Laudem gloriae

Wśród zaprezentowanych elementów, które odzwierciedlają rzeczywistość uwielbienia chwały brakuje nam jeszcze jednego bardzo istotnego i ważnego. Chodzi o człowieka duszy pełnej dziękczynienia.

Aspekt treści i znaczenia duchowego



Rozwijając dalej nasz temat trzeba nam zadbać o nakreślenie przewodnich linii i idei w związku z samą rzeczywistością Laudem gloriae. Nie będzie to chyba zbyt trudne bowiem sama Elżbieta służy nam tu wielką pomocą. Oto bowiem na kilka miesięcy przed śmiercią (bo w sierpniu 1906 roku) na prośbę swojej rodzonej siostry, która jest mężatką i matką, pisze 69 stronicowy tekst (strona o wymiarze 19 na 11 cm). Tekst ten zawiera on fundamentalne idee odnośnie powołania Laudem gloriae rozwinięte w formie medytacji rekolekcyjnych. Może zatem być potraktowany jako swoisty program formacji życia w perspektywie Laudem gloriae. Formacji skupionej wokół prawdy o niebie na ziemi, o niebie w wierze. Takim zresztą tytułem opatrzone zostało to dziełko. Dokonała tego Matka Przeorysza Germana od Jezusa.

Mamy też do dyspozycji drugi bardzo ważny tekst, wypracowany cały życiem Elżbiety a zredagowany, podobnie jak powyższy, pod koniec życia ziemskiego. Jest to zapis jej ostatnich rekolekcji, które odprawiła między 15 a 31 sierpnia 1906 roku. Tak oto z polecenia przeoryszy zapisuje 115 stron o formacie 13 na 9 cm. Same rekolekcje nazwie Nowicjat nieba dla przygotowania się na przyjęcie habitu chwały. Natomiast o tytuł dla samego tekstu Ostatnie rekolekcje duchowe znów zadbała przeorysza. Stronice te utkane z tekstów biblijnych i osobistych myśli Elżbiety. Są żywym i wzruszającym świadectwem doskonałości i świętości. Nasza Święta świadectwo to oferuje tym, którzy czują się powołani do uwielbienia chwały. Tekst ma znamion dobrze przemyślanego i przedłożonego projektu można się więc nim z pożytkiem posługiwać przecierając własną drogę realizacji powołania.

Oto kilka wyjątków z Niebo w wierze:

“«Każdego dnia umieram» (1Kor 15, 31), to znaczy, umniejszam się, każdego dnia coraz bardziej wyrzekam się, aby we mnie wzrastał Chrystus i był wywyższony”. W jaki sposób łączy się nam to z Laudem gloriae? Otóż poprzez tę, w niczym zresztą nie oryginalną, myśl Święta odsłania fundament dla Uwielbienia chwały, gdyż wskazuje na Chrystusa. W 14 dniu Ostatnich rekolekcji stawia bowiem pytanie, które wyraża być może i nasze niepokoje. Oto jego brzmienie: “Ale jak odpowiedzieć na godność tego powołania?” Ma oczywiście na myśli powołanie do bycia uwielbienie Jego Chwały. Udziela też następującej odpowiedzi: “Oto jest sekret: «Dla mnie żyć to Chrystus » (Flp 1, 21). «Nie żyję już ja, lecz żyje we mnie Chrystus» (Ga 2, 20). Jest konieczne przemienić się w Jezusa Chrystusa. Święty Paweł mi to mówi na nowo «Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna» (Rz 8, 29)”. Inaczej mówiąc, aby utwierdziło się w nich podobieństwo. Zyskuje na znaczeniu ta odpowiedź świętej Elżbiety jeśli uwzględnimy, że w Starym Testamencie podobieństwo do Boga rozumiane było jako uczestnictwo w chwale Boga. Ponad to, w tych samych rekolekcjach sugeruje, że Jezus Chrystus jest wielkim uwielbieniem. Ma to dla nas doniosłą wymowę gdyż zostajemy odesłani do tak zwanej wielkiej doksologii, którą się posługuje liturgia. “Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie, Boże Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków. Amen”. Uwielbienia jest ostatecznie tyle ile udziału w tego rodzaju doksologii. Poza nią bowiem Bóg nie może być uwielbiony, gdyż poza nią nie otacza siebie chwałą.

Mając założony fundament można kompletować elementy rzeczywistości, która nas zajmuje, to jest rzeczywistości Laudem gloriae. W cytatach, które zaproponuje aż roi się od owych elementów. Posłuchajmy.

