Cierpienie wyciągało do mnie ramiona

24 września 1890 roku, ma miejsce welacja Teresy: zmienia biały welon nowicjuszki na czarny welon profeski: "Wszystko było całkowicie przysłonięte łzami... Nie było Tatusia, by pobłogosławił swą Królową...".

W ciszy i ufności leży wasza siła (Iz 30,15)



Wraz z obłóczynami rozpoczyna się kanoniczny rok nowicjatu Teresy. W istocie, będzie on trwał dwadzieścia miesięcy. Po roku mogła już złożyć śluby wieczyste (w tamtych czasach nie było ślubów czasowych). W styczniu 1890 roku będzie miała dokładnie siedemnaście lat, a więc tyle, ile wymagają Konstytucje dla złożenia takich ślubów. Jednakże, ze względu na jej młody wiek, “przełożeni” – ksiądz Delatroëtte i matka Maria od świętego Gonzagi – wolą raczej przedłużyć czas przygotowania. I znów oczekiwanie, jak na obłóczyny. Teresa zwierzy się: “W pierwszej chwili bardzo trudno przyszło mi przyjąć tak wielką ofiarę…” (A 73v).

W czasie nowicjatu, karmelitanka kształci się nadal we wszystkich dziedzinach, ale nie bierze jeszcze udziału w kapitułach zakonnych. Zresztą, Teresa nigdy nie będzie w nich uczestniczyć, nigdy nie będzie głosować, gdyż na zawsze pozostanie w nowicjacie: “Nie mogła także korzystać z praw kapitularnych (głos czynny i bierny), a to z powodu obecności dwóch z jej starszych sióstr w kapitule konwentualnej” (CG 725). To czas prawdziwie “zakonnej” formacji: wewnętrznego dojrzewania, wprowadzenia do życia modlitwy i życia we wspólnocie. Teresa wprawia się do wykonywania swej części pracy wspólnotowej, towarzyszą temu nieodłączne trudności i radości.

Mało zdarzeń w tym okresie: “Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać” (A 74v).