzy Jezusa – była prawdziwie ukryta, tak aby na ziemi nikt mnie nie rozpoznał” (Rps A, s. 157; OC, s. 189). Bóg przewidział inną chwałę, za pośrednictwem aparatu fotograficznego, który Celina wniosła do Karmelu. Przenikliwe spojrzenie Teresy nie wpatruje się w nas, lecz wraz z nami dostrzega przyszłość otwierającą się na drodze ufności i miłości. Z tej twarzy bije tak wielka siła, tak spokojna determinacja, że wiele osób jest poruszonych do głębi duszy. Jak Christine, zamknięta w centralnym więzieniu w Rennes:

Kiedy wieczorem spojrzałam na fotografię małej Tereski, zobaczyłam światło bijące z jej oczu i dosięgające mego serca z kamienia; w tej chwili poczułam, że jakieś skrępowanie, które było we mnie, jakiś ciężar, który mnie przytłaczał, podnosi się w moim sercu i opuszcza mnie. Światło Boga przemieniło moje serce poprzez spojrzenie mojej małej siostry. W jednej chwili poczułam się szczęśliwa, wolna, a przede wszystkim odczułam obecność jakiejś niezwykłej istoty, która mnie kocha i ochrania, ogarnia moje serce i całą moją istotę. Bóg był tuż tuż, wystarczyłoby wyciągnąć do Niego rękę (Marie-Michel, Nés pour aimer. Thérèse et les jeunes, Le Sarment / Fayard, Paris 1996, s. 51).

Dziś, kiedy w przekazywaniu informacji tak wielką wolę odgrywa słowo, fotografia twarzy Teresy objawia nam serce Boga. Zarówno jej dziecięca twarzyczka, jak i twarz młodej kobiety promieniują chwałą Zmartwychwstałego. Czy jest to zdjęcie ośmioletniej Teresy z jej siostrą Celiną, czy piętnastoletniej, przed wstąpieniem do Karmelu, czy w habicie nowicjuszki, czy w roli Joanny d’Arc, czy w grupie kilku karmelitanek na wewnętrznym dziedzińcu klasztoru, czy przy praniu wraz ze wspólnotą, czy u stóp Krzyża, wśród nowicjuszek, w infirmerii czy zmarła – zawsze można rozpoznać na jej twarzy rysy Boga-Miłości.

Teresa ma szesnaście lat, gdy ojciec jej zostaje hospitalizowany w zakładzie dla umysłowo chorych w Caen. Wstrząśnięta, dostrzega w tym utożsamienie z cierpieniami Jezusa, tak przejmująco rysującymi się na Jego świętym Obliczu. Pociesza Celinę: “Jezus płonie miłością dla nas… patrz na Jego godne Oblicze! Przypatrz się Jego oczom zgaszonym i spuszczonym!… Patrz na rany Jego… Wpatruj się w Jego Oblicze… Tam zobaczysz, jak nas miłuje” (L 63, P I, s. 476; OC, s. 387). Parafrazując te słowa Teresy, która tak bardzo wpatrywała się w “zgaszone i spuszczone” oczy Jezusa, możemy powiedzieć: “Spójrz na twarz Teresy… zobaczysz, jak bardzo nas kocha”.

Przykład Maryi

Pragnąc być świętą mimo swej małości, Teresa widzi, jak wielka jest różnica między nią, “zabłąkanym ziarnkiem piasku” (Rps C, s. 221; OC, s. 237), a świętymi, którzy “spędzili życie, praktykując wprost zdumiewające umartwienia, by odpokutować grzechy” (L 220, P I, s. 775; OC, s. 604). “Cieszę się, że w Królestwie Bożym jest mieszkań wiele, bo gdyby było tylko to jedno, którego opis i droga tak są dla mnie niezrozumiałe, nie mogłabym się tam dostać” (L 103, P I, s. 754; OC, s. 589). Teresa idzie drogą, którą wyznacza dla niej Jezus, odnajduje w Ewangelii Matkę i poddaje się Jej wpływowi: “Przy Tobie pragnę zawsze pozostać maleńką” (Po, P II, s. 56; OC, s. 751).

Teresa marzyła o tym, by wypowiedzieć w pieśni to, co myślała o Maryi. W maju 1897 ułożyła swój ostatni wiersz, Dlaczego kocham Cię, Maryjo. W sierpniu tegoż roku pisze:

Jakże chciałabym być kapłanem, aby mówić kazania o Maryi. Zdaje mi się, że jeden raz byłby mi wystarczył, aby wypowiedzieć moją myśl w tym przedmiocie.

Najpierw wykazałabym, do jakiego stopnia życie Najświętszej Dziewicy jest mało znane.

Aby kazanie o Najświętszej Dziewicy było owocne, musi ukazać życie Jej rzeczywiste, tak jak nam je Ewangelia pozwala coś niecoś ujrzeć, a nie tak jak my przypuszczamy. I łatwo można odgadnąć, że Jej życie w Nazarecie i później musiało być całkiem zwyczajne.