“Uwielbiajmy Boga «w duchu», to znaczy, miejmy serca i myśli utkwione w Nim, miejmy ducha pełnego poznania przez światło wiary. Uwielbiajmy Go «w prawdzie», to znaczy naszymi czynami, albowiem nade wszystko w czynach jesteśmy prawdziwi, a więc mamy zawsze czynić to, co Ojcu się podoba, Ojcu, którego jesteśmy dziećmi”.

I na innym miejscu: “«Sława Chwały» – to dusza, która mieszka w Bogu, miłuje Go czystą i bezinteresowną miłością, nie szukając siebie w słodyczy tej miłości; dusza, która miłuje Go niezależnie od wszystkich otrzymanych od Niego darów, tak jakby nic nie otrzymała, oraz pragnie dobra dla Przedmiotu tej wielkiej swojej miłości”.

“«Sława Chwały» – to dusza milczenia, która zachowuje się niczym lira pod tajemniczym dotknięciem Ducha Świętego, aby mógł z niej wydobywać iście boską melodię. Ona wie doskonale, że cierpienie jest struną, która wydaje najpiękniejsze dźwięki i dlatego chętnie ją widzi w swoim instrumencie, aby móc najczulej wzruszać Serce swojego Boga”.

Jeszcze jeden tekst, który słowami Elżbiety ukaże nam elementy współtworzące: “«Sława Chwały» – to dusza, która wpatruje się w Boga z wiarą i prostotą. Ta dusza to zwierciadło tego wszystkiego, kim On jest. Ta dusza to jakby bezdenna głębia, w którą On może się przelać i ją napełnić. Ta dusza to jakby kryształ, poprzez który może On promieniować i w którym może kontemplować wszystkie swoje doskonałości i swoja wspaniałość”.

Wyodrębniając z przywołanych wypowiedzi cechy rzeczywistości Laudem gloriae, bądź jej aspekty czy też jej elementy i zestawiając ze sobą można sporządzić coś w rodzaju następującego zarysu tożsamości. A zatem człowiek uwielbienia chwały to człowiek:

– serca utkwionego w Nim
– myśli utkwionej w Nim
– ducha pełnego poznania przez światło wiary
– czynów zgodnych z upodobaniem Ojca
– czynów wykonywanych w poczuciu bycia dzieckiem Bożym
– duszy mieszkającej w Bogu
– duszy miłującej Boga czystą i bezinteresowną miłością
– duszy nie szukającej siebie w pociechach
– duszy pragnącej dobra Umiłowanego
– duszy milcząco uległa tajemniczym dotknięciom Ducha Świętego
– duszy otwartej na cierpienie
– duszy z wiarą i prostotą wpatrującej się w Boga
– duszy odzwierciedlającej obraz na który została stworzona
– duszy o kondycji i relacji trynitarnych.

Choćbyśmy nie chcieli musimy przyznać, że to nie jest na miarę możliwości i dzieła ludzkiego. Rzecz jasna człowiek o takiej charakterystyce, człowiek uwielbienia chwały nie pojawi się w następstwie tak zwanej pracy nad sobą. Niewątpliwie nie będzie się on mógł również pojawić gdyby takiej pracy zabrakło. Natrafiamy tu na rzeczywistość przenikniętą tajemnicą. Słowami samej Elżbieta można by ją tak oto opisać: “Uwielbienie, ach! to jest słowo z Nieba! Sądzę, że można je określić jako ekstazę miłości. Jest to miłość zdruzgotana przez piękno, moc, bezmierną wielkość umiłowanego Przedmiotu; miłość, która omdlewa, pogrąża się w głębokim milczeniu, w tym milczeniu, o którym śpiewał Dawid: milczenie jest twoją mową! Tak, to jest najwspanialsze uwielbienie, ponieważ śpiewa się je wiecznie na łonie nieporuszonej Trójcy, jest to także ostatni wysiłek duszy przepełnionej łaską, nie mogącej już mówić…” . Po słowo z nieba nie sposób sięgnąć. Można je jedynie przyjąć. Tak uczyniła Elżbieta. Gestem, ruchem, wysiłkiem przyjęcia da się usprawiedliwić, od strony ludzkiej, to czym stała się karmelitanka z Dijon. Ekstaza natomiast, na którą tekst się powołuje ma miejsce bowiem Bóg się udziela człowiekowi udzielaniem szczególnym i wzniosłym.