Ukazują Matkę Najświętszą niedostępną; przeciwnie, trzeba Ją ukazać łatwą do naśladowania, praktykującą cnoty ukryte, powiedzieć, że żyła z wiary jak my i dać na to dowody z Ewangelii (OR, P II, s. 505-506; OC, s. 1102-1103).

W oparciu o Ewangelię Teresa pisze, co myśli o Maryi:

To, co mówią o Tobie Ewangelii słowa
Zbliżyć mi się do Ciebie i patrzeć ośmiela,
Tak prosta życia Twego osnowa:
Żyłaś, cierpiałaś jak ja, Matko Zbawiciela! […]
Ty wiesz, Maryjo, że mimo mej maleńkości
Jak Ty w sercu posiadam Wszechmocnego Pana,
Lecz nie wzbudzają we mnie lęku ułomności.
Skarb Matki to skarb dziecka, Matko ukochana!
Jam dzieckiem kochającym mocą duszy całej.
Czyż Twa miłość i cudy nie są także moje?
Gdy do serca wstępuje mój Pan w Hostii białej,
Niech w mym sercu znajduje, Matko, Serce Twoje!
(Po, P II, s. 55-56; OC, s. 750-751)

Dla Teresy Maryja jest bardziej matką niż królową. Wyraża to w naiwny sposób w liście do Celiny: “Co do Najświętszej Maryi Panny, to muszę Ci powiedzieć, z jaką prostotą do Niej się odnoszę; spostrzegam niekiedy, że mówię do Niej: «Ależ moja dobra Najświętsza Panienko, stwierdzam, że ja jestem szczęśliwsza od Ciebie, bo mam Ciebie za Matkę, a Ty, Matuchno najdroższa, nie masz Najświętszej Maryi Panny, aby Ją miłować…»” (L 116, P I, s. 570-571; OC, s. 452). Teresa ma zawsze świadomość macierzyńskiej obecności Maryi, choć odmawianie różańca sprawia jej trudność:

Nie chciałabym jednak, Matko umiłowana, byś mniemała, że bez skupienia odmawiam wspólne modlitwy, czy to w chórze, czy w ermitażu. Przeciwnie, kocham je bardzo, gdyż Jezus obiecał, że będzie pośród tych, którzy gromadzą się w Jego imię. Czuję wtedy, że żarliwość mych sióstr uzupełnia to, czego brakuje mnie. Jednakowoż w samotności (wstyd mi to wyznać) odmawianie różańca kosztuje mnie bardziej niż włosienica… Czuję, że bardzo źle go odmawiam i choć staram się rozważać jego tajemnice, to zupełnie mi się nie udaje na nich skupić… Długo smuciłam się tym brakiem pobożności, który mnie zastanawiał, ponieważ kocham Najświętszą Pannę tak bardzo, że ta miła jej modlitwa powinna przychodzić mi z łatwością. Teraz jednak smucę się mniej; myślę, że Królowa Niebios, będąc moją Matką, musi widzieć moją dobrą wolę i że to jej wystarcza (Rps C, s. 266; OC, s. 268-269).

Teresa nigdy nie zapomniała uśmiechu Maryi, który w Zielone Święta 1883, gdy miała dziesięć lat, uzdrowił ją z dziwnej choroby. Maryja pozostanie zawsze dla niej “najczulszą z Matek” (Rps C, s. 267; OC, s. 269), której ufać będzie aż do śmierci, najdoskonalszym przykładem “małej drogi” i “drogi wspólnej”:

W Nazarecie, Przeczysta, pełna Bożej łaski,
W pracy i w biedzie żyłaś pośród swej rodziny,
Nie zdobiły zachwyty, uniesienia, blaski
Dni Twoich szarych, Matko Królewskiej Dzieciny.
Biedakom, których mnóstwo na ziemskim padole,
Otuchę niosło Twoje oblicze anielskie.
Zniosłaś w ciężkim trudzie wspólną z nimi dolę,
By wskazać im wieczyste wybrzeża niebieskie.
W ranku życia mojego Tyś mi uśmiech dała;
Uśmiechnij się znów, oto już wieczoru cienie…
Nie trwożę się Twych blasków po ziemskiej ciemności,
Jam cierpienia dzieliła Twe i ciężkie znoje…
Teraz u stóp Twych pragnę śpiewać hymn radości:
Czemu kocham Cię, Matko? – Bom ja dziecię Twoje!
(Po, P II, s. 59, 61; OC, s. 754, 756).

Modlitwa Teresy
(o pokorę)

O mój Umiłowany, jakże mi się przedstawiasz cichym
i pokornego Serca pod zasłoną białej Hostii. By mnie
nauczyć pokory, nie możesz się już więcej
uniżyć. Toteż, aby odpowiedzieć na
miłość Twoją, chcę, aby Siostry stawiały
mnie zawsze na ostatnim miejscu i abym
ja uważała je jako sobie należne.
(M, P II, s. 216-217; OC 976)