Trzeba nam jednakże pamiętać, że pełnia uwielbienia, pełnia dostępu do realizacji uwielbienia chwały jest związana ze spełnieniem się czasu w odniesieniu do poszczególnego i konkretnego człowieka, który pielgrzymuje ku ojczyźnie niebieskiej. Nasza bohaterka mówi o tym wprost: “W niebie każda dusza jest uwielbieniem Majestatu Ojca, Syna i Ducha Świętego, ponieważ każda dusza jest już utwierdzona w czystej miłości i żyje już nie swoim życiem, lecz życiem Bożym”. Miarą udziału w uwielbieniu Majestatu Boga, podczas pielgrzymowania będzie zatem miara utwierdzenia w miłości i miara życia życiem Bożym. W wypowiedzi tej ponad to odczytujemy rysy dopełniająca obraz człowieka żyjącego tajemnicą uwielbienia oraz namacalne widoczny jest, jak to wyrazi człowiek znający się na rzeczy, charakter trynitarny «Uwielbienie chwały». Istotnie przejęte przez Elżbietę Uwielbienie chwały jako imię i posłanie ma jasno określoną, trynitarną w swym sensie strukturę uwielbienia chrześcijańskiego, jednoczącego chrześcijańskie akty: wiary, miłości, oddania i uniżenia.

Wśród zaprezentowanych elementów, które odzwierciedlają rzeczywistość uwielbienia chwały brakuje nam jeszcze jednego bardzo istotnego i ważnego. Chodzi o człowieka duszy pełnej dziękczynienia. Tak bowiem wynika nam z następujących słów siostry Elżbiety. “W końcu, On pragnie, bym wzrastała w Jezusie Chrystusie przez dziękczynienie: albowiem to przez nie wszystko powinno się dokonać! Ojcze, dziękuję Ci! Te słowa śpiewała dusza mojego Mistrza i chce On słyszeć ich echo w mojej duszy!”. “W końcu chwała majestatu to dusza trwająca zawsze w dziękczynieniu. Każdy jej czyn, poruszenie, każda z jej myśli i pragnień, zanurzając ją coraz głębiej w miłość, są jakby echem wiecznego Sanctus“. Zatem rzeczywistość dziękczynienia jest faktycznie znacząca i ważna dlatego, że poprzez związki z tradycją semicką, wiemy iż nasi bracia w wierze uważają, że gdy spełni się czas i wszystko się skończy i ustanie pozostanie jedynie liturgia dziękczynienia. W świetle owej wiedzy nabiera jeszcze większej wymowy myśl Elżbiety odnośnie dziękczynienia wyrażona takimi słowami: “Trzeba dziękować Bogu w każdej chwili za wszystko, co nas spotyka, albowiem Pan Bóg jest Miłością i dlatego może obdarzać nas tylko miłością”. “Hymn dziękczynny rozbrzmiewa w mej duszy już teraz, zanim będę go śpiewać w niebie, idąc za Barankiem”. “Moje zaś powołanie karmelitanki rzuca mnie na kolana w geście uwielbienia i dziękczynienia”. Akcentuję dziękczynienie dlatego, że wśród tych wymienionych elementów współtworzących rzeczywistość uwielbienia chwały jawi się ono jako coś do czego mamy chyba najprostszy dostęp. Możemy przecież bez względu na położenie i osiągnięty postęp w życiu duchowym podjąć dziękczynienie a tym samym jakoś otwierać się bardziej na tajemnicę uwielbienia chwały.

Przyszedł czas na kolejną porcja myśli i w jakiejś mierze też i ducha świętej Elżbiety. Tym razem zaczerpniemy je z tak zwanych Ostatnich rekolekcji:

“Kiedy całkowicie upodobnię się do Boskiego Wzoru (Jezusa Ukrzyżowanego), kiedy cała przeniknę w Niego a On we mnie, wtedy spełnię moje odwieczne powołanie, to, dla którego Bóg «wybrał mnie w Nim» in principio i którym będę nadal żyć in aeternum, gdy zatopiona w łonie mojej Prznajświętszej Trójcy, stanę się nieustannym uwielbieniem Jej Majestatu, Laudem gloriae ejus“. Zwróćmy uwagę na mały szczegół. Oto mowa już nie tylko o uwielbieniu Majestatu lecz pojawia się także aspekt nieustanności. Póki jednak nie wejdzie się w całkowitość upodobnienie i przemienienia aspiracja ku owej nieustanności może zakrawać na brak rozsądku i na idealizowanie. Tekst następnej myśli ukazuje nam jak dalekie od Elżbiety były tego rodzaju niebezpieczeństwa. “Dusza, która jeszcze cośkolwiek zachowuje dla siebie w swoim «wewnętrznym królestwie», której wszystkie władze nie są «skupione» w Bogu, nie może być doskonałym uwielbieniem Jego Majestatu, albowiem nie jest w stanie śpiewać bez przerwy owego «canticum magnum»”. Z tekstu tego wynika nam jeszcze coś ważniejszego. Otóż Święta nie sprowadza na płaszczyznę czynów i do kategorii moralnych tak wzniosłego powołania jakim niewątpliwie jest powołanie skrywające się za jej nowym imieniem. Chodzi o sposób bycia, istnienia o egzystencję właściwie podjętą i ukierunkowaną. Chciałoby się powiedzieć egzystencję ogołoconą ogołoceniem na drodze ascezy, czyli współpracując z zapracowanym nad nami Bogiem. Na drodze radykalnego wyrzeczenia, wyrzeczenia w kontekście zastanego obdarowanie.

Kolejna myśl bł. Elżbiety: “Dusza, która dniem i nocą chce służyć Bogu w Jego świątyni, to jest w wewnętrznym przybytku, o którym mówi św. Paweł, gdy pisze: «Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście» (1Kor 3, 17), ta dusza powinna być gotowa czynnie uczestniczyć w męce swego Mistrza”. Jest to zrozumiałe dlatego, że uwielbienie, którym jest Jezus Chrystus a więc otoczenie Ojca chwałą przez Niego dokonuje się na sposób pełny i kulminacyjny za sprawą godziny, na którą przyszedł. A więc w godzinie męki i krzyża przeżytych w głębokim zaufaniu Ojcu i zdaniu się na Ojca. Innego kierunku i innej drogi dla uwielbienia chwały Jego Majestatu nie ma i nie można realizować.

“«Noc nocy przekazuje wiadomość» (Ps 19, 3). O, jak bardzo są pocieszające te słowa! Moja słabość, zniechęcenia, ciemności, a nawet moje upadki głoszą chwałę Odwiecznego Boga! Także moje cierpienia duszy czy ciała głoszą chwałę mego Mistrza. Tekst niezmiernie doniosły, gdyż zakazuje nam utożsamiania bycia uwielbieniem chwały Boga z doskonałością o charakterze moralnym. Oczywiście tego rodzaju doskonałość jest niezbywalna i jako taka jest konieczna wszędzie tam, gdzie chodzi o świętość w biblijnym sensie. Poprzednia myśl zwracała na to uwagę. Ta od innej strony rzecz ujmuje i dopowiada niejako, że nie osiągnąwszy owej doskonałości w stopniu dystansującym wystarczająco człowieka od słabości, od upadku, od zniechęcenia można mieć udział w hymnie uwielbienia Majestatu Boga. Znaczące jest przy tym to w jakim kluczu przeżywa się słabość, upadek, zniechęcenie. Znaczące bardziej niż nawet obecność czy też brak nadmienionych kłopotów. Ów klucz poddaje nam Święta poprzez następującą myśl: Dusza, która głębią wewnętrznego wzroku we wszystkim kontempluje Boga w prostocie, która ją oddziela od wszystkich pozostałych spraw, jest duszą «promieniującą»: jest ona dniem przekazującym dniowi orędzie chwały”. Oto klucz. Jest nim zapatrzenie w Boga zamiast tak dobrze chyba nam znanego zapatrzenia w siebie, z które ani Bogu ani nam chwały nie przysparza.

Śledząc dalej myśl Świętej natrafiamy na takie oto przekonania w związku z treścią i znaczeniem rzeczywistości Laudem gloriae: “Moja wierność w odpowiadaniu na każde rozporządzenie Boże, na każde Jego wewnętrzne polecenie sprawia, że żyję w światłości; a zatem ona również jest tym orędziem, które przekazuje Jego chwałę”. Można przyjąć, że chodzi tu o wierność, która ma swoje korzenie w dyspozycji wymuszonej przez miłość. Zatem dyspozycji chcianej i dalekiej od wymuszonej. Taki układ – jakby podpowiedziała siostra Elżbieta – może jednak zaistnieć tylko następstwo pójścia za następującym wymogiem: “Trzeba być wykorzenionym i ugruntowanym w miłości, aby móc godnie spełniać obowiązek wielbienia Bożego Majestatu”